- Z Jedajem jeszcze nie latałem. Zwłaszcza z odszczepieńcem. A na pewno nie z Sithem. Czego oczekujesz? Że z otwartymi ramionami powitamy jakiegoś przybłędę, który może nam przepalić statek na pół a potem zrobić pranie mózgu? Sorry, ja tego nie kupuję. Jedi latają jak chcą i załatwiają sprawy Jedi. Sithowie latają jak chcą i mordują noworodki, czy co Sithowie tam robią w wolnym czasie. Ty chcesz robić z siebie łowcę nagród płaszczącego się przed "Panem Kapitanem". - chciał splunąć, ale się rozmyślił - Wciskasz mi kit, że tak strasznie żałujesz swojej Mocy i och, jaki nie jesteś z tego dumny. A tuż przed przylotem na Tatkę chełpiłeś się, jaki to jesteś wojownik i jak to cię nie możemy zatrzymać, nawet jakbyśmy chcieli. Coś tu śmierdzi i bynajmniej nie jest to sushi. - skończył, a raczej zamierzał skończyć, lecz dodał jeszcze:
- Nie mam pojęcia co ci z tego przyjdzie i nie jestem przekonany o twojej szczerości. Ale powiem tak: chcesz latać, latasz na naszych zasadach. Na razie mamy na ciebie oko i przez parę akcji to się nie zmieni. Zaczniesz strugać wariata, wyczujemy jakieś kombinacje albo ściągniesz na nas uwagę którejkolwiek z Mocowych frakcji - zostajesz na jakiejś smętnej planetce typu Vjun albo Taspir III. Zgoda?
-Zgoda. Ale mam jedno pytanie. Jak widziałeś, że skakałem? Albo kto to widział? Zdawało mi się, że byliście okupywani przez inne rzeczy niż rozglądać się za latającym świrem.- Nautolianin był ciekaw jak to się stało, że wszystkie jego działania ktoś zarejestrował. Tak jakby był specjalnie śledzony. -No i jeśli moje motywy są nie zrozumiałe co mogę myśleć o twoich? Widziałeś, że skaczę po budynkach. Widziałeś jak wychodzę z sali Kamy. Dałem ci wykaz części zajęć jakimi się parałem a jednak dałeś mi znać, że odlatujecie. Rozmawiasz ze mną zamiast, jeśli jestem takim zagrożeniem dla twojej załogi i statku, odmówić współpracy. Nie tylko ja mam sekrety i niejasne motywy. Ale jak już mówiłem odpowiem na pytania. A i nie wiedziałem co jest w skrzynce.
- Widzieliśmy obaj. Przeleciałeś tuż nad nami, trudno było nie zauważyć. - wskazał spojrzeniem na Trandoshanina - Dałem ci znać, bo byłem zaciekawiony, jak bardzo ci zależy akurat na nas. Gdybyś chciał, mógłbyś wziąć sobie inny statek, choćby tych najemników z doku obok. No nie? Rozmawiam z tobą, bo chciałbym, żebyś mnie, przepraszam, nas przekonał, co jest takiego specjalnego akurat w "Królowej Heavy Metalu"? Z takimi referencjami każdy kapitan cię najmie, nie miałbyś problemu z gapieniem się w gwiazdy. Na razie zręcznie omijasz odpowiedzi. Mogę obejrzeć twój miecz świetlny, gdy będziesz odpowiadał?
-Który?- Wyciągnął oba miecze. Jeden zdobiony w motywy roślinne, od emitera w dół aż do chwytu ciągnęła się latorośl z dobronymi pączkami kwiatów z ogrodów świątyni jedi z Corusant. Ta rękojeść była o niebieskiej klindze i położył ją na stole. Drugi miał wystające z emitera trzy kły które stabilizowały ostrze. Kończyły się w 1/3 długości rękojeści, która też była dość krótka. Przeznaczona raczej do trzymania jednoręcznego. Sama rękojeść miała pokrycie antypoślizgowe a głownia była zakończona delikatnie by można było za nią trzymać. Ten miecz podał kapitanowi. -Najpierw był droid. Masz działającego HK. Przypuszczam, że tego który Revan zbudował. Próbuje zrozumieć motywy Mocy. -Nautolianin Westchnął ciężko.- Sądzę, że obie strony się mylą. Gdzieś w naukach jedi jest błąd. Za bardzo polegamy na Mocy. Która ma świadomość. Dlatego odcinam się. Sądzę, że trzeba uczyć się zdolności poza Mocą. Wszystko co robią jedi, robią to z Mocą. Odcięci od niej nie potrafią zrobić nic. Nie mam jeszcze odpowiednich dowodów do swojej teorii. Badam intencje Mocy by znaleźć dowody na jej świadomość. A, że jestem wojownikiem potrafię to robić przez walkę, a do tego wasz język ma za mało słów i to bardzo frustrujące. Nawet teraz ta rozmowa mnie wnerwia bo nie mogę wszystkiego prawidłowo wyjaśnić. Ale wracając do droida. Może być odpowiedzią na nurtujące mnie pytania o los kogoś kto działał przez pewien czas bez mocy. Tak jak i los wygnanej. Ale później pojawiły się kolejne rzeczy. Twój Trandoshański towarzysz walczący stylem formy Makashi. Bez mocy. Ty walczący w porcie bez mocy. Także wasze późniejsze wejście do Kamy. Miałem przeczucie, że Moc działa w tym wszystkim w momencie naszego spotkania na księżycu przemytników. Ale wygłuszam się na Moc i tylko poprzez pewien powtarzający się schemat widzę kiedy Moc zaczyna wpływać wyraźniej na rzeczywistość. Więc w czasie mojego pobytu tutaj będę obserwował was równie usilnie jak wy mnie. Chce się uczyć. Rozumieć. Mam nadzieje, że to wystarczające wyjaśnienia. Bo jeśli chcesz więcej to będę musiał zacząć pisać, bo frustruje mnie brak słów. A i jeszcze jeśli będziemy dalej rozmawiać to chciałbym opatrzyć sobie nogę. Bo próbowano mi odstrzelić kolano na audiencji u Kamy.
Wziął bardzo ostrożnie do ręki twój miecz i włączył go, oglądając broń z zainteresowaniem. Czułeś, że choć pozostał w nim pewien bezpieczny margines niedowierzania, to twój wywód przekonał go w dużej, a zaskoczył w jeszcze większej mierze. Tak samo było z panią pilot. Jedynie Trandoshanin zdawał się być niezmiennie niewzruszony, milcząc cały czas.
- Jasne, opatrz się. Trochę pierniczysz, moim zdaniem. Jasne, Makankos jest maniakiem... - spojrzał na jaszczura wymownie, tak samo na Twi'lekankę, wreszcie na HK. - Faktycznie zbudował cię sławny Revan? Stwierdzenie: Nie, kapitanie. Przynajmniej tak wynika z posiadanych przeze mnie danych. Zgodnie z nimi zostałem skonstruowany przez grupę techników na Balmorze, 298 lat, 17 miesięcy, 33 godziny i 24 sekundy temu, licząc według czasu Tatooine[ - odpowiedział HK - Niemniej obiekt "Revan" jest mi znany, jako twórca prototypowego modelu jednostki takiej, jak ja. Zgodnie z posiadanymi przeze mnie na jego temat danymi stwierdzam z 68% pewnością, że gdyby faktycznie on był moim konstruktorem, to ze względu na rozliczne doświadczenia mój procesor pamięci mógłby nie posiadać dziś tej informacji, czy to ze względu na uszkodzenia fizyczne na przestrzeni lat, czy to ze względu na ingerencję programową z zewnątrz.
Fensen odłożył miecz i podał ci kawałek czystego papieru.
- Niezłe rewelacje. Prawie jakbyś mi powiedział, że mam senatora pod pokładem. Na Iziz i mnie też coś masz niezwykłego? - uśmiechnął się, podsuwając ci kartkę - Bo przyznam, że tym razem ci uwierzyłem. Załoga? Co myślicie? Angażujemy się w pionierskie badania?
- Jak dla mnie może być, póki co. - odpowiedziała Iziz Stwierdzenie: Nie odnotowałem przeciwwskazań.
Makankos wzruszył jedynie ramieniem i odwrócił się na pięcie, wychodząc.
Nautolianin rozsiadł się trochę wygodniej. Wystawił ranną nogę i obejrzał efekt konfliktu z najemnikami. -Jest jeszcze coś. Od was czuję raczej naturalność w stronę pozytywną. A ci najemnicy to negatywne emocje. To chociaż by mi nie pozwoliło służyć na ich statku. We wszystkich bitwach w jakich służyłem robiłem to by chronić.- Skoncentrował się na ranie i rozpoczął leczenie. Nie chciał odwoływać się do mocy ale ten dzień i tak już obfitował w jej wykorzystanie. Spowodował by Moc płynęła na około tkanek. Potem powoli nakierował ją na łączenie i odbudowę zniszczonych elementów. - Co do HK to prawda, że tylko dlatego iż przypominał oryginał o jakim czytałem zacząłem mieć podejrzenia. Mimo to wiem, że sam bym nie zdołał wydobyć z niego informacji. Sądzę, że potrzeba potomka Revana a znam tylko jednego.- przyłożył ręce do rany by zwiększyć linie przepływu Mocy. -Możesz mnie uznać za dziwaka. Ale nie ma obaw jeśli chodzi o zagrożenie z mojej strony. Krzywdzę tylko w samoobronie no i czasem rzucam twardym tekstem dla spokoju. Wcześniej miałem nadzieje, że odciągnę was od otwierania skrzyni. A przy okazji jeśli teraz byście mnie wywalili potwierdzilibyście iż nie można uciec przed wyznaczonym przez moc biegiem wydarzeń. No może, że się jeszcze rozbijemy.
Rana goiła się bardzo szybko i bardzo ładnie, tymczasem kapitan powiedział:
- Dobra. Skoro tak, dziaraj sobie nogę i słuchaj. My, tutaj, na "Królowej", jesteśmy jak jedna, wielka rodzina. Jak pooglądasz o patologicznych osiedlach na Holonecie to z pewnością odnajdziesz podobieństwo. Właścicielem statku jestem ja, ale tak naprawdę należy do wszystkich. Kasą za robotę dzielimy się równo po zakupach paliwa, naprawach i tak dalej. Mamy trochę zasad. Nie śmiecimy, nie wyżeramy sobie wzajemnie w kuchni, jak coś gotujesz, robisz dla wszystkich. HK jest pełnoprawnym członkiem załogi, bo jakby każdy szczyl traktował go jak byle droida to już by z niego nic nie zostało i z Królowej też nie, bo to pokładowy mechanik. Iziz jest naszym pilotem, ja jestem ten inteligentny, a Makankos sam widziałeś co robi. Jak masz coś przeciwko, pukasz Makankosa albo HK. Jesteśmy lojalni dopóki jesteśmy lojalni. Huttów omijamy jak się da, nie wozimy przyprawy, nie sprzedajemy broni podejrzanym grupom - co innego jakiś biednym osadnikom, żeby sobie na Tuskenów zapolowali. Jak masz jakieś pytania, wal śmiało. I mów mi Fensen, jak ludzie usyłszą, że mówisz mi "Kapitanie" pomyślą, że sypiamy ze sobą
-Nie wiedziałem, że aż tak lubisz mackogłowych i, że można było się dostać na statek przez łóżko. -Nautolianin spojrzał na panią pilot.-Bez urazy ale wyglądasz o niebo lepiej ode mnie. Pytania? W czym w ogóle mogę pomóc na statu? Bo znam się na wielu rzeczach po trochu. No i mam tysiąc do podziału bo bez waz nie ukończyłbym tej skrajnie samobójczej misji. Z resztą kto widział w życiu skrzyżowanie gizki z chyba rankornem albo czymś równie krwiożerczym.- Nautolianin rozejrzał się po reszcie załogi. Wciągnął powietrze by poznać ich zapachy i emocje jakie niosły.
- Nie, nie można się na statek dostać przez łóżko. W każdym razie członków załogi obowiązuje niepisana zasada - najpierw noc z Makankosem i HK, dopiero potem wskakujesz do pilota. Kapitan zwolniony. - wyszczerzył się do ślicznej Twi'Lekanki, wyraźnie rozbawiony - Tysiąc do podziału czy nie, trzeba nam roboty, latanie na pusto się nie opłaca. Macie jakieś propozycje?
-Mówiłem kiedyś, że chciałem zobaczyć Taris, możliwe, że byłaby tam robota bo koloniści będą potrzebowali wszystkiego co się da. Ale można też skoczyć do jakiejś tutejszej osady która jeszcze nie zdążyła nas znienawidzić i popytać. Ja zwykle tak szukam roboty. -Przyjrzał się krytycznie nodze i uśmiechnął. Powinna być już w dobrym stanie. Niklo poruszył nią parę razy. Ból był i nie powinien jej nadwyrężać ale powinno być dobrze. Zastanawiał się co z tego wszystkiego wyjdzie, ale dawno już nie był tak zadowolony. Zamknął oczy i spróbował wynurzyć się z mocy. Ale nie będzie to łatwe, nie po takim dniu pełnym emocji. Znów zajmie to wiele dni nim się wyciszy. Gdyby tylko mógł to wszystko zrobić bez mocy. -Z mojej strony to tyle. Mogę miecze z powrotem? Czy chcesz jeszcze pooglądać.
- Może być i Taris. - odpowiedział Fensen, gdy już naoglądał się i napodziwiał, oddając ci miecze - Możemy właściwie popytać w okolicy, czy ktoś nie ma jakiegoś taniego lokalnego syfu, zainwestować i sprzedać kolonistom, jeśli nie uda się znaleźć nic lepszego.
Nautolianin podpiął miecze i wstał. -Do opłacenia towaru można wykorzystać speedera. Dobrze byłoby go upłynnić.- Przeszedł się kawałek po pomieszczeniu by sprawdzić mobilność nogi. -Jeśli to wszystko to bym się gdzieś rozwalił i odpoczął.- Ogarnęła go niepewność.-Czy ktoś miał czas by sprawdzić tego speedera? Może mieć pluskwy albo coś gorszego?- Ruszył lekko kuśtykającym krokiem w stronę ładowni.
-Dobra. Mam nadzieje, że da się go opylić. Nie byłoby dobrze mieć go przy sobie.- Nautolianin idąc dotknął ściany.- Fensen możesz mi powiedzieć co władowałeś w Królową? Przy blokadzie Mandalorian widywałem takie 'handlowe' statki w akcji. Nigdy nie mają oryginalnego napędu. Prawie zawsze jest wzmocniony pancerz i zawsze są dodatkowe bronie by zaskoczyć? Co ona ma?
- Nic bardzo nadzwyczajnego. - odparł kapitan - Napęd, owszem. Schowaliśmy generator hipernapędu prawie metr niżej w poszyciu, za często się psuł. Mały gatling z tyłu... no i trochę schowków i takich innych. Myślałem, że idziesz spać? Chciałem zorganizować ten kolonistyczny pierdolnik zanim się stąd zmyjemy.
-Spoko. Przyznam, że można odpocząć po tym dniu. Ale jeśli byłbym potrzebny pomogę.- Nautolianin wciągając powietrze spróbował wyczuć intencje kapitana. Czy zrozumiał jego wytłumaczenia? Czy uznał za jakiegoś świra którego trzeba się pozbyć ze statku, albo gorzej na dobre. A może te wszystkie obawy to zwykła paranoja z jego strony? Za dużo czasu spędzonego na Rubieżach. Zbyt częste oczekiwanie wibroostrza w plecy. -Przy okazji jak będziemy lądować gdzieś konkretnie to kupiłbym ze dwa drobiazgi.- Ale były, rzeczy które nie pasowały do siebie. Jeśli Fensen widział jak były jedi skacze to był w miejscu sitha. Tamten wspominał o droidzie może chodzić o HK. Był też zatruty. Czy mogła istnieć szansa, że obudzi się związany prześcieradłem i z płynącymi toksynami w żyłach?- Jak rozmawialiśmy interesowałeś się moimi motywami. Nie dopytałeś się czemu skakałem po dachach. Nie jesteś ciekaw? Czy po prostu wiesz.
- Jedi stuff. Nienormalny jesteś po prostu, jak dla mnie, to i po dachach skaczesz. Chcesz, to powiedz. - odpowiedział dość lekceważąco i odwrócił się, by odejść do sterówki. Jednocześnie z korytarza prowadzącego do kajut wyszedł Makankos. Stanął przed tobą z mieczem przewieszonym przez plecy i popatrzył przez chwilę w milczeniu swym ołowianym, nieprzyjemnym wzrokiem.
- Zainteresowany sparingiem, jedi? - ozwał się po chwili Trandoshanin i - trzeba przyznać - zaskoczył cię. Nie samym faktem ozwania, co tym, że powiedział te słowa we wspólnym.
-Tak, ale chciałem kupić najpierw wibroostrza, może, że jakieś masz.- Niklo był zaskoczony własną szybką odpowiedzią. Możliwe, że w głębi bardziej tego chciał niż dopuszczał do samego siebie. Długi czas uczył się form jedi bez mocy, co owocowało różnie. Niektórych ruchów nie da się zaadoptować do sytułacji gdy nie można zrobić podwójnego piruetu i śruby w powietrzu. Trzeba opracować zastępcze ruchy w kacie. A nautolianin miał przed sobą dowód, że jest to możliwe.-Tak, chce sparingu.
- Skoro tak, to nie pieprz mi o wibroostrzach. - rzucił cierpko Trandoshanin - Połamią się albo wyszczerbią w prawdziwej walce, a ty masz wystarczająco dobrą broń. Daj mi znać, kiedy będziesz gotów.
-Miecze świetlne są problematyczne, niektórych ruchów nie da się wykonać bez mocy. No i każde włączenie ich określa kim się jest. Często nawet nie włączanie ich to powoduje. -Niklo wrzucił plecak i ściągnął płaszcz. -Ale jeśli jesteś ciekaw co potrafię to możemy zaczynać w każdej chwili. -Uśmiechnął się jak to potrafił najlepiej.