Sesja Tokara

[ Ilustracja ]

Przy zamkowych odrzwiach prowadzących na dziedziniec zastaliście dwóch strzegących jej zakonników, którzy niczym cienie wpatrywali się nieruchomo w gęstniejący mrok nocy. Jednocześnie u szczytu schodów prowadzących do zamkowych lochów pojawił się kapitan "Meduz" z dwoma swymi braćmi w wierze, a także znanym ci już elfem, który - o dziwo - szedł o częściowo własnych siłach.
- Jakie rozkazy, panie? - zapytał kapitan swym lodowatym tonem. - Korytarze w podziemiach będą wąskie, więcej jak trzech ludzi obok siebie nie przejdzie...
Odpowiedz
Wziął swój ulubiony miecz, natomiast ze zbrojowni podwędził ulubioną kuszę i polecił to samo Ekselowi. Ubrany był w zwykłą koszulę, spodnie i wams. Nie widział potrzeby taszczenia ze sobą zbroi - Panowie, sprawa jest prosta. Velen to był jeden z tych obłąkanych sukinsynów, którzy lubili się pieprzyć z diablicami o świetle księżyca i popijać elfickie wino z czaszek młodych dziewic... a może było odwrotnie? - podrapał się po głowie - Tak czy siak, jest pewne, że ten skurwiel zamontował tam od cholery paskudnych pułapek i mógł umieścić tam parę mrocznych błyskotek, które jak wiadomo przyciągają równie złe tałatajstwo. Obstawiam jednak, że obejdzie się bez walki, chyba że u naszych jeńców odezwie się głupi heroizm w postaci próby ucieczki, a wtedy... - wykonał uniwersalny gest obrazujący podrzynanie gardła - Plan jest taki, nasz trefniś idzie przodem i bada teren. Znajduje pułapkę i ją unieszkodliwia. Jeżeli nie potrafi tego zrobić albo zaczyna coś kręcić, do akcji wchodzi nasza mała grupka 'ochotników', których będą pilnować Twoi ludzie - powiedział o jego ambitnym planie 'amnestii dla więźniów'. Parsknął, kiedy zobaczył minę elfa, który nie był zbyt skoro do współpracy - Nie masz wyjścia chłopcze, jak skrewisz jesteś trupem. Nieistotne czy kropnę ciebie w wilgotnych podziemiach, czy poślę później do 'Słodyczka'. Nawet jeżeli nie boisz się śmierci, to spójrz na to z innej strony, głąbie. Te twoje bractwo idiotów zna mnie aż za dobrze. Chyba doskonale zdaje sobie sprawę, że szczerze nienawidzę różnorakich sekt i gnojków czczących fałszywych bogów. Jeżeli ta księga tam jest... jeżeli w ogóle istnieje... spalę te gówno, utopię w morzu lub wrzucę do paszczy pierdolonego krakena, byleby tylko zagrać tym heretykom na nosie. - o ile oczywiście to mi się będzie najbardziej opłacało, ale tego nie musiał wiedzieć - Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem. Przemyśl to sobie w tym mały, harfiarskim móżdżku, bo 'Starsi' chyba o tym nie pomyśleli.
Odpowiedz
Harfiarz nie odezwał się słowem, ale nie zdołał ukryć, że twoja przemowa zasiała w nim pewne wątpliwości. Te musiały jeszcze się powiększyć, gdy "Meduzy" przyprowadziły czterech "ochotników", których wtrąciłeś do lochów przy różnych okazjach. Pośród nich znajdowało się trzech elfów, w tym jeden "połowiczny", a także jeden pół-ork. Jak to się stało, że coś tak odrażającego przekroczyły bramę twego gościnnego miasta - wolałeś nie wiedzieć. Cała czwórka została dokładnie zakuta we wspólne kajdany na rękach i nogach. Kiwnąłeś głową i wszyscy przekroczyliście próg zamku.
Ostre, nocne powietrze powitało was razem z blaskiem księżyca, zmuszając do szczelnego owinięcia płaszczem (przynajmniej tych, którzy go mieli). Kapitan prowadził was boczną stromą ścieżką prowadzącą wzdłuż klifów, o które rozbijały się fale przypływu. Ten dźwięk od lat koił cię i układał do snu, szedłeś więc pewnie w blasku pochodni niesionych przez zakonników, nie czując praktycznie żadnego napięcia.
Po kilku minutach spaceru cała grupa dotarła do szerszego wcięcia w skale, na której wznosił się Miilvuthan. W tym miejscu w nocnym świetle dostrzegłeś zarys bardzo zręcznie ukrytych drzwi, które oświetlił ci pochodnią jeden z gwardzistów.
Odpowiedz
- Dlaczego nie zrobił tego wejścia w jakimś burdelu pełnym dziewic... - Wymacał sekretną dźwignię, umieszczoną w jednym z zagłębień, mamrocząc nieartykułowane przekleństwa pod adresem Velena. Drzwi otworzył się po chwili ze szczękiem. - Pan przodem. - Zamachał kuszą wskazując wejście.
Odpowiedz
Harfiarz postąpił naprzód po kamiennych schodkach prowadzących wgłąb wąskiego korytarza. Za nim szedł "Meduza" dzierżący pochodnię i małą ręczną kuszę, oświetlający drogę jemu i tobie. Tuż za tobą szli Eskel i kapitan, również niosący pochodnie, z tyłu zaś "ochotnicy" w asyście dwóch kolejnych "Meduz" oświetlających tył grupy.
Korytarz był nierówny, wykuty krzywo, czuć było w nim wilgoć i charakterystyczny zapach zwietrzałej skały. Przez dłuższą chwilę towarzyszyły wam jedynie odgłosy waszych kroków i spacerujące gdzieniegdzie robactwo. Schodziliście bardzo łagodnie w dół, w całkowitym milczeniu, jeśli nie liczyć okazyjnych kichnięć i pokasływań więźniów. W końcu jednak korytarz poszerzył się i wypiętrzył, ukazując przed wami masywną przeszkodę w postaci potężnych, mosiężnych drzwi wprawionych w skałę, opatrzonych wielką ilością zamków, zawiasów, przekładni i zębatych kół najdziwniejszych kształtów i rozmiarów.
- Potrzebuję wolnych rąk i moich narzędzi. - oświadczył elf, patrząc na całą konstrukcję.
Odpowiedz
Popatrzył na niego spode łba i odrzekł do kapitana - Daj mu torbę i rozkuj mu kajdany. - Po chwili zastanowienia dodał -...ale zostaw resztę 'bransoletek', ostrożności nigdy nie z wiele.
Odpowiedz
Elf posłał ci tylko sztyletowe spojrzenie i po otrzymaniu narzędzi zabrał się do pracy. Przez dobre piętnaście minut metal dzwonił o metal, a dźwięk ten przeplatał się okazyjnie z trzaskiem zwalnianego łańcucha czy terkotem obracającej się zębatki. Zdążyłeś już zmarznąć gdy ostateczne zwolnienie zamków, przy których majstrował Harfiarz, przetoczyło się po wnętrzu jaskini, a wrota otworzyły się do wewnątrz, ukazując inny niż dotychczas widok. Przed wami rozciągał się znacznie szerszy, równy i najwyraźniej brukowany korytarz, prowadzący dalej w mrok.
Odpowiedz
- Dobra robota... jak na elfa. - Ponownie zamachał kuszą wskazując wejście - Dalej... dalej... potrzebujesz specjalnego zaproszenia?
Odpowiedz
Postąpiliście dalej w mrok korytarza. Jak zdołałeś zauważyć, kamienne kostki wyściełające podłogę były położone zaskakujące równo, choć posiadały różne kształty.
"Meduzy" oświetlały drogę pochodniami, szliście teraz w dwóch nierównych szeregach, ponieważ korytarz poszerzył się o połowę względem poprzedniego. Elf zwolnił, wpatrując się gdzieś w ciemność, która najwyraźniej przeszkadzała mu mniej, niż wam. W pewnym momencie ręka "Harfiarza" poderwała się gwałtownie i wylądowała na twojej piersi.
Odpowiedz
Zatrzymał się błyskawicznie. Na początku chciał go zdzielić po pysku. Nie będzie go jakiś nisko urodzony elf dotykał, jego, człowieka szlachetnej krwi, lorda Velen i pana Lasu Tethyrskiego. Jak ten śmieć i jego brudne paluchy w ogóle śmiały to zrobić? Czy wiedział ile ten wams kosztował? Więcej niż w życiu widziały jego chciwe, bękarcie oczka, to było pewne. Postanowił grać jednak spokojnego i opanowanego pana. W końcu chciał wzbudzić jego chwilowe zaufanie, a także wyjść bez szwanku z tego cuchnącego i wilgotnego bajzlu, z księgą pod pachą. - Co tam widzisz? - Szepnął. Odsunął się o krok do tyłu z niesmakiem na ustach.
Odpowiedz
Elf gestem wskazał coś na wysokości twoich ud. Początkowo nie dostrzegłeś w czym rzecz i musiałeś bardzo wytężyć wzrok, gdy jeden z zakonników zbliżył się z pochodnią, w świetle której zobaczyłeś rozpiętą na całej szerokości korytarza niebywale cienką żyłkę, przypominającą pajęczą nić. Potem, gdy łotrzyk wskazał palcem coś wyżej, ujrzałeś drugą taką samą na wysokości swych ramion.
- Jakiś prosty mechanizm, nie jestem pewien jaki, musiałbym sprawdzić. - powiedział z zastanowieniem. - Możliwe opcje, to aktywacja mechanizmu przez zerwanie żyłki, czego osobiście nie polecam, przejście pomiędzy nimi lub przeczołganie się pod niższą.
Odpowiedz
- Ech... Sądzę, że najbezpieczniej będzie się przeczołgać. Na ziemię i dupska nisko. - powiedział do wszystkich.
Odpowiedz
Tak oto cała radosna kompania, złożona z czterech nieludzi zakutych w kajdany, czterech wytrawnych magów-morderców i doświadczonego wojownika, ze szlachetnym Lordem Greystorem na czele, przeczołgała się po pokrytej wiekowym kurzem i wilgocią posadzce zapomnianego korytarza.
- Radzę uważniej patrzeć pod nogi. - powiedział po minięciu przeszkody wasz "przewodnik", dla którego takie zabawy wyraźnie nie były pierwszyzną.
Odpowiedz
Brudna, obsrana, cuchnąca podłoga. Początkowo zastanawiał się, czy nie poświęcić jednego z ochotników, w końcu nosił nie byle łachy, tylko ubiór robiony za zamówienie i szyty przez elfickie dziewice w Waterdeep. Miał szczerą nadzieje, że ta księga była warta tej ceny, inaczej do upiorów nawiedzających Velen, dołączy kolejny Harfiarz-imbecyl. Wstał i otrzepał się z tego syfu. Oczywiście, nic to nie dało i jego łaszki można było spisać na straty. - Jestem dogłębnie wzruszony, że się tak o mnie martwisz. Zaloty i grę wstępną zostawmy jednak na później.
Odpowiedz
Posuwaliście się do przodu tyleż mozolnie, co ostrożnie. Harfiarz uważnie lustrował wzrokiem otoczenie, obracając głowę we wszystkie strony i na wszystkich płaszczyznach.
Pokonawszy jakieś 100 - 150 metrów w przeciągu kilku długich minut, dotarliście do półkolistego rozszerzenia korytarza, zakończonego trzema parami zamkniętych drzwi - żelaznych, kamiennych i drewnianych - rozmieszczonych w równych odstępach po półokręgu skalnej ściany.
Odpowiedz
Westchnął - Labirynty... nienawidzę labiryntów. - Pokręcił głową, chyba im się trochę zejdzie w tej ciemni. Najchętniej to napiłby się grzanego winka przed swoim kominkiem, ale zawsze wolał doglądać interesu niż potem słuchać, że jakiś elfi fajfus zwiał mu z księgą.- Masz jakiś pomysł czy nagle cię zatkało?
Odpowiedz
Elf nie raczył odpowiedzieć. Zamiast tego podszedł do każdych drzwi po kolei, oglądając je baaaardzo długo i baaaardzo dokładnie, przesuwając dłońmi tuż przed nimi, jakby rzucając uroki lub jakby były ze szkła. Spoglądając na stan pochodni i licząc kolejne kichnięcia stwierdziłeś, że zeszło wam na tym dobre piętnaście minut.
Elf stanął na wprost środkowych, kamiennych drzwi i westchnął.
- Sytuacja jest jak następuje: tamte - wskazał żelazne drzwi po prawo - są zabezpieczone niezwykle dużą, niestandardową pułapką kolczastą. Mechanizm uwalnia się zapewne po przekręceniu zawiasów lub naciśnięciu klamki, a zabezpieczenie działa stamtąd. - wskazał palcem fragment stropu nad drzwiami, w którym osobiście nie widziałeś nic szczególnego - Problem w tym, że nie bardzo wiem jak otworzyć te drzwi nie zbliżając się w zasięg działania pułapki, czyli na mniej niż półtora metra. Te tutaj - kiwnął w stronę kamiennych - zdają się być zabezpieczone od wewnątrz, więc pułapka zadziała ze środka tego korytarza. Najbardziej martwią mnie jednak te. - pokazał ostatnie, drewniane - Nie widzę na nich nic, co mogłoby świadczyć o jakimkolwiek zabezpieczeniu, chyba nawet sam zamek nie jest zatrzaśnięty. Zdecydowanie mi się to nie podoba.
Odpowiedz
Zrobił zafrasowaną minę - Cóż, mój drogi spiczastouchy trefnisiu, okazujesz się niezwykle pomocny, dlatego też możesz na chwilę odsapnąć, a do roboty w końcu weźmie się mój oddział specjalny - popatrzył na swoją gromadkę "ochotników". Był to zaprawdę uroczy wygląd - Kochani, czas sprawdzić, czy słodka Umberlee uśmiecha się dziś do was. Nasz specjalista od pułapek należy do pewnej zabawnej organizacji zwanej "Harfiarzami", których okropnie irytują wszelakie oznaki nierównowagi, występujące na naszym niespokojnym świecie. Jako że, jego spokój psychiczny obecnie bardzo leży mi na sercu, muszę zapobiec dysharmonii wkradającej się do naszej bogobojnej gromadki. Zrozumcie, dwa elfy to obecnie o jednego za dużo. Mój kompan strasznie na to narzekał i doszedł do wniosku, że Ty... - wskazał na jednego z "czystych rasowo" elfów -...powinieneś przejść przez te drzwi. - wskazał te zrobione z drewna - Ha! Bez obaw przyjacielu, lord Gregor był obłąkany, ale sprawiedliwy. Możliwe, że te przejście jest bezpieczne. Pamiętaj, stawką jest twoja słodka wolność. Przeżyjesz i wyjdziesz z Velen jeszcze dziś.
Odpowiedz
- Ty zakłamany suczy... - zaczął wściekle Harfiarz, ale kapitan wybił mu dalszą część zdania z ust jednym szybkim ciosem. Ponaglony podobnym środkiem perswazji przez innego z "Meduz" elf-ochotnik został rozkuty i popchnięty w stronę drzwi. Z wyraźną niechęcią i możliwie największym ociąganiem zbliżył się we wskazanym kierunku, a następnie zlustrował otoczenie drzwi, jakby mając nadzieję na znalezienie czegoś, czego nie zauważył jego pobratymiec. Widząc jednak, że wszystkie te zabiegi nie służą niczemu zbawiennemu, zamknął oczy i nacisnął klamkę, otwierając drzwi.
Stałeś w bezpiecznej odległości i pod odpowiednio asekuracyjnym kątem, więc nie widziałeś dokładnie co stało się w korytarzu, który stanął otworem przed elfem. Miałeś jedynie wrażenie, że majaczy w nim jakaś sylwetka w kapturze, która momentalnie zbliżyła się do krzyczącego ze strachu elfa. Kapitan "Meduz" z niewiadomych przyczyn zasłonił cię sobą i wyciągał ręce przed siebie, lecz elf prawie natychmiast przestał krzyczeć, a "Meduzy" znieruchomiały, jakby niepewne czy faktycznie coś wyczuły, czy tylko się im zdawało. "Veleński Ochotnik" natomiast stał tak, jak stał, z ręką wciąż wspartą na klamce, plecami do was.
Odpowiedz
- Lordzie Gregorze, ty chory pojebie... - Wycelował dyskretnie wycelował kuszę w 'ochotnika' - Ma ktoś jakieś pojęcie, co to było do kurwy nędzy?
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...