Sesja Danny'ego

Wyciszyłaś się, wsłuchując w powiew lekkiego wiatru muskającego delikatnie twą twarz. Gdy nawet on stał się jedynie efemerycznym, zewnętrznym wspomnieniem, poczułaś obecność nie tylko dwóch sąsiednich Jedi, ale także wszystkich żywych istot znajdujących się w pobliżu. Rytm serca, rytm Mocy, rytm świata wypełniał cię powoli, kojąco, pozwalając sięgać dalej. Dalej w siebie... W innych... Dalej w czas...
Widziałaś
Skupione twarze Riahla, Harlana, słuchających przemówienia kogoś, czyj głos rozmywał się niczym zza knebla, wypełniając głuchym dudnieniem salę Senatu... Wiedziałaś, że musicie pokonać go własnymi słowami...
Widziałaś
Nieznaną ci twarz człowieka, który okazał się być kimś więcej... albo kimś mniej niż polityk, za którego uchodził. Czułaś groźbę, którą skrywał w sobie.

A potem wizje zmieniły się w niewyraźne strumienie myśli rozmaitych istnień. W odległe obawy kilku rycerzy badających źródło Ciemnej Strony... W bezgłośny szept umysłów Riahla i Harlana... Pogrążałaś się w tym, powoli, duchowo, bez reszty...
Próbuję się wycofać w płytsze stany świadomości. Skupić na wizjach dotyczących Senatu oraz Ciemnej Strony.
Głęboki oddech.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Ciszej...
Dalej.......

Solusar i Ar-Saram, dwaj Jedi, których widziałaś dzisiaj, których znasz z Zakonu... Stojący nad przepaścią w miejscu, w którym nie powinni być. Miejscu, którego nie powinno być tutaj, na Tythonie. A jednak jest i jednak oni tam są...

Coruscant... Za oknami luksusowego hotelu, setki metrów nad ziemią, przelatują rzędy ścigaczy, aerobusów, towarowych statków...
Ostrze twojego miecza zbliża się powoli do gardła tego niebezpiecznego człowieka. Czujesz jak drży ze strachu i wściekłości, który wylewa się z niego oszołamiając cię, niczym fala uderzeniowa.
- Nie możesz mnie zabić, Jedi - szepcze nerwowo, wciskając swą głowę jeszcze mocniej w ścianę, byle dalej od świetlnego ostrza - Beze mnie wszystko się wyda...

I znów wizja zrywa się, powracając na płytszy obszar twojej fizyczności. Przyspieszony puls, przyspieszony oddech... Moc wiruje wokół was.
Staram się już wyjść z medytacji i powrócić ze świadomością. Przywołuję w pamieć kosmos, gasząc światło gwiazd, po czym wracam do siebie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Powoli otwierasz oczy, które zaczynają znów należeć do ciebie. Masz wrażenie, że wszystko trwało raptem kilka sekund. Drzewa szumią lekko, dwaj Jedi obok ciebie trwają nadal w skupieniu, a fosforyzujący motyl, który przysiadł nieopodal zanim zaczęłaś, wciąż siedzi na swoim miejscu.
Idę na statek i sprawdzam dalsze dane o senatorach. Szukam zdjęć, może znajdę tego, którego widziałam w wizji.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Po kilku minutach poszukiwań natrafiłaś na zdjęcie, opatrzone krótkimi informacjami:

Senator Rick van Rem
Człowiek, lat 38
reprezentowany obszar: Endo Prime
dodatkowe informacje: zamiłowanie do koncertów symfonicznych.
Zapisuję tę informację i wyłączam terminal. Następnie idę się przywitać z pilotem i wracam do swojego pokoiku.
*Nienawidzę mieć opóźnień.*
Kładę się i zapadam w drzemkę połączoną z medytacją.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Pilotem okazał się być specjalnie zmodyfikowany droid bojowy. Niby nic w tym dziwnego, bo przecież nie każdy Jedi musi być wybitnym pilotem albo też może zapragnąć osobistego szofera, ale jednak mogłaś spodziewać się po Harlanie czegoś innego w tej materii.
Tym razem medytacja nie przyniosła ci nic poza relaksem i odprężeniem, a wyrwało cię z niej lekkie szarpnięcie podnoszącej się do lotu korwety.
- No, nareszcie.
Wstaję z łóżka i wychodzę na zewnątrz.
Gdy spotkam Harlana i Riahla, pytam się:
- Co tak długo?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Jako pierwszego spotkałaś Riahla, wybierającego sobie właśnie kajutę nieopodal twojej.
- Medytacja to piękna rzecz, Kaileen. Pośpiech w takich sytuacjach nie jest wskazany. - odparł krótko, zakończywszy "niewinnym" uśmiechem, po czym wszedł do pokoju nie zamykając drzwi.
- Taak, tylko czemu przed lotem, przedłużając wszystko, a nie w jego trakcie?
Nie czekajac na odpowiedź idę szukać Harlana.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Mistrza zastałaś w głównej sali, służącej też za konferencyjną. Przyglądał się właśnie mapie podróży, zdejmując swą długą, oficjalną szatę.

- Mistrzu Harlanie.
Ukłon.
- Co tak długo was zatrzymało? Nie mogliście poddać się medytacji podczas lotu?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Wybacz Kaileen - uśmiechnął się przepraszająco - Wyszło to tak spontanicznie, że żal było mi przerywać. Wspólna medytacja to coś, co zawsze pozwala dowiedzieć się czegoś nowego o sobie. Zwłaszcza w takim towarzystwie. A poza tym nie straciliśmy więcej, niż piętnaście minut. Nie spieszymy się aż tak straszliwie, moglibyśmy ruszać nawet później. No, ale mimo wszystko przepraszam, jeśli cię to zdenerwowało - zakończył pojednawczo.
- Przyjmuję przeprosiny. - mówię, po czym uśmiecham się i targam mu włosy.
- To coś ciekawego się dowiedzieliście odczas tej medytacji?
Siadam na pobliskim fotelu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- To bardziej... metafizyczne doznania - żartował Harlan. Jednocześnie Miraluka dołączył do was i zapytał:
- Mistrzu Harlanie, może wprowadzisz nas dokładniej w misję? Jesteśmy tu po to, aby Ci pomóc, jednak to Ty jesteś dowodzącym. Zapewne masz w głowie jakiś plan.
- Owszem, omawialiśmy to już z Kaileen. Mówiąc skrótowo - po pierwsze musimy poradzić sobie z agentami Imperium, podszywającymi się pod senatorów, będących senatorami lub opłacających i zastraszających senatorów nie będących agentami Imperium - złapał na chwilę oddech. - Po drugie musimy postarać się nadać możliwie najbardziej neutralną formę projektowi ustawy, którą poddamy pod głosowanie, by było możliwie najmniej oczywiste o co tak naprawdę chodzi Republice i nam poprzez zwiększanie zaangażowania na Balmorze. Być może trzeba będzie uciec się do bardziej niekonwencjonalnych metod... - uśmiechnął się niejednoznacznie, po czym spoważniał - Sprawa jest prosta w jednym punkcie. Imperator jest przekonany zarówno co do naszych zamiarów, jak i do konieczności zaangażowania się Imperium w podbój Balmory w pełnym, ostatecznym zakresie. Tylko krótkowzroczność i osobiste interesy Rady Lordów pozwalają nam udawać zagubionych i sterroryzowanych przez Traktat. - zakończył, czekając na wasze pytania i opinie.
- Pytań nie mam. Wszystko rozumiem. Za wiele teraz się więcej dopowiedzieć nie da.
- A tak z ciekawości, o jakich niekonwencjonalnych metodach mówisz, mistrzu?
Rozsiadam się wygodniej w fotelu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

W przeciwieństwie do ciebie, Miraluka miał pytania.
- Przyznam się, że spośród wszystkich zadań, które nas czekają bodaj najmniej nadaję się do prac nad projektem ustawy. - stwierdził z szerokim uśmiechem i wskazał cię palcem - Wydaje mi się, że Sa`as to idealny kandydat do tego zadania. Ja z kolei mógłbym zająć się agentami Imperium. Nie lekceważąc ich, uważam, że nasza trójka skupiająca na nich siły to zdecydowanie za dużo. - zamyślił się na chwilę - Potrafię zrobić wokół siebie wystarczająco dużo nieszkodliwego dla nas szumu, aby wasza dwójka mogła działać w miarę swobodnie.
Harlan złapał oddech i odpowiedział:
- Agentami Imperium będziemy musieli zajmować się wszyscy, niezależnie od innych aktualnych zadań. Rozumiem, że nie czujesz się szczególnie dobrze w sprawach takich, jak ustawa, choć nie wiem, czy i ty masz na to ochotę - spojrzał na ciebie - Ale to akurat najmniej istotna sprawa. Niemniej będę potrzebował twoich zdolności oratorskich, bo nie wykluczone, że oprócz mnie i wy będziecie musieli przemawiać w senacie za naszą sprawą. Kaileen, pytasz o metody... Powiem wprost, być może trzeba będzie kimś potrząsnąć, komuś innemu pomóc paroma kredytami. Ale tylko tam, gdzie będzie to niezbędnie konieczne i słowa ani racje na nic się nie zdadzą.
- Tak się tylko upewniałam. Rozumiem, że ważne zadania czasem wymagają nadzwyczajnych środków.
Poprawiam przepaskę pełniacą funkcję diademiku, bo lekko się zsunął na czoło.
- Nie zajmowałam się nigdy tą sferą polityki, ale sądownictwo nie jest mi obce i język biurokratyczny także. Dlatego z waszą pomocą na pewno uda się obmyśleć dobry projekt ustawy.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...