Na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Patrzył sceptycznie na kontakty z demonami, a związek z czarnoksięstwem przyprawiał go o mdłości. W świecie przepełnionym magią można było go albo uznać za człowieka renesansu, albo za kompletnego szajbusa. Jednakowoż nikt nie odważył się nigdy wypowiedzieć drugiej opcji na głos. Chyba, że chciał stracić język albo spotkać się ze Słodyczkiem. - Ha! Tutaj cię zagiął, demonie. Właśnie zachodzę w głowę, w czym mi możesz pomóc. Pieniądze, he? Nie, ich mam cały stos. Pozłacane zbroje, najdroższe tkaniny, najsmaczniejsze frykasy, najprzedniejsze wina... - Splunął - Nawet magiczne przedmioty dla domorosłych pogromców przygód, którzy bez magicznego ostrza nie potrafią posmarować sobie nawet chleba. - wskazał palcem na Harfiarza - Informacje o moich przeciwnikach, he? Problem w tym, że w każdym pałacu, karczmie czy zapchlonej psiej budzie, znajdzie się ucho i język, które można kupić za garść miedziaków. W mojej kieszeni jest wiele osób, jestem przyjacielem wszystkich, a każda informacja ma swoją cenę, niezależnie od tego czy płynie z ust bogatego szlachcica czy tępej portowej dziwki. Trzeba tylko umieć wyłowić z tego szamba grudki złota i przetopić je na piękną monetę.
Podniósł głos i powstał z fotela. Zaczął się przechadzać po sali jak aktor, wygłaszający jeden z tych typowych monologów - To może zabójstwo na zlecenie, he? Mam od tego najprzedniejszych specjalistów, co potwierdzi ci tylko ten skurwysyn, którego organizację praktycznie wytępiłem w odległości wielu mil. Więcej potęgi, he? To byłoby niezmiernie kuszące, aczkolwiek mam głowę na karku i zmysł stratega, gdyby tak nie było, byłbym jakimś pierdolonym rycerzem w pozłacanej zbroi o umyśle fistaszka, którego jedynym celem w życiu jest pragnienie spijania idiotycznej chwały z trywialnych pomników oraz infantylnych pieśni na swoją cześć. - rozłożył ręce w geście zrozumienia - Zdaje sobie sprawę, że mógłbyś to wszystko przyśpieszyć, ale mój stryj Brandon mawiał, że im szybciej wchodzisz na szczyt, tym szybciej z niego spadasz. Jest w tym wiele prawdy, demonie. Cierpliwość jest cnotą, a życie to partia szachów. W walce o władzę każdy ruch należy dokładnie przeanalizować i dopracować. Wymagana jest stabilizacja, elastyczność oraz spokój, bo przeciwnicy wykorzystają najmniejszy moment słabości, a gdy zburzysz cieniutką aurę zaufania, sprawisz, że zbyt wcześnie będą mieli pełne gacie i poczują ostrze noża na swojej grdyce, przegrasz.- westchnął - Największym problemem ówczesnych możnowładców jest to, iż większość z nich nie potrafi zrozumieć, że niektóre figury mają własną wolę i często nie wykonują tak precyzyjnych ruchów, jakie im zaplanowaliśmy.
Wybuchnął śmiechem tak zimnym i pustym, jakby dobiegał z dna głębokiej studni - Nie, nie wydaje mi się, abyś mógł mi dać coś, czego bym pragnął. - Doszedł do wniosku, że podjął już decyzję. - Wybacz mi, ale mam bardzo napięte plany, które nie przewidują twojej osoby. Straciłem już tu i tak zbyt wiele czasu.- uśmiechnął się życzliwie, skinął głową w geście pożegnania i odwrócił się na pięcie w kierunku wyjścia.