- Więc zrób to wreszcie! - z rozmachem klepnął dłońmi o uda. - Wrzuć to do zsypu i wywal razem z resztą przepalonych bezpieczników i innego złomu, rany! Ze wszystkiego musisz robić filozofię?! Chcesz - wywalasz, nie chcesz - nie wywalasz, proste.
Patrzyłeś na miecz, ściskając go mocno jakby miał za chwilę wyskoczyć ci z dłoni. Naszła cię refleksja czyje dłonie trzymały go wcześniej, co osiągnęły, do czego doszły...
Nautolianin wcisnął miecz do zsypu. -Pewnie masz rację.- Powciskał co trzeba było by zawartość została wysłana w próżnie. Uśmiechnął się sam do siebie. Nigdy nie był tym ambitnym typem. Po prostu był. Pojawiały się myśli o tym by uznano go, by jego postrzeganie mocy było zrozumiane. To jednak, rzadkie myśli a nie cel. Celem jest pokazać, że inni mogą być w błędzie. Celem jest naprawa. Ten miecz by nie pomógł. -Idziemy coś zjeść?
Wybałuszył oczy, twarz nabiegła mu krwią, z uszu (mógłbyś przysiąc) buchnęła para.
- AAAAArrrrghhhhhhhhhhhhhhh!!!!!! - w jednej połowie wrzasnął, w drugiej warknął, w trzeciej zabulgotał, unosząc do głowy skurczone w szpony dłonie.
- Chodź! - wybuchnął, jakby chciał cię na raz pożreć, przestraszyć i wydać rozkaz. - Ale jeśli odezwiesz się jeszcze słowem, to zaręczam własnym statkiem, że wyrwę ci jęzor i wsadzę do dupska, i nawet twoje latarki i szmoc cię nie uratują. A nawet gdyby, to zatrudnię do tego HK, on zrobi to jeszcze chętniej! - odwrócił się z rękami spuszczonymi wzdłuż bioder i zaciśniętymi pięściami, kierując się do wyjścia z luku "śmieciowego".
Nautolianin tylko kiwnął głową i poszedł. Nie warto ryzykować życia na sprawdzenie prawdziwości tej wypowiedzi. Ciekawe czy to się tyczy też prośby o podanie soli?
Puki co nie sprawdziłeś tej ewentualności. Zasiedliście za stołem, na przystawkę przełykając gęstą jak papka ciszę. A, skoro o papce mowa... Twoje ulubione, pożywne, syntetyczne danie zostało podane ci sprawnym rzutem wzdłuż blatu, w wykwintnym plastikowym pojemniku próżniowym.
Gdy rozpoczęliście ucztę dosiadł się do was Makankos.
- Wyrzuciłeś go? - zapytał, nie zważając na spojrzenie Fensena o napięciu 600V, i nie czekając na odpowiedź dodał - Imponujące.
-A dla czego tak uważasz?- Nautolianin starał się nie patrzeć w tym momencie na kapitana i dalej przeżuwać pyszne pokładowe jedzonko. Nie mógł się powstrzymać i chciał wiedzieć o co może chodzić Jaszczurowi.
- Nie spodziewałem się tego po tobie. - odpowiedział i bezczelnie zwinął Fensenowi kawałek ziemniaka, który akurat uniknął losu przerobienia na papkę. Fensen wbił widelec w stół w wymownym geście, ale Trandoshanina to nie obeszło. - Wy, Jedi, Sithowie i inni przywiązani do Mocy macie zaskakującą tendencję do fetyszyzmu i gromadzenia artefaktów... - porzucił ziemniaka i połknął go - Z resztą rozumiem to po części, nic nie zastąpi mi mojej broni, tym bardziej, że dziś nikt takiej nie robi... Jednak z tego co wiem, a i wdziałem trochę, takie artefakty wiążą się jakoś z Mocą, dzięki czemu czerpiecie z niej jeszcze więcej. Broń kogoś takiego jak tamten Generał Trup musiała być bardzo kusząca dla kogoś takiego, jak ty. Można by się spodziewać, że zatrzymasz ją i w konsekwencji staniesz czymś podobnym do niego, a tu proszę, niespodzianka... - sięgnął po raz kolejny do pojemnika Fensena, lecz tym razem zarobił dziabnięcie widelcem. Syknął z dezaprobatą.
- Rób tak dalej, a nie zostanie ci ani jedna ręka. - zagroził kapitan i wrócił do konsumpcji.
-Możesz mnie nazwać dziwakiem ale nie przepadam za Mocą. Przypuszczam, że to uczucie jest odwzajemnione.- Niklo dalej pochłaniał zawartość talerza. Może i dwudniowy trans nie wpłynął na niego negatywnie ale apetyt urósł. A tutejsze frykasy tylko go wzmagały. -I ta broń miała coś. Nie chciałem stanowić zagrożenia zostawiając ją.
- I tak stanowisz zagrożenie. - wtrącił się burkliwie Fensen. - Te twoje filozoficzne pieprzoty są bardziej zabójcze niż HK na kacu. - dodał, nabrał kolejną kulkę papki i strzelił nią w ciebie z widelca.
Nautolianin odchylił głowę w bok tyle tylko by nie dostać centralnie.-Udało ci się wprowadzić maszynę w stan kaca? Po czym? Podpiąłeś go do rdzenia statku?- Skończył co miał i wstał po dokładkę. -Zresztą, Panie Kapitanie, jeśli mogę się odezwać. To zebrał pan załogę która w żaden sposób nie klasyfikuje się pod definicje słowa bezpieczny. Każdy jest zagrożeniem dla istniejącej galaktyki.
Zamiast centralnie w maskę oberwałeś w ucho. Czyściłeś je jedna ręką, drugą nakładając sobie kolejne łyżki paciai.
- Ha, kto komu to mówi? Myślisz, że zabrałem ze sobą to wszystko - wykonał zamaszysty gest, wskazując w nieokreślony sposób na całość statku i jego wyposażenia. - i jeszcze tamto - wskazał na Makankosa, który prychnął pogardliwie. - umyślnie? Bynajmniej, ale taki już los. Moc, jeśli wolisz. Albo inne gówno, które akurat musiał przylepić się do mnie, ale cóż, zawsze mogło być gorzej. - westchnął przeciągle, gdy wracałeś do stołu. - A co do HK, to nie takie proste. Wytargowałem go dawno temu od Jawów, możesz domyślić się w jakim był stanie. Jednak nawet te pustynne kurduple nie potrafiły doszczętnie rozpieprzyć tak złożonej puszki, jak HK, więc wystarczyło trochę smaru, dużo śrubek i może cierpliwości, a sukinsyn stanął na nogi. Coraz częściej zastanawiam się, czy było warto... - sam wstał po dokładkę, ale rozmyślił się i nalał sobie kawy. - Jedyny problem, którego nie zdołałem rozwiązać, to działanie płynów na jego funkcjonowanie. Miał jakiś dziwny defekt z wtryskiem i przetwarzaniem oleju, więc co jakiś czas muszę wlewać w niego mocnej whisky, najlepiej koreliańskiej. Zwykle biorę Jd-N9, wiesz chyba ile kosztuje to cholerstwo. Śmiga po tym świetnie, ale jeśli odstawić to na dłuższy czas, zaczyna świrować i załącza mu się jego standardowy, domyślny tryb zabijania i funkcjonowania na zasadzie "zbombarduj wszystko". - usiadł z powrotem na krześle i wysiorbał łyk z parującej szklanki.
-Od jak dawna go nie uzupełniałeś? Czy może to co jest teraz to jego stan jak jest napruty?- Niklo uśmiechnął się w stronę dokładki. Ponownie zaczął pochłaniać zawartość miski. Przypomniało mu się, że jeszcze musi sprawdzić dane ze skopiowane na holocron. Głupio byłoby wpaść przed radę z wykazem zakupów kapitana przez holonet.
- Jeszcze na trochę wystarczy, ale będę musiał uzupełnić. A do tego przyda mi się trochę kasy, twoi kolesie mogliby coś odpalić! - wrócił na moment do starego tonu. - Chociaż, cholera, dopiero zarobiliśmy sporą sumkę... No ale i tak liczę na wdzięczność, paliwo się kończy, hipernapęd ledwo zipie, jest co powymieniać... - zaczął wyliczać, pogrążając się coraz bardziej w myślach. - Hej! Oddawaj kaleka traszko! - zawołał, gdy Makankos zwinął mu pojemnik sprzed nosa, korzystając z chwili nieuwagi. Trandoshanin tylko wzruszył ramionami. - Życie jest dżunglą niestety. - wyseplenił z pełnymi ustami.
-Haha. A co do moich ziomków, to odpalą. Sam pamiętam szczodrość mistrzów dla informatorów podczas misji. Co mi przypomina, że muszę sprawdzić co w ogóle mamy za info.- Niklo mówił to prawie z pełną buzią kończąc swoją porcję. Po tym jak odłożył puste naczynie wyciągnął drobny przedmiot. Wciskając w odpowiedniej kolejności ścianki uruchomił holocron.-Możecie równie dobrze przy tym być.
- O, zmyślne badziewie. - wyraził aprobatę kapitan, spoglądając znad szklanki. Holocron otworzył się, wyświetlając wszystkie pożądane przez ciebie informacje. Zapisy, odczyty, skany, nagrania - wszystko było na miejscu.
- Zamierzasz napisać wspomnienia? - zapytał Makankos, przeciągając się na krześle.
-Zamierzam przeszukać dane z okrętu sithów by dowiedzieć się czy jest tam lokalizacja gdzie znaleźli Siona. Pamiętnik zaktualizuje później- Z pewnym uśmiechem zaczął przesuwać pliki w holograficznym obrazie. Czytał pobieżnie co tam było. Szukał dzienników kapitana oraz ustawianych tras i współrzędnych skoków nadprzestrzennych. Niklo chciał poznać to miejsce, w razie jeśli Rada go nie posłucha. Jak tu skończy sprawdzi skan miecza. Może jego holocron zapewni więcej informacji na temat tej anomalii w broni.
Pierwsze zapiski pochodziły sprzed jakichś czterech lat, przynajmniej te, z których dało się wyciągnąć coś sensownego. Standardowe zadania, kilka misji bojowych, w większości wypełnionych, jednak nic nadzwyczajnego. Znalazłeś też niekompletne dane odnośnie udziału "Defilera" w ataku na Coruscant. Ostatnia, relatywnie najświeższa informacja z komputera pokładowego, pokrywająca się w czasie z tym, co mówił Huminro zlecając wam tę robotę, była również niepełna i w jakiś sposób uszkodzona, więc nie byłeś w stanie określić jednostki lub osoby, która wydała rozkaz ani jego dokładnej treści. Wystarczył ci jednak cel rejsu, który został osiągnięty i po którym zapisy się urywały.
Malachor V. A dokładniej przestrzeń, w której kiedyś się znajdował.
-Nie wierzę. Tam już nic nie powinno być. Czyżby on siedział w próżni przez kilka stuleci?-Nautolianin ze zdziwienia nie potrafił tego zachować dla siebie. To co tam było było nieprawdopodobne. Świadczyłoby o tym że Sion przesiedział stulecia na kawałku skały albo w przestrzeni czekając na kogoś kto go odbierze. Do tego przeżył zniszczenie planety. Jeśli przeżył zniszczenie planety jest spora szansa, że pozbiera się po wysadzeniu okrętu. Ale jak? Niklo mógł uwierzyć w kilkusetletniego sitha bo czytał o opętaniach i sile Mocy, ale to? To już zupełnie inna skala. Jak można powstrzymać takie zło?
Skonsternowany przeszukiwałeś dalej. Uszkodzone, uszkodzone, niepełne pliki. W końcu trafiłeś na coś, co wiązało się bezpośrednio z ostatnim przystankiem i nieokreślonym czasem dryfowania poza rejestrem imperialnych radarów. Zbiór danych opatrzonych hasłem i nazwą "Death Troopers".
Czyżby sithci planowali zyskać przewagę poprzez armię martwych? Ta myśl szokowała i przerażała Nautolianina, zupełny brak moralności i skrupułów. Pojawiła się jednak myśl stratega, która niosła znamię podziwu. Wykorzystanie trupów byłoby najbardziej skutecznym i dewastującym działaniem. Najpierw pojawienie się chodzących martwych przeraża przeciwnika. W trakcie walk można łatwo zwiększać ilość walczących jednostek i do teko wykorzystywać poległych przeciwników. Walka z własnymi zmarłymi niszczy całkowicie morale opozycji. Przerażająco skuteczna broń. Niklo odgonił tę myśl. Obrzydzenie wykorzystaniem zmarłych, to co przeszedł na okręcie przez nich opanowanym. Nie to byłoby najczystszą postacią zła. Tym z czym jedi przyrzekli walczyć. Gdzieś w głębi umysłu upadłego jedi pojawiły się stare, zalegające myśli o przysięgach jakie składał, o obowiązkach jakie na nim spoczęły. Pojawiła się nawet myśl o powrocie. Niklo wszystko to przerwał i po dość długim zawieszeniu przed holocronem spróbował otworzyć pliki.