Sesja Krixa
-No wiesz, statki się różnią projektem. Nie przypuszczałem, że tym korytarzem dojdę do ładowni. Ale dzięki za info, w najbliższym czasie znajdziesz mnie w messie. A właśnie jak tam dojść?-Nautolianin uśmiechną się przyjaźnie.
[Jeśli to jest lekki frachtowiec to robię z siebie głupka z tą nieznajomością konstrukcji ale cóż bywa.]
[Jeśli to jest lekki frachtowiec to robię z siebie głupka z tą nieznajomością konstrukcji ale cóż bywa.]
-Bardzo dziękuje. Jeśli będę miał dalsze wątpliwości na pewno się zgłoszę. Najprędzej w sprawie toalety.-Nautolianin ruszył na trzeci poziom by przylepić się do okna. Pominął już większość lawirowania ciasnymi 'ulicami' księżyca, które( gdy miał jeszcze statek) dawały mu dreszczyk emocji. Teraz musiał polegać na umiejętnościach innych a tego nie lubił. Takie zrządzenie Mocy.
Trudno było ci ocenić zdolności pilota (czy też raczej pani pilot), ale jak dotąd lawirowała między kolejnymi przeszkodami szybko i sprawnie, co warto było odnotować ze względu na spore rozmiary jednostki. Nar Shaddaa stawała się coraz mniejsza, a bezkres kosmosu coraz bardziej przepastny wraz z nabieraniem szybkości. Kapitan, dołączając do ciebie, zapytał:
- Co cię sprowadza na Tatooine?
- Co cię sprowadza na Tatooine?
-Podróż.-Niklo patrzył chwilę w ciszy na kosmos za płytą z durapleksu.-Nie obchodzi mnie cel, w tym wypadku Tatooine, a sama wędrówka i co będzie później. Prawdopodobnie długo tam nie zabawie. Na Nar Shaddaa byłem trochę ponad miesiąc. Wcześniej Nal Hutta, Rodia, Sluis Van i wiele innych planet rubieży. Byłem nawet na Barab I ale było tak nie przyjemnie, że w ciągu dwóch dni się zmyłem. Ciągle mnie ciągnie w inne miejsca. Słyszę o czymś ciekawym i chcę tam lecieć. Tatooine to pretekst do dalszej podroży. Kiedyś jeszcze chcę zobaczyć Taris ale obecna sytuacja to komplikuje. A wy? Bo wątpię by tylko dla 500 credytów.
-haha. Też cię to ciekawi? Sam nie wiem. To prezent. Mam nie otwierać to nie będę bo inaczej nie dostanę zapłaty. Jak mówiłem dla mnie to tylko pretekst by ruszyć się z Nar Shaddaa- Nautolianin zamyślił się przez chwilę.-Podejrzewam, że to jakiś posąg albo coś podobne. Nie martw się jeśli to bomba to nie zagraża statkowi. Jest przeznaczona dla kogoś ważniejszego. Były jedi uśmiechnął się szczerze. Wiedział, że Moc zalewa tą wyprawę. On przeżyje by znaleźć się na pustyni przy człowieku z dredami i mieczem. Nadchodząca noc może przynieść odpowiedzi.-No ale jestem odpowiedzialny za tą skrzynkę. Dobrze by było bym nie musiał sam pilotować królowej Heavy Metalu.- Ruszył spokojnym tempem w stronę kajuty. Wciągnął powietrze by sprawdzić zapach kapitana. Jego prawdziwą reakcje a nie słowa które może powiedzieć.
Gdy Nautolianin dostał się do kajuty położył się ciężko na posłanie. Długi czas zastanawiał się czy zanurzyć się w Mocy. Coś w tej eskapadzie go niepokoiło. Ładunek, załoga a może cel? Nie był wstanie sprecyzować, denerwowało go to. Jednak zdecydował się zaczekać. Były jedi uznał, że posiedzi sobie aż to wydarzenia go dogonią. Choć miał nadzieje, że podróż minie bez komplikacji. Wyciągnął datapad i zaczął pisać wszystkie spostrzeżenia z ostatnich paru dni oraz co znalazł na księżycu przemytników. Później wprowadzi to do holokronu. To wszystko było jednak tylko po to by zająć sobie czas oczekiwania na przeznaczenie.
[ W jakim dokładnie czasie gramy? Tak jak zaczyna się the old republic czyli podczas trwającej wojny z sith czy w jej początkach, czy w czasie przedwojennym gdy to się wszystko dopiero zaczynało? Bo nie wiem ile ma wiedzieć postać z tego co wie gracz. By nie wyszło, że wspominam wydarzenia których jeszcze nie było albo albo są nie możliwe do uczestniczenia.]
[ W jakim dokładnie czasie gramy? Tak jak zaczyna się the old republic czyli podczas trwającej wojny z sith czy w jej początkach, czy w czasie przedwojennym gdy to się wszystko dopiero zaczynało? Bo nie wiem ile ma wiedzieć postać z tego co wie gracz. By nie wyszło, że wspominam wydarzenia których jeszcze nie było albo albo są nie możliwe do uczestniczenia.]
[Gramy gramy, przerwa "techniczna" ]
Podróż nie trwała długo, a choć nie był to rejs luksusowym promem wycieczkowym w pierwszej klasie, nie miałeś większych powodów do narzekań. Czy to dobrze, czy źle, żadnych nieprzewidzianych usterek, scysji z załogą czy napadów kosmicznych piratów. Zbliżaliście się nieuchronnie do Tatooine, które majaczyło już jako mała, pomarańczowa kropka na czarnym płótnie kosmosu, gdy wyglądałeś przez jeden z wizjerów. Twój "bagaż" zdawał się również nigdzie nie wybierać.
Podróż nie trwała długo, a choć nie był to rejs luksusowym promem wycieczkowym w pierwszej klasie, nie miałeś większych powodów do narzekań. Czy to dobrze, czy źle, żadnych nieprzewidzianych usterek, scysji z załogą czy napadów kosmicznych piratów. Zbliżaliście się nieuchronnie do Tatooine, które majaczyło już jako mała, pomarańczowa kropka na czarnym płótnie kosmosu, gdy wyglądałeś przez jeden z wizjerów. Twój "bagaż" zdawał się również nigdzie nie wybierać.
Nautolianin wyciągnął się i napiął mięśnie. Trochę się rozleniwił przez tą podróż. Czas było przygotować się psychicznie na dalsze wydarzenia. Wyszedł z kajuty i poczłapał spokojnie do messy by przez tamtejsze okno oglądać lądowanie. Chciał przyjrzeć się słońcom Tatooine zanim będą oślepiające na powierzchni planety. Zastanawiał się co go spotka po lądowaniu. Starał się trzymać z dala od wojny podejrzewając za tym działania samej Mocy albo czegoś równie potężnego. Jakby ktoś kierował wydarzeniami. Może i był poza Republiką i nie miał do niej wstępu bez kontroli, to sithów to będzie mało obchodziło jeśli odkryją kim jest. Trzeba się przygotować, że wizyta na tym pustkowiu będzie krótka i krwawa. Gdy doszedł do messy spojrzał przez durapleksową powierzchnie na czarną pustkę.
Statek okrążał planetę wchodząc na właściwy do lądowania kurs, a słońca Tatooine stały się widoczne. Jedno mniejsze, pomarańczowe i drugie większe, czerwone, jaśniały ognistym blaskiem w czarnej pustce galaktyki. Patrząc na tę jednostajnie piaskową, niegościnną planetę odnosiłeś wrażenie, że za wszechobecną maską nieprzystępności i odrzucającymi warunkami Tatooine skrywa kilka bardzo cennych tajemnic. Czytałeś swego czasu, że niegdyś jej bezkresne pustynie stanowiły dno ogromnego oceanu, który oblewał cały glob niczym na Manaan. Trudno w to dziś uwierzyć, nawet wyobrazić sobie.
Tatooine i jego słońca stawały się coraz większe, gdy sunęliście (leniwie, jak mogło się zdać w próżni) po kursie do Mos Ila.
Tatooine i jego słońca stawały się coraz większe, gdy sunęliście (leniwie, jak mogło się zdać w próżni) po kursie do Mos Ila.
-Czuję, że szykuje się niezła zabawa-Nautolianin poszedł do swojej kajuty. Spakował się i ubrał do wyjścia. Sprawdził wszystko. -Czas ruszać.- Wyszedł z pomieszczania i powędrował do messy by tam poczekać na lądowanie. Coś go niepokoiło. Czy to nasilały się fale Mocy? By się upewnić musiałby się zanurzyć. Zrezygnował, jeśli poczuje fale wynurzony to będzie wiedział, że dzieje się coś strasznego. Teraz mógł się tym nie przejmować.
Statek szarpnął, zmieniając raptownie kąt podejścia. Z głębi pokładu wyszedł jednoręki Trandoshanin z nieodłącznym mieczem na plecach. Rozejrzał się krótko i gdy jego wzrok spoczął na tobie, wiedziałeś że właśnie ciebie szukał. Staliście tak przez chwilę w milczeniu, gdyż Trandoshanin nie odezwał się słowem, jedynie patrzył na ciebie swym chłodnym, stalowym wzrokiem.
-Turbulencje?-Były jedi zaniepokoił się zmianą kursu ale starał się tego nie okazać. Lekko się przesunął by ręce były bliżej broni. Miał jednak nadzieje, że to fałszywy alarm a nie próba zmiany warunków umowy.-Czy może nasza pani pilot pomyliła się nad tym morzem piasku?- Nautolianin napiął mięśnie. Skóra Trandoshan jest trudna do przebicia i może trzeba będzie użyć mieczy. Nie chciał z nich korzystać a poza tym chwile zajmie wyciągnięcie ich ze skrytek. Trzeba będzie to załatwić szybkimi strzałami w głowę.
Trandoshanin patrzył na ciebie przez kilka kolejnych sekund, jakby oceniając. Niepokoiło cię to jeszcze bardziej, ale nie wyczułeś w nim żadnej negatywnej intencji, może poza pogardą, którą ten gatunek darzył 99% wszystkich istot. Następnie bez słowa odwrócił się i odszedł. Z tego, co wiesz o Trandoshanach, pewnie i tak by nie odpowiedział, a jeśli już to wyłącznie w swoim języku. Zniżanie się do posługiwania się wspólnym językiem nie licowało z ich godnością wojownika, a pewnie i ty nie zasługiwałeś w jego oczach na takie traktowanie. Dziwny był to osobnik, zdecydowanie nie pasujący do tej załogi. Nie wiesz o co chodziło, ale czujesz, że nie chciałbyś spotkać się z nim w walce.
... Choć... może właśnie dlatego byś chciał?
Turbulencje zaczęły się dopiero teraz, gdy weszliście w atmosferę. Po jakiejś minucie przez wizjer dostrzegłeś sylwetkę samotnej wyspy pośród oceanu piachu - niewielki port Mos Ila
... Choć... może właśnie dlatego byś chciał?
Turbulencje zaczęły się dopiero teraz, gdy weszliście w atmosferę. Po jakiejś minucie przez wizjer dostrzegłeś sylwetkę samotnej wyspy pośród oceanu piachu - niewielki port Mos Ila
Niklo wziął plecak i podskoczył parę razy. Trzeba się upewnić, że wszystko przygotowane. Czekał już nic nie pozostało. Uznał, że może jeszcze zajrzy do ładunku ale ostatecznie zrezygnował. Czas zobaczyć planetę. Nautolianin oprzytomniał chwilę i napełnił butelki wodą jeśli czegoś brakowało i znów założył plecak. Kilka skoków i jest gotów.