Sesja Morttona

Weszliście do Sali Obrad. Pomieszczenie to, choć niewielkich rozmiarów, zachwycało delikatnym wdziękiem kryształów, w których kute były fotele Rady. Mistrzowie poczekali aż Heske usiądzie na swoim miejscu, po czym twój dawny mistrz zabrał głos.
- Witaj, Ar-Saramie i ty, Solusarze. Wezwaliśmy was w związku z zaburzeniami Mocy, których obecność zdołaliśmy wykryć już jakiś czas temu.
- Zaburzenia te są silne, ale dość trudno je wykryć - wtrącił się siedzący po prawo Zabrak, mistrz Frey - Wynika to zapewne z charakteru samego Tythona, gdyż jego emanacja Jasną Stroną znieczula nas na wszelkie radiacje Ciemnej Strony. Niestety, właśnie one są przyczyną naszego niepokoju i tego spotkania. Być może zdarzyło się ostatnio, że któryś z was czuł podobne zakłócenia? - zapytał Frey, patrząc na was kolejno.
-Jjja znam oddpowiedź mistrzowie.
Mówię zająknięty dalej:
-Przepraszam za moje zdenerwowanie opowiem wszystko. Najpierw były wizje przeszłych wydarzeń tych najtragiczniejszych w moim krótkim jak narazie życiu. Potem zobaczyłem Planetę, na której znalazł mnie mój mistrz. Były tam dziwne wrota z dziwnymi inskrypcjami, które oglądał Solusar. Podszedłem i powiedziałem:
-Niech moc będzie z tobą, powiedziałem a człowiek mi odpowiedział. Użył pchnięcia mocy, aby otworzyć wrota. Potem weszliśmy w ciemną świątynie. Pierwsze, co zobaczyliśmy to leżące na ziemi kości jakichś istot. Dalej były drzwi w kształcie trójkąta z podobnymi inskrypcjami jak na wrotach. Były dwa korytarze. Poszliśmy korytarzem w prawo by, potem dojść do kolistego pomieszczenia z dziwnym kryształem na postumencie i z następnymi inskrypcjami, które brzmiały tak:
"Jam jest Obrońcą wiedzy
Jam jest Strażnikiem mądrości
Ja strzegę tajemnic przeszłych i obecnych
Przed tymi, którzy przychodzą."
Okazało się, że to świątynia sithów.
Potem myśl się urwała i zostałem wezwany tutaj.

W tym miejscu kończę mówić.
Twoje słowa wywołały poruszenie wśród członków Rady.

- Potwierdzacie nasze najgorsze przypuszczenia - odezwał się w końcu Kendar - Chcemy, byście dokładnie zbadali to miejsce, będące najwyraźniej dawno zapomnianą świątynią lub grobowcem i dostarczyli nam wszelkich niezbędnych informacji na jego temat. Nie można pozwolić, by emanacja Ciemnej Strony rozprzestrzeniała się na tej planecie, zwłaszcza w pobliżu Świątyni Jedi. - zakończył, czekając na wasze pytania.
- Dostaniemy kogoś do pomocy? Przydałaby się, na pewno nie zbadaliśmy całości tej budowli, więc coś może się gdzieś kryć. - zadał pytanie jako pierwszy Solusar.
-Aale mistrzowie jak ją zbadamy nie znamy lokalizacji tej planety poza tym jak znowu złapiemy ten sam nurt myśli to niemożliwe. Poza tym nie damy rady potrzebujemy kogoś do pomocy ciemna moc wylewa się stamtąd jak z morza.
Zgadzam się z tobą człowieku potrzebujemy conajmniej dwóch osób do pomocy i musielibyśmy sprawdzić ten korytarz na lewo.
Powiedziałem.
- Co do waszej roztropności w kwestii dodatkowych rycerzy, chwali się wam to. - odrzekł szybko Kendar - Jeśli chodzi natomiast o lokalizację, Rada przypuszcza, że miejsce to musi znajdować się względnie niedaleko, prawdopodobnie gdzieś w pobliskich lasach. Wasza relacja wizji zdaje się potwierdzać to przypuszczenie.
- Oddelegujemy jeszcze dwóch Jedi, którzy was wspomogą - dodał mistrz Frey - Ruszą razem z wami gdy tylko poczynicie niezbędne przygotowania. Jeżeli to wszystko, o co chcecie zapytać, jesteście wolni. Niech Moc będzie z wami.
Przed Salą Obrad czekał na ciebie Solusar.
- No dobra, mów, co chciałeś mi powiedzieć i idziemy się przygotować
-Stary posłuchaj to miejsce nie może być w tutejszym lesie. Ja byłem na tej planecie widziałem te wrota. U nas nie występują Hurttony. Kiedyś byłem łowcą.
Pokazuje mu lewą nogę z blizną:
-To mi zrobiły Hurttony. Widzisz. Rada chyba się myli. Ale kto wie? I tak chodźmy i się przygotujmy chcę mieć przynajmniej pierwszą poważną misje.

Zaśmiałem się i udałem w stronę swojej komnaty.
Rozeszliście się w kierunku przeciwległych skrzydeł Świątyni, gdzie znajdowały się wasze komnaty. Cała ta sprawa mocno cię niepokoiła. Pomijając już fakt, że miałeś inne odczucia niż Rada co do lokalizacji tego miejsca, co mogło być przecież spowodowane specyfiką samej wizji, to i Solusar zdawał się mieć do niej dziwne nastawienie. Zauważyłeś, że choć dokładnie przyglądał się kryształowi gdy ty odczytywałeś inskrypcje na ścianie, to nie odezwał się słowem na jego temat podczas zebrania.
Tak czy inaczej trzeba było się przygotować i mieć nadzieję, że mistrzowie przydzielą wam kogoś, na czyich umiejętnościach będzie można polegać.
Wchodzę do swej komnaty. Zabieram mój miecz świetlny, przypinam go do pasa, zabieram szatę z kapturem i zakładam ją. Do kieszeni wkładam szczęśliwy kamień. Idę do bramy świątyni i czekam tam na Solusara.
U bram spotykasz czekających już na was dwóch Jedi. Jeden z nich, Rodianin, jest ci nieźle znany jako twój rówieśnik i padawan równolegle pasowany na rycerza. Zikkar, tak się chyba zwał. Oceniając jego zdolności bojowe pod kątem waszej misji przypominasz sobie, że nie jest wybitnym szermierzem, ale dość dobrze radzi sobie z Mocą.
- Moc z tobą bracie - powitał cię ukłonem - Rada przydzieliła nas do pomocy tobie i rycerzowi Solusarowi.
- Zechcesz powiedzieć nam coś więcej o miejscu, które mamy zbadać? - zapytał drugi z nich, znany ci tylko z widzenia człowiek.
-I z tobą bracie. Co u ciebie Zikkarze? Rada nie udzieliła wam dogłębnych informacji na temat naszej misji? Tego można było się spodziewać.
Mówię dalej:
-Nasza misja nie będzie was okłamywał dotyczy znalezienia i zneutralizowania dawnej świątyni sithów, która prawdopodobnie jest dużym ogniskiem ciemnej mocy. Mamy szczątkowe informacje na temat tego miejsca, więc bądźcie gotowi na wszystko.
Powiedziałem i poklepałem Zikkara po ramieniu.
Z głębi korytarza wyszedł do was Solusar.
- Niech Moc będzie z wami.- powitał dwóch pozostałych Jedi - Rozumiem, że to was Rada przydzieliła nam do pomocy? Dobra, dobra, to było pytanie retoryczne. Ar-Saramie, może pamiętasz, w którą stronę ruszyłeś? Ja jakoś sobie nie przypominam...
-Jak zawsze to ja musze wami kierować.
Powiedziałem z nutą sarkazmu:
-Początek wizji był tutaj potem...
Myślę chwile i mowie:
-Gdzie niedaleko mogą być pagórki... Chyba powinniśmy iść na wschód.
[ Ilustracja ]

- Ruszajmy więc. - zgodził się krótko Solusar i wyszliście ze Świątyni.

Pomimo wcześniejszych wątpliwości w jakiś niepojęty sposób nabierałeś przeświadczenia, że idziecie w dobrym kierunku. Podążaliście spokojnie, pośród majestatycznych drzew i krzewów rozległego lasu.



Życie i energia zdawały się pulsować i otaczać was gamą kolorów, zapachów, odgłosów natury. Zwłaszcza twój dobry wzrok rejestrował masę niewielkich, leśnych zwierząt, kryjących się w oddali przed niespodziewanymi intruzami. Jednak tym, co pozwalało ci sądzić, że nie pobłądziliście, był przedziwny, niemal niedostrzegalny dysonans w idealnej harmonii tego miejsca.

Zmierzaliście przed siebie, w absolutnej ciszy...
Rozglądam się dookoła i mówię:
-Pięknie tu.
Rozglądam się za szczególnymi źródłami niebezpieczeństwa.
W miejscu tak przesiąkniętym spokojem niemal nie sposób było dopatrzeć się czegokolwiek niebezpiecznego. A jednak coś was tu wiodło. Coś podpowiadało jak odnaleźć niewidzialną ścieżkę do miejsca, którego na pewno nie mogłeś uznać za przyjazne i bezpieczne.

Szliście tak przez ponad godzinę, nie znajdując żadnego punktu zaczepienia. Gdy już poczucie bezsensowności tego przedsięwzięcia zaczęło kiełkować w waszych umysłach, stanęliście przed niewielkim pagórkiem, w którego środku widniały potężne, stare, omszałe wrota.
Mówię dumnym głosem:
-Jestem mistrzem orientacji w terenie. Podziękujecie później.
Zaśmiałem się.
Solusar uśmiechnął się, patrząc na wrota.
- I jeszcze jaki skromny jesteś... - zaśmiał się Jedi - Mam nadzieję, że zadziała... tak jak w wizji... - powiedział z namysłem i użył Mocy na wejściu.
Po raz kolejny wrota zadrżały, jęknęły głucho i rozwarły się przed wami, zapraszając w paszczę podziemnej ciemności.
-No wiem to.
Odpiąłem i zapaliłem ostrze mego miecza ponownie patrząc czy coś nas nie próbuje zaatakować.
[I znów ilustracja ]

Oświetlając sobie drogę trzema ostrzami (twoim, Solusara i drugiego człowieka, Folrana bodajże) postąpiliście wgłąb, nie niepokojeni przez nikogo i nic, ponownie stając przed oznaczonymi trójkątnym symbolem drzwiami i dwoma rozchodzącymi się na boki korytarzami.

- Skoro wiemy, co jest na końcu prawego korytarza, może pójdziemy tym razem lewym? - zaproponował Solusar.
-Nie wiemy czy będzie tak jak w wizji, że cała świątynia będzie pusta. Wy Folranie i Zikkarze pójdziecie na prawo i zabezpieczycie pomieszczenie z kryształem, a my pójdziemy na lewo. Ciekawi mnie, co z tego wyniknie.
Powidziałem i poszedłem na lewo.
← Star Wars
Wczytywanie...