Sesja Danny'ego

- Rozumiem i na tę chwilę nie mam więcej pytań. - powiedział Riahl. Harlan rozłożył szeroko ręce - Wobec tego możemy chwilowo udać się na spoczynek, jeśli to wszystko. Gdybyście mnie potrzebowali, będę w swojej kajucie.
Wstaję energicznie z fotela, po czym trzymając ręce złączone za plecami, idę pozwiedzać statek. Oglądam główne pomieszczenia, mostek, zapamiętuję rozkład pomieszczeń.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Korweta prezentowała się równie komfortowo, co dyplomatycznie. Kilka prywatnych kwater, centrum medyczne, miejsce do medytacji i wypoczynku. Słowem - wszystko pierwsza klasa. Lecieliście na pewno z ogromną prędkością, ale nie sposób było odczuć pędu, niewygody czy turbulencji.
Udaję się na poszukiwania pomieszczenia, z którego byłoby widać przestrzeń kosmosu.
Po jego znalezieniu, siadam na podłodze przodem do okna, podkurczając nogi pod siebie. Poprawiam strój, by się nie pogiął (płaszcz zostawiłam w kajucie). Lekku swobodnie opadają na stopy. Opieram dłonie na podołku, po czym zaczynam rozmyślać. Wspominam dom rodzinny, moich rodziców, mile spedzone z nimi chwile, pracę z ojcem, pomaganie matce. Niesiona wspomnieniami z przed kilkunastu lat, zaczynam nucić piosenkę mojego dzieciństwa, którą nauczyłam się od mamy. Z czasem nabiera ona mocy. Dźwięk staje się głośniejszy, podnosi się i opada. W piosence można usłyszeń szum piasku, dostrzec idące karawany kupieckie. Przewijają się barwy czerwieni i brązu oraz żółci.
Gdy skończę śpiewać, zapatruję się w gwiazdy, ponownie rozpoczynając medytację.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Medytacja ponownie prowadzi cię w nieznane. W otchłanie niezbadanych konstelacji snów, na pograniczu światów... Wszechświatów... Jawy i...
...czegoś innego...

Kolory wspomnień wirują wokół, żywe radością tamtych dawnych, niemal starożytnych już dni. Zapach lata, zapach wspomnień. Czasów dawno zatopionych w bezkresie nieistnienia.
- Jaki jest twój ulubiony kolor, dziecko? - zapytał łagodnie Patrick Dante, uśmiechając się do ciebie.

Gwiazdy spadały nad tobą, burząc stare konstelacje, rozświetlając nieboskłon jak płonące kryształy.
Znany ci Jedi sięgał po kryształ, jarzący się do niego przepięknym, złotym blaskiem. Wiesz, że to sen, bo nigdzie na świecie nie ma już takich kryształów. A jednak ten sen nie jest dobry. Wypełnia go groza, puste, pradawne, złe milczenie grobowca, który niepotrzebnie odkryto...

... Świątynia wali się w gruzy, pośród śmiechu człowieka, który niegdyś był jednym z jej rycerzy. Lecz to nie jest już on. To ktoś, kto dawno temu odszedł w ciemne zakamarki niebytu. Ktoś, kto wbrew Mocy wracał, niszcząc wszystko wokół ze straszliwą, niepowstrzymaną łatwością, a moc Jasnej Strony gasła, deptana jego okrutnym śmiechem...

Wizje... Warianty przyszłości podsuwane przez Moc w tylko jej znanych celach. Warianty, które nie musiały stać się faktami i właśnie przez to były tak niebezpieczne... Przynajmniej tak mówił ci niegdyś Dante.

A jednak było coś... Było w tych wizjach coś więcej niż możliwość i niepokój. Straszliwy wstrząs, wyrywający cię z medytacji. Potężne uderzenie, burzące twoją bezpieczną osnowę snu...
Obudziłaś się, trącona drgawkami statku, zmieniającymi się w gwałtowne spazmy zewnętrznych wybuchów.
*Co się dzieje?*
Ogniskuję swój wzrok na widoku zza okna. Czy coś widzę?
Zrywam się następnie z kolan i biegnę w stronę mostka.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Po drodze kolejny wstrząs zachwiał statkiem i tobą, że aż musiałaś oprzeć się o ścianę. Na mostku stał już Harlan i właśnie dołączał do was Riahl.
- Jesteśmy atakowani. - oznajmił na powitanie mistrz - Mała jednostka, zapewne wynajęty zabójca... - mówił, wpatrzony w okno, przed którym błyskawicznie przeleciał mały, szybki statek, szykujący się do nawrotu.
- Nie mów, że nie mamy systemów obronnych na tym statku...
Podtrzymuję się ściany.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

[zapomniałem o ilustracji ]
- Oh, oczywiście że mamy - rzucił szybko w odpowiedzi - Osłony są mocne i wytrzymają jeszcze trochę.
- Szkoda, że nie uda się sprowadzić go na nasz pokład. - stwierdził Riahl - Czy turbolasery są gotowe do strącenia napastnika?
- Co się tyczy natomiast turbolaserów, to problem jest tej natury, że trzeba nimi trafić w cel. Ten cel jest bardzo szybki, a ja - nie wiem jak wy - nie przeszedłem w tym zakresie odpowiedniego szkolenia. - odwrócił się do was - Któreś z was potrafi obsługiwać taką broń? Jeśli nie, to będziemy musieli chyba zadziałać inaczej.
- Z dość oczywistych przyczyn ja również nie przeszedłem szkolenia pod tym kątem.- oznajmił Miraluka - Kaileen?
- Nie przechodziłam szkolenia, ale z pewnością wystarczy trochę inteligencji, by się tego nauczyć. Jak nie chcecie, to spróbuję, tylko mi je pokażcie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Harlan popatrzył na ciebie przez chwilę, po czym wskazał lewy korytarz
- Tędy i drabinką na górę - powiedział krótko, a następnie usiadł obok Miraluki, który zaczął właśnie nad czymś usilnie medytować.
Stanowisko ogniowe nie wyglądało na bardzo skomplikowane. Nic, tylko usiąść, celować i strzelać, patrząc na radarze kiedy cel zrobi nawrót i znajdzie się w zasięgu laserów. Teoretycznie bułka z masłem...
Siadam przy stanowisku i wypróbowuję sterowanie. Najpierw powolne ruchy, potem szybsze. Strzelam takze na próbę.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Sprzęt działa szybko i jest bardzo czuły. Lekko zarzuciło cię w prawo przy próbnym strzale., a drganie działa przeszło mocno wzdłuż ramion.
W takim razie omijając ograniczenia mięśni, steruję działem za pomocą Mocy. Przesuwam nią drążki, a także pomagam sobie wyczuć odpowiedni moment na strzał. Skupiam się na celu, wyczuwając go, śledzę jego poczynania. W końcu, w dogodnym momencie oddaję strzał, biorąc poprawkę na znoszenie pocisku. Jeśli się nie uda, ponawiam próbę.
*Choć tu mały zasrańcu.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Statek śmignął pod wami i wyleciał w obszar ostrzału. Przygotowana na to strzeliłaś kilka razy, chybiając o włos. Wrogi pilot musiał mieć nieludzki wprost refleks. Jednocześnie poprzez Moc usłyszałaś głos Riahla.
- Kaileen. Kiedy dasz mi znak spróbuję zakłócić koncentrację pilota tamtego statku, może się zdarzyć, że ułatwi ci to celowanie
- To na co czekasz, rób to teraz. Lepszych okazji nie będzie.
Mówię, po czym skupiam się ponownie na strzelaniu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Poczułaś kolejne zaburzenie Mocy. Statek zrobił kolejny nawrót, wycelowałaś i... Trafiłaś! Jednak jedno trafienie nie załatwiło sprawy, bo przeciwnicy najwyraźniej też mieli osłony. Trafiony statek zboczył z kursu i robiąc kolejny nawrót zaczął pruć prosto w kierunku twojego stanowiska.
Tworzę tarczę, w którą mogłyby uderzyć pociski. Zagęszczam moc w torze pocisków, tworząc nieprzenikalną barierę.
*Nie pójdzie ci tak łatwo ze mną.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Strzelaj dalej, do oporu! - wrzeszczał w twoich myślach Riahl.
Tarcza utworzona twą Mocą spełniła swe zadanie. Pochłonęła lecące w kierunku twojej kabiny pociski, choć wysiłek ten kosztował cię mnóstwo sił. Oddychałaś ciężko, biorąc wciąż piekielnie szybki statek na cel, gdy nagle stało się coś zupełnie nienormalnego. Rozpędzony statek podchodzący stromo do kolejnego strasznego natarcia, po prostu stanął w miejscu. Zatrzymał się w przestrzeni jakby ktoś zahamował nim gwałtownie, zupełnie niwecząc jego monstrualną prędkość. Zawirowanie Mocy było zupełnie nieprawdopodobne
Nie czekając na to, aż się poruszy, strzelam w niego całą serię.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...