Sesja Morttona

Przyciszony głos twojego towarzysza rozchodził się echem po ścianach i sklepieniu.
- Tak tak, prawda. Myślę... Myślę, że powinniśmy pójść w prawo. - stwierdził zaskakująco.
-Potwierdzam pójdźmy w prawo.
Powiedziałem i wszedłem do prawego tunelu.
-Idziesz człowieku?
Zapytałem.
Solusar ruszył za tobą. Korytarz schodził stromo kilkanaście metrów. Mieliście pod stopami te same, starannie ułożone płytki, na których dostrzegłeś coś, co z niebezpiecznym prawdopodobieństwem było kośćmi jakiejś istoty... Lub wielu istot. Czułeś też wyraźnie, że zbliżacie się do dużego skupiska Mocy. Wasze kroki rozbrzmiewały w półmroku.
Idę dalej w ciszy wypatrując jakiegoś niebezpieczeństwa w świetle mego zielonego ostrza.
Solusar ponownie użył Mocy, włączając drugie ostrze swojego - jak się okazało - podwójnego miecza.
- Będzie jaśniej - rzucił, gdy korytarz przestał opadać i skręcił w lewo. Na jego końcu dostrzegliście dużą, kolistą salę, na której środku widziałeś postument z czymś, co leżało na nim i rozświetlało lekko wnętrze pomieszczenia.
-Nie dotykaj tego czegoś, co jest na postumencie!
Rzekłem rozkazująco:
-To może być jakaś próba rady jedi albo jednego mistrza.
Pociągam nosem i mówię:
-Chyba czuć tu zapach stęchlizny. Może to te kości, kto wie?
-Lepiej rozejrzyjmy się najpierw po całym pomieszczeniu a potem podejdźmy do "tego czegoś".
Odrzekłem i zacząłem się rozglądać się po całym pomieszczeniu.
Odwróciłeś się do jednej ze ścian. Inskrypcje pokrywały ją w całości, lecz już nie tylko w tym dziwnym języku, co poprzednio. Z pod grubej warstwy kurzu i pęknięć, wytężając wzrok, zdołałeś wyłowić fragment czegoś większego, co wyglądało jak kodeks, lecz znaczna jego część została zatarta przez czas. Słowa, które mogłeś dostrzec i odczytać, brzmiały:

"Jam jest Obrońcą wiedzy
Jam jest Strażnikiem mądrości
Ja strzegę tajemnic przeszłych i obecnych
Przed tymi, którzy przychodzą"


Zza pleców, ze środka sali, twój towarzysz mówi do ciebie.
- Ar-Saramie, chyba wiem, czym jest ta budowla. Albo kto ją wybudował. To przecież kryształ Qixoni - stwierdził, mając na myśli chyba to, co leży na postumencie -, na drzwiach był napis z niektórych hologramów - nie był to język Jedi... ale prawdopodobnie Sithów.
Powiedziałem:
-Jesteśmy w d*pie. W wielkiej sitowskiej d*pie. Z sitowskim kryształem, językiem i innymi duperelami. Wiesz, co człowieku nie lubię przeklinać, ale powiem, że mamy p***jebane. Bądź gotowy na każdą ewentualność to może być pułapka. Ten strumień niekontrolowanych myśli należał do sithów. Nie możemy dać się przeciągnąć na ciemną stronę mocy. I niech chroni nas moc.

Zacząłem rozglądać się w około w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu lub źródła mocy.
Zdało ci się, że Moc wiruje wokół i zaczyna drżeć. Zanim pomyślałeś co może być źródłem takiej anomalii i nim Solusar zdążył coś odpowiedzieć, zobaczyłeś swoje odbicie w lustrze stojącym w twoim pokoju. Strumień myśli pękł, przerywając trans.
Pomyślałem:
-Musze spotkać się z Solarusem i pomówić z nim o tym. Strumień myśli sithów w świątynie Jedi to jest nienormalne. Trzeba o tym poinformować rade. Może to jakaś przepowiednia. Kto wie? Może mi nie uwierzą trudno, ale trzeba im o tym powiedzieć.

Umywam i wycieram twarz.
Wychodzę z mej komnaty i próbuję udać się do komnaty Solusara.
[ I znów ilustracja jeśli chcesz ]

O ile pamiętasz, pokój Solusara znajdował się w przeciwległym skrzydle Świątynii. Idąc korytarzem nie spotkałeś wielu osób, jedynie kilku rycerzy i padawanów, którzy pozdrowili cię ukłonem. Wszystko skąpane było w spokojnym, ciemnoniebieskim świetle ściennych kryształów.
Mniej więcej w połowie drogi napotkałeś jednego z latających droidów-posłańców.
- Witaj, mistrzu Ar-Saram. - pozdrowił cię mechanicznym zdaniem robot - Otrzymałem polecenie przekazania ci, że przewodniczący Rady, mistrz Kendar, wzywa cię do Sali Obrad.
Kendar? A czegóż może chcieć od ciebie twój dawny nauczyciel? I to na zebraniu Rady? Nie przypominasz sobie, byś ostatnio odwalił coś spektakularnie głupiego...
Mówie do robota:
-Dziękuję.
Myśle:
-Ciekawe o co chodzi?
Udaję się w kierunku Sali Obard mając przy sobie miecz.
Zmierzając do Sali Obrad przechodziłeś przez Salę Pamięci. Tu, na osobnych postumentach, przedstawione były hologramy największych mistrzów Zakonu, których nazwiska zapisały się złotymi zgłoskami na kartach jego historii.



Byli tu wszyscy najwięksi. Ci, o których słyszałeś na wykładach i od nauczycieli oraz inni, których sylwetki niewiele ci mówiły. Była tu Bastilla Shan, mistrz Vrook...
Przed jednym z postumentów zobaczyłeś pogrążonego w zadumie Solusara.
Podchodzę do niego i mówie:
-Niech moc będzie z tobą drogi bracie. Czy coś się stało?
Zapytałem przyciszonym głosem.
- I z tobą. Khem... - odkaszlnął Jedi - Nic. Rada mnie wezwała.
-Mnie też wezwali.
Odrzekłem:
-Może chodzi o wiesz, co...
Odszepnąłem:
-Nie możemy rozmawiać O TYM tutaj zbyt dużo istot. Musimy porozmawiać na osobności wiesz, o czym.
- Później. - rzucił krótko - Rada wzywa. Chodźmy. - polecił, po czym skłonił się przechodzącej konsul, Twi'lekance Kaileen Sa'as, którą także znałeś i postąpił krok dalej korytarzem.
Kłaniam się konsulowi i udaję się w stronę Sali Obrad Rady Jedi.
Gdy pokonawszy wielkie, kręte schody dotarliście na piętro z Salą Obrad, dostrzegłeś na końcu korytarza stojących tuż pod drzwiami do Sali dwie postacie. Podchodząc bliżej rozpoznałeś członka Rady, mistrza Heske oraz Jedi konsula, Miralukę Riahla.
Widząc wasze nadejście mistrz Harlan przerwał rozmowę i gestem zaprosił was do wejścia.
Podchodzę, kłaniam się i mówię:
-Niech moc będzie z tobą mistrzu Heske i z tobą Mirakulo.
Wchodzę do sali.
← Star Wars
Wczytywanie...