Sesja Morttona
Gdy podbiegłeś, obaj walczący akurat siłowali się, blokując wzajemnie swoje ostrza. Zaatakowałeś, zmuszając Folrana do zblokowania twojego ciosu, a Solusar wykorzystując okazję pchnął Mocą przeciwnika przed siebie. Folran odleciał parę metrów i wykonując przewrót w tył wstał, wbiegając następnie do okrągłej sali, w której był kryształ, najwyraźniej czekając na was.
W jednej chwili stała się rzecz straszliwa. A właściwie dwie. Pierwsza - Wskoczyłeś ponownie półobrotem za plecy Folrana i szybkim cięciem przejechałeś je od góry do dołu. To może jeszcze dałoby się jakoś znieść, ale równocześnie Solusar przywalił mu w twarz rękojeścią miecza i dolnym ostrzem ciął szybko do góry, powodując natychmiastowe oderżnięcie jaj... Nie, tego żaden mężczyzna we wszechświecie by nie przetrwał.
Wasz przeciwnik z głośnym jękiem osunął się na ziemię.
Wasz przeciwnik z głośnym jękiem osunął się na ziemię.
Twój towarzysz zdawał się mieć inne plany.
- Dobra, opanujmy się. Jedi nie powinien przeklinać. I dać ponosić się Gniewowi. - pouczył cię, z niesamowicie irytującym, ojcowskim protekcjonalizmem - Może lepiej znowu zbadajmy tą komnatę, i zastanówmy się, jak otworzyć tamte trójkątne drzwi. No i wróćmy tam gdzie byliśmy, w sensie tam, gdzie znaleźliśmy Solari - odchodził stamtąd jeszcze jeden korytarz, który chciałbym zbadać.
- Dobra, opanujmy się. Jedi nie powinien przeklinać. I dać ponosić się Gniewowi. - pouczył cię, z niesamowicie irytującym, ojcowskim protekcjonalizmem - Może lepiej znowu zbadajmy tą komnatę, i zastanówmy się, jak otworzyć tamte trójkątne drzwi. No i wróćmy tam gdzie byliśmy, w sensie tam, gdzie znaleźliśmy Solari - odchodził stamtąd jeszcze jeden korytarz, który chciałbym zbadać.
[ Ilustracja ]
- Dobra, może najpierw ten korytarz niedaleko Solariego - lepiej wiedzieć co jest za plecami, nie? Chociaż, to zależy jak staniesz...- kombinował człowiek - Dobra, ruszajmy.
Poszliście z powrotem korytarzem, mijając drzwi z trójkątnym symbolem. Zmienił się tylko pewien mały szczegół - drzwi były otwarte. Za nimi ziała ta sama, nieprzenikniona ciemność.
- Dobra, może najpierw ten korytarz niedaleko Solariego - lepiej wiedzieć co jest za plecami, nie? Chociaż, to zależy jak staniesz...- kombinował człowiek - Dobra, ruszajmy.
Poszliście z powrotem korytarzem, mijając drzwi z trójkątnym symbolem. Zmienił się tylko pewien mały szczegół - drzwi były otwarte. Za nimi ziała ta sama, nieprzenikniona ciemność.