[
Ilustracja ]
Wszystko zaczęło się trząść, jeszcze bardziej, niż zwykle. Zobaczyłeś, że na twarzach widmowych pasażerów rysuje się konsternacja, zdziwienie, jakby im również mogło coś grozić w związku z nagłymi turbulencjami.
-
Heee-ej! - Orfeusz zawołał z kabiny trzęsącym się od drgań głosem -
Je-eśli zaraz pa-an nie prze-sta-aaanie, to będzi-emy musie-eeli obciążyć pana ko-osztami o-opóźnienia skła-aadu!
Coś zgrzytnęło, strzeliło, podskoczyło - tramwaj wypadł z szyn. I zaczął spadać.
Wagon przechylił się nagle w przód, jakby w trakcie jazdy wpadł do wielkiej dziury. Nie byłeś przygotowany na taką ewentualność, poleciałeś więc wprzód, zatrzymując się na poręczy przy kolejnych drzwiach. Gdyby nie bariera, mógłbyś połamać sobie coś istotnego. Kilku "pasażerów" również przeleciało bezwładnie na drugi koniec wagonu, zatrzymując się z głuchym dudnieniem na drzwiach kabiny motorniczego.
-
Aaa--aaaahahah-ahahahah-ahaaaaa-aaa! Ale ja-azdaaaa-a!!! - darł się Orfeusz, podczas gdy ty kurczowo trzymałeś się poręczy, z której usiłowała strzepnąć cię siła bezwładności.
Wypadłeś na coś twardego i przetoczyłeś się kilka razy, upadając ciężko. Początkowo oszołomiony, nie mogłeś się podnieść, obserwując wirujące nad tobą gwiazdy. Po chwili zdołałeś usiąść, by stwierdzić, że siedzisz na trawie, na przeciwko starego, skorodowanego wraku archaicznego tramwaju. Stał naprzeciw ciebie pusty, powykręcany i nadgryziony zębem czasu, najwyraźniej nie używany od dziesiątków lat, zajmując jeden z nieużywanych, równie zniszczonych bocznych torów. Obok ciebie i wokół ciebie były też inne szyny i wagony, wszystko skoncentrowane wokół wielkiego, posępnego budynku jakiejś zajezdni.