Sesja Danny'ego

Odskakuję w lewo, by od van Rema oddzielał mnie Miraluka. Jestem przygotowany na jakieś działania van Rema, by temu przeszkodzić. Zamierzam się do zadania ciosu mieczem świetlnym w miejsce, które będzie najbardziej wygodne. Tuż przed uderzeniem przerzucam miecz do drugiej ręki i kończę cios. Po to, by zabezpieczyć się przed ponownym zatrzymanie ręki przez van Rema.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

W jednej chwili obok ciebie wybuchło coś, co w równym stopniu zaskoczyło zarówno ciebie, Miralukę jak i nadbiegającego van Rema. Moc wokół Riahla zawirowała potężnie, czystym, gniewnym podmuchem Ciemnej Strony. Biła od niego w stopniu porównywalnym z tym, który prezentowali Miraluka i van Rem. Ten pierwszy stanął na chwilę jak wryty, zupełnie zbity z tropu taką manifestacją Ciemnej Strony w wydaniu Riahla, co skrzętnie wykorzystałaś, atakując szybko na przysmażony wcześniej korpus przeciwnika, który trzymając swój miecz tuż przy ciele ledwie zdążył sparować twój atak w bok. Nie musiałaś przejmować się van Remem, ponieważ w jednej chwili odwidziało mu się atakowanie ciebie i już krzyżował ostrza z Riahlem. Za plecami twojego przeciwnika Harlan przyjmował na gołe ręce nieprzerwany strumień srebrnych błyskawic, wyrzucany przez śmiejącego się paranoicznie, trzeciego Sitha.
Ogarniam się i kopię go w nerkę z drugiej strony. Staram sie Mocą złamac mu kości rąk.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

O ile kopnięcie poszło szybko i sprawnie, o tyle z Mocą nie poszło tak łatwo. Kilka ostatnio użytych technik osłabiło cię na tyle, by Miraluka zdołał uchronić się przed połamaniem kości. Z wielkim wysiłkiem odrzucił cię od siebie własną Mocą. Nie była to, co prawda, fala Mocy odrywająca stopy od podłoża, bardziej silny podmuch, który przesunął cię dwa metry wstecz, jak po ruchomych schodach (tyle, że do tyłu).
Nie czekam, aż się otrząśnie. Rzucam mieczem świetlnym w jego głowę i ruszam tuż za nim.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Zamiast uciekać, twój przeciwnik skoczył w stronę lecącego miecza. Zamiast próbować go odbić lub przeciąć - rzucił w ciebie swoim własnym.
Odbijam jego miecz z powrotem, kucam i przyzywam swój miecz.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odepchnęłaś jego miecz z powrotem w jego kierunku. Miraluka wyskoczył po niego i łapiąc go w powietrzu spadł na ciebie wyprowadzając cios. Zdążyłaś przyciągnąć własną broń dość szybko, by w półklęczącej pozycji przyjąć uderzenie z góry na blok. Jednak jego siła była na tyle duża, że ostrze Sitha ześlizgnęło się po twoim, płytko acz boleśnie rozcinając bark. Po ataku i bloku Miraluka upadł za tobą, lądując przewrotem w przód.
*Zaczyna mnie już irytować.* Podnoszę się i odwracam do niego. Sprawdzam przy okazji sytuacje na około. Czekam na jego działanie tym razem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Riahl i van Rem fechtowali z piorunującą szybkością, ziejąc wręcz wokół obopólną nienawiścią i radością zarazem. Jeszcze dalej obłąkany Sith nie przestawał chichotać i razić Harlana oślepiającym strumieniem piorunów. Harlan cały czas przyjmował na ręce ów morderczy atak, wchłaniając jego energię. Nagle szarpnął obie ręce do góry, a Sitha poderwało i uderzył o sufit z prędkością większą, niż wystrzelony blasterowy pocisk. Sith, rzucony jak kukła do góry z siłą tak wielką, że pospadał tynk, natychmiast opadł na podłogę, jednak nie bezwładnie, co pociągnięty w dół z taką samą siłą, która uniosła go wzwyż. Usłyszałaś trzask kości pękających na podłodze, lecz Sith już unosił się w stronę sufitu, wraz z opadaniem i podnoszeniem rąk Harlana. Góra - dół - góra - dół - góra...
Twój przeciwniki podchodził do ciebie energicznym krokiem, lekko zgięty w pół i obrócony bokiem do ciebie, z mieczem luźno trzymanym na wysokości kolana.
Przez chwilę lekko chodzę w bok, po czym uderzam Miraluce Mocą w uszy (robię mu stereo) i ciągnę, by się przewrócił na brzuch.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Uderzenie w głowę faktycznie musiało go ogłuszyć. Cios w okolice uszu zwykle oznacza połnokaut, choć nie jesteś pewna jak ma się to w wypadku tej rasy. Sith zachwiał się, co wykorzystałaś skrzętnie, ciągnąc go do siebie, w wyniku czego poleciał na twarz. Jednak upadając, zamiast osłaniać ręką twarz i amortyzować upadek, pociągnął cię w ten sam sposób do siebie, wybijając nieoczekiwanie z równowagi.
Wykorzystuję to, że lecę w jego stronę i nadstawiam miecz świetlny, by w niego wbić.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Twój miecz zanurzył się w jego barku i wyszedł łopatką, tuż nad plecami. Sith wrzasnął wściekle i sam przyszpilił cię do podłogi własnym ostrzem, wbijając je w twój zraniony wcześniej bark pionowo z góry.
Odpycham go z siebie zdrową ręką (sam nie wiem, która to jest). Próbuję wstać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odepchnęłaś go ręką, którą wbijałaś w niego miecz. Miraluką zarzuciło do tyłu i wykonał obrót o 180 stopni, z twarzy przewracając się na plecy. Efekt był taki, że upadł półtora metra przed tobą na plecy, z mieczem, który z nich wystawał. W wyniku upadku miecz przeciął ciało, jak nóż przeciąłby dłoń upadającej nań osoby. Sith znieruchomiał, ty zaś podniosłaś się chwiejnie i boleśnie, z jednym bezwładnym ramieniem, pociętym i przebitym mieczem twojego przeciwnika, który wyjęłaś sobie z barku i teraz trzymałaś w sprawnej ręce.
*Cholera, ale boli.* Sycząc z bólu wyłączam miecz, chowam go i podnoszę swój z jego ciała. Robię to, obserwując otoczenie. Staram się robić spokojne, niezbyt głębokie oddechy. Mogę coś zaradzić Mocą?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

*Cholera, ale boli.* Sycząc z bólu wyłączam miecz, chowam go i podnoszę swój z jego ciała. Robię to, obserwując otoczenie. Staram się robić spokojne, niezbyt głębokie oddechy. Mogę coś zaradzić Mocą?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Nie jesteś pewna, czy byłabyś w stanie włączyć Mocą miecz, a co dopiero uleczyć ranę, zwłaszcza taką. Ból usilnie próbuje wyrwać ci z gardła wrzask, zaciskając zęby już wycisnęłaś z oczu łzy. Praktycznie nie czujesz ramienia, a ręka wisi bezwładnie przy ciele. Może mogłabyś nią ruszyć, ale sama myśl, że ten ból mógłby się od tego zwiększyć wystarcza, być tego nie robiła. Jednak rana nie zagraża na pewno twojemu życiu. Miecz Sitha tkwił w niej na tyle długo, by wypalić ją od środka i zatamować krwotok.
Harlan zmienił właśnie swojego przeciwnika w krwawą szmatę. Riahl walczył natomiast zażarcie z van Remem, atakując go wściekle i gniewnie. Poczułaś się dziwnie wobec tego huraganu Ciemnej Strony, który wirował wokół ciebie. Z jednej strony czułaś ją od zabitego Miraluki i zabijanego uporczywie człowieka. Z drugiej van Rem zionął nią w sposób, który mógł przyprawiać o zawrót głowy, zwłaszcza w ferworze walki. Riahl zaskoczył cię i przeraził, gdyż wściekłość i nienawiść bijące od niego, nie różniły się praktycznie niczym od tego, co prezentował sobą Lord Primus. Jednak zdecydowanie najstraszniejszy w tym wszystkim był Harlan. Cieszyłaś się, że nie możesz widzieć tego, co dzieje się z nim i w nim. Gdybyś widziała, pewnie uciekłabyś z krzykiem, a już teraz chciałaś być jak najdalej od niego.
Wycofuję się powoli do tyłu, by odsunąć się od wydarzeń. Idę powoli w stronę windy. Po pewnym czasie wyjmuję swój komunikator i łączę się z pogotowiem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...