Sesja Tokara

Z pewnych oczywistych względów droga powrotna trwała nieporównanie krócej niż droga w dół, choć zachowaliście niezbędną ostrożność, na wypadek gdyby wasze denat - przewodnik zostawił za sobą kilka "okruszków" po drodze. Nie upłynęła połowa godziny, a znów usłyszałeś kojący szum fal i chwilę potem na twą twarz padły różowe promienie wschodzącego nieśmiało słońca. Poranna bryza rozwiała twe włosy, napełniając płuca czystym, tak odmiennym od zatęchłego i zawilgotniałego fetoru podziemi powietrzem, przypominając ci przy okazji, jak bardzo twe ciało protestuje przeciw takim niespodziewanym, całonocnym zabawom. Eskel także przeciągnął się boleśnie, chrupiąc kręgami karku. Tylko "Meduzy" wyglądali na niewzruszonych, choć nie spodziewałbyś się niczego innego, choćby gotowano ich na wolnym ogniu. Relatywnie najlepiej wyszedł na tym elf "ochotnik", który jedynie nieco zziębnięty wyszedł w światło dnia, nie dowierzając jeszcze swemu szczęściu w nieszczęściu.
Odpowiedz
Odetchnął głęboko świeżym powietrzem. Przymrużył oczy i popatrzył w dół na majestatyczne skały, skazane na porażkę w beznadziejnej walce z wodnym żywiołem. Próbował ocenić odległość. Prądy morskie, rześki wiatr i bijące o brzeg fale, były prawdziwym arcydziełem stworzonym przez matkę naturę, które zawsze uspokajały jego strapiony umysł oraz wyszukiwały w jego zmęczonym ciele dodatkowych pokładów energii. Tak, morze było jego żywiołem. Matką, ojcem i bratem. Najlepszym przyjacielem, który nigdy nie zdradza tajemnic.
Odpowiedz
- Taaak... Najwyższy czas udać się na spóźniony spoczy-yyynek... - ziewnął przeciągle Eskel, stając nad klifem po twojej lewej. Po twojej prawej zajął miejsce kapitan.
- Jakie są twe dalsze rozkazy, panie? - zapytał głosem przypominającym szum rozbijających się na dole fal. - I co zrobić z elfem?
Dzień wstawał piękny, rześki, widoczność była znakomita. Pierwsi rybacy wypływali już na pełne morze, kilku wracało z nocnych połowów. Na horyzoncie dostrzegłeś też grupę większych okrętów. Wytężyłeś wzrok i zmęczony umysł. Korsarze. Twoi korsarze.
Odpowiedz
Podziwiał swoje statki i sojuszników, którzy kiedyś byli jego największymi wrogami. Widział "Krakena" Johna Trzy Palce, który niegdyś rabował jego statki handlowe, nawiedzał okoliczne wioski rybackie i palił plony nielicznych pól. Wprowadził go niegdyś w potężne długi, z których cudem wyszedł za pomocą obietnic, sprytu, a czasem nawet obrzydliwego lizusostwa. Drugi majaczył "Valerys" Spiżowego Bękarta, który wodził za nos jego doborową flotę przez kilkanaście miesięcy i obdzierał ze skóry najznamienitszych oficerów. W oddali, na granicy widnokręgu widział "Płonącą Różę" Ser Steverrona Blacksmitha, czyli kolejnej ofiary sztywnych zakonnych przepisów, której podał pomocną dłoń. Sprzedawał w niewolę szuje i gwałcicieli, a monety szybko wydawał na biednych i głodujących skurwieli, których pełno było w Slumsach Amnu. Lordowie uznali to za zniewagę i herezje wobec bóstw, a on uważał, że dobry cel uświęca złe środki. Lubił go, inteligentny człowiek, skłonny do frapujących dysput, zawsze mówiąc wprost co myśli i bezgranicznie lojalny. Teraz wszyscy byli jego ludźmi, zasiadali przy stole pana Velenu i pili tutejsze ale. Los bywa zaiste przewrotny. Podziwiając ten widok i rozmyślając nad dziwnymi kolejami losu, skinął głowę w geście poparcia - Niech Umberlee przyjmie Ciebie do swego łona, głupcze - Liczył, że jego Pani wybaczy mu to, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Czuł się z tym źle, podejmował zbędne ryzyko, paktował z demonami, ale... było to konieczne. Wiedział, że elf musi umrzeć, pomimo tego, że obiecywał mu życie, za dużo słyszał. Nie musiał się nawet odwracać, aby widzieć jak kapitan podrzyna mu gardło i rzuca go wprost do wzburzonego morza.
Odpowiedz
Nie posłyszałeś nawet okrzyku protestu, kątem oka dostrzegając jedynie opadającą bezwładnie na wyszczerzone kły klifu sylwetkę, którą natychmiast połknął przypływ.
Flotylla rosła w twych oczach, gnana do portu silnym zachodnim wiatrem, który kołysał mewami jak podniebnymi statkami i targał ci włosy, wplatając w nie dziwną mieszankę chłodu i wspomnień o dniach młodości. Ech... czyżby sentymentalizm?
- Dalsze rozkazy, panie? - powtórzył identycznym jak poprzednio tonem kapitan, ponownie stając obok ciebie i również wpatrując się w morze.
Odpowiedz
Podziwiał jeszcze przez chwilę bezlitosny żywioł, broń i zbroje jego jedynej Pani, za której chwałę oddałby życie, ale czy też duszę? To pytanie pozostało bez odpowiedzi - Po pierwsze dyskretnie zapieczętujcie te wrota, nie chcę, aby ktoś się tutaj pałętał. Bez ochrony, bo ona wzbudzi tylko podejrzenia. Tylko alarm, który po cichu nas poinformuje, jakby ktoś chciałby się tutaj wkraść. O tym wieczornym spotkaniu wie tylko nasza piątka i niech tak pozostanie. Po drugie, wypytaj naszych szpicli i karczmarzy o tego elfa. Skąd przyjechał, gdzie spał, z kim rozmawiał. Te dane są istotne, gdyż był za głupi do samodzielnej gry, a nie chcę harfiarskich pluskiew w naszym pięknym mieście. Musimy je znaleźć i wytępić, bo to obraza dla bogini. Po trzecie, gdy Wasza trójka się już wyśpi, przebadacie naszą klasztorną bibliotekę w poszukiwaniu informacji o Mefasmie, baronie Stygii, słudze Levistusa, Pana Piątego Kręgu. Chcę wiedzieć o nim wszystko, nawet to, kogo zmusił do sodomii. - Popatrzył na flotę korsarzy - Eskel, upewnisz się, że nasi kapitanowie i ich załogi będą mogli odpocząć, najeść się, napić i podupczyć. Jakby ktoś prosił o audiencję, powiedz mu, że będę dostępny godzinę po południu. - Otrząsnął się i wyprostował - Na ten moment to tyle, pamiętajcie, aby wypocząć panowie. Czuję w kościach, że to nie była ostatnia nocna eskapada.
Odpowiedz
- Tak jest, milordzie, wszystkiego dopilnuję. - zapewnił Eskel i ruszył ścieżką w stronę zamku i zapewne dalej, w dół do miasta i portu. Kapitan "Meduz" skinął tylko głową i rzucił do swych podwładnych:
- Słyszeliście, do roboty. Tylko przyłóżcie się, potem przyjdę i sprawdzę. - zakonnicy odwrócili się jak jeden mąż i podążyli do wejścia podziemi, zaś ich dowódca został przy tobie, milczący jak cień, jak zwykle czekając aż zdecydujesz się wrócić na zamek. Nie zdarzało się, byś przebywał poza murami bez eskorty choćby jednego z "Meduz", a nawet będąc w swych komnatach wiedziałeś, że w razie potrzeby pojawiliby się wcześniej, niż zdążyłbyś zdmuchnąć świecę na nocnym stoliku. Czasem mogło zakrawać to na przesadę, ale ostatnie wydarzenia mówiły same za siebie...
Odpowiedz
Popatrzył jeszcze chwilę na piękno morza, po czym odwrócił się. Poklepał po ramieniu kapitana. Wiedział, że to była jedna z nielicznych osób, do której miał absolutne zaufanie - Chodźmy przyjacielu, to była ciężka noc. - Skierował się do dworu, gdzie miał nadzieje wypocząć.
Odpowiedz
Wróciliście do zamku, w którym służba zajmowała się w najlepsze swoimi obowiązkami. Razem z kapitanem doszliście do twych prywatnych komnat, gdzie rozstaliście się. W komnacie czekało na ciebie cudownie przyjemne łoże oraz wciąż świeże śniadanie na srebrnej tacy, a przede wszystkim odrobina spokoju.
Odpowiedz
Nie miał już siły na sute śniadanie, choć kilka zabójstw i morskie fale zawsze wzbudzały w nim apetyt. Zjadł trochę świeżych owoców, ruszył odrobinę ryby z cytryną i popił wszystko kielichem wina. Albo dwoma. Ściągnął brudne ciuchy i położył się na swoim miękkim łożu. Nie miał już ochoty na nic, pragnął tylko odpocząć.
Odpowiedz
Odpocząć. Tak, odpocząć. Do diabła z... Albo nie, jeszcze usłyszy. Do diaska ze śniadaniem, nie ucieknie. Spać.
Tylko co to za hałasy zza drzwi?
Niech to szlag... Kto śmie urządzać sobie poszeptywania przed twoją komnatą, kiedy zamierza się przespać?!
Ostatkiem sił i wkurwienia zarzuciłeś na nagie ciało wiszący na stojaku szlafrok i ruszyłeś w stronę drzwi, wydać jakiś wyrok śmierci.
Nikogo. Za drzwiami, obok, nawet w całym korytarzu, jeśli nie liczyć nieruchomego wartownika na jego końcu, czterdzieści metrów dalej.
Zrzucając to na karb zmęczenia i rozdrażnienia wróciłeś do komnaty i łóżka. Odpocząć. Spać.
Gdyby nie te cholerne szepty zza ścian.
Odpowiedz
Położył się na łóżku i zamknął oczy. Wątpił, ażeby to był szpieg, inaczej musiałby wywalić na zbity pysk wszystkich zakonników, skoro dopuściliby się takiego niedopatrzenia. Próba indoktrynacji demona? To było też mało prawdopodobne, układ gwarantował jego nietykalność, w tym tą fizyczną i psychiczną. Gdyby bies próbował z nim tak igrać, umowa zostałaby zerwana, a sam Mefasm byłby na jego łasce i niełasce. Może to był kuchcik lub strażnicy? Starał się zapaść w sen i równocześnie zlokalizować źródło szeptów lub przynajmniej słowa. Jakby nie patrzeć była to bardziej porąbana wariacja liczenia baranów lub monet.
Odpowiedz
Leżałeś, nasłuchiwałeś. Szepty zdawały się dobiegać zza przeciwległej ściany. "To dziwne", pomyślałeś najpierw, lecz zaraz potem "dziwne" zmieniło się w "niemożliwe". Przecież ściany wykonano z zaprawionego kamienia grubości męskiej dłoni, nie ma sposobu, by czyjś szept przebijał przez nie, skoro przy zamkniętych okiennicach ginęło nawet wycie morskiego wiatru.
Wytężyłeś słuch... Tym razem zdało ci się, że szepty dochodzą zza ściany za tobą. Układały się w coś, jakby słowa, zdania... Absurdalność sytuacji pozostawała niezmienna.
A wzrosła jeszcze bardziej wraz z konstatacją, że owe odgłosy wypływają nie zza, lecz z samych ścian.
Odpowiedz
To go zaintrygowało. Wiedział, że jego dwór, jak i sama twierdza ma wiele ukrytych pomieszczeń, które zostały ukryte w mrokach dziejów oraz szaleństwa lorda Gregora. Niejednokrotnie on i jego służba przekonywała się, podczas różnorakich prac konserwacyjnych, remontowych czy przez kompletny przypadek, że tam gdzie powinna być lita skała, znajdował się ciasny, acz gustowny korytarzyk. To było wielce przydatne, gdy trzeba było podsłuchać jego gości, niepostrzeżenie się gdzieś przemieścić lub salwować się ucieczką. Szczęśliwie, ta ostatnia możliwość była tylko czysto teoretyczna. Wstał, ubrał szlafrok, wziął kielich i wino. Podszedł do stolika mieszczącego się przy rzeczonej ścianie i nalał sobie trunku. Udawał, jakby wszystko miał w poważaniu, ale tak naprawdę podsłuchiwał.
Odpowiedz
Wsłuchiwałeś się, a im bardziej słuchałeś, tym bardziej jeżył się włos. Słyszałeś nie jeden czy dwa, a dziesiątki różnych głosów, szeptów głośnych, cichych, skrytych, płaczliwych i gniewnych, rzucających okruchy zdań, słów, skarg i agonalnych krzyków. Część z nich niosła echo imion, które zatarła śmierć na Dworze Siedmiu Cięć, kolejne, rozrywane udręką i cierpieniem, bełkotały eterycznie o Wieży, Grobowcu Statków, w których rozpadły się w niepamięć za sprawą niezidentyfikowanych okrucieństw. Gdy nadstawiłeś ucha by uchwycić choć większą część pojedynczego sensu, szepty przeskakiwały na (w) którąś z sąsiednich ścian z prędkością szybszą od ciemności rozpełzającej się po zgaszeniu świecy.
Wszystkie z nich, pośród wściekłości i żalu, z przerażeniem szumiały niewyraźnie dwa znane ci imiona, należące do pewnego szlachcica i pewnego diabła.
Odpowiedz
Cała ta sytuacja wywołała na jego twarzy uśmiech politowania. Potępione dusze, które miały poruszyć jego sumienie i sprowadzić go na skraj szaleństwa? Ba, ktoś tutaj ewidentnie starał się go wystraszyć, ale mu to niezbyt wychodziło. Jeżeli myślał, że zgraja nieumarłych skurwysynów spowoduje, że zacznie piszczeć jak mała dziewczynka, to się grubo mylił. Parsknął. Ciekawe kogo był ten pomysł? Mefasm, to Ty skurwysynie? Kiepsko się starasz... A może jakiś spryciarz, który za dużo wie? Nie, to nie wchodziło w grę. Nikt nie mógł się ukryć w podziemiach i pozostać niezauważonym. Klątwa Velena? Nie ma szans, nawet nie tknął tej pierdolonej księgi. Nie obiecał, że jej użyje. Miał zbyt wiele pytań i wątpliwości, a dał demonowi trochę ponurej satysfakcji, że może uda mu się uwolnić z tego więzienia. Rozłożył ramiona, położył się na łożu i zamknął oczy. Spróbował się doszukać jakiegoś większego sensu w tym bełkocie, ale jeżeli go nie znajdzie, pójdzie spać. - Słodkich słów, martwi głupcy.
Odpowiedz
Wzgardziwszy zjawami i gusłami położyłeś się znowu, dobijając pozostały szmer paroma łykami wina. Zniechęcenie i zmęczenie dały odpór "straszliwej" magii prześladującej cię zza ścian i grobów, dzięki czemu pogrążyłeś się we śnie.
Ten, jakkolwiek dziwny, miejscami absurdalny, nie nosił znamion - jak oceniłeś po przebudzeniu - nadnaturalności. Byli w nim dwaj elfi sodomici, oddający się swym ohydnym praktykom, którzy zamienili się w kamień pod twoim spojrzeniem, a pojawiający się znikąd kapitan "Meduz" posłał ich w czeluść zamaszystym kopniakiem w zad tego, który stał nad nachylającym się. Na tę scenę roześmiał się Eskel, wyciągając skądś niewielką harfę, na której zaczął wygrywać skomplikowane melodie. "Nie wiedziałem, że Eskel umie grać." - pomyślałeś, bardziej zdziwiony tym faktem niźli tym, że głowa żołnierza zamieniła się w głowę Mefasma, chichoczącego dziwnie i wciąż wygrywającego melodyjkę.
"Te dziwki nie chcą się rżnąć!" - zakrzyknął z oburzeniem pojawiający się obok kapitan "Krakena", a zebrani w tawernie piraci zanieśli się śmiechem.
"Może się boją, że nie odkleją się potem od twego zaśmiardłego cielska!" - zarechotał Mordehaj "Rapier", a Trzy Palce rzucił się na niego z pięściami. Śmiechy, wrzawa, kufle, wywracane stoły, radosne mordobicie z półnagimi panienkami w tle...

Obudziłeś się lekko, gdy twarz rozgrzała się od wpadających przez okno promieni. Słońce stało już dobrze na nieboskłonie, rozgrzewając całą komnatę. Zza prowadzących do niej drzwi rozległo się dyskretne, trzykrotne pukanie.
Odpowiedz
Szepty? Elfia sodomia?! Eskel grający na harfie?!?! Pokręcił głową z niedowierzaniem - Muszę chyba zmienić kucharza, ta ryba wydawała mi się już na początku mocno podejrzana... - szepnął. Wstał i ubrał szlafrok. Usiadł na miękkim fotelu przy oknie z nadzieją, że ciepłe wiatry przyjemnie łechcące jego twarz, pobudzą go do życia i zmyją niesmak porąbanych snów - Wejść!
Odpowiedz
Do pomieszczenia wszedł twój majordomus. Zamknąwszy drzwi za sobą skłonił ci się uniżenie i pozostając w półukłonie oznajmił:
- Panie, czterej kapitanowie oczekują na ciebie w głównej sali. Czy życzysz sobie zobaczyć ich teraz, czy przekazać im by czekali?
Odpowiedz
Przetarł oczy i zrobił głęboki wdech. Po chwili namysłu zdecydował - Powiedz im, że będę za pięć minut. - Piraci nigdy nie słynęli z cierpliwości, a sojusz był zbyt korzystny, aby podkopywać go jakimiś małymi nieuprzejmościami.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...