Sesja Krixa

[Jeśli życzysz sobie ilustrację do kilku najbliższych postów - tutaj ]



Siedziałeś w jednej z lepszych i bardziej kulturalnych kantyn na Nar Shaddaa. Z tego co wiesz, od dobrych dwóch miesięcy nikt tu nikogo nie zabił, a przez cały czas twojego pobytu tutaj, czyli nieco ponad miesiąc, widziałeś tu tylko jedną bójkę.
Nar Shaddaa... Może kiedyś to miejsce kryło w sobie jakąś tajemnicę godną wysiłku, cierpliwości i uwagi. Godną chęci jej odkrycia i zrozumienia. Może. Ale jeśli nawet, to albo było to bardzo dawno temu, albo leży ona zakopana w miejscu tak głębokim i zapomnianym, że nie odwiedziłbyś go chyba nawet mając taką możliwość. A na wnikliwe zgłębianie natury Mocy na tej zapomnianej przez prawo i Republikę planecie nie miałeś już ani chęci, ani środków. Zaskakująco... rozczarowujące. Tak wielkie miasto. Tak wielka planeta i populacja. Wszystko jednak wypełnione zgiełkiem, hałasem silników, słów, blasterów, kakofonią niezdrowych ambicji i miernych, prymitywnych żądz. Oczywiście, Moc była tu obecna, jak wszędzie we wszechświecie, ale nie była niczym więcej niż wyziewem emanujących nią istot. Nie chciałeś już tego słuchać, bo nie płynęła z tego dla ciebie żadna wartościowa nauka. A może tak naprawdę nie umiałeś już słuchać...?

Stracony czas naglił do zmiany miejsca, wydostania się z tego świata złożonego z konstelacji małych, przestępczych półświatków. "Klejnot Huttów" miał, rzecz jasna, wiele swoich zalet - przeszłość przeszłością, Zakon Zakonem, ale tym twi'lekańskim tancerkom niczego nie brakowało -, niemniej wszystkie jego wady, w prosty sposób połączone z ustawiczną groźbą utraty życia, przeważały. Dopomagał im także stan twojego konta, na którym ilość kredytów oscylowała między zerem, a praktycznym przełożeniem teorii względności.

Zaskakujące, jak w takich momentach różni "właściwi" ludzie znajdują się przy nas, składając "właściwe" propozycje, prawda?

- Tak, panie Ourulos, ten sam kapitan Milqual - powiedział twój rozmówca, potwierdzając przypuszczenie, że znalazł cię przez Selkatha, do którego przegrałeś swój ostatni środek transportu. Jak? Nie pamiętasz. Czymkolwiek spił cię ten płetwiasty sukinsyn, zasłużył na lekcję, ale udzielanie jej komuś, kto po prostu musiał mieć wtyki u Huttów nie było wówczas najlepszym pomysłem.
- Zatem, panie Ourulos, moja propozycja jest prosta. Otrzyma pan identyfikator upoważniający pana do odbioru kontenera o numerze C-73A z magazynu w porcie promów Marlo Liliena. - Ciągnął dalej waszą, niedawno zaczętą, rozmowę nadzwyczaj kulturalny i dobrze ubrany Rodianin.
- To człowiek, gwoli ścisłości. Następnie załaduje pan ów kontener na wybrany statek lub prom i poleci wraz z nim na Tatooine. Wyląduje pan z nim w porcie Mos Ila. Od niedawna stacjonuje tam niewielki garnizon Imperium, ale jeśli to panu przeszkadza, proszę się nie martwić. Nie mają oni praw do kontroli załadunku statków, a w razie czego odpowiednia ilość kredytów na pewno załatwi każdy problem - tłumaczył uspokajająco i przyjaźnie Rodianin, który przedstawił ci się jako Jingo. Upił mały łyk ze swojej szklanki i mówił dalej.
- Następnie dostarczy pan ów kontener wraz z zawartością przed oblicze jego wielmożności Kamy, właściciela tamtejszego toru wyścigowego i kantyny. Zanim nabierze pan jakichś obaw, - pokiwał uspokajająco dłonią - kontener zawiera prezent dla jego wielmożności, od mojego zleceniodawcy. Swego czasu jego wielmożność Kama wyświadczył mu ogromną przysługę i łaskę, za którą uczciwość nakazuje się odwdzięczyć - wyjaśnił z uśmiechem.
- Jest pan bywały w świecie, to widać od razu. Na pewno wie pan zatem, że Huttowie bardzo cenią sobie dobre maniery, a mój zleceniodawca nie chciałby się narazić na posądzenie o ich brak w oczach kogoś, dzięki komu niedawno zyskał bardzo wiele. - kontynuował po kolejnym małym łyku Jingo. - Dlatego też bardzo zależy nam na tym, by przesyłka została dostarczona osobiście, do rąk własnych. Tak naprawdę pańskie zadanie sprowadza się jedynie do znalezienia sobie przewoźnika ze statkiem lub promem, który zatrudni się do transportu pańskiego towaru i pana, a jestem pewny, że w tej kantynie znajdzie pan takiego bez trudu. - uśmiechnął się ponownie i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej kartę.
- Na pokrycie wszystkich kosztów wynajmu statku, podróży i transportu otrzyma pan 1500 kredytów. Wszystko, co zostanie panu z tej kwoty należy do pana, jako honorarium. Kiedy dostarczy pan przesyłkę, skontaktuje się pan ze mną, a na tę kartę wpłynie kolejne 1000 kredytów, już do wyłącznie pańskiej dyspozycji. Czy przyjmie pan taką ofertę, panie Ourulos?
*Jeszcze miesiąc temu Niklo podejrzewał, że Nar Shaddaa będzie idealnym miejscem do odkrywania Mocy. Księżyc pełen życia. Miliony istniej walczących o przeżycie. To jednak wciąż nie to. To nadal nie dowód uzależnienia, choroby. Coś się dzieje w Mocy. Jakby płynęła szybkim i wolnym nurtem na przeciw siebie. Tworzy wir, pustkę. Przyszłość jest nie pewna. Nar Shaddaa nic nie wniosła. W głowie Nautolianina zaczęły gościć obawy czy to specjalne ograniczanie się na moc nie powoduje jakiś zmian w nim. Teraz dochodziły jeszcze obawy o robotę. Coś było nie tak. To było za łatwe, zbyt oczywiste.*
-Z wielką chęcią, ale przydałoby się dodatkowe 500 kredytów do początkowych wydatków. Wie pan jak trudno zadbać o pośpiech wśród pilotów, którym się za mało zaoferuje. A i czy przy ofiarowaniu kontenera mam złożyć jakieś specjalne podziękowania? Za konkretną pomoc?
*Może się uda jeszcze coś wyciągnąć. Niklo podejrzewał, że gdzieś po drodze będą problemy, zawsze są. Moc ma dziwne poczucie humoru jeśli chodzi o przeznaczenie.*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że Rodianin czekał na to pytanie.
- Oczywiście, jeśli potrzebuje pan dodatkowych funduszy na wynajęcie pewnego środka transportu, to nie ma problemu - sięgnął z powrotem po kartę, wystukał coś na niej i położył ponownie na stół - Co zaś się tyczy drugiej kwestii, to zahaczamy tu o drugą z trzech zasad naszego zlecenia: żadnych nazwisk. - wyjaśnił nadal rzeczowo - Wystarczy wspomnieć jego wielmożności, że starzy dłużnicy z Nar Shaddaa przesyłają upominek w ramach podzięki za pomoc w dawnych porachunkach z Kantorem. Pozostałe dwa warunki to: pierwszy - nie otwierać przesyłki i trzeci - nie zmieniać warunków raz zawartej umowy.
* Nautolianin uśmiechną się w duchu. Czegoś takiego się spodziewał. Przeczucie go nie myli, więc płynie z nurtem niech fale Mocy go niosą.*
-Reguły są proste i zrozumiałe. Mam odebrać kontener przetransportować go na Tatooine i dostarczyć Kamie. Proszę podziękować kapitanowi Milqual za tą szanse dla mnie, prawdopodobnie nie będę miał już przyjemności się z nim widzieć. A ciekawi mnie jeszcze jakich rozmiarów jest ten prezent? Bym wiedział jak duży transport mam szykować. Rankor wymaga innych przygotowań nisz paczka Alderaańskich czekoladek.
*Niklo zaczął się zastanawiać czy sięgnąć do Mocy po odpowiedź. Przeczucie wskazywało, że coś jest na rzeczy ale ciągle stara się zagłuszać podszepty by sprawdzić kiedy Moc nim kieruje. Jeśli teraz sięgnie po Moc by zbadać tego Rodianina to może zawalić ostatnie wynurzenia z Mocy. Ostatecznie zrezygnował. Jeśli grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo Moc popłynie tak, że nawet wynurzony ją poczuje.*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Ta kusząca możliwość została odrzucona, lecz i bez jej wykorzystania jesteś niemal pewny, że część lub większość z tego nie wygląda tak, jak twierdzi Rodianin.
- Sam kontener jest sześcianem o powierzchni dwóch metrów sześciennych i wadze... Jakichś pięćdziesięciu kilo? Może mniej, nie więcej - odpowiedział Jingo, zastanawiając się rzeczowo. - Nawet młode Rankora mają znacznie większe rozmiary - uśmiechnął się po raz kolejny.
- Bardzo dobrze, panie Ourulos, mnie i mojego zleceniodawcę cieszy, że przyjmuje pan naszą ofertę i jej warunki. - dodał pogodnie rozmówca - Pozostaje nam zatem jedynie czekać, aż skontaktuje się pan ze mną przez holonet, a ja z przyjemnością wypłacę panu wynagrodzenie za dostarczenie przesyłki - oświadczył, podnosząc się z krzesła - Poszukiwania pilota radziłbym zacząć tutaj, jest ich tu wielu, na pewno znajdzie pan jakiegoś dobrego. Gdzie indziej może być trudno o lepszych i bardziej kulturalnych.
No cóż, w tej kwestii na pewno nie kłamał.
*Na odchodne Rodianina podniósł swój drink.*
-Za moją owocną podróż!-*Do dna. Teraz z lekkim alkoholowym oddechem powstał z miejsca. Rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu lekko kiwając ciałem. Ma ruszyć w drogę to niech zacznie się zabawa. Wyszukiwał jakiś dziwnych zachowań. Niestandardowego wyglądu. Czegoś co krzyczy mam przeznaczenie na karku i się tym nie przejmuje. Albo pilota z Corelli który ma za towarzysza dużego włochatego obcego z odległych rubieży. Niklo przez chwilę zastanawiał się skąd ten pomysł się wziął po czym wrócił do poszukiwań. Zabrał rzeczy ze stołu i plecak z całym dobytkiem. Opróżnił jeszcze butelkę, która robiła za zachętę do pracy i chwiejnym krokiem ruszył na poszukiwania. Trzeba będzie zacząć teatrzyk.*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Kantyna - czy raczej klub - była naprawdę okazała i wypełniona po brzegi, jak to wieczorami na Nar Shaddaa zwykle bywa. Muzyka rozbrzmiewała wokół, między stolikami i gośćmi krążyły kelnerki. Tłum.
Przechadzasz się po obwodzie sali, sondując obecnych. Człowiek i człowiek... Nie, raczej nie piloci. Ithorianin wiszący nad drinkiem... Raczej nie, z nimi zawsze ciężko się dogadać. Kel'Dor - na pewno pilot. Ale prowadzi ożywioną rozmowę z Rodianinem, od którego aż bije żądza mordu. Możesz domyślać się co trzyma pod stołem. Znowu Ithorianin... Dziwne, siedzi twarzą do sali i gada sam do siebie. A w drugim końcu kanapy, jakby starający się go nie zauważać człowiek i Twi'lekanka. Na bezkres kosmosu, i to jaka Twi'lekanka! Takiej kobiety dawno nie widziałeś, to pewne. Pewne też, że to piloci. Lekko poirytowani... Najwyraźniej czekaniem, może czymś jeszcze. Tak, na pewno na coś czekają. Lub kogoś.
Czy na pewno wiedzą na kogo?
*Były jedi uznał to za właściwy trop. Albo po prostu spodobała mu się Twi'lekanka. Podszedł do stolika lekko się kołysząc i zaczął nawijać w Basicu z domieszką Anselmi tak jakby był lekko wstawiony.*
-Witam PILOTÓW!- *Usiadł przy brzegu kanapy dość pewny siebie.*-I szukam pilotów, a raczej statku. Tak statku na Teeton, Tortin, Tatooine- tak to to. Tatooine! Gotowy jestem ochraniać was w drodze i nie potrącę sobie za to ani kredytu w zamian za dowóz tam. Znaczy dolot. Jak było to słowo? Transport. Tak to to. Transport. Bo mam z sobą paczkę jeszcze. Ona też leci za 200. Bo was nie ochroni.
*Dokładnie obserwował ich reakcję, zmiany w zachowaniu, zapach. Choć na lądzie słabszy nadal Nautolianin mógł odczytać ich emocje. Dyskretnie przesuną rękę w stronę broni, na wszelki wypadek. Zawsze mogła się zdarzyć nadinterpretacja nurtu Mocy.*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Czułeś, że oboje odetchnęli z lekką ulgą, mogąc wreszcie porozmawiać z kimś normalnym, bo siedzący obok ciebie, mamroczący Ithorianin raczej takim nie był.
- Dobra. Paczka za dwie stówy. - zgodził się wysoki człowiek z wąsami - Jeszcze dorzuć coś na twoją zieloną osobę plus ekstra za wrażenia estetyczne w kokpicie. Nie jesteśmy organizacją charytatywną, żeby przewozić za frajer, choćbyś był chromolonym Dżedajem.
*Zaskoczyło go wspomnienie o jedi, nie było ich za wielu. Nie często używa się ich jako frazy. Nie dał jednak po sobie poznać tego.*
-A jak jestem chromolonym Dżemim, Dżedam Dżedaaj. I mam tę no moc! -Zaczął lekko wymachiwać ręką w stronę twarzy człowieka.-Tylko, że się popsuła. Ale prawda widać z bliznami nie wyglądam na takiego twardziela by latać za darmo. A mama mówiła bym nie zaglądał do niszczarki. A więc, a więc. Jak to się mówiło? A tak dam 150 za siebie. I podziękuje za wrażenia estetyczne w kokpicie, jako pilot, znaczy były. Wiem, że goście są tam niemile widziani. Dorzucę coś jak urocza pani nie będzie dużo czasu tam spędzać. Ale to na miejscu. hehe. To, że się tak dobrze dogadujemy to kelnera zawołam na rundkę jedną. Po drinku dla moich nowo poznanych przyjaciół.-Zaczął machać ręką w stronę kelnera.- Wiecie jak trudno znaleźć tu kogoś porządnego na tym księżycu? A z nim co jest?- To powiedział ceremonialnie pokazując Ithorianina. Z kwiatkami gada? Czy co?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Człowiek opiera się plecami na kanapie, ukazując swój nieco powiększony brzuszek zawodowego pilota
- Za 150 to mogę cię przewieźć w drugiej takiej paczce. I to nie całego. Cztery stówy za ciebie, dwie za paczuszkę i ani kredytki mniej. Nigdzie indziej nie znajdziesz taniej, nie masz się co oszukiwać. Przecież wiesz jak trudno znaleźć kogoś porządnego na tym księżycu. - Dodał nonszalancko, docierając do połowy papierosa i szczerząc się do Twi'lekanki - Jak sobie znajdziesz współpasażera możemy zrobić promocję. Klasa biznes, kochaniutki.
-chacha. Cenicie się, czym w ogóle latacie? Luksusowym pasażerskim? Bo jak tak to nie dla mnie. Za dużo szumu z takimi statkami. Ja szukam czegoś mniejszeszego, znaczy mniejszego. Wiecie jakieś coreliańskie frachtowce a nie fregatę bojową. Mógłbym dać 300 i sam sobie kupie żarcie. Bo przecież na pewno wliczyłeś posiłek w taką cenę. -Nautilianin uśmiechną się przyjaźnie.-Więc co jest z nim bo mnie ciekawość zżera?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Dorzuć jeszcze 30 i witamy na pokładzie. - zaoferował człowiek, najwyraźniej zmierzając do porozumienia - Jeśli chcesz latać samiusieńki na podładzie choćby skiffa, musisz się liczyć z kosztami. My nie zadajemy pytań, a Tatooine to nie kurort dla bogaczy. A ten tutaj - wskazał niedbale na Ithorianina - nie zna ani słowa we wspólnym, tylko gulgocze jak rąbnięty. Ponoć gada coś o Manaan, ale nie sprawdzę tego choćbym chciał. Nie ma się chyba komu wygadać, on nie z nami. Jeśli masz autotłumacza i dojdziesz z nim do porozumienia, opuszczę ci te trzy dychy.
(Założę się, że autotłumacza nie mam. Co mi przypomina, że warto by omówić ekwipunek.)
Niklo spojrzał na Itorianina i wsłuchał się w jego mowę. Miał nadzieje, że coś rozpozna. Jak to nie pomoże spróbuje powitać go w każdym znanym języku. Może podróżnik z latających miast zna jakieś inne języki.

(Co do ekwipunku, dwa miecze, dwa blastery, komunikator, datapad, holokron, plecak z jednym zestawem ubrań, kombinezon, płaszcz wielośrodowiskowy, podróżne odświeżacze do odzieży no i kilka(4) powerpaków do broni.)
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Spoko, stan ekwipunku przyjęty do wiadomości ]

Próby nawiązania kontaktu z Ithorainienm spełzły na niczym. Nie chodzi nawet o twą nieznajomość ithoraińskiego. Ten osobnik był po prostu zbyt głupi lub obłąkany, by przejmować się czymkolwiek i kimkolwiek, a w innym języku mówić nie umiał lub nie chciał. Może był zbyt pijany? W sumie... Jak u Ithorian objawia się upojenie alkoholowe?

Widziałeś, że dwójka pilotów intensywnie oczekuje twojej decyzji w sprawie przelotu.
-Dobra przyjaciele, poddaje się 330 za mnie i 200 za paczkę. Płatne przy starcie. O której jutro pasuje wam start? najlepiej gdzieś koło południa. Swoją paczkę muszę odebrać od Marlo Liliena, więc spotkajmy się w jego porcie promów. Gdzie ten kelner trzeba to oblać!- Niklo machnął znów na opieszałego kelnera mamrocząc jakieś przekleństwa po Anselmi.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Kolego, znalazłeś sobie transport. - Oznajmił człowiek, przyjmując twój poczęstunek - Jutro w południe. Nasz statek już tam stoi, szukaj "Królowej Heavy Metalu."
-chacha. Piękna nazwa. Niesie z sobą ducha.- Nautilianin był podekscytowany. Wszystko wskazywało na kolejne fale mocy. Prąd niósł go w stronę jakiej poszukiwał. Czas pokarze co z tego wyniknie, ale jest jednak szansa, że to krok w dobrą stronę. Niklo był gotów się zmyć stąd by pokręcić się za żarciem na podróż i odpocząć przed jutrem. Trzeba będzie rano wstać. Może ostatni spacer ulicami by pożegnać się z Nar Shaddaa? Tak czy inaczej wszystko popłynęło...
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Kolejna ilustracja] ]

Stanąłeś w drzwiach klubu, a przed tobą ponownie wyrosły neony i wieżowce nocnego księżyca, nadające mu specyficzny, industrialny urok.



Miałeś jeszcze sporo czasu do odlotu. Co by tu zrobić? Wrócić do swojego niewielkiego apartamentu w jednym z bloków mieszkalnych i zażyć porządnego snu? Poszukać jakiegoś zaopatrzenia na podróż - prowiantu, ubrań, broni? A może konsekwentnie płynąć z nurtem Mocy w wieczorny krajobraz i tajemnice Księżyca Przemytników?

Wokół latały osobiste ścigacze, aerobusy, szybowały prywatne salony gier albo takie jak znajdująca się nieopodal przenośna kuchnia szybkiej obsługi, gdzie można nabyć najostrzejsze i najdziwniejsze potrawy oraz ciastka z przepowiednią
-Nie wiem gdzie Moc mnie pokieruje ale mam nadzieję, że do tego ostrego żarcia. -Były jedi czasem mówił coś do siebie, licząc, że Moc go usłyszy i popłynie w konkretnym kierunku. Podszedł do baru i rozejrzał się po menu. -To tak kalmara na ostro na patyku i ciastko z wróżbą do kalmara jeszcze sos huttyjski.- Ostatni miesiąc przyzwyczaił go do tutejszych potraw i ich ostrości. To jednak nic w porównaniu z tym co przeszedł na Sulluście.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Star Wars
Wczytywanie...