- O-oczywiście - zająknął się twój niegdysiejszy zleceniodawca. Nie trudno było odgadnąć, że jest mocno zaskoczony faktem, iż przeżyłeś dostarczenie przesyłki - Interesy z panem to czysta przyjemność, panie Ourulos. Gdyby kiedyś jeszcze potrzebował pan pracy na Nar Shaddaa, polecamy się. Życzę miłego dnia - zakończył rozmowę, a sygnał twojej karty oznaczał, że właśnie przelano na nią jakąś sumę.
W tym czasie podążyłeś za przeczuciem i stanąłeś przed małym, niskim domem, który już od frontu wyglądał na opuszczony. Otworzyłeś drzwi i w pomieszczeniu dostrzegłeś skromne, zakurzone domowe sprzęty. A także jedno łóżko z leżącym na nim człowiekiem, skrępowanym kilkunastoma węzłami za pomocą prześcieradła.
-Hehe.- Niklo rozejrzał się czy przypadkiem nie ma kogoś jeszcze. -Nieźle cię urządzono. -Podszedł powoli i spróbował Mocą ocenić stan człowieka. -Gdzie masz miecze? Muszę ci je zabrać by nie zostać zabitym. Mam nadzieje, że rozumiesz moje obawy. A przy okazji czego oczekujesz? Jak w ogóle mogę ci pomóc?
- Mieczy nie mam. Blaszak je zabrał. I nie, nie rozumiem twych obaw. - Powiedział lekko poddenerwowany całą sytuacją. Faktycznie, nie miał przy sobie broni - A co do pomocy, to chyba nie muszę mówić - bezskutecznie szarpnął się raz i drugi w swych pętach z pościeli, niezwykle sprawnie i wymyślnie związanych. Jednocześnie na twój comlink przyszła wiadomość od kapitana Fensena.
- Zielony, masz pięć minut żeby popisać się lojalnością i troską o krypę, którą chcesz zaludniać. Miłej podróży!
-Jak to człowiek nigdy nie ma czasu- Nautolianin wyciągnął miecz i zapalił żółtą klingę. Niebieską wolał zostawiać na specjalne okazje. Przygotował się do sprawnego rozcięcia.-Wiem, że to nie odpowiednia chwila ale zrobił to droid? Jaki był do tego zdolny? - W duchu się skoncentrował i przygotował na możliwy atak. Nawet nie uzbrojony Sith to zagrożenie. Nie miał ochoty tracić miecza. Napełnił ręce Mocą. Liczył też ile może mu zająć dotarcie do portu. Może trzeba będzie 'pożyczyć' jakiś transport.
- Mógłbym ci wyłożyć teraz moją wzruszająca historię jak to się stało, pewno by cię urzekła, może uroniłbyś łzę czy dwie, jeśli potrafisz... - odpowiedział sarkastycznie człowiek - ale już pewnie wyczułeś jakie toksyny mam w krwiobiegu i to, że miałem zjazd jak po miesiącu picia. - Faktycznie, czułeś, że jest z nim coś bardzo nie w porządku, działała na niego jakaś silna trucizna - Taka szkoda, a ja tak lubię opowiadać historie.
Nautolianin szybkim ruchem rozciął więzy z prześcieradła zaczynając od nóg a kończąc w połowie korpusu. Uwolnił jeszcze jedną rękę i zaczął kuśtykać do wyjścia. - Tyle wystarczy, dalej sobie poradzisz z toksynami i tak nie jestem w stanie pomóc bo to za długi proces a ja nie mam czasu.- W Progu rozejrzał się za transportem, jakimś speederem albo swompem. -Obyśmy się już nie zobaczyli.- Ruszył w stronę portu i włączył komunikator -Kapitanie? Tu zielony. Za chwilę będę... Mam taką nadzieje.
Szczęście (które dla Jedi wszak nie istnieje) uśmiechnęło się do ciebie. W bramie naprzeciwko stało dwóch podrostków, człowiek i Kel Dor, obskakujących 74-WZ, identyczne jak to, na którym Sith uciekał z portu po walce z najemnikami.
- ...to zarąbałeś?! - usłyszałeś urywek pytania małego Kel Dora
- No mówię ci przecież, jakiś frajer zostawił u Kamy, z włączonym silnikiem! - emocjonował się chłopiec
- Ja nie mogę! Skąd się biorą tacy debile? Ja cię, ale jazda!
Niklo podszedł cichcem do spidera do speedera tak by chłystki go nie zobaczyły. Wyskoczył na nie wpadając trochę na oślep na maszynę. -To wy kurduple zabrałyście moją własność! Ja wam pokaże! Ja wam dam! Machał ręką w gniewie tuż nad ich głowami.
Oba dzieciaki uciekły pod ścianę z przerażeniem w oczach.
- Eeee... Myy.. Tooo... A..A-aa pan to skąd, że to niby pana, co? - jąkał niepewnie mały człowiek - Każdy mmoże powiedzieć, że to jego. Znalezione nie kradzione!
-Chcesz mieć do czynienia z rozgniewanym sithem?- Powiedział to wskakując sprawnie na pojazd i odsłaniając płaszcz tak by było widać przypięty miecz. Odpalił silnik. -A teraz zmykajcie zanim za pomocą Mocy powyciągam wasze wnętrzności przez oczy i karzę wam je zjeść! - Ruszył. Ciekawe czy tak powstają historie o okrucieństwie sithów? Albo czy nie był za łagodny w swych groźbach. Czas dostać się do (możliwe, że nowego) kapitana.
Bardzo możliwe, że właśnie tak powstają. Przynajmniej w wydaniu bajek, którymi matki straszą dzieci, jak ta dwójka uciekająca w przeciwnym kierunku z prędkością niewiele mniejszą od twojej.
- Lepiej się pospiesz - usłyszałeś krótkie ponaglenie od Fensena. Wjeżdżając do portu zobaczyłeś, że "Heavy Metal Queen" stoi na włączonych silnikach, a załoga kręci się przy trapie. Zauważyłeś też nieco dalej w głębi portu dwa statki najemników, którzy zmierzali w ich kierunku niosąc ze sobą absurdalny bagaż w postaci trupa, a także jednego ze swych utykających towarzyszy.
- Wsiadaj, nie pierdol. Czeka nas poważna rozmowa w bezpieczniejszych okolicach. - polecił pospiesznie Fensen - Odjazd!
W samą porę, bo najemnicy patrzyli na ciebie z niebezpiecznym zainteresowaniem. Statek uniósł się lekko, a Trandoshanin wskazał ci palcem gdzie masz iść. Twi'lekanka siedząca za sterami błyskawicznie przełączała kolejne dźwignie i przyciski.
- "Heavy Metal Queen", nie otrzymaliście zgody na start! - darł się przez głośnik ktoś z kontroli lotu
- Naprawdę? O nie! To straszne! - krzyknęła Iziz i wyłączyła kanał - Pieprz się. Wszyscy siadać! Może trochę szarpać.
Nautolianin usiadł w skazanym miejscu i dokładnie obserwował Twi'lekankę w pracy. Zastanawiał się czy wszystko było już załatwione i miał nadzieje, że pan agresja nie obrazi się za speedera. -Jeśli ta zatęchła dziura ma wieżyczki to leć nisko nad miastem. Artyleria ma ograniczony kont ostrzału, nie dadzą rady strzelać ok 20o poniżej wysokości wieży. Ale jak widzę jesteście wprawieni w nagłe odloty.- Niklo uśmiechnął się miło.
- A żebyś wiedział, koleżko, nawet nie masz pojęcia - odwarknęła ci pani pilot - I wątpię, żeby ktoś miał do nas pruć z artylerii. Dobra And, za jakieś pięć minut tam będziemy.
- Dzięki, Iziz. - kapitan spojrzał z niechęcią na twoją obecność w sterówce. - HK, kopnij się do mesy, posprzątaj i czekaj tam na nas. - rzucił przez wewnętrzny komunikator. - A ty kimże jesteś, że oczekujesz bombardowania, hm? Panie kont oszczału? Zaraz pogadamy, mamy sporo do omówienia.
-Kimś kto zaszedł za skórę tutejszemu huttcie? Nie wiem jaką władzę ma Kama.- Były jedi zrobił odruch zakłopotania. Jego macki lekko się poruszyły.- No więc jeśli to możliwe zostawiłbym gdzieś swoje rzeczy i możemy pogadać. Gdzieś z dala od śluzy jeśli łaska.
Wylądowaliście gdzieś w okolicy tak zwanego "po środku niczego". Gdy statek osiadł, kapitan wskazał ci drogę do mesy. Gdy już tam doszliście, zapytał:
- To może na początek wyjaśnisz nie to, kim jesteś, ale co robiłeś skacząc z niemożliwą normalnie prędkością z dachu na dach w okolicy jakiegoś Sitha?
-Co rozumiesz przez niezwykłą prędkość? Dobra rozumiem, że granie głupiego nic nie pomoże. Kiedy skakałem po dachach pomagałem jakiemuś sithowi który tego wymagał. Choć ich nie lubię to uznaję, że musi być pewna równowaga. On mi pomógł ja mu.- Nautolianin wdychał powietrze by poznać myśli kapitana. - Uprzedzając kolejne pytanie, tak użyłem mocy to mi pozwoliło na skoki po dachach, nie jestem z tego dumny.
[Sorki jestem lekko nie w stanie.]
-Oj zaraz te stereotypy. Telekineza, walki mieczem. Ale zmienianie ludzi w żaby akurat umiem. Przydaje się podczas dyplomacji.- Uśmiechnął się złowieszczo, jak to tylko zielony mackowaty łeb z wielkimi czarnymi oczami potrafi. -Skąd wy ludzie bierzecie te bajki. Co jeszcze mam umieć? Pogodę zmieniać? Kontrolować ludzi?-Były jedi starał się pokazać zagniewanie jednak zbyt bawiła go ta sytuacja. -Dobra, umiem walczyć mieczami, ale tylko świetlnymi. Umiem wykorzystać Moc do kontrolowania własnego ciała; przyspieszenia, większego refleksu, większej siły. Ale inne cuda-niewidy odpadają. No może jeszcze wpływanie na istoty. Ale jestem wojownikiem jakbyście trafili na dyplomatę jedi to prawdopodobnie sami chcielibyście teraz lecieć gdzie tylko mi się chcę. Tak czy inaczej nie chce z tego korzystać. Nie chcę na tym polegać. -Podczas swojej tyrady starał się badać reakcje kapitana. Czy mu nie strzeli, albo czy droid zabójca jedi nie zaatakuje go zaraz. -Jestem pilotem i podróżnikiem z kilkoma przejściami dlatego proszę o miejsce w załodze.