Sesja Danny'ego
- Straszne rzeczy i łamanie własnych reguł pojawia się wszędzie tam, gdzie pojawia się Imperium - powiedział poważnie hrabia, przyglądając ci się badawczo - Wiem to z doświadczeń własnych i mojej ojczyzny. Dlaczego jednak zależy pani na takim działaniu? Republika już dawno uznała tę sprawę za nie wartą wysiłku i wątpię, by senat dał się przekonać do grzebania w niezbyt umiejętnie zszytej ranie, jaką jest dlań Balmora.
Organa milczał przez chwilę. - To prawda, Sithowie już teraz przewyższają nas technologicznie, choć niektórzy zdają się tego nie zauważać... Ale obawiam się, że nie jestem władny powstrzymać Imperium przed technologiczną ekspansją, jeśli w tej materii szuka u mnie pani wsparcia. - dodał przepraszająco.
- Nałożenie sankcji gospodarczych raczej by nic nie dało. Przemawianie do nich także. Na Balmorze aktualnie znajduje się ruch oporu. Były pomysły, by go wesprzeć. Trzeba to zrobić jednak tak, by Imperium nie pomyślało, że Republika wypowiada mu wojnę. Trzeba się będzie nad tym zastanowić. Wiele tęgich głów będzie nad tym myślało w najbliższym czasie. - odchylam się na oparcie i sączę drinka przez słomkę.
Hrabia wpatrywał się w ciebie w milczeniu przez dłuższą chwilę, gładząc w zamyśleniu swoją hiszpańską bródkę.
- To brzmi ciekawie, muszę przyznać. Ale musiałbym znać więcej konkretów. Poza tym sam nie jestem w stanie wstawić się za taką inicjatywą, ponieważ zgodnie z aldeerańską ordynacją prawo do głosowania w imieniu Alderaan, ma senator o najwyższym tytule, którym w tym wypadku jest - uśmiechnął się kwaśno - baron Silat.
- To brzmi ciekawie, muszę przyznać. Ale musiałbym znać więcej konkretów. Poza tym sam nie jestem w stanie wstawić się za taką inicjatywą, ponieważ zgodnie z aldeerańską ordynacją prawo do głosowania w imieniu Alderaan, ma senator o najwyższym tytule, którym w tym wypadku jest - uśmiechnął się kwaśno - baron Silat.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że jeszcze nie. Byłam na wielu planetach, zazwyczaj podczas misji dyplomatycznych, natomiast jeszcze nie zdarzyło mi się zawitać na Alderaan. Chciałam to zrobić, gdy będę miała więcej wolnego czasu, ale na razie nie było mi to dane. Zwłaszcza chciałabym zobaczyć Alderę i Uniwersytet Alderaański.
- Bardzo słusznie, to jeden z największych ośrodków naukowych w całej Republice - zachwalał Organa z widoczną przyjemnością - Niemniej sama planeta jako taka jest warta odwiedzenia. To naprawdę przepiękne miejsce, zwłaszcza rozległe lasy i pasma górskie. Korelianie szczycą się swoją dbałością o środowisko, ale na Alderaan wszystko ma inny charakter, bardziej surowy, wyniosły... - ciągnął hrabia, a minuty mijały wraz z narastaniem bogactwa opisu.
- Osobiście najbardziej kocham Dolinę Wielkich Wodospadów - oznajmił twój rozmówca po dobrych dziesięciu minutach - Wielkie, skaliste i strome klify w samym sercu potężnego, starego lasu, z których spadają kaskady krystalicznie czystej wody, zalewając rykiem okolicę w promieniu kilkunastu kilometrów. Można stać tam godzinami, tylko patrząc na spływające w dół strumienie, niezapomniane przeżycie - rozmarzył się na chwilę, najwyraźniej wracając do jakichś wspomnień - Ale ja tak ciągnę i ciągnę, a może pani ma jakieś szczególnie bliskie sercu miejsce, które zapadło pani w pamięć swą wyjątkowością? Zrozumiałem, że podróżowanie nie jest pani obce.
- Nadal jest wiele miejsc, które chciałabym zobaczyć. Większość z tych, które już widziałam jest wspaniałych pod pewnym względem. Jednak najmilsze wspomnienia mam z mojej rodzinnej planety, z domu - Ryloth. Nie mamy tam zieleni, nie mamy tam także zbyt dużo wody. Warunki do życia są ciężkie, miejscami na powierzchni nie da się żyć, dlatego przebywamy w sieciach jaskiń, które są wręcz ogromne. Wydaje się, że miejsce nie za ciekawe. Jednakże dla mnie jest wspaniałe. - chwila oddechu.
- Czy wiedział pan, ile piasek może mieć odcieni? Czy potrafi pan słuchać pieśni wiatru? Wiejącego nad ziemią, zagarniajacego piasek, świszczącego w przewężeniach jaskiń i wylatującego zeń energicznie? Mnogość kryształów, ukrytych w głębinach. Tysiące fasetek odbijających blask latarni w odcieniach karminu, lazuru, purpury czy żółci. Smak powietrza przesiąkniętego zapachem ziemi. Albo kilkusetmetrowej długości stalaktyty, mieniace się tysiącami odcieni brązu. Podziemne zadzawki, o krystalicznie czystej wodzie, która potrafi zmrozić duszę, a głębokie na kilka kilometrów.
Potok słów zaczyna przypominać powoli melodię, w którą wplecione są wszystkie wymieniane elementy oraz odgłosy i zapachy.
- Czy wiedział pan, ile piasek może mieć odcieni? Czy potrafi pan słuchać pieśni wiatru? Wiejącego nad ziemią, zagarniajacego piasek, świszczącego w przewężeniach jaskiń i wylatującego zeń energicznie? Mnogość kryształów, ukrytych w głębinach. Tysiące fasetek odbijających blask latarni w odcieniach karminu, lazuru, purpury czy żółci. Smak powietrza przesiąkniętego zapachem ziemi. Albo kilkusetmetrowej długości stalaktyty, mieniace się tysiącami odcieni brązu. Podziemne zadzawki, o krystalicznie czystej wodzie, która potrafi zmrozić duszę, a głębokie na kilka kilometrów.
Potok słów zaczyna przypominać powoli melodię, w którą wplecione są wszystkie wymieniane elementy oraz odgłosy i zapachy.
Hrabia zdaje się słuchać i patrzeć jak urzeczony.
- Zaryzykuję stwierdzenie, że rozumiem, co ma pani na myśli, choć moje doznania, wspomnienia i doświadczenia są oczywiście odmiennej natury - odzywa się wreszcie, lekko skłaniając głowę, z szerokim uśmiechem - Proszę pozwolić zatem, że zapytam - jak czuje się pani w tej monstrualnej, wściekłej, durastalowej dżungli, jaką jest Coruscant? To chyba niezbyt miła odmiana.
- Zaryzykuję stwierdzenie, że rozumiem, co ma pani na myśli, choć moje doznania, wspomnienia i doświadczenia są oczywiście odmiennej natury - odzywa się wreszcie, lekko skłaniając głowę, z szerokim uśmiechem - Proszę pozwolić zatem, że zapytam - jak czuje się pani w tej monstrualnej, wściekłej, durastalowej dżungli, jaką jest Coruscant? To chyba niezbyt miła odmiana.
- W domu bywam rzadko. Na ogół muszę przebywać w dużych metropoliach, może nie aż tak dużych, jak ta, lecz podobnych. Mogę powiedzieć, że z przymusu się przyzwyczaiłam. Wolę obcować z naturą, móc czuć ją w każdym momencie, ale to wszystko jest częścią wszechświata, więc traktuję to trochę podobnie. W końcu, czym się różnią właściwie wielkie budynki od jaskiń, jeżeli nie tym, że stoją nad ziemią?
- Chyba tylko tym, że żyjący w nich jaskiniowcy są bardziej dzicy i krwiożerczy od przykładowych Tuskanów - zażartował Organa i również sprawdził godzinę - Proszę mi wybaczyć, ale jestem zmuszony zbierać się do wyjścia, mam kilka bardzo dyplomatycznych i bardzo nieciekawych spotkań - kolejny szarmancki uśmiech - Czy mogę zatem liczyć na więcej szczegółów w sprawie, o której rozmawialiśmy na początku? Rozumiem, że będzie chciała pani przedstawić ją na w jutrzejszych obradach, a do tego czasu rad bym wiedzieć coś więcej, jeśli miałbym zabierać głos albo próbować przekonać do tego barona Silata.