Sesja Danny'ego

Van Rem skłonił się nisko - Ma pani absolutną rację - odrzekł całując cię w dłoń - Czy pozwoli pani, bym odwiózł ją do hotelu, czy też ma pani jeszcze inne plany?
- To miło z pana strony. Nie chcę pana kłopotać, sama sobie poradzę. W każdym razie dziękuję za myśl. - uśmiecham się na tyle, ile potrafię.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Zatem i ja dziękuję za dzisiejszy wieczór - skłonił się raz jeszcze - Pozdrowienia dla Rainera - zamiótł połami płaszcza i odszedł stronę jednego z korytarzy budynku
Odchodzę kawałek tak, by mi zniknął z oczu, po czym namierzam go Mocą. Po chwili idę za nim, by przekonać się, co będzie robił. Idę tak, by nie było możliwości zobaczenia siebie nawzajem. Wyjmuję puderniczkę i idąc, poprawiam makijaż.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Z tego co widziałaś, a potem czułaś, van Rem skręcił w korytarz po lewo i wszedł po schodach na piętro z dostępną siecią holonetu.
Idę za nim tak, jak mówiłam. Uważam, by mnie nie mógł zauważyć, zachowuję duży odstęp. Pzy okazji maluję się, sprawiając pozory.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Piętro okazuje się puste, wszyscy najwyraźniej wyszli już z budynku po zakończeniu koncertu. Widzisz van Rema wchodzącego do jednego z pomieszczeń z holonetem. Nie domknął za sobą drzwi.
Czy jest jakieś sąsiednie pomieszczenie? Próbuję wejść do jakiegoś sąsiedniego. Jeżeli się nie da, to staję w pewnej odległości, za rogiem, skupiam się, przywolując do siebie więcej Mocy. Wysyłam impuls, który mógłby być traktowany jako nić. Będzie on odbierać fale dźwiękowe. Próbuję podsłuchać jego rozmowę.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Na upartego dałoby radę podsłuchać pod drzwiami, ale tak czy inaczej usłyszałaś głos mówiący z charakterystycznym holograficznym zachrypnięciem.
- ... tak uważasz? Przemyśl dobrze te słowa Priums. Mam powody by ufać Rainerowi. Bardzo ważne powody... - w głosie pojawiła się groźba. Mówiący mężczyzna odzywał się spokojnym tonem, ale było w nim coś, co przyprawiało cię o drżenie. Jesteś pewna, że nie chciałabyś spotkać tego człowieka.
- Panie... Zapewniam cię, Rainer prowadzi jakąś dziwną grę. Dowiedziałem się paru rzeczy, które muszę jeszcze potwierdzić, ale przypuszczam, że chodzi o sprawę Balmory... - tłumaczył van Rem najbardziej uniżonym tonem.
- Sprawę Balmory? Czy to nie ty do spółki z Malgusem przekonywałeś mnie ostatnio, że sprawa Balmory jest zamknięta? Jak myślisz, lordzie Primus, kto wobec tego może prowadzić podwójną grę? - głos zabarwił się kpiną
- Ależ, panie... - van Rem był autentycznie przerażony - Zechciej rozważyć me słowa, dostarczę ci niezbędnych dowodów.
Marszczę brwi.
*Nie jest zbyt dobrze. Zapowiada się grubsza sprawa.*
Kontynuuję pdsłuchiwanie. Gdy tylko skończy rozmowę, odchodzę spiesznie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Nie masz innego wyjścia, Primus - oznajmił gniewnie głos - Już na podstawie tego, co usłyszałem wiem, że niezależnie od treści tych informacji lub ich braku ubędzie mi jednego doradcy - dziwiłaś się, że po takiej groźbie van Rem nie wypadł z krzykiem z pokoju. Umilkł na sekundę i odezwał się drżącym głosem.
- Zapewniam cię, panie, nie zawiodę cię. Tymczasem... Zaraz... Coś jest nie w porządku... Zapewniam cię, panie, nie zawiodę cię. Zapewniam cię, panie... - powtarzał bez sensu jak mantrę. Zaniepokoiłaś się, ale sekundę potem z pokoju na cały korytarz wyrwał się wściekły wrzask. Nie tyle krzyk gniewnego człowieka, co nieludzki ryk, który na moment ogłuszył cię boleśnie, że aż przycisnęłaś dłonie do uszu. Stłumiłaś w sobie ten dojmujący hałas, rozsadzający czaszkę, ale nie dość szybko. Van Rem wypadł z pokoju z dwoma włączonymi ostrzami, najdziwniejszymi jakie dotąd widziałaś (oba przypominały bardziej długie sztylety, trochę dłuższe od przedramienia) i ruszył w twoją stronę.
*Jak on...*
Zrzucam buty, gdy tylko ruszę biegiem. Uciekam schodami na dół. Na samym ich początku rzucam fotelami i popielniczkami w korytarz i od razu zeskakuję schodami. Przeskakuję tyle, ile potrafię.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

W mgnieniu oka znalazłaś się na niższym piętrze. Jednak van Rem również nie pozostawał w tyle. Nie musiałaś nawet oglądać się przez ramię by wiedzieć, gdzie się znajduje. Jego wściekłość wystarczała za wskazówkę.
Otwieram mocą okno, które otworzy się zanim do niego dobiegnę, po czym wyskakuję przez nie na dół, zamykając je za sobą (mocą). Lądowanie w przykucu i bieg dalej w stronę dużej liczby ludzi i komunikacji miejskiej. Nie oglądam się za siebie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Zgodnie z powiedzeniem, że gdyby było wszystko jedno, to ludzie by chodzili oknem a nie drzwiami, wyskoczyłaś na bruk, pędząc co tchu w wieczorny tłum przechodniów i widzów wracających z opery. Van Rem chyba nie biegł za tobą, choć nie oglądałaś się. Ale Moc wokół ciebie wirowała potężnie doprowadzając do czegoś strasznie dziwnego. Osoby, które mijałaś, pogrążone w rozmowie, idące z naprzeciwka, schylające się po opuszczoną torebkę, zupełnie nieświadomie usiłowali zatrzymać cię, chwycić za rękę, złapać w biegu. Jednocześnie jakby w ogóle nie zdawali sobie sprawy z twojej obecności ani z tego, że wykonują jakiekolwiek ruchy w twoją stronę. Zupełnie jakbyś przedzierała się przez gąszcz samodzielnych, usiłujących cię schwycić rąk.
Próbuję przeciwdziałać tej Mocy. Nie wiem, czy to kontrola ich umysłu, czy mojego, lecz skupiam się na tym, by przeć przed siebie i zrobić coś z tymi rękoma. Spoglądam na krótko za siebie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

W oknie budynku dostrzegasz sylwetkę van Rema, stojącego z wyciągniętymi przed siebie dłońmi. Nie bez trudu przepychasz się przez falę zatrzymujących cię kończyn, uwalniając się dopiero za rogiem następnej ulicy.
Po tym, jak mnie obmacali sprawdzam, czy mam wszystko ze sobą (oprócz butów). Następnie czym prędzej pędzę do hotelu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Pomimo późnej pory (zostało jeszcze jakieś 1,5 godziny do świtu) komunikacja w tak wielkim mieście działała przynajmniej z taką samą częstotliwością za dnia, jak i w nocy. Niemniej w czasie podróży towarzyszyły ci zdziwione spojrzenia pasażerów, lustrujących bosą Twi'lekankę w wieczorowej sukni. Zdołałaś jednak przeżyć jakoś te niedogodności, docierając na przystanek nieopodal hotelowego drapacza chmur.
Biegnę do hotelu, do swojego pokoju. Szybko zrzucam suknię, zakładam normalne ubranie i buty. Przypinam miecz świetlny. Nawiązuję połączenie z akademią Jedi.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...