[Baaaaardzo dobrze
]
Czułeś, widziałeś i słyszałeś wszystko. Czułeś, jak dowódca najemników nabiera pewności, że uniemożliwił ci ucieczkę i ma nad tobą kontrolę, w związku z czym pobiegł ratować to, co zostało z jego zleceniodawcy (a raczej z jego pieniędzy). Czułeś, że nie miał nic do ciebie, byłeś tylko kolejnym etapem kolejnego z jego interesów. Widziałeś, jak goście klubu w panice wypadają przez wąskie drzwi na ulicę, a także jak Fensen wraz z jednorękim Trandoshaninem wślizgują się do środka, rozsiadając jak widzowie na ciekawym spektaklu przy jednym ze stolików. Słyszałeś, jak dowódca najemników niedosłyszalnym normalnie szeptem nakazuje jednemu ze swych zakamuflowanych ludzi mieć na ciebie oko. Nie zobaczyłbyś go, ale czułeś jego zimny, śmiertelny spokój. Czułeś także, że gdzieś dalej, nie tutaj, ale nieopodal, ktoś bardzo biegły w bardzo mrocznych ścieżkach Mocy balansuje na granicy życia i śmierci, desperacko potrzebując pomocy...
Jednocześnie czułeś ogromne zdziwienie, gdy stało się dla ciebie jasne, że Kama the Hutt jest pożerany przez niespotykane połączenie gizki z Rancorem...
-
KUUUUURWAAAAAA! - dobiegł cię równie silny, co niewysublimowany mentalny przekaz -
Słyszy mnie ktoś?
Odgłosy krzyków, odgłosy wystrzałów, odgłosy skrzeku gizek i Hutta, odgłosy Mocy i desperacji wołającego poprzez nią Sitha. A także bolesny, wściekły sprzeciw twej przestrzelonej nogi, odgrażającej się, że za nic nie uruchomi uratowanego (chyba) kolana.