Sesja Krixa
Spać. To krążyło w głowie byłego jedi. Może i nauczono go medytacji i nie śnił nic innego niż wizje przyszłości, to jednak nadal wolał normalnie spać nad siedzenie w miejscu i zanurzenie w głębi Mocy. Ściągnął rzeczy i położył koło łóżka. Nastawił zegarek na 8 rano by zjeść coś rano i ruszyć. Wolałby być przed czasem no i warto przewidzieć korki. Nautolianin rozejrzał się po dobytku i spakował wszystko do jednego plecaka. Nie było tego wiele. Zaczął się rozciągać, napinać mięśnie. Płynnie przeszedł do ćwiczeń, jego ciało samo wykonywało zapamiętane ruchy, ataki, piruety gardy i parowania. Wyciągnął miecze, nie włączał ich. Wykonał po kolei wszystkie ćwiczenia, tak jakby znów walczył, w głowie przypominał sobie stoczony pojedynek z upadłym. Ciemny jedi nauczył go prawdy o brutalności walki, w tym nie ma finezji, piękna, trzeba tylko zabić. Śmierć. Moc. Nie ma nic więcej. Skończył i schował miecze. Jak dawno ich nie używał? Już ponad rok minął odkąd był do tego zmuszony. Położył się spać.
Sny, swym surrealistycznym zwyczajem, zmieniały się z zagadkowych, w jeszcze bardziej zagadkowe...
- Albo potrąci cię transporter z pijanym Rodianinem za sterem i zginiesz w wybuchu. - mówiłeś do siedzącego przy barze Zabraka - Taki już jest świat. Jak możesz usiądź tam dalej, nie chcę by ten transporter trafił i mnie. - zażartowałeś i uniosłeś łyżkę z kolejną porcją swojej potrawki, gdy znikąd w latającą restaurację uderzył osobisty sportowy ścigacz, który zmiótł Zabraka i bar, przebijając się przez ścianę nocnego klubu.
- Ostre to danie - pomyślałeś, widząc migającą za kierownicą sylwetkę Rodianina...
U większości istot sen stanowi trawestację przeszłości. Przedziwny rezonans emocjonalny, odkrywający sens niedawno poznanych prawd, o których zapominamy z chwilą przebudzenia. Ucząc się spoglądania w przyszłość zawierałeś niepisany pakt z Mocą. Pakt, który działał w obie strony...
Dwa okrutne słońca planety znęcały się nad tobą. Tonąłeś w rozżarzonych węglach... nie, to piasek... Płonąłeś w skwarze pustyni, lecz od wewnątrz pochłaniał cię inny ogień.
Nienawiść, do stojącego przed tobą człowieka o długich dredach, który śmiał się głośno, drwiąc z ciebie czerwienią swojego miecza...
Rozpadłeś się w gwiazdy, konstelacje diamentów, rubinów, szafirów, rozwieszonych na czarnym płótnie wszechświata.
- Świetlistymi istotami jesteśmy, nie tą surową materią... - niósł się w przestrzeni tak dobrze ci znany, a jednocześnie tak nieidentyfikowalny głos.
Twoje oczy otworzyły się same.
Cisza
Sufit
Pokój
Siódma piętnaście...
- Albo potrąci cię transporter z pijanym Rodianinem za sterem i zginiesz w wybuchu. - mówiłeś do siedzącego przy barze Zabraka - Taki już jest świat. Jak możesz usiądź tam dalej, nie chcę by ten transporter trafił i mnie. - zażartowałeś i uniosłeś łyżkę z kolejną porcją swojej potrawki, gdy znikąd w latającą restaurację uderzył osobisty sportowy ścigacz, który zmiótł Zabraka i bar, przebijając się przez ścianę nocnego klubu.
- Ostre to danie - pomyślałeś, widząc migającą za kierownicą sylwetkę Rodianina...
U większości istot sen stanowi trawestację przeszłości. Przedziwny rezonans emocjonalny, odkrywający sens niedawno poznanych prawd, o których zapominamy z chwilą przebudzenia. Ucząc się spoglądania w przyszłość zawierałeś niepisany pakt z Mocą. Pakt, który działał w obie strony...
Dwa okrutne słońca planety znęcały się nad tobą. Tonąłeś w rozżarzonych węglach... nie, to piasek... Płonąłeś w skwarze pustyni, lecz od wewnątrz pochłaniał cię inny ogień.
Nienawiść, do stojącego przed tobą człowieka o długich dredach, który śmiał się głośno, drwiąc z ciebie czerwienią swojego miecza...
Rozpadłeś się w gwiazdy, konstelacje diamentów, rubinów, szafirów, rozwieszonych na czarnym płótnie wszechświata.
- Świetlistymi istotami jesteśmy, nie tą surową materią... - niósł się w przestrzeni tak dobrze ci znany, a jednocześnie tak nieidentyfikowalny głos.
Twoje oczy otworzyły się same.
Cisza
Sufit
Pokój
Siódma piętnaście...
-Eh. Raz przynajmniej nie 5 minut przed budzikiem.-Wstał i wszedł do łazienki. Ochlapał twarz wodą. Spływające krople dały mu ulgę, jak tęsknił za wodą, pływaniem. No i jeszcze nie doświadczy tego przez długi czas. Jedi nie śnią. Wszedł do małej kabiny prysznicowej i włączył zimną wodę. Przez wiele minut stał tam. Z zawieszenia wyrwał go nastawiony budzik. Wyszedł i pozwolił wodzie spokojnie obeschnąć. Zaczął wykonywać poranne ćwiczenia. Znów wykonywał zamachy i gardy tak jak uczono go przez lata. Jedi to zawód, wyspecjalizowani zabójcy, którzy znają jeszcze historie i zgłębiają filozofie Mocy. To jednak nadal idealna broń. Przy kolejnych ruchach spokojnie wracał do wizji. Pustynia, człowiek, czerwony miecz, śmiech. A najgorsze w tym to nienawiść. Po odejściu z zakonu nadal trzymał się jego nauk. Nie zgadzał się z wieloma, rzeczami ale sam trening pozwalał zachować równowagę. Jedi ma nie odczuwać emocji, przekonał się, że to nie prawda. Ale nienawiść jest jednym z tych co mogą zatopić w ciemnej stronie. Wynurzenie z mocy pozwalało mu nie obawiać się napływu mocy, przynajmniej taka była jego teoria. Widać niedługo dowie się ile z jego założeń jest prawdziwych. Skończył ćwiczenia i zjadł śniadanie z resztek jakie ostały się w lodówce. Zostawił już trochę nadgniłe paluszki rybne. Ubrał się i zabrał rzeczy. Ruszył do portu kosmicznego Marlo Liliena po drodze planował jeszcze zakupić kilka butelek wody. Niech się Moc nim pobawi. No i nie zapłacił za klitkę.
Wyszedłeś na chłodne, poranne powietrze nigdy nie zasypiającego miasta-planety. Zgiełk i hałas nie zmieniły się względem poprzedniego wieczora czy jakiejkolwiek innej pory dnia i podniebny ruch na kolejnych kondygnacjach nie stracił na intesywności, ale na ulicach spotykałeś trochę mniej istot. Zaopatrzywszy się w zapas wody skierowałeś swe kroki do portu, gdzie w pierwszej z tamtejszych pakamer ujrzałeś stojącego za konsoletą zarządcę Liliena.
Nautolianin po wejściu ściągnął kaptur i uśmiechną się do człowieka za konsolą.
-witam serdecznie, jestem tu by odebrać ładunek C-73A.- Mówiąc to pokazał identyfikator.-Proszę o przerzucenie jej do Królowej Heavy Metalu. Ona także znajduje się u pana. -Niklo dość ogólnie rozejrzał się po pomieszczeniu, ukradkiem starał się wybadać człowieka. Nigdy nic nie wiadomo.
-witam serdecznie, jestem tu by odebrać ładunek C-73A.- Mówiąc to pokazał identyfikator.-Proszę o przerzucenie jej do Królowej Heavy Metalu. Ona także znajduje się u pana. -Niklo dość ogólnie rozejrzał się po pomieszczeniu, ukradkiem starał się wybadać człowieka. Nigdy nic nie wiadomo.
Marlo Lilien przyjrzał się w milczeniu identyfikatorowi, następnie przeniósł wzrok na konsoletę i powiedział do mikrofonu:
- Reelo, przenieś kontener C-73A do doku numer 17 i poinformuj kapitana "Heavy Metal Queen" o zleceniu załadunku.
Następnie spojrzał na ciebie i dodał krótko:
- Proszę, ładunek zaraz będzie na miejscu, o ile kapitan o nim wie.
- Reelo, przenieś kontener C-73A do doku numer 17 i poinformuj kapitana "Heavy Metal Queen" o zleceniu załadunku.
Następnie spojrzał na ciebie i dodał krótko:
- Proszę, ładunek zaraz będzie na miejscu, o ile kapitan o nim wie.
-Wie, wie. Proszę się nie martwić. A często się zdarza podrzucanie ładunku? Jeśli to takie proste to można by komuś zapełnić ładownie gizka i nie przejmować się.- Były jedi był gotów wyjść jeśli tylko wszystko zostało już załatwione. Miał ochotę zobaczyć co kryje się za kurtyną 17. Lubił statki, tak jak i sam kosmos. Teraz pierwszy raz zatęsknił za swoją kupą złomu. Trochę razem przeżyli. Zaczął się zastanawiać czy kiedyś jeszcze będzie miał szanse sam pilotować. Usiąść za sterami myśliwca, poczuć prędkość i zwinność. Jak dawno nie czuł tych emocji. A jedi mówią, że są złe.
Wyszedłeś z kontrolnej pakamery i zacząłeś zmierzać w stronę wspomnianego doku. Mijałeś najrozmaitsze, najdziwniejsze jednostki o różnym przeznaczeniu i charakterze, których właściciele i obsługa leniwie krzątali się wokół, wykonując różne drobne naprawy czy konserwacje. Gdy dotarłeś do doku numer 17 twym oczom ukazała się duży statek towarowy, który już na pierwszy rzut oka zdradzał, że niejedno przeszedł. Nie chodziło o to, że był rozpadającą się ruiną, co to, to nie. "Heavy Metal Queen" była po prostu statkiem, który przewiózł już setki ton najrozmaitszego towaru i widział swoje w trakcie swoich podróży, a ty poznałeś to bez problemu. Widziałeś, że ktoś z obsługi technicznej portu właśnie wjeżdża na jej pokład z dużą, sześcienną paczką, a raczej kontenerem. Na trapie widziałeś trzy sylwetki: Twi'lekanki, Trandoshanina i człowieka w jebitnej, jaskrawej hawajskiej koszuli, który macha do ciebie ręką.
- No i komplet. Bagaż dotarł przed chwilą. Teraz dotarłeś i ty, kolego. - oznajmia ci na powitanie kapitan, z którym umawiałeś się wczoraj - Jeśli jeszcze dotrą do mnie kredyty, jesteśmy gotowi do drogi. - dodaje z uśmiechem.
- No i komplet. Bagaż dotarł przed chwilą. Teraz dotarłeś i ty, kolego. - oznajmia ci na powitanie kapitan, z którym umawiałeś się wczoraj - Jeśli jeszcze dotrą do mnie kredyty, jesteśmy gotowi do drogi. - dodaje z uśmiechem.
[Hawajskiej? Gdzie jest ta planeta? Żart]
-Nie ma to jak dokładność. Choć macie już mój ładunek to raczej oczywiste, że nie ucieknę w przypadku braku pieniędzy. -Nautolianin wyciągnął datapad do przelewu. [Przelewy są czy lecimy na credit clipach?]- Porządny statek. Jaki macie hipernapęd? Standard tych jednostek czy 'pożyczony' wojskowy?
-Nie ma to jak dokładność. Choć macie już mój ładunek to raczej oczywiste, że nie ucieknę w przypadku braku pieniędzy. -Nautolianin wyciągnął datapad do przelewu. [Przelewy są czy lecimy na credit clipach?]- Porządny statek. Jaki macie hipernapęd? Standard tych jednostek czy 'pożyczony' wojskowy?
- A czy ja pytam co znajduje się w skrzynce? - zapytał z uśmiechem, wyciągając swój datapad i przyjmując od ciebie umówioną kwotę - Hipernapęd, tak jak wszystkie inne układy, jest akurat tak dobry, by dowieźć Nautolanina i jego pudełko w jednym kawałku z Nar Shaddaa na Tatooine. Na pokładzie znajdziesz rozrywki wizualne, rodzinny klimat niewielkich społeczności i "peace through superior firepower". Jeśli jesteś gotowy, możemy odlatywać w każdej chwili. - oznajmił pogodnie. Pozostała dwójka - owa zachwycającej urody Twi'lekanka i wybitnie nieprzyjemnie wyglądający (nawet jak na swój gatunek) jednoręki Trandoshanin z mieczem przerzuconym przez plecy - przyglądała ci się w milczeniu.
-Jak najbardziej możemy startować. Zaczynam mieć dość tego księżyca, ruch mi dobrze zrobi. Przyjrzał się innym członkom załogi i wyciągną powitalnie rękę do człowieka. Wciągną przy tym powietrze by poczuć ich zapach, jakie emocje w nich górowały. -Nie mieliśmy okazji się poznać. Niklo Ourulos. Jak mam się do was zwracać?
- Nazywam się Andert Fensen. - przedstawił się człowiek, ściskając ci dłoń - Nasz pilot, to śliczne, to Iziz. - wskazał Twi'lekankę - A tamto mniej śliczne to Makankos, ale do niego, jak sądzę, nie chcesz się zwracać - jednoręki Trandoshanin łypał na ciebie tyleż groźnie, co badawczo. Kapitan Fensen następnie zaprosił cię gestem na pokład. Zamknął i zahermetyzował trap i zaprowadził cię do swojej kajuty, po czym udał się z Iziz na mostek.
Nautolianin Rozejrzał się po pomieszczeniu. Położył swoje rzeczy na posłaniu i zdjął płaszcz. Miał ochotę pozwiedzać statek, mieć jakieś pojęcie na czym stoi. Później zajmie się medytacją. Może najpierw obejrzeć tajemniczy ładunek. Nie miał nawet czasu się przyjrzeć. Później do jakiegoś okna zobaczyć start. Opuszczanie atmosfery jest jednym z bardziej poruszających widoków. Kolory różnych światów na tle czarnej pustki. Drżenie statku pod nogami. To jest jego miejsce. -No to czas to zacząć.
Wyszedłeś ze swojej kajuty w stronę - jak przypuszczałeś - luku towarowego. W trakcie swojego krótkiego spaceru utwierdzałeś się w przekonaniu, że ten statek niewątpliwie przeszedł niejedno i jeszcze niejedno zobaczy. Przy jednym ze skrzyżowań korytarzy minął cię ponownie Trandoshanin, łypiąc krótko tym samym, nieprzyjemnie badawczym spojrzeniem. Miałeś wrażenie, zarówno teraz jak i przed wejściem, że bijąca od niego niechęć do ciebie nie wynika jedynie ze specyfiki tej rasy. Zupełnie jakby wyczuwał w tobie "coś", co nakazywało mu widzieć w tobie potencjalne zagrożenie... Z resztą ty wyczuwałeś w nim to samo. Ten jednoręki osobnik poruszał się w sposób zdradzający wprawnemu obserwatorowi znajomość walki, szybkość i twardość.
Dotarłeś do miejsca, w którym stało rzeczone pudło. Klocek 2 na 2 na 2, solidnie obudowany, z prostym magnetycznym zamkiem i strzałkami oznaczającymi górę i dół oraz ostrzegającymi przed odwracaniem kontenera.
Dotarłeś do miejsca, w którym stało rzeczone pudło. Klocek 2 na 2 na 2, solidnie obudowany, z prostym magnetycznym zamkiem i strzałkami oznaczającymi górę i dół oraz ostrzegającymi przed odwracaniem kontenera.
Nautolianin wyraźnie ucieszył się na brak otworów do oddychania. Dawało to cień szansy, że co jest w pudle nie wyjdzie i nie zrobi rzezi na statku albo na miejscu. Miał ochotę dostać resztę wypłaty nawet jeśli będzie się błąkał po pustyni. Choć z drugiej strony paka mogła mieć własny zapas tlenu, albo coś tam było w stanie krio. Uznał, że zobaczy na miejscu, miał nie otwierać to nie będzie. Czas poszukać jakiegoś okna. Niklo pomyślał jeszcze o zbadaniu załogi mocą ale zrezygnował. Długo utrzymywał stan wynurzenia a jeśli się nie myli w przypuszczeniach i tak Moc silnie wpływa na wydarzenia. Wszystko potoczy się określonym torem.
-Okna, lubię oglądać start. Wiesz ten moment wyjścia z atmosfery. Zanurzenia się w czarnej pustce widziałem to wiele razy a nadal mi się nie nudzi. Każda planeta trochę inaczej wygląda gdy za niej wyłania się słońce. Gdzie mogę przykleić się do durapleksu? -Niklo był szczery w swojej wypowiedzi, załoga wydawała mu się miła, nie miał ochoty z nimi walczyć o głupotę. Postanowił ograniczyć problemy i zobaczy co kolejne fale Mocy przyniosą.