Sesja Danny'ego

- Po prostu oczaruj go swoją osobą, moja droga, powal na ziemię charyzmą, przytłocz urodą, wgnieć w siedzenie elokwencją! - śmiał się Miraluka, podając ci trunek.
- Niezpułenie Kaileen, tak naprawdę to ja go zaprosiłem - prostował Harlan - Można powiedzieć, że za twoim pośrednictwem przekazuje mu te bilety. To moja przysługa wobec niego, do której dorzucam jeszcze swoją protegowaną, chętną poznać trochę prawdziwej, wszechświatowej kultury i sztuki za pośrednictwem jego wyszukanego smaku i obycia - uśmiechnął się kwaśno - Wybacz, jeśli zabrzmiało to zbyt przedmiotowo, ale uznałem, że taka formuła jest najbezpieczniejsza dla nas i dla ciebie.
- Rozumiem. W takim razie gdzie mam się z nim spotkać i o której? Muszę się jeszcze przygotować. - biorę bilety i chowam do portmonetki.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Jeśli chcesz, możemy kręcić się gdzieś niedaleko. W razie czego w kilka chwil będziemy na miejscu. - zakpił Riahl.
- Jeśli masz ochotę marznąć w środku nocy przed wejściem do opery narodowej, to proszę bardzo - odciął mu się ze śmiechem Harlan - O której będziesz, to już twoja rzecz. Van Rem, jako dżentelmen - do tego dżentelmen bez biletu - i tak na ciebie zaczeka. Wszak podobno damie wypada spóźnić się pięć minut - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Czyli krótko mówiąc, spotykamy się w operze tuż przed spektaklem? W porządku. To tyle. Życzcie mi powodzenia. - kłaniam się, po czym wychodzę do siebie.
Po przyjściu do apartamentu zamykam za sobą drzwi. Szybkie wysłanie impulsu w celu sprawdzenia, czy nikogo nie ma w środku. Następnie rozbieram się, idę do łazienki i biorę kąpiel. Następnie toaleta. Później idę do pokoju i wyjmuję z moich bagaży suknię wieczorową. Zapakowałam ją tak, by się nie pogniotła zbytnio, choć jest z niegniecącego się materiału. Suknia jest czarna, choć ma srebre włókienka, które błyzczą podczas ruchu. Dekolt średniej głębokości, długa, zakrywająca kostki. Bez rękawów, z rozcięciami po bokach sięgającymi talii. Nie zakładam do niej stanika, wystarczająco ciasno opina, poza tym do takiej się nie zakłada. Oprócz tego nakładam naszyjnik z szafirów. Układam lekku jak ostatnio.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Jesteś teraz najgorętszą bitch w okolicy. Możesz spokojnie wyruszać na miasto xD
(Lol)
Biorę ze sobą torebkę, podstawowe przyrządy (szminka, konturówka, tusz do rzęs, szczotka, pilnik i cholera wie, co jeszcze). Nie zapominam o biletach. Zakładam czarne buty na niewielkim obcasie i wychodzę z pokoju. Jadę do opery.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Nocne powietrze stolicy Republiki okazało się zaskakująco chłodne, ale jednocześnie rześkie i ostre, zupełnie nie w sposób, którego spodziewałabyś się po industrialnym molochu, jakim było miasto-planeta. Może była to zasługa kondygnacji, na których się znajdowałaś, mając pod sobą niewątpliwie setki, a może i tysiące metrów dzielące cię od prawdziwej powierzchni planety.
Dotarłaś do imponująco wielkiego gmachu opery narodowej, który w rozjarzonym milionami malutkich światełek mroku jarzył się monumentalnym blaskiem. Ogromny, purpurowy dywan rozlewał się po całej powierzchni wielkich, stromych schodów prowadzących wgłąb budynku. Na dziedzińcu i samych schodach, przed zamkniętym jeszcze foyer, widziałaś setki gości w wieczorowych strojach i kreacjach, przedstawiających najwymyślniejsze i najbardziej wyszukane trendy galaktyki.
*Taa, teraz mam go jeszcze znaleźć...* - myślę sobie, po czym z uśmiechem na ustach i zachwytem operą, ruszam w tłum w poszukiwaniu van Rema. Po pewnym czasie, jeśli go nie znajdę, staję w pobliżu schodów i czekam na niego. Patrzę co jakiś czas na zegar.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

To van Rem znalazł ciebie.
- Droga pani...? - rozległ się delikatny, uprzejmy acz trochę szorstki szept tuż za tobą. Odwróciłaś się z lekkim drgnięciem zaskoczenia, by ujrzeć Dartha... eee... senatora van Rema w eleganckim stroju z lśniącą peleryną opadając do kostek, który przygiął się lekko w niemal niezauważalnym ukłonie, wyrażającym uprzejme oczekiwanie.
- O, jest pan już. Nazywam się Rosalyn Se'es, jestem uczennicą mistrza Harlana. Miło mi poznać. - podaję rękę do ucałowania.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

van Rem ujął ją z gracją nie mniejszą, niż hrabia Organa - Jestem zaszczycony mogąc poznać panią - powiedział całując cię w dłoń - Rick van Rem, do usług. Będę bardzo rad mogąc towarzyszyć pani tego wyjątkowego wieczora - zapewnił, podając ci ramię w dżentelmeńskim geście.
- Dziękuję. - podaję rękę. - A więc choćmy do środka.
Wchodzę z van Remem do środka opery. Staram się być jak najbardziej naturalna, poza tym jestem naprawdę zachwycona operą.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Wielkie odrzwia rozwarły się, ukazując przepastne foyer, w którym błyszczały, drgając lekko, girlandy satynowych zasłon spływających z sufitu aż po podłogę wzdłuż ścian.
- Muszę przyznać, że ten koncert to dla mnie nie tylko wielka przyjemność, ale i przemiłe zaskoczenie - zagaił van Rem gdy odźwierni przyjmowali wasze zaproszenia - Opera autorstwa Ierdewa to naprawdę rzadka okazja. Można wiedzieć dlaczego zainteresowała się pani akurat tą formą sztuki? Muszę stwierdzić ze smutkiem, że w dzisiejszych czasach ta odmiana kultury wysokiej znacznie traci na popularności - skwitował pytanie stwierdzeniem, które niezbyt korespondowało z tłumami mijających was widzów.
- Interesuje mnie naprawdę dużo rzeczy, zwłaszcza, gdy wiąże się to z dźwiękiem. Pochodzę z planety, która jest bardzo oddalona od centrum cywilizacji, lecz potrafimy się cieszyć szczegółami. Kocham muzykę, nie tylko tę pochodzącą od natury. - uśmiecham się możliwie najserdeczniej. - A pan? Co pan widzi w operze?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- To przepiękna metafora życia - odrzekł człowiek gdy wchodziliście po kolejnych schodach, prowadzących na jeden z balkonów - Piękne, delikatne, wielokrotnie mroczne sztuki ukazują poprzez obraz i wspomniany przez panią dźwięk to, jacy chcielibyśmy, a w większości nie potrafimy być: piękni, delikatni... mroczni... - powiedział jeszcze głębszym głosem w półuśmiechu - Te wszystkie rzeczy łączą się ze sobą na co dzień. Tutaj, okraszone są specyficzną grą świateł, emocji, ułudy... Czyli wszystkiego tego, co stanowi naszą codzienność - uśmiechnął się ponownie do ciebie. Jego uśmiech, niewątpliwie równie wyćwiczony co szczery, miał w sobie coś drapieżnego.
Weszliście na balkon. Wielka, koncentrycznie zbudowana widownia pogrążyła się już w ciemności, przetykanej jedynie pomarańczowymi światełkami wskazującymi wyjścia, rzędy i miejsca. Na samym środku sceny, dokładniej tuż nad nią, wisiała falując lekko wielka, świetlista kula czegoś, co przypominało przejrzystą rtęć. W jej środku leniwie obracały się podłużne kształty, zwinięte w karmazynowy kłębek.
Van Rem wskazał ci gestem miejsce, czekając aż usiądziesz.
Kiwam głową w podzięce, po czym zajmuję miejsce. Kładę torebkę na kolanach i spoglądam na kulę wiszącą po środku.
- Zapowiada się ciekawy spektakl. Spoglądam na van Rema, jednocześnie biorąc podany mi program opery.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- W rzeczy samej, w rzeczy samej... - zgodził się twój towarzysz, również sięgając po program zawierający krótki opis koncertu. Ierdew, znany w całej galaktyce miralukański kompozytor, słynął z cudownych, wysublimowanych i świetnych technicznie kreacji. Również śpiewacy tego wieczora byli niewątpliwie największymi sławami Republiki, choć nie wszystkie nazwiska były ci znane. Sama opera, jak informowała broszura, miała traktować o problemie przemijania, czasu i wieczności.
Rozległy się pierwsze, basowe wokalizy, które stopniowo narastały. Kula zafalowała mocniej i rozświetliła się jeszcze bardziej, zaś wszystkie światła techniczne pogasły, pośród początkowych oklasków. Wirujące dotąd leniwie kształty rozwinęły się i zaczęły krążyć wzdłuż, wszerz i po obwodzie kuli, niczym myślące, świadome serpentyny, doskonale dostosowujące się do śpiewu wypełniającego salę.
- Mimo wszystko dziwię się, że Rainer nie wykorzystał takiej okazji i nie przyszedł - odezwał się van Rem, gdy opera rozpoczęła się - Choć oczywiście pani towarzystwo jest mi jak najmilsze - dodał szybko, skłaniając się w fotelu - A skoro już o tym: czy jest coś, czym mógłbym pani jeszcze służyć w tej materii? Ponoć chciałaby pani dowiedzieć się nieco więcej o współczesnej sztuce.
- Hmm... - zastanawiam się przez chwilę, próbując się skupić na robocie.
- Ciekawią mnie trendy, jakie aktualnie panują w tej dziedzinie. O sztuce jako takiej trochę wiem, historii tyle, co w szkole było. Na pewno doświadczenie kilku jej przejawów jest moim celem.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Twoje pytanie poruszyło lawinę słów, wypowiadanych szeptem pośród narastających wibracji śpiewu, oklasków oraz drgań "żyjącej kuli". Van Rem opowiadał ci przez kolejne minuty o nowszych i starszych prądach w operze i szeroko pojętej muzyce poważnej, wymieniając dziesiątki nazwisk i tytułów. Chyba w okolicy dwudziestej którejś minuty tego wywodu, gdy wypływające z i wpływające do kuli serpentyny zaczęły się kurczyć i rozpadać, a śpiew tenorów nabrał na sile przyprawiając o dreszcze, zdałaś sobie sprawę, że jeśli robiłby to ktokolwiek inny, już dawno umarłabyś z nudów. Jednak van Rem ciągnął swój wywód niespiesznie, cicho i ciekawie, tonem wybitnego znawcy, ale pozbawionym przemądrzałego zadęcia.
- ... Z resztą Rainer pewnie kiedyś sam o tym pani wspominał, na ile go znam. Ale chyba już wystarczająco długo torturuję panią moją gadaniną, przeszkadzając w delektowaniu się wieczorem - zreflektował się w końcu - Proszę mi wybaczyć, w tej dziedzinie faktycznie bywam sadystą.
- Oczywiście chcę zobaczyć operę, ale niepowtarzalna okazja porozmawiania z panem i zdobycia takiej wiedzy jest dla mnie równie ważna. W każdym razie dziękuję za wywód.
Zwracam się z powrotem w stronę sceny.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Star Wars
Wczytywanie...