Sesja Danny'ego

Eksplozja, która pochłonęła twój cel, wstrząsnęła całą korwetą, znosząc ją mocno z kursu. Masz tylko nadzieję, że robotowi - pilotowi nie przegrzały się obwody z nadmiaru atrakcji. Przez chwilę byłaś oślepiona blaskiem i powoli wracał ci wzrok.
Odczekuję chwilę, aż znowu będę widzieć, po czym wstaję ze stanowiska i idę na mostek.
- Baba musi za was wszystko robić.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Umilkłaś raptownie widząc, jak Riahl kładzie na jednej z kanap nieprzytomnego Harlana.
- Babie jesteśmy dozgonnie wdzięczni.- odparł śmiejąc się i usiadł na podłodze, wyrównując oddech, również zmęczony.
- Żarty żartami, ale... naprawdę dziękuję wam obu za pomoc.
Podchodzę do Harlana i sprawdzam jego stan.
- Trochę przedobrzył. Następnym razem będę musiała go zmusić, by trochę mniej wkładał wysiłku.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Miraluka zadał dziwne pytanie:
- Czy Harlan był twoim pierwszym mistrzem?
- Nie był i nie jest moim mistrzem. Był nim Dante. Skąd to pytanie?
Wyrażam zdziwienie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Ot, z ciekawości. - odparł zdawkowo Riahl i machnął ręką, dając do zrozumienia, że nie ma o czym mówić. On medytował, odzyskując siły, Harlan póki co leżał nieprzytomny, jakby pogrążony we śnie. Gdy emocje i adrenalina opadły, ty również zaczynałaś czuć efekty tego szalenie nieprzyjemnego i męczącego starcia.
Upewniam się, że wszystko jest już w porządku i wracam na poprzednie miejsce, kontynuując to, co robiłam.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Po mniej więcej godzinie przerywa ci pukanie do drzwi. Otwierając widzisz uśmiechniętą twarz Harlana.
- Witaj Kaileen, wszystko w porządku? Dzięki tobie jesteśmy nadal w jednym kawałku, jak się czujesz?
- Ze mną wszystko w porządku. Dziękuję. A co z tobą? Ty wyglądałeś gorzej.
- Dziękuję za pomoc. Bez was byłoby ciężko.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Machnął lekceważąco ręką.
- Trochę przesadziłem, ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Tak czy inaczej chciałem cię przeprosić, tak samo jak Riahla. Przez te wszystkie lata zdążyłem narobić sobie kilku "przyjaciół", którzy z całych sił życzą mi zdrowia, czego mieliście nieprzyjemność być świadkami.
- Do przewidzenia. - uśmiecham się. - Ja pewnie też w niedługim czasie narobię sobie więcej, nie mówiąc o tymambasadorze Sithów...
Odsuwam się i siadam na ziemi, podwijając nogi pod siebie.
- Jak daleko jeszcze do celu naszej podróży?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Myślę, że jeszcze kilka, może kilkanaście godzin, nie więcej - spojrzał na ciebie z ukosa - Ambasadorze Sithów?
- Aaa, historia z przeszłości. Miałam misje dyplomatyczną do jednego z pomniejszych klanów Sithów. Ich przedstawiciel w ogóle nie brał mnie na poważnie. I obelżywie się odzywał. Dla niego każda Twi'leika to dziwka na sprzedarz. Cisnęłam nim o ścianę.
- Teraz trochę tego żałuję, ale należało mu się.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Haha, to się nazywa twarda dyplomacja. No dobrze, jeśli wszystko w porządku to pozwól, że odwiedzę teraz Riahla. W razie potrzeby wiesz, gdzie mnie znaleźć.
- W takim razie do zobaczenia.
Kłaniam się, zamykam drzwi za Harlanem i wracam do medytacji.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

[ Ilustracja ]

Czas upływał w charakterystycznym, melancholijno - medytacyjnym trybie. Zmienił się on dopiero po mechanicznym ogłoszeniu pilota - droida, który powiedział przez głośnik.
- Tu kapitan. Z przyjemnością ogłaszam, że szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Witamy w stolicy Republiki.
Wyjrzałaś przez okno. Coruscant witało cię całym swym przytłaczającym wdziękiem i zgiełkiem.

- No, dotarliśmy szczęśliwie.
Wychodzę z pomieszczenia, wracam do swojego pokoju, zabieram rzeczy i idę do śluzy wyjściowej, przy której z pewnością spotkam resztę załogi.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Tak się akurat złożyło, że do stojącego u wyjścia Harlana dołączyłaś jednocześnie z Riahlem.
- Gotowi na pławienie się w kloace galaktycznej dyplomacji? - zagaił radośnie, gdy korweta podchodziła do lądowania, hałasując hamującymi silnikami.
- Jestem gotowy, Mistrzu Harlanie - odpowiedział pogodnie Miraluka
Korweta zatrzymała się wreszcie, a drzwi otworzyły się. Na pomoście prowadzącym na waszą platformę lądowiska stały już trzy osoby.
- Mistrzu Harlanie, witamy na Coruscant. W imieniu marszałka senatu chciałbym wyrazić radość, że zdołałeś dotrzeć... - rozpoczął mężczyzna. Wszystko zaczęło opływać w etykietę, konwenanse i fałszywe uśmiechy.
Schodząc z trapu myślę sobie:
*Ciekawa jestem, w co myśmy się wpakowali...*
Wymiana uprzejmości, powitań, uścisków rąk. Mój wzrok wędruje ku budynkowi senatu.
*Jeden wielki bałagan*
- Także się cieszę z przybycia na Coruscant.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...