Sesja Morttona

Gdy podbiegłeś, obaj walczący akurat siłowali się, blokując wzajemnie swoje ostrza. Zaatakowałeś, zmuszając Folrana do zblokowania twojego ciosu, a Solusar wykorzystując okazję pchnął Mocą przeciwnika przed siebie. Folran odleciał parę metrów i wykonując przewrót w tył wstał, wbiegając następnie do okrągłej sali, w której był kryształ, najwyraźniej czekając na was.
-Zabijmy tego s***wysyna.
Idę do okrągłej sali.
- Dobra, ale uważajmy, bo może ma dla nas jakąś niespodziankę. - odpowiedział Solusar. Rychło w czas. Obłąkany Folran miał dla was szalenie elektryzującą niespodziankę. Z odległości nie większej, niż 5 metrów, posłał na was strumień morderczych błyskawic.
Biegne w stronę Solusara i krzycze:
-Uważaj!
Próbuje go odpepchnąć w bok.
Przyjąłeś na siebie atak Folrana, a Solusar przyciągnął go do siebie Mocą, usiłując jednocześnie nadziać go na ostrze. Jednak Folran zbił ostrze do ziemi, parując je dwoma ostrzami przełożonymi na krzyż do dołu.
Podskakuje i używając stylu tripzest próbuje wbić mu miecz w głowe.
Sytuacja tyleż ciekawa, co niebezpieczna - w tym samym momencie twój towarzysz postanowił zrobić to samo. Obaj usiłujecie właśnie przebić się przez podwójny blok przeciwnika i pozbawić go głowy.
Próbuje wskoczyć za plecy człowieka, a następnie go zaszlachtować.
W jednej chwili stała się rzecz straszliwa. A właściwie dwie. Pierwsza - Wskoczyłeś ponownie półobrotem za plecy Folrana i szybkim cięciem przejechałeś je od góry do dołu. To może jeszcze dałoby się jakoś znieść, ale równocześnie Solusar przywalił mu w twarz rękojeścią miecza i dolnym ostrzem ciął szybko do góry, powodując natychmiastowe oderżnięcie jaj... Nie, tego żaden mężczyzna we wszechświecie by nie przetrwał.

Wasz przeciwnik z głośnym jękiem osunął się na ziemię.
Pluje na niego i mówię:
-W imię zasad sk***ysynu. Nie dotykaj tego głupiego kryształu.
- Mimo, że był skurw**ynem, to współczuję mu. - stwierdził Solusar, dobijając Folrana i zabierając jego miecz.
-Wracajmy do rady i zdajmy raport.
Kieruje się w stronę wyjścia.
Twój towarzysz zdawał się mieć inne plany.
- Dobra, opanujmy się. Jedi nie powinien przeklinać. I dać ponosić się Gniewowi. - pouczył cię, z niesamowicie irytującym, ojcowskim protekcjonalizmem - Może lepiej znowu zbadajmy tą komnatę, i zastanówmy się, jak otworzyć tamte trójkątne drzwi. No i wróćmy tam gdzie byliśmy, w sensie tam, gdzie znaleźliśmy Solari - odchodził stamtąd jeszcze jeden korytarz, który chciałbym zbadać.
-Przepraszam zazwyczaj jestem spokojny, ale łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Zgadzam się ruszajmy.
- Chyba wiem... co to za budowla. - wycedził Solusar, jakby nasłuchując - Nie jestem pewien na pewno, ale to chyba Grobowiec jakiegoś Sitha. Nie słyszysz tych wszechobecnych podszeptów?
-Nie. Ale wiem, że dobry sith to martwy sith. Chodźmy.
[ Ilustracja ]

- Dobra, może najpierw ten korytarz niedaleko Solariego - lepiej wiedzieć co jest za plecami, nie? Chociaż, to zależy jak staniesz...- kombinował człowiek - Dobra, ruszajmy.
Poszliście z powrotem korytarzem, mijając drzwi z trójkątnym symbolem. Zmienił się tylko pewien mały szczegół - drzwi były otwarte. Za nimi ziała ta sama, nieprzenikniona ciemność.
Wyciągam miecz i wchodzę.
Postąpiliście kilka ostrożnych kroków przed siebie. Ten korytarz był równie wąski i niski jak dwa poprzednie. Gdy od wejścia dzieliło was jakieś dziesięć metrów, drzwi zamknęły się za wami.
-Wiedziałem pułapka.
Wypatruje źródeł niebezpieczeństwa.
← Star Wars
Wczytywanie...