Sesja Morttona

Kulący się w pół przeciwnik nie zdążył unieść ręki z mieczem by sparować pchnięcie.
Ale zdążył wyciągnąć drugą, wolną rękę.
Pchnięty Mocą nie odleciałeś daleko, bo ściana znajdowała się tuż tuż, ale uderzenie plecami w kamień również nie należało do przyjemnych, a twój przeciwnik zyskał cenne sekundy by odejść kilka kroków w tył i dojść do siebie oraz wyprostowanej sylwetki, mimo bólu.
Oślepiam, a jeśli uda mi się oślepić to odskakuje w bok i zygzakiem biegne do celu.
Użyłeś techniki i postąpiłeś na przód, lecz tym razem nie było tak wesoło. Albo nie zdołałeś oślepić przeciwnika albo nie szczególnie się tym przejął, bo wraz z twoim zbliżaniem się do wroga w twoją stronę zbliża się rzucony świetlny miecz.
Odskakuje w bok, a jeśli miecz mnie nie trafi to ponownie oślepiam i idę zygzakiem do celu.
Odskoczyłeś i użyłeś techniki, odnosząc wrażenie, że tym razem zadziałała. W tej samej sekundzie przeciwnik użył techniki przyciągnięcia, ale nie wiedzieć czemu nie poczułeś jej na sobie.
Wyskakuje w góre i próbuje z powietrza zaatakować przeciwnika.
Gdy wybiłeś się w górę zrozumiałeś, że ten ruch uratował ci życie. Powracające ostrze przeciwnika przebiło powietrze dokładnie w tym miejscu, gdzie jeden oddech wcześniej znajdowały się twoje plecy. Zaatakowałeś potężnie z góry, przeciwnik w ostatniej chwili przyjął cios na poprzeczny blok, ale siła twojego uderzenia rzuciła go na jedno kolano, przyginając do ziemi.
Próbuje wbić przeciwnikowi miecz w głowe.
Udało ci się. Twoje ostrze zagłębiło się w... okrytej kapturem pustce, wypełniającej bezwładnie opadającą szatę.
Wyciągam miecz z głowy przeciwnika i sprawdzam czy żyje.
[Wyraziłem się najwyraźniej nie dość precyzyjnie - tam nie ma przeciwnika, jest tylko opadająca na podłogę czarna szata z kapturem ]
[Przepraszam nie zrozumiałem. Dzięki, że mnie oświeciłeś. ]
Biegne pomóc Solusarowi.
Już byłeś tuż przy walczących, już podnosiłeś miecz by zadać cios, gdy zupełnie znikąd pojawił się kolejny wróg, który zablokował twój cios zmierzający w oponenta Solusara. Wyglądało to tak, jakby mrok uformował się w jego sylwetkę, a w blasku skrzyżowanych ostrzy ujrzałeś własną twarz.
- Wiem! Saram, "zamień się" przeciwnikiem! - krzyknął Solusar
Krzycze:
-Jak ten gnój mnie blokuje.
Próbuje znowu kopnąć przeciwnika w jądra, a jeśli mi się uda to atakuje od tyłu przeciwnika Solusara.
Obaj, wymijając swoich przeciwników, zamieniliście się miejscami. Przez moment zastanowiłeś się, czy nie wyszedłeś gorzej na tej zamianie. Twój nowy przeciwnik zaprezentował ci morderczo szybką kombinację z Teräs Käsi. W ciągu sekundy musiałeś parować uderzenia - lewo góra, prawo dół - lewo góro, prawo dół - obrót - prawo, lewo na wysokości pasa.
Próbuje zablokować wszystkie uderzenia.
Zdołałeś zablokować wszystkie uderzenia (Choć napociłeś się przy tym niekiepsko)
[A myślałem, że death już będzie. ]

Oślepiam przeciwnika, a jeśli mi się uda to wyskakuje w góre i atakuje przeciwnika z góry.
["Death" to powinien być parę postów wcześniej ]

Ponownie użyłeś techniki, zaatakowałeś od góry, ale najwyraźniej nie udało ci się przebić mentalnej gardy oponenta. Twój cios został przyjęty na blok, blisko ciała. Usiłujesz przepchnąć górne ostrze miecza do twarzy przeciwnika, którym jest - a przynajmniej udaje - Solusar.
[W moim przypadku śmierć to tylko z równoczesnym wysadzeniem planety. ]
Zaczynam szybko biegać i skakać wokoło przeciwnika, żeby go zdezorientować i zmylić, a wtedy wskoczyć mu za plecy i przejechać mieczem po plecach.
← Star Wars
Wczytywanie...