Na całe twoje nieszczęście w obecnej sytuacji, port Mos Ila był chyba jedynym miejscem na Tatooine, gdzie istniał jako taki porządek. A to oznaczało, że kanistry z benzyną czy inne zbiorniki paliw i substancji wybuchowych nie znajdowały się w zasięgu strzału. Co innego natomiast inne punkty osłony. Kolejne paki kilka metrów dalej, oczywiście rozmaite statki porozstawiane wokół, dwumetrowy kontener, który przywiozłeś ze sobą.
Czy droid był tym samym, którego używał Revan? Nie możesz być pewny i nie jest to teraz twój największy problem. Ale jeśli to równie zabytkowy, acz inny, seryjny model, to najwyraźniej wyprodukowano go równie dobrze, co słynną jednostkę dawnego Mrocznego Lorda.
HK-47 słysząc jakiś ginący w echu wystrzałów rozkaz kapitana Fensena wyjął niewielki blaster ukryty w pancerzu i trafił prosto między oczy jednego z nadbiegających od lewej wykidajłów. Sam kapitan stawał już w drzwiach ze słusznych rozmiarów karabinem szturmowym, w towarzystwie dzierżącego miecz jednorękiego Trandoshanina.
Miło było zobaczyć potwierdzenie tekstu "Po przemytnikach można spodziewać się wszystkiego". To przenosi szale, ale trzeba to przyspieszyć... Moc. Płynie strumieniami w około. Można z niej się wynurzyć i wyschnąć. Zamknąć zmysły. No i można znów zanurkować. Nie miał czasu na spokojne zanurzanie trzeba wskoczyć. Były jedi w swojej świadomości utworzył morze Mocy i wisząc nad nim... wpadł. Chwilę ogłuszyła go ilość informacji. Wszystkie zmysły znowu otwarte. Wszystkie istoty w okolicy wyczuwalne. Ich bicie serc, ich obawy, ich marzenia, ich śmierć. Czas zmienić miejsce. Napełniając ciało mocą chciał przyspieszyć swoje ciało. Nie był pewny jednak czy będzie wstanie tylko lekko przyspieszyć ruchy, by nie było widać użycia Mocy. Zwiększył swoje zmysły by omijać strzały przeciwników i ruszył w stronę gdzie ostatnio był Duros.On to zatrzyma. Wyskoczył z za zasłony i zaczął strzelać na oślep w stronę przeciwników.
[Jak się da drobne przyspieszenie, i przyspieszona reakcja by zwiększyć uniki. Miałem nadzieje, że jeszcze długo nie będę musiał korzystać z mocy, ale mam nadzieje, że się podoba tak czy inaczej.]
[Ależ podoba się jak najbardziej, nacieram się nieustannie ]
To nie ty przyspieszyłeś. To świat zwolnił. Zmierzający w twoją stronę pocisk z blastera leciał z prędkością nie większą, niż opadający z drzewa liść. Ostatni z trzech atakujących "od frontu" napastników bardzo ostrożnie i powoli padał martwy na ziemię, gdy ścięła go równie niespieszna seria z karabinu kapitana. Zanim jeszcze zerwałeś się w stronę kierownika portu, jedna rzecz przykuła twoją uwagę. Jedyna rzecz, która nie zwolniła. A dokładniej rzecz biorąc - osoba.
Jednoręki Trandoshanin wyszedł na rampę dokładnie w momencie, gdy przebiegało przez nią trzech kolejnych napastników. W dwóch krokach i trzech ruchach zawarł cztery pozycje i zadał pięć ciosów, w ciągu sekundy zabijając wszystkich "technicznych" zanim ci zdążyli się zorientować. Na koniec jeszcze pozornie na oślep wykonał zasłonę ostrzem na plecy, odbijając lecący w jego stronę zbłąkany pocisk. Gdybyś nie wiedział co widziałeś, podejrzewałbyś go o użycie Mocy. Jednak nie była to Moc, a perfekcyjnie opanowane i zmodyfikowane kata z formy Makashi.
Postanawiając nadziwić się temu później, mijając napastników i ich pociski podbiegłeś do Durosa, starającego się przekonać cały wszechświat, że wcale go tu nie ma.
-Ach witam -Sadystyczny uśmiech pojawił się na twarzy byłego jedi gdy złapał Durosa za szyję i przyłożył blaster.
-Zdaje mi się, że chciał pan dać mi darmowy transport do Kamy oraz zgodzić się że jest pan pilotem.- Rozejrzał się po terenie lądowiska i zwrócił się do kapitana "Królowej Heavy Metalu."
- Dzięki za pomoc, mówiłem byście uciekali.- Niklo popatrzył na pobojowisko. - Choć z drugiej strony dziękuje, że zostaliście. Kapitanie Fensen może chciałbyś jeszcze jednego załoganta. Z miłą chęcią bym z panem latał. Nawet gotów jestem oddać część płatności za transport oddać. Przynajmniej znów miałbym statek i nie siedział w jednym miejscu.- Moc czy nie Nautolianin nie chciał przepuścić takiej okazji na podróże. Na Królowej znów mógłby podróżować a nowi towarzysze to nowe doświadczenia.
Fensen przyjął twą ofertę w dość zaskakujący sposób. Wyszedł na rampę i wycelował swój karabin w ciebie.
- Chyba nie dosłyszałem? Załoganta? Najpierw mi wytłumacz o co tu chodzi! Każdy pieprzony skurwiel, który wypala choćby z procy w pobliżu mojego statku z zasady powinien zebrać wpierdol. Czekam teraz na dobry powód żeby nie posłać obu stron konfliktu do piachu, a nie jestem znany z cierpliwości.
- Ależ p-p-ppanie, ja...ja tylko wypełniam polecenia. Mam ooo-obbowiązek zgłaszać panu Kamie wszelkie p-przesyłki adresowane do niego... - jąkał się obok ciebie Duros - Ci.. cci panowie mieli t-tylko was do niego zza-pprowadzić...
-Tak? Tak? Kto na Wielką radę by przekazać paczkę wysyła 12 ludzi!? Przekaż panu Kamie, że zjawi się u niego posłaniec z Nar Shaddaa od starych dłużników za porachunki z kantorem. Dzwoń jeśli wielmożny kama nie przyjmie paczki to zobaczymy co dalej z twoim życiem Durosie.- Nautolianin odetchnął mocno. Uspokoił w sobie moc. Rozszerzył zmysły. Chciał poznać myśli kapitana. Czy będzie chciał do niego strzelać.- Kapitanie. Przepraszam, nie było to zamierzone nigdy celowo nie narażam życia. Przynajmniej nie niewinnego. Widać pan Kama jest paranoikiem jeśli chodzi o ochronę.- Niklo lekko pchnął Moc w stronę kapitana, nie by na niego wpłynąć a by uspokoić. Złagodzić ewentualną agresję.-Naprawdę przepraszam i proszę przemyśleć moją propozycję. Mógłbym się przydać i znów mógłbym latać.
Duros popędził z prędkością światła do kontrolki, a Fensen, twardy zawodnik, odpowiadał na twe dyplomatyczne zabiegi:
- Gówno mnie to obchodzi. - skomentował twe słowa i ruchem głowy wskazał głębię portu resztkom "ochrony" - Wypierdalać. A ty kończ gadanie, mackogłowy. Najchętniej zostawiłby cię na tej suchej skale, panie "Och, jaki jestem tajemniczy, pozabijam was we śnie." Chcesz latać? Przekonaj mnie. A potem przekonaj resztę załogi, włączając w to droida. - Spojrzał na fragment poszycia, który osmalił się lekko od strzału z blastera, nadal celując do ciebie z biodra. - Na razie twoje CV prezentuje się mizernie.
Niklo schował blaster i rozejrzał się.
-Nic nie mówiłem o zabijaniu we śnie. Jak zabijam to przeciwnik o tym wie.-Nautolianin podszedł do najbliższego technicznego i przyjrzał się korpusowi. Rozejrzał się czy ktoś jest ranny.
-Jeśli chodzi o tajemniczość nie jest zamierzona odpowiadam na pytania zgodnie z prawdą. Z pewnego punktu widzenia. Więc, zależy mi na miejscu w załodze i mogę się przydać. Najlepiej spytajcie co chcecie wiedzieć, choć mogę też przedstawić CVkę.
- Możesz.- Fensen opuścił broń i wszedł do statku, najwyraźniej zmęczony i rozdrażniony całą tą sceną. Duros podbiegł do ciebie w podskokach, nerwowo zacierając dłonie.
- Pan Kama pragnie wyrazić żal w związku z tym nieporozumieniem - mówił łamiącym się głosem, kuląc się sam w sobie - Najwyraźniej jego pracownicy nie zachowali się wobec pana tak, jak sugerują wytyczne i pan Kama uważa, że miał pan pełne prawo do wymierzenia im kary za taką postawę. Jednocześnie pan Kama pragnie powitać pana wraz z przesyłką, ze wszystkimi up-przejmościami. - wyjąkał na koniec.
Jednocześnie twoją uwagę zwróciło coś, co miało miejsce nieopodal. Kontrolowane, ukierunkowane zawirowanie Mocy, odchodzące najwyraźniej z miejsca, gdzie jakiś odziany na czarno jegomość siedział na swoim 71-WZ, obserwując wasze zmagania z bezpiecznej odległości. Gdy odwrócił się do mijającej go grupy uzbrojonych najemników, niosących jakiegoś trupa w zbroi i krzyknął coś w ich stronę, poczułeś bijącą od niego zatrważająco wielką falę gniewu. I to gniewu, nad którym umie sprawować perfekcyjną kontrolę.
-Na boga mórz północy, się porobiło.- Odetchnął ciężko Nautolianin. To nie był jego dobry dzień, a szykował się gorszy. Moc sobie z nim pogrywała i niech mu ktoś teraz zaprzeczy, że nie ma świadomości. Po kolei.- Niech pan przygotuje transport do pana Kamy i jedzie pan ze mną. Tu już nic nie jest do zrobienia uwiniemy się i będziesz ode mnie wolny. Za chwilę wrócę.- Były jedi wyciągnął swój datapad i zaczął przeglądać swoje przygotowane CVki. Kucharz? To nie przejdzie. Mechanik? To za mało. Najemnik? Źle się kojarzy. Na szybko poprzerzucał kilka miejsc zatrudnienia z planet rozsianych po całych Rubieżach do nowego pliku. Głównie na statkach i zakładach technicznych, kilka ze służby wojskowej, okres w którym latał własnym statkiem i dodał jeszcze planety na których był. Chwile zastanawiał się nad bitwami, w których uczestniczył jako jedi. Dodał także i je. Czasy przed traktatem. Wtedy inaczej myślał nad wieloma sprawami. Wchodząc do statku zapukał. -Kapitanie? Mam to CV zostawiłbym to i możemy porozmawiać jak wrócę. Wtedy będę miał pieniądze by chociaż zrekompensować straty.
Kapitan przyjął twój datapad, a ty ruszyłeś w stronę miasta z zarządcą portu, wciąż zalewającym okolicę smrodem strachu. Gdy zbliżaliście się do wyjścia z portu i trzech uzbrojonych najemników z trupem oraz człowiekiem w czerni, poczułeś wyraźnie inną woń. Niepewności, pogardy i ostrożności ze strony trzech najemników. A także wirujący jak mała pustynna burza gniew, otaczający człowieka w czerni. Gniew, który czułeś inaczej, niż pozostałe "zapachy", bo poprzez Moc.
- Powiedziałem coś, ścierwo. - rzucił gniewnie człowiek w czerni w stronę mężczyzny stojącego przy trupie.
Niklo był prawie pewien, że jego połączenie z mocą zostało zauważone przez każdego kto korzystał z mocy. Ale chodzący gniew jeszcze się na niego nie rzucił? Może był zaciekawiony jego obecnością? A może Nautolianin został wykryty, że nie jest normalnym jedi, że ma w sobie ciemną stronę Mocy i nawet nie wie kiedy przeszedł. Ale zabezpieczał się dokładnie, odciął się, nie pragnął siły i potęgi jaką ona dawała. Ale czy to wystarczy by mieć władzę nad własnym życiem? Ostatecznie dla swoich badań nadal podążał wskazaniami Mocy. Robił to samo co jako jedi. Co się zmieniło? Nie zareagował na działania chodzącego gniewu. To nie czas i miejsce. Jak tylko ich miną wyśle wiadomość do kapitana by uważał na czarny płaszcz. A na razie obojętnie obserwował co się stanie.
- Szkoda, że pan Coldwell nie słyszy jak nam ten gość grozi. Rzuciłby jakiś kąśliwy komentarz - powiedział jeden z najemników, którzy bacznie przyglądali się rozmówcy z dłońmi tuż przy broni.
Stało się dużo w bardzo krótkim czasie. Wściekłość człowieka w czerni osiągnęła apogeum, a on sam eksplodował falą Mocy, która odrzuciła wgłąb ulicy, na stragany, drzwi i ściany trzech najemników, handlarzy, przechodniów, zarządcę portu i ciebie. Jednak najemnicy okazali się wyjątkowo sprawni lub doświadczeni albo jedno i drugie, bo gdy tylko opadli na ziemię zaczęli zasypywać napastnika strumieniami pocisków. Pocisków, których w wypadku dwóch ręcznych blasterów, jednego ciężkiego karabinu szturmowego i jednej mandaloriańskiej haubicy było niebezpiecznie dużo.
Niklo spróbował osłonić Durosa. Ostatecznie on wiedział jak się dostać do Kamy. Nautolianinowi nie chciało się szukać nowego przewodnika. No i może ostatki rycerza jedzi, którym był, odzywały się. Dopiero w drugiej kolejności sprawdził paczkę do jego wielmożności. Starał się nie mieszać do sporu, już dość namieszał z Mocą jak na jeden dzień.
Duros i droid pchający za nim kontener byli jeszcze w jednym kawałku, ale powstał duży problem. Człowiek w czerni uchylając się od serii lecących w niego pocisków wyskoczył na 10 metrów w górę wyciągając swoje dwa świetlne miecze i pociski przeznaczone dla niego zmierzały teraz w twoją stronę.
Ten dzień robi się coraz gorszy. To była główna myśl byłego jedi. Złapał Durosa i rzucił nim tak by był poza zasięgiem. Sam skoczył w bok w nadziei, że zdąży uniknąć choć części tego. Kolejny raz zanurzył się w Mocy. Tego już za dużo, tyle starań poświęcenia by w taki sposób wpaść w łapy Mocy. Starał się wpłynąć na lot by uniknąć promieni energii. Czy zajęty walką mroczny wyczuje jego obecność? Miał szczerą nadzieje, że tak bo inaczej trzeba będzie użyć mieczy.
Porobiło się jeszcze bardziej. Opadający Sith został potraktowany przez jednego z najemników strumieniem gorącego napalmu, który zamienił go w żywą pochodnię. Poczułeś, jak błyskawicznie używa Przyspieszenia, by w jednej sekundzie obić pociski najemników, między którymi się znalazł, zrzucić z siebie płaszcz i rzucić jednym z mieczy w jednego z przeciwników, który salwował się padem na plecy, tuż pod świetlnym ostrzem.
Gdy Sith zrzucił płaszcz zobaczyłeś jego długie dredy, spływające po plecach. Jeden z nich odpadł, gdy strumień lasera nadbiegającego z głębi ulicy snajpera minął jego głowę o milimetr. Towarzysz snajpera, piąty z najemników, trafił Sitha w ramię rzuconym nożem. Do tego wszystkiego dołączyli nadbiegający z końca ulicy Sithowie na patrolu z tutejszego garnizonu. Obie strony przerwały walkę. Najemnicy zwrócili się do żandarmów, a Sith skoczył co sił na swój śmigacz i uciekał najszybciej, jak tylko mógł.
Niklo sprawdził czy jest cały. Zdawało się, że nic mu nie jest. Może, że nie boli bo jest w szoku. Później sprawdził co z durosem i pakunkiem. Starał się to robić szybko. Trzeba się spieszyć puki nikt na nich nie zwraca akcji. W czasie zbierania wszystkiego do kupy zaczął zastanawiać się czy da radę zmienić to co chce Moc. Czy wcześniejsza wizja musi się spełnić. Jaka jest szansa, że nawet działania by nie dopuścić do ziszczenia się wizji właśnie do niej doprowadzą? -Jesteś cały Durosie? Musimy się spieszyć. Mam już dość tej paczki.
- T..ttak, proszę pana - wyjąkał Duros, którego dzień był chyba jeszcze gorszy niż twój - Mmmoże chodźmy okrężną drogą - zaproponował, wskazując na dwóch żandarmów, którzy podbiegli do pięciu najemników.
Usunęliście się czym prędzej z miejsca kolejnej potencjalnej bijatyki. Mieliście sporo miejsca, bo uciekający Sith nie zawracał sobie głowy przechodniami i straganami, roztrącając i rozjeżdżając wszystko i wszystkich stojących mu na drodze.
Wizje...
Sny Jedi. Koszmary Jedi? Nieważne. Wizje przeszłości, które mogły mówić prawdę o miejscach, istotach, zdarzeniach...
Wizje przyszłości, które mogły się spełniać, jeśli odpowiednio zrozumiało się ich treść...
No właśnie - mogły.
-Durosie jaki jest pan Kama?-Nautolianin rozglądał się po ulicach, jeśli można je tak nazwać. Przyglądał się budynkom i zastanawiał jak można tu żyć. Kto w ogóle chciałby tu żyć? Za mało wody, co bardzo odczuwał. Ale cieszył się, że nie ma futra. Będzie się starał by tu jednak nie zostać.
-Będziesz miał problemy z powodu naszego starcia? Czy jest szansa, że będzie chciał mi dać nauczkę? Sądzę, że już dość krwi przelano i nie chcę tego ciągnąć.