Sesja Tokara
Podeszliście do leżącego elfa tak, jakby miał lada chwila wybuchnąć niczym petarda. Nic takiego nie nastąpiło i zobaczyłeś, że na twarzy elfa zastygł pantomimiczny wręcz wyraz przerażenia, z urwanym w połowie krzykiem. Jego oczy i rozwarte usta nie poruszały się.
Kapitan powoli nachylił się nad - bez wątpienia - denatem. Obejrzał go dokładnie jak ciekawe znalezisko i zawyrokował:
- Widmowy Zabójca. Bardzo mocna i zabójcza iluzja, nie widziałem jeszcze by ktoś zastosował takie zaklęcie w pułapce.
- Ja owszem. - wtrącił się Harfiarz - Nie to konkretne, ale czasami skrzyń i przejść mogą chronić znacznie gorsze rzeczy.
Kapitan powoli nachylił się nad - bez wątpienia - denatem. Obejrzał go dokładnie jak ciekawe znalezisko i zawyrokował:
- Widmowy Zabójca. Bardzo mocna i zabójcza iluzja, nie widziałem jeszcze by ktoś zastosował takie zaklęcie w pułapce.
- Ja owszem. - wtrącił się Harfiarz - Nie to konkretne, ale czasami skrzyń i przejść mogą chronić znacznie gorsze rzeczy.
-...czyli Velen był niezłym ekscentrykiem. Miejmy nadzieje, że kolejne pułapki będą mniej finezyjne. W końcu facet był strasznym dusigroszem, a takie cudo pewnie kosztowało niemałą fortunę. - Popatrzył obojętnie na powykręcanego trupa - No, ten już nie pociągnie. Dalej wycieczko, droga wolna - wskazał teatralnym gestem wejście.
Ilustracja
Harfiarz przeszedł przez drzwi jako pierwszy, za nim kapitan i Eskel. Gdy próg przekroczyłeś ty, wzdłuż korytarza i - jak się okazało - stromych schodów w dół - rozpaliły się rzędy przytwierdzonych do ścian po obu stronach pochodni. Wszyscy jak na komendę stanęli w miejscu i jak na komendę spojrzeli na ciebie pytająco. Kapitan i Eskel odwrócili następnie wzrok na Harfiarza, który wzruszył tylko ramionami i ostrożnie poszedł dalej, w stronę schodów.
Tobie natomiast, poza konsternacją związaną z tym zajściem, zaczęło towarzyszyć dziwne poczucie, że słyszysz coś jakby... szepty dobiegające gdzieś z głębi.
Harfiarz przeszedł przez drzwi jako pierwszy, za nim kapitan i Eskel. Gdy próg przekroczyłeś ty, wzdłuż korytarza i - jak się okazało - stromych schodów w dół - rozpaliły się rzędy przytwierdzonych do ścian po obu stronach pochodni. Wszyscy jak na komendę stanęli w miejscu i jak na komendę spojrzeli na ciebie pytająco. Kapitan i Eskel odwrócili następnie wzrok na Harfiarza, który wzruszył tylko ramionami i ostrożnie poszedł dalej, w stronę schodów.
Tobie natomiast, poza konsternacją związaną z tym zajściem, zaczęło towarzyszyć dziwne poczucie, że słyszysz coś jakby... szepty dobiegające gdzieś z głębi.
Dobra, nie świruj Clovis. To tylko głupie sztuczki tego zmarłego pojeba, aby odstraszyć głupich "Harfiarzy", ale na Ciebie to nie działa. Ścisnął mocniej kuszę i otarł pot z czoła. Za stary był na takie numery, powinien popijać ale i wylegiwać się w jednym z domów rozkoszy, a nie łazić po jakichś wilgotnych i brudnych podziemiach, w których jakiś staruch ukrył książkę. Jeszcze musiał grać twardziela, bo co by sobie pomyśleli jego ludzie? Trzeba dbać o reputacje. Jesteś pierdolonym lordem Velen, przyszłym panem Tethyru i jacyś widmowi zabójcy czy samozapalające się pochodnie mogę Ciebie co najwyżej cmoknąć w dupę. Na dodatek ochrania Ciebie grupa największych skurwieli na całym południu. Ruszył ostrożnie za elfem.
Schodziliście długo i sądząc po stromiźnie schodów bardzo głęboko. Gdy schody przeszły dalej w korytarz nabrałeś przeświadczenia, że znajdujecie się już pod poziomem morza. Tuż za schodami elf zatrzymał was po raz kolejny i wskazał na jedną z kostek, którymi brukowany był korytarz. Kostka odznaczała się bardzo delikatnie od innych i gdyby nie wskazanie przez elfa, pewnie nie zauważyłbyś jej.
- Patrzcie pod nogi. - poinstruował krótko, a zaraz potem doszliście do czegoś w rodzaju holu, w którym wzdłuż kolistych ścian stały rozmaite kufry i regały wypełnione książkami.
- Patrzcie pod nogi. - poinstruował krótko, a zaraz potem doszliście do czegoś w rodzaju holu, w którym wzdłuż kolistych ścian stały rozmaite kufry i regały wypełnione książkami.
- A wyglądam, jakbym wiedział? - odpowiedział w podobnym tonie, by za moment dodać. - Nie sądzę. Muszę się chwilę zastanowić, prawdopodobnie jest tutaj jakieś przejście, nie wiem jeszcze gdzie. Rozejrzyjcie się, z łaski swojej. Może znajdziecie przy okazji coś ciekawego. - wskazał w nieokreślonym kierunku, mając zapewne na myśli rozmieszczone wokół półkolistych ścian sprzęty.
Tymczasem Eskel zbliżył się do ciebie.
- Daruj, milordzie, ale coraz mniej znajduję w tym upodobania. Jesteś pewien, że chcesz postępować dalej w tę przeklętą piwnicę?
Tymczasem Eskel zbliżył się do ciebie.
- Daruj, milordzie, ale coraz mniej znajduję w tym upodobania. Jesteś pewien, że chcesz postępować dalej w tę przeklętą piwnicę?
- Mnie też się to nie podoba, ale jeszcze mniej pociąga mnie scenariusz kultów czy innej zgrai 'Harfiarzy' pałętających się po mojej twierdzy. Już dawno temu powinniśmy zbadać te przeklęte lochy, a teraz mamy znakomitą ku temu okazję. - postanowił się tylko rozejrzeć wokoło. Zbyt wiele tutaj było śmiercionośnych pułapek, które mogły mu skrócić głowę. Odchrząknął - Przypominam elfie, że moja cierpliwość powoli się kończy, a kurczy się ona wprost proporcjonalnie do tego jak mocno zaczynasz kręcić.
Harfiarz uśmiechnął się, jakby rozbawiony.
- Gdybym zaczął kręcić, lordzie Greystor, powiedziałbym żebyś otworzył drzwi przez które wyleciało zaklęcie, albo pozwolił ci wleźć na jedną z pułapek, których nie potraficie nawet zauważyć. - rozejrzał się jeszcze po sali - Widziałem dość takich miejsc by mieć pewność, że gdzieś tu są ukryte drzwi. Ale ukryte drzwi mają to do siebie, że są ukryte i potrzeba trochę czasu, żeby je znaleźć. No, chyba, że ci przemili braciszkowie zrobią to lepiej... - spojrzał po "Meduzach".
- Sprawdzamy co tu leży, czy zostawiamy jak jest? - wszedł mu w słowo Eskel, patrząc po kufrach i regałach.
- Gdybym zaczął kręcić, lordzie Greystor, powiedziałbym żebyś otworzył drzwi przez które wyleciało zaklęcie, albo pozwolił ci wleźć na jedną z pułapek, których nie potraficie nawet zauważyć. - rozejrzał się jeszcze po sali - Widziałem dość takich miejsc by mieć pewność, że gdzieś tu są ukryte drzwi. Ale ukryte drzwi mają to do siebie, że są ukryte i potrzeba trochę czasu, żeby je znaleźć. No, chyba, że ci przemili braciszkowie zrobią to lepiej... - spojrzał po "Meduzach".
- Sprawdzamy co tu leży, czy zostawiamy jak jest? - wszedł mu w słowo Eskel, patrząc po kufrach i regałach.
- Nic nie ruszajmy. Nie wątpię, że lord Velen stworzył to pomieszczenie jako przynętę na cwaniaczków i innych złodziejaszków. Ja bym tak zrobił. Stare księgi i opasłe kufry nęcą wzrok, aczkolwiek jest duża szansa, że znajdziemy w nich tylko stare gacie i jadowitą żmiję, która wbije nam się w piersi. O nie, wydaję mi się, że Gregor nie był głupcem i prawdziwe cacka pochował w ciemniejszych korytarzach, a nie na widoku.- ocenił chłodno. Spojrzał na elfa z cynicznym uśmieszkiem - Oj... wątpię trefnisiu. Wydaję mi się, że dobrze zdajesz sobie sprawę, iż jestem twoją jedyną nadzieją na przetrwanie w jednym kawałku tej kabały, w która wpakowali cię ci, pożal się boże, 'Starsi'. Przestań więc kręcić i do roboty. Jestem łaskawy i cierpliwy, ale do czasu.
Harfiarz popatrzył jeszcze przez moment w milczeniu po sali, a potem, stąpając jakby szedł po cienkim lodzie, zaczął obchodzić ściany i oglądać je w ten sam przedziwny sposób, jak miało to miejsce przy trzech parach drzwi wcześniej. Tym razem trwało to jeszcze dłużej, "Meduzy" pogasiły i tak niepotrzebne teraz pochodnie, by nie spaliły się przedwcześnie, a ty ponownie rozważyłeś możliwość utraty cierpliwości i skrócenia elfowi ziemskich mąk. Ponownie jednak twoje oczekiwanie nie poszło na marne, a przynajmniej tak się zdawało.
- Pozwól tu na moment, "braciszku". - zawołał kapitana Harfiarz, a gdy ten podszedł, jak zwykle bezgłośnie i ostrożnie, wskazał dłonią na odcinek ściany, przy którym stał.
- Czujesz? Tutaj czuć podmuch. - powiódł dłonią wzdłuż ściany, na szerokości dwóch kroków. - A tutaj już nie. Nie widzę żadnego mechanizmu, żadnej szpary sugerującej, że ściana otwiera się lub wsuwa... Iluzja?
Kapitan popatrzył na ścianę, następnie przywołał gestem jednego ze swych podwładnych. Obaj stali tak przez chwilę, szepcąc coś do siebie, w końcu zaś kapitan odwrócił się do was.
- Zaskakujące, milordzie. Wszystko wskazuje na to, że istotnie mamy do czynienia z iluzją. Niemniej... - uderzył trzy razy pięścią w ścianę przed sobą, a ta zadudniła głucho. - Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to przejść przez nią z zamkniętymi oczami.
- Pozwól tu na moment, "braciszku". - zawołał kapitana Harfiarz, a gdy ten podszedł, jak zwykle bezgłośnie i ostrożnie, wskazał dłonią na odcinek ściany, przy którym stał.
- Czujesz? Tutaj czuć podmuch. - powiódł dłonią wzdłuż ściany, na szerokości dwóch kroków. - A tutaj już nie. Nie widzę żadnego mechanizmu, żadnej szpary sugerującej, że ściana otwiera się lub wsuwa... Iluzja?
Kapitan popatrzył na ścianę, następnie przywołał gestem jednego ze swych podwładnych. Obaj stali tak przez chwilę, szepcąc coś do siebie, w końcu zaś kapitan odwrócił się do was.
- Zaskakujące, milordzie. Wszystko wskazuje na to, że istotnie mamy do czynienia z iluzją. Niemniej... - uderzył trzy razy pięścią w ścianę przed sobą, a ta zadudniła głucho. - Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to przejść przez nią z zamkniętymi oczami.
Harfiarz posłał ci nienawistne spojrzenie, a "Meduza" pilnujący ochotników popchnął przed siebie pół-orka. Ten również spróbował dokonać na nim morderstwa za pomocą oczu, ale także nie dokonał tej sztuki. Stanął przed ścianą, popatrzył przez chwilę na nią, potem chwilę na was, najwyraźniej sądząc, że tylko skończeni idioci mogli kazać mu zrobić coś takiego, a następnie postąpił krok przed siebie, stojąc centymetry od kamienia i marszcząc brwi w odruchu oczekiwania na zderzenie.
W tej samej chwili zniknął. Zdało się, że ściana wessała go do środka. Usłyszeliście tylko mechaniczne szczęknięcie zza "ściany", a potem niski głos pół-orka.
- Ej... chyba na coś wlazłem! Jakiś... przycisk w podłodze, czy coś.
Harfiarz zaklął.
- Puśćcie mnie tam, spróbuję to rozbroić. Przynajmniej wiemy, że nic nie zabija tam od razu.
W tej samej chwili zniknął. Zdało się, że ściana wessała go do środka. Usłyszeliście tylko mechaniczne szczęknięcie zza "ściany", a potem niski głos pół-orka.
- Ej... chyba na coś wlazłem! Jakiś... przycisk w podłodze, czy coś.
Harfiarz zaklął.
- Puśćcie mnie tam, spróbuję to rozbroić. Przynajmniej wiemy, że nic nie zabija tam od razu.
- Patrzcie, jaki samarytanin się znalazł! Jeżeli myślisz, że na to pozwolę, to chyba ci odbiło... - Nie ufał mu, to mogła być jego szansa na ucieczkę lub zmalowania czegoś nieciekawego. Nawet jeśli nie, to mógł kopnąć w kalendarz, a Umberlee jedna wie, co tam czekało na nich dalej. Był mu zwyczajnie potrzebny. Krzyknął do tego imbecyla za iluzją - Opisz dokładnie co widzisz, całe otoczenie, na czym stoisz! Jakiej wielkości jest to, w co wdepnąłeś? Czy widzisz jakieś sznurki, otwory czy koła zębate? Wszystkie kurewskie detale.
- Taak... Taak, teraz widzę. - dudnił zza "ściany" pół-ork. - Jedna z kostek w podłodze wcisnęła się na wysokość kostki, w ścianach... są jakieś otwory, nie większe od pięści. Kilka w rzędach po obu stronach...
- Prosty mechanizm spustowy. - orzekł natychmiast Harfiarz. - Dopóki stoi na bezpieczniku nic mu się nie stanie, gdy tylko nacisk się zmniejszy... Wystarczy mi dziesięć minut, nie więcej.
- Przypilnuję zatem, żeby w razie potrzeby było to twoje ostatnie dziesięć minut. - zaoferował się kapitan.
- Prosty mechanizm spustowy. - orzekł natychmiast Harfiarz. - Dopóki stoi na bezpieczniku nic mu się nie stanie, gdy tylko nacisk się zmniejszy... Wystarczy mi dziesięć minut, nie więcej.
- Przypilnuję zatem, żeby w razie potrzeby było to twoje ostatnie dziesięć minut. - zaoferował się kapitan.