Sesja Danny'ego
Twój nieoczekiwany kontratak totalnie zaskoczył i dosłownie zmiażdżył Sitha. Cisnęłaś nim o podłogę z taką Mocą, że jego czaszka pękła przy uderzeniu z charakterystycznym trzaskiem, ciałem zaś wstrząsnęły pośmiertne spazmy. Riahl również nie cackał się ze swoim przeciwnikiem, którego przeciął na pół w pasie, w związku z czym ten darł się jak potępiony. Jednocześnie jak na komendę pootwierała się większość drzwi pokojów na piętrze, z których - również jak na komendę - zaczęli wychodzić zaaferowani goście.
[Riahl już nie ma swojego przeciwnika. A dokładnie ma, w dwóch kawałkach. Górny kawałek jeszcze nie umarł i właśnie drze się w niebogłosy, więc nie ma po co chwytać go za gardło. Chyba, że chodziło ci o przerwanie jego wrzasków ]
Ci z gości, którzy byli najbliżej was i teoretycznie powinni usłyszeć twoje polecenie, nie posłuchali. Nie wpadli również w panikę na widok tego, co wyprawia się tuż obok ich sypialni. Zamiast tego patrzyli, a niektórzy z nich nawet bardzo powoli, kroczek po kroczku zaczęli z zaciekawieniem zbliżać się do was. W dalszej części piętra z pokojów wychodzili kolejni.
Ci z gości, którzy byli najbliżej was i teoretycznie powinni usłyszeć twoje polecenie, nie posłuchali. Nie wpadli również w panikę na widok tego, co wyprawia się tuż obok ich sypialni. Zamiast tego patrzyli, a niektórzy z nich nawet bardzo powoli, kroczek po kroczku zaczęli z zaciekawieniem zbliżać się do was. W dalszej części piętra z pokojów wychodzili kolejni.
Nigdzie nie widać chwilowo kolejnych Sithów. Mimo to Riahl zdaje się być mocno rozjuszony walką. Właśnie za pomocą Mocy wpycha z powrotem do pokojów najbliższych wam gapiów. Choć dopomógł kilku znaleźć drogę do swoich pokoi, pozostali nadal zbliżali się w waszym kierunku, choć chwilowo nie było w pobliżu nowych napastników. Co więcej, ci, których wepchnął z powrotem za drzwi, wyszli zza nich ponownie. W miarę zbliżania się poruszali się coraz gwałtowniej, szybciej, wścieklej. Czułaś jak kontroluje ich jakaś potężna wola, zupełnie jak przed operą. W pewnym momencie dwie fale bywalców hotelu rzuciły się na was z obu kierunków. W ostatniej chwili zatrzymałaś je, tworząc dwie bariery Mocy, stanowiące coś w rodzaju niewidzialnych ścian, na które wpadły dwie oszalałe grupy.
- Tak myślałam, van Rem musi być w pobliżu. Mnie próbował zatrzymać tak samo. Riahlu, pomóż mi utrzymać barierę, a ty Harlanie, spróbuj znaleźć van Rema. Musimy się stąd wycofać, najlepiej będzie do windy, bo schody mogą być zablokowane. - mówię, po czym powoli zaczynam się przesuwać.
Miraluka natychmiast wsparł cię swoją energią, dzięki czemu ciężar, który czułaś na sobie z obu stron, zelżał.
- Chętnie pomogę ci z van Remem - rzucił, jakby mimochodem, do Harlana
Powoli, przepychając tworzoną wspólnie barierą tłum przed wami i zatrzymując tłum za wami, przemieszczaliście się w stronę windy. Harlan szedł między wami bardzo powoli, z włączonym mieczem trzymanym luźno przy nodze, z zamkniętymi oczami. Skoncentrowana na barierze widziałaś kątem oka, że zmarszczył czoło w wielkim skupieniu, jakby usiłując coś sobie przypomnieć, zaś Moc wirowała wokół niego i wypełniała przestrzeń wokół, podobnie jak wola van Rema. Gdy nareszcie dotarliście do windy, Harlan wyszeptał bardzo cicho dwa słowa:
- Na dach.
- Chętnie pomogę ci z van Remem - rzucił, jakby mimochodem, do Harlana
Powoli, przepychając tworzoną wspólnie barierą tłum przed wami i zatrzymując tłum za wami, przemieszczaliście się w stronę windy. Harlan szedł między wami bardzo powoli, z włączonym mieczem trzymanym luźno przy nodze, z zamkniętymi oczami. Skoncentrowana na barierze widziałaś kątem oka, że zmarszczył czoło w wielkim skupieniu, jakby usiłując coś sobie przypomnieć, zaś Moc wirowała wokół niego i wypełniała przestrzeń wokół, podobnie jak wola van Rema. Gdy nareszcie dotarliście do windy, Harlan wyszeptał bardzo cicho dwa słowa:
- Na dach.
[ Ilustracja ]
Słyszałaś, jak Harlan głośno reguluje oddech, uspokajając się w milczeniu. Gdy tylko drzwi windy zamknęły się, z drugiej strony spadły na nie dziesiątki uderzeń. Uderzenia te towarzyszyły wam jeszcze przez trzy następne piętra, zupełnie jakby jakaś wściekła, niewidzialna istota przeskakiwała przez kolejne piętra, usiłując dostać się do was. Jednak ostatecznie uderzenia zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne wspomnienie w postaci odgłosu tarcia wygiętych drzwi o wnętrze tunelu.
Jechaliście tak zaledwie przez kilkanaście sekund, lecz zdawało się to jak godzina. Wśród gęstej ciszy, zmąconej jedynie terkotem trącej o ścianę blachy, czułaś narastający ciężar na swych barkach i wewnątrz ciała, to charakterystyczne uczucie towarzyszące zbliżaniu się do skupiska Ciemnej Strony. Gdy nareszcie kabina zatrzymała się, zobaczyłaś puste, skąpane w mroku piętro. W samym jego środku znajdowały się trzy niewyraźne sylwetki, oświetlane jedynie mrocznym, szkarłatnym blaskiem świetlnych ostrzy.
Słyszałaś, jak Harlan głośno reguluje oddech, uspokajając się w milczeniu. Gdy tylko drzwi windy zamknęły się, z drugiej strony spadły na nie dziesiątki uderzeń. Uderzenia te towarzyszyły wam jeszcze przez trzy następne piętra, zupełnie jakby jakaś wściekła, niewidzialna istota przeskakiwała przez kolejne piętra, usiłując dostać się do was. Jednak ostatecznie uderzenia zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne wspomnienie w postaci odgłosu tarcia wygiętych drzwi o wnętrze tunelu.
Jechaliście tak zaledwie przez kilkanaście sekund, lecz zdawało się to jak godzina. Wśród gęstej ciszy, zmąconej jedynie terkotem trącej o ścianę blachy, czułaś narastający ciężar na swych barkach i wewnątrz ciała, to charakterystyczne uczucie towarzyszące zbliżaniu się do skupiska Ciemnej Strony. Gdy nareszcie kabina zatrzymała się, zobaczyłaś puste, skąpane w mroku piętro. W samym jego środku znajdowały się trzy niewyraźne sylwetki, oświetlane jedynie mrocznym, szkarłatnym blaskiem świetlnych ostrzy.
*W co ja się pakuję.*
- Niech Moc będzie z nami. - mówię do naszej trójki i wychodzę z windy. Wyjmuję także miecz świetlny prawą ręką, ale go nie włączam.
Od skupienia złej mocy mam lekką gęsią skórkę. Napinam lekko mięśnie, by się tego pozbyć.
Zaczynam nucić swoją pieśń. Od razu wplatam w nią dźwięki szumu piasku, wiatru wiejącego na mojej rodzinnej planecie. Dźwięki ochry, brązu i czerwieni unoszą się na falach melodii. Dodaję do niej także moją Moc, przez co staje się donoślejsza i bardziej brzmiąca. Wprowadzam monotonię, dodając efekt hipnotyczny przeciw wrogowi. Nie będę ich kontrolowała, ale chcę omamić troszkę ich zmysły.
Całość nie zajmuje mi więcej niż 3 sekundy. A melodia płynie...
- Niech Moc będzie z nami. - mówię do naszej trójki i wychodzę z windy. Wyjmuję także miecz świetlny prawą ręką, ale go nie włączam.
Od skupienia złej mocy mam lekką gęsią skórkę. Napinam lekko mięśnie, by się tego pozbyć.
Zaczynam nucić swoją pieśń. Od razu wplatam w nią dźwięki szumu piasku, wiatru wiejącego na mojej rodzinnej planecie. Dźwięki ochry, brązu i czerwieni unoszą się na falach melodii. Dodaję do niej także moją Moc, przez co staje się donoślejsza i bardziej brzmiąca. Wprowadzam monotonię, dodając efekt hipnotyczny przeciw wrogowi. Nie będę ich kontrolowała, ale chcę omamić troszkę ich zmysły.
Całość nie zajmuje mi więcej niż 3 sekundy. A melodia płynie...
- Po jednym dla każdego - stwierdził bez cienia żartu Riahl i dodał, czy to do ciebie, czy do Harlana - Dziękuję za wszystko
Czułaś, jak Riahl pulsuje wewnątrz siebie nieskrywaną, przedziwną mieszanką radości, podniecenia i emocji. Harlan zdawał się być niezmiennie niewzruszony, niczym ożywiony posąg zdjęty z piedestału.
Podeszliście we troje, równo obok siebie, do trójki Sithów. I oni i wy zbliżaliście się powoli, spokojnie, niemal jak dobrzy znajomi. Stałaś po lewej stronie, z prawej mając Riahla, a za nim (obok niego) Harlana. Człowiek zbliżający się do ciebie, był wysoki, szczupły i pozornie opanowany. Jednak ten pozór jedynie wzmacniał twe przeczucie, czy przeświadczenie, że jest on niczym odbezpieczony i trzymany kurczowo granat, pełen szaleństwa i porywczości. Na wprost Riahla zbliżał się ktoś, kto przypominał go do złudzenia, zarówno z wyglądu jak i zawirowań Mocy i emocji, które wzbudzał wokół. Z odległości kilku kroków dostrzegłaś przepaskę w miejscu oczu, niemal identyczną z tą, którą nosił Riahl. Człowiek na wprost Harlana zdawał się być personifikacją pustki i ciemności, wylewając z siebie cień na całe piętro. Poczułaś tę część van Rema już w operze, ale nie w tak obrzydliwym, przerażającym natężeniu.
Czułaś, jak Riahl pulsuje wewnątrz siebie nieskrywaną, przedziwną mieszanką radości, podniecenia i emocji. Harlan zdawał się być niezmiennie niewzruszony, niczym ożywiony posąg zdjęty z piedestału.
Podeszliście we troje, równo obok siebie, do trójki Sithów. I oni i wy zbliżaliście się powoli, spokojnie, niemal jak dobrzy znajomi. Stałaś po lewej stronie, z prawej mając Riahla, a za nim (obok niego) Harlana. Człowiek zbliżający się do ciebie, był wysoki, szczupły i pozornie opanowany. Jednak ten pozór jedynie wzmacniał twe przeczucie, czy przeświadczenie, że jest on niczym odbezpieczony i trzymany kurczowo granat, pełen szaleństwa i porywczości. Na wprost Riahla zbliżał się ktoś, kto przypominał go do złudzenia, zarówno z wyglądu jak i zawirowań Mocy i emocji, które wzbudzał wokół. Z odległości kilku kroków dostrzegłaś przepaskę w miejscu oczu, niemal identyczną z tą, którą nosił Riahl. Człowiek na wprost Harlana zdawał się być personifikacją pustki i ciemności, wylewając z siebie cień na całe piętro. Poczułaś tę część van Rema już w operze, ale nie w tak obrzydliwym, przerażającym natężeniu.
Czekałaś na rozwój wydarzeń, które rozwinęły się za sprawą Riahla. Pchnął on nagle Mocą swego "rodaka" i zaatakował człowieka stojącego przed tobą. Paroma piekielnie szybkimi uderzeniami zepchnął go kilka kroków w tył, do ciebie zaś doskoczył drugi Miraluka. Pierwsze cztery ciosy uświadomiły ci, że jeśli chodzi o władanie mieczem, jest naprawdę dobry.
Odskakuję do tyłu i przestrajam melodię, aby zakłócić jego zmysł dźwięku (widzieć nic nie widzi). Odwracam go, aby postrzegał dźwięki z przeciwnych kierunków niż są naprawdę. Trochę to Mocy wymaga, ale lepszego momentu nie będzie. Nastepnie lekko schodzę w bok i zadaję cios mieczem od spodu, kumulując Moc w drugiej dłoni.
Zatrzymałaś cios zmierzający w kierunku twojej twarzy, jednocześnie wyprowadzając kontrę. Kopnięcie w połączeniu z fortelem z mieczem zaskoczyło twojego przeciwnika. Miraluka, z jednej strony uderzywszy w niewidzialną ścianę Mocy, z drugiej przygięty po bolesnym ciosie, z trzeciej zaś nieoczekiwanie tracący opór pod własną klingą pochylił się nieznacznie. Wystarczająco jednak, by twoje wyłączone i włączone natychmiast potem ostrze zbliżyło się do jego ciała na odpowiednią odległość. Tylko błyskawiczny refleks uratował go przed przecięciem pionowo od dołu. Twoja świetlna klinga przejechała wzdłuż jego brzucha i klatki piersiowej ze skutkiem podobnym rozpalonemu do czerwoności żelazku. W jednej sekundzie poczułaś swą spalonego materiału, skóry i mięsa, połączony z dźwiękiem roztapiającego coś ostrza i niskim, wściekłym okrzykiem bólu.
Zaskoczony, poparzony i obolały Sith nie zdążył zareagować. Podłoga uciekła mu spod nóg zupełnie tak, jakby ktoś pociągnął dywan na którym stał. Grzmotnął na plecy z głuchym uderzeniem, a ty uniosłaś rękę do ciosu. Jednak coś wstrzymało twój cios, zupełnie jakby niewidzialna osoba chwyciła cię za nadgarstek, ciągnąc mocno w tył. 3 metry w prawo od ciebie van Rem wyciągał rękę w twoim kierunku, blokując Mocą twój cios. Miraluka odtoczył się po ziemi w lewo, do van Rema zaś doskoczył Harlan z wysokim cięciem z góry. Sith w ostatniej chwili odrzucił go pchnięciem Mocy, zwalniając twoją rękę. Nie podbiegł jednak do odepchniętego Harlana, lecz do ciebie.