Koncentracja i kanalizacja Mocy pozwoliła ci na tyle załagodzić ból i ranę, że byłeś w stanie w miarę normalnie i szybko się przemieszczać, nękany jedynie upierdliwym ukłuciem igły w ścięgnie tuż nad rzepką. Sith... Jeszcze jeden zakręt, to musi być któryś z tych domów...
Poczułeś kategoryczny, napastliwy nakaz Mocy, by natychmiast wykonać przewrót w przód na środku ulicy.
Nakaz?! To się nie zdarzało. Ale Nautolianin usłuchał i będąc na ziemi dokładnie rozejrzał się czy ktoś manipulował Mocą czy może wreszcie doczekał się wyraźnej ingerencji zamiast zwykłych podszeptów i wizji zagrożenia. Ulice Tatooine, sam piasek. Nic miłego lądować na tym a trzeba jeszcze uważać za niespodziankami, które wypadły ze zwierząt i pewnie ludzi. To nie było przyjemne miejsce.
Z dziurą w głowie o średnicy pięciu centymetrów po strzale z laserowego snajperskiego "Venoma" byłoby mniej przyjemne. To, że jest tylko tak nieprzyjemne jak teraz, zawdzięczasz właśnie usłuchaniu podszeptu Mocy, dzięki czemu uniknąłeś strzału snajpera. Drugi budynek przed tobą, dach, kolejny z pięciu najemników. Właśnie spudłował i strasznie go tym wkurzyłeś. I właśnie przymierza się do poprawki.
Niklo spróbował zlokalizować najbliższą uliczkę która odizoluje go od snajpera i kierując Moc do rąk i zdrowej nogi odbił się mocno w tamtą stronę. Był to niski skok, wręcz lot nad ziemią. Były jedi z tamtego miejsca zamierzał wejść na dach. Tutejsze domy z kopułami zapewnią mu osłonę przed snajperem i pozwolą się zbliżyć. Koniec uciekania, odpowie jak wypada wygnanemu. Spróbował zlokalizować snajpera w Mocy, znać jego myśli dzięki czemu ominie kolejne strzały i mu nie ucieknie.
Po raz kolejny w przeciągu ostatnich sekund zryw Mocy uratował cię, bo natychmiast po odskoku ziemię w miejscu, w którym leżałeś przekłuł kolejny promień. Ukryłeś się za winklem i wsłuchiwałeś w szept Mocy. Gramoląc się ostrożnie po jakichś pustych pakach na jeden z niższych dachów czułeś lodowatą złość, którą snajper przekuwał w bezwzględne, niezachwiane opanowanie i cierpliwość. Nie mogłeś słyszeć jego głosu, ale myśli, którym nadał formę za jego pomocą brzmiały wyraźnie:
- Chyba go widzę, zaraz go zdejmę...
Na pewno czekał, na pewno obserwował gdzie się pojawisz. I - również na pewno - czułeś, że Sith również cię wyczuł, że zdał sobie sprawę kto usłyszał jego wołanie. Choć w tej chwili nie ustosunkował się do tego faktu. Może nie mógł, bo nie wiedział do końca kim jesteś, może nie mógł, bo był zbyt słaby...
Tak czy siak, Sith czekał na ciebie w którymś z tych budynków, a na jednym z nich czekał na ciebie wkurzony i bardzo dobry snajper.
Nautolianin skoncentrował się. Przez medytację zaczął posyłać snajperowi lekkie wizje miejsca, w którym ostatni raz go widział. Posłał drobne poruszenie przy krawędzi budynku. Posłał lewie widoczny cień za straganem. Spróbował mocą ruszyć jakiś drobny przedmiot w tamtym miejscu by spadł, potoczył się. Nigdy nie był w tym dobry ale co innego posłać falę uderzeniową w przeciwnika a co innego pchnąć wiszącą patelnie by spadła. Sam w tym czasie powoli skulony szedł po dachu Na około kopuły tak by ciągle było coś na linii strzału snajpera. Może być dobry ale ten strzał zdradził jego pozycje. Niklo miał przewagę. Jak tylko będzie mógł skoczy na kolejny dach by zmniejszyć dystans.
Miejsce - krawędź dachu. Odległość - jakieś... 9 metrów. 6 metrów drugiego dachu budynku przed tobą i 3 metry nad ulicą do budynku ze snajperem, który przykucnął teraz pokazując ci swój profil, szukając czegoś ostrożnie niżej, gdzie - jak mu się zdawało - coś się ruszało.
Powinno wystarczyć. Nautolianin poprzez Moc sięgnął w stronę snajpera. Otoczył go by być gotowym na każde drgnięcie. Na możliwą myśl o strzale w jego stronę. Postarał się by nawet jeśli był szkolony do walki z jedi i chroni swój umysł przed nim to będzie gotów do zrobienia uniku. Skoncentrował się na celu, wycylił i z pomocą Mocy strzelił snajperowi w skroń. Zaraz za strzałem ruszył w przyspieszeniu by przeskoczyć na drugi dach. 3 metry, skakał na dużo dalsze dystanse, ale ze zdrową nogą.
Snajper szarpnął głową, jakby został uderzony przez kamień lub silny ból w czaszce. Zerwałeś się możliwie najszybciej, a świat znów zwolnił. Najemnik chyba nie był specjalnie szkolony do walki z Jedi, ale nie zmieniało to faktu, że i tak był dobry. Gdy dobiegałeś do krawędzi dachu on już odwracał się w twoją stronę, choć jego ruchy były bardzo spowolnione. Gdy skakałeś i szybowałeś na drugą stronę, on równie wolno co precyzyjnie brał cię na cel. Pomyślałeś, że mimo wszystko może zdążyć.
Były jedi wyciągnął przed siebie blaster mimo oporu powietrza i zaczął strzelać. W tym czasie jego umysł koncentrował się na Mocy. Starał się ustabilizować lot i móc nim kierować, by gdy wyczuje u przeciwnika myśl pociągnięcia za spust obróci się. Jednak na razie strzelał ile mocy ma w powerpacku.
Dziś Moc już kilkukrotnie ratowała ci skórę i chyba powinieneś odczuwać zmęczenie. Tak jednak nie było. Poczułeś strzał w myślach przeciwnika, strzał który mimo wszystko mógłby cię zranić, ale poruszałeś się zbyt szybko. I to zbyt szybko nawet jak na twoje Przyspieszenie. Czułeś, że zasila cię Moc, która nie wypływa wyłącznie z ciebie i twojej kontroli. Ta Moc jest inna, ciemna, gniewna i gorąca. To Sith, z którym słyszeliście się i wyczuwaliście przez ostatnie minuty wspierał cię swoją siłą, najwyraźniej tworząc między wami kanał Mocy.
Spadłeś tuż obok najemnika, unikając promienia jego lasera i pakując mu dwa pociski w prawe ramię. Poczułeś pod nogami dach gdy strzelec jeszcze opadał, jakby zawieszony w gęstym oleju, odrzucony siłą raniących go pocisków.
To było nie spodziewane. Niezwykłe wrażenie dotknąć ciemnego zimnego prądu Mocy. W byłym jedi pojawiła się myśl iż może to doprowadzić do więzi, jakie się czasem zdarzają. Jednak nie był to czas na myślenie a działanie. Strzelił jeszcze kilkakrotnie w stronę przeciwnika. W walce trzeba być zawsze pewnym iż oponent nie powstanie. Celował jednak bardziej w kończyny. Drugą rękę i nogi. Jeśli ten twardy skubaniec to przeżyje może mieć informacje. Spróbował jeszcze zlokalizować skąd napływała siła sitha. Gdzie jest niespodziewany sojusznik.
Nautolianin dokuśtykał się do snajpera, nogą odtrącił snajperkę i spróbował przykucnąć tak by nie nadwyrężać nogi. Sprawdził czy przeciwnik ma pod ręką jeszcze jakieś bronie i dopiero po chwili sprawdził czy żyje. Zajrzał do jego umysłu czy chce sięgnąć po jakąś broń. - Twardy skubaniec z ciebie.
Najemnik nie miał ze sobą innej broni, lecz gdy tylko zbliżyłeś się do niego usiłował chwycić cię za gardło. Może by i zdążył, ale przestrzelona ręka skutecznie mu to uniemożliwiła, a człowiek wrzasnął wściekle z bólu. Z jego komunikatora dobiegł głos:
- Coldwell, zgłoś się do cholery.
Niklo złapał pana Coldwella za rękę i wykręcił tak by rozciągnąć porwane i popalone strzałem z blastera mięśnie. Zbliżył się do komunikatora i go włączył - Pan Coldwell jest niedysponowany, proszę zostawić wiadomość po krzyku bólu. - Tu wykręcił mocniej rękę snajpera. -A teraz na poważnie. Nic do was nie mam i lepiej byście wy nie mieli do mnie nic. Zostawiam go żywego, w miarę. Jeśli się jeszcze spotkamy nie będzie zmiłowania. Przeprosiny do pana Kamy, jeśli chce mnie wynająć do przekazania wiadomości jestem otwarty.
- Powinieneś dziękować w tym momencie Mocy czy innemu gównu, w które wierzysz, że szanowny pan Coldwell i Hutt jeszcze dychają. - odpowiedział głos należący niewątpliwie do poznanego już przez ciebie dowódcy najemników - Inaczej już byś skurwysynu był martwy - zrobił znamienną pauzę, w trakcie której usłyszałeś jak wypuszcza z płuc papierosowy dym - Potrafię jednak docenić pewne gesty i skoro wszystko poszło po mojej myśli zostawię cię w spokoju. Na ten moment. Obiecuję ci jednak, że hak na mojej łajbie, będzie na na ciebie cierpliwie czekał i jeżeli jeszcze raz cię spotkam, nie będę tak miłosierny i strzelę odrobinę wyżej niż w kolano. - podkreślił - Sam się domyśl gdzie.
-W takim razie do miłego.- Z uśmiechem na ustach wyłączył komunikator. -Masz szczęście, że twój szef jest do ugadania. Nie mam ochoty zabijać. Zabiorę ci tą zabawkę byś mi nie próbował strzelać w plecy i jako odszkodowanie za próbę zabójstwa. Oparł się na snajperce pana Coldwella. Upewnił się jeszcze na oko, że snajper przeżyje pozostawienie na dachu, jeśli byłby zagrożony to włączy nadajnik. Powoli odciążając ranną nogę ruszył w stronę zejścia albo czegoś co mogło za nie służyć. W Mocy wysłał pytanie; Gdzie jesteś? Potrzebujesz jeszcze pomocy? Gniewny? Wyszukał kontakt od przesyłki i zadzwonił. -Dostarczyłem przesyłkę. Oczekuje reszty zapłaty.
- Co? Ha... Halo? - odpowiedział niewyraźny, zaskoczony głos na szumiącym kanale. Gdy zszedłeś z dachu sygnał trochę się oczyścił. - Kto mówi...? Ach, przesyłka... Tak tak, pan Ourulos. Witam, witam - odzyskał rezon twój rozmówca - Przesyłka dostarczona? A jak, emmm, przyjął ją pan Kama?
Jednocześnie w swych myślach usłyszałeś odpowiedź na pytanie zadane tym samym sposobem. Tak potrzebuję pomocy. Nie wiem gdzie jestem. W jakiejś ruderze
Nautolianin skoncentrował się chwile na myślach Sitha. Gdy wiedział gdzie iść pokuśtykał dalej. -Niezbyt przyjemnie. Widać było, że to go gryzie. Nie wiem jednak czy otrząsną się bo musiałem wyjść na kolejne spotkanie. A teraz proszę przesłać resztę pieniędzy bo potrzebuje ich do leczenia.- Były jedi zastanawiał się co dalej. Czy zdoła dostać się do Królowej Heavy Metalu i czy w ogóle kapitan go przyjmie po tym przedstawieniu i problemach jakie mógł ściągnąć. To nie był najlepszy kurs.