Sesja Krixa

Karabiny szturmowe splunęły kolejną serią pocisków, które niknęły w ciałach nadbiegających ludzi. Dwie z nich rozsadziły czaszki dwóm z nich, skutkiem czego padli w biegu, natychmiast zdeptani przez biegnących z nimi. Zostało jedenastu.
Zanim jeszcze dobiegłeś na długość miecza, Makankos rzucił w tłum jeden z granatów o mniejszej mocy, który eksplodował między trzema najbardziej wysuniętymi na przód żołnierzami, rozrzucając ich po ścianach. Dwóch z nich nie podniosło się, trzeci odbił się od ściany i jak gdyby nigdy nic biegł dalej z połową twarzy. Zostało dziewięciu.
Dwóch z nich znalazło się już na odległość miecza od ciebie. Makankos był tuż za tobą.
Nautolianin wystartował z mieczami na najbliższego. Zrobił proste cięcia prosto w szyję. Nie należące do żadnej formy jedi. Zwykłe machnięcia z siłą, żadnej finezji. Krokami nastawił się na odskok w razie ataku. Nie patrzył czy ciosy dojdą celu, napewno tak będzie bo te zwłoki nie próbują unikać. Przyglądał się czy nie wyprowadzają ciosów. Starał się też kontrolować sytuację. Pragnienie użycia mocy ciągle rosło. Czy był aż tak słaby, że bez niej nie mógł działać? Czy czuł strach, że sobie nie poradzi? Upadł i tonie w ciemnym nurcie? Miał nadzieje, że nie.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Tak się szczęśliwie złożyło, że jako pierwszy doskoczył do ciebie żołnierz poszarpany granatem Makankosa. Szczęśliwie, bo wraz z połową twarzy stracił sporą część pancerza. W przeciwnym razie miałbyś prawo obawiać się o to, czy twoje znaleźne miecze zdołają przeciąć bojowy pancerz Sitha.
Wraz z oderżniętą głową przeciwnika w twoim kierunku wystrzeliła dłoń jego kompana, tym razem znajdującego się w jednym kawałku, jeśli nie liczyć otworu w środku hełmu i znajdującej się pod nim czaszki. Zanim jednak dłoń zdołała cię dosięgnąć, została odrąbana mocnym cięciem dobiegającego Makankosa. Do ciebie zaś dobiegało już dwóch kolejnych członków załogi, zaś ich kompani kłębili się tuż za nimi, wstrzymywani jedynie sporadycznym ogniem stojących za wami Sithów.
-Musimy się wycofać i zabarykadować do ogarnięcia. Szukajcie czegoś.- Niklo ustawił się tak by kolejny atak ominąć i pchnąć oba miecze w szyję. Jeden obok drugiego z całą siłą jaką miał bez mocy. Jak się uda to cofnie się o parę metrów i przygotuje na następnego. Jeśli te badziewne miecze się zaklinują trzeba będzie potraktować truposza z buta i wyciągnąć kolejny miecz. Gdyby tylko mógł sięgnąć po miecze. Spróbował ocenić czy jak oswobodzi dłonie przy stracie mieczy da radę rzucić tak kriogranat by zmrozić trupy a nie ich. Może to je zatrzyma na tyle by poodrąbywać im łby?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Cięcie z lewej - ugrzęzło w pancernym kołnierzu niczym siekiera w pniu drzewa. Zdecydowanie pozbawiłoby człowieka tętnicy razem z życiem, ale ktoś już martwy nie miał tych rzeczy do stracenia.
Obok ciebie Makankos wykonał ten sam atak, jednak ze znacznie lepszym skutkiem. Głowa żołnierza odpadła na bok.
Cięcie z prawej - podzieliło los cięcia z lewej.
Makankos, nakręcony siłą swojego cięcia obrócił się plecami do kolejnego przeciwnika i odwracając ostrze skierował je pod pachą w mostek żołnierza.
Kopnąłeś trup(er)a w korpus, powodując jego nachylenie się do ciebie i odrzucenie tułowia.
Makankos z półobrotu kopnął trup(er)a w udo, tuż nad kolanem, powodując skurcz mięśnia i opadnięcie przeciwnika na kolano.
Nim jeszcze twa noga powróciła po kopnięciu, sięgałeś po kolejny miecz.
Makankos wyciągał swoje ostrza z mostka, by odrąbać kolejną głowę.
Wszystko to działo się jednocześnie, na przestrzeni około półtorej sekundy.
Jednocześnie obaj otrzymaliście ciosy pięścią w brzuch, które wyrzuciły was jak z procy, na dobre dwa metry w tył plus kolejne dwa metry poślizgu po gładkiej podłodze, siłą uderzenia. Podnieśliście się tuż przy stojących pod ścianą Sithach, którzy musieli przerwać ogień by nie skosić was przy okazji. W samą porę by zobaczyć, jak z windy wysypuje się kilkunastoosobowy oddział kapitana Huminro.
Nautolianin do drugiej ręki wyciągnął blaster i zaczął celować w którąś z martwych głów. Strzał w oko powinien się przepalić na tyle głęboko by unieruchomić skubańca. -Nie podchodź już do nich. Żuć granatem.- Pierwszy raz cieszył się na widok sitha. Jednak teraz nie powinien pokazywać się w walce wręcz. On mógł rozpoznać kroki i ruchy. Po strzale szybko sięgnął do pasa. Mały schowek w pasie krył holokron. Nie wyjmując go wcisnął nagrywanie. Były jedi chciał to nagrać by nie została stracona informacja o wydarzeniach ze statku. Wyciągnął broń do kolejnego strzału. Wcelował.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Przez moment przeżyłeś szok, gdy z lufy twej broni wystrzeliła istna salwa pocisków. W następnym momencie zdałeś sobie sprawę, że dwunastu Sithów dołączyło do swoich kolegów z drugiego oddziału i urządziło sobie strzelnicę. Nie minęło pięć sekund, a nadciągający załoganci wyglądali jak tarcze wyjęte prosto ze strzelnicy. O ile pociski nie unicestwiały ich od razu, o tyle w tym momencie po prostu nie miało co wstawać.
Gdy echo wystrzałów przebrzmiało rozejrzałeś się wkoło. Poza oddziałem imperialnych, z których część celowała jeszcze niepewnie w krwawą papkę pozostałą ze zwłok załogantów "Defilera", dostrzegłeś także trzy inne postacie. Człowieka zbrojnego w szturmowy imperialny "rozpylacz", najwyraźniej najemnika, który niejedno w życiu widział, stojącego trochę dalej kapitana Huminro w długim, ciemnym płaszczu, a także stojącego obok niego Sitha z długimi dredami, dobrze znanego ci z Tatooine, który wpatrywał się właśnie w ciebie z wyrazem osłupienia na twarzy.
Pierwsze co pojawiło się w głowie Nautolianina to nie pokazać zaskoczenia. Schował blaster i równocześnie upewnił się szybko czy holokron działał. Wszystkie myśli krążyły i nie pozwalały mu dojść do jakiegoś planu. Walka i ból w klatce od ciosów powodowały, że nie miał pomysłu na wyjście z sytuacji. Spojrzał po sithach oceniając ich zdolność bojową. Stanął tak by być blisko trandoshanina. Próbował ocenić jakie mają szanse uciec jeśli zrobi się tu krwawa jatka. Szepnął do towarzysza. -Makankos możemy mieć problem.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Sith wykazywał się zaskakującą obojętnością, jakby wszystko, co działo się wokół, absolutnie go nie obchodziło, zaś ponowne spotkanie z tobą było najmniej istotnym elementem tego dnia.
Dowódca "waszego" oddziału raportował pospiesznie kapitanowi co właśnie zaszło, głosem wciąż drżącym od emocji. Gdy skończył, Huminro zwiesił głowę i westchnął ciężko.
- Czy ktoś jest w stanie mi to wyjaśnić? - zadał pytanie swym butom, zapewne nie oczekując odpowiedzi.
- Jaki problem? - zacharczał ci do ucha Makankos, w odróżnieniu od Huminro odpowiedzi oczekując.
-Ten w dredach widział mnie na planecie z mieczami i mocą.- Obojętne zachowanie chodzącej agresji wcale go nie pocieszało. Jeśli będzie chciał to dość szybko zrobi mu tu jatkę. -Ale teraz mamy chyba większe zmartwienia.- Obrócił się i ruszył w stronę truposzy by poszukać mieczy. Mimo wszystko mogą się jeszcze przydać jeśli ocalały. -Kapitanie Huminro. Przypuszczam, że zaraz usłyszę iż nie za to nam płacicie ale radziłbym wracać na statki i wysadzić ten przeklęty wrak wraz z jego ewidentnie przeklętą załogą.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Miecze znalazłeś w jednym kawałku, pod tym, co zostało z jednego z truposzy.
- Nie będę ukrywał, że to bardzo kusząca propozycja - odparł z uśmiechem kapitan - Niestety, nie takie mam rozkazy, a w każdym razie dopóki nie upewnię się, że nikt tu nie przeżył, nie mogę zostawić tego statku. Sprawdzimy jeszcze tylko mostek i jeśli tam też nie zastaniemy nikogo żywego - wynosimy się stąd. Pańska propozycja zniszczenia statku, jakkolwiek będąca strasznym marnotrawstwem cennego sprzętu, jest również kusząca. Ale nie dysponujemy wystarczającą siłą ognia.
Gestem wydał żołnierzom komendę do zebrania się.
- Zbadamy mostek i wracamy. Nie oczekuję od panów - spojrzał na ciebie i Trandoshanina -, że będziecie ryzykować. I tak już ryzykowaliście więcej, niż było umówione, choć nie ukrywam, że przyda mi się każdy człowiek.
Nautolianin spojrzał na Makankosa. -Idziemy z nimi? Powinniśmy jeszcze zobaczyć co z Fensenem i przy okazji zabezpieczymy powrót z tego złomu. - Popatrzył po sithach i zrozumiał, że może powinien iść dalej. Co jeśli odnajdą źródło tego? Panowanie nad zmarłymi nie powinno być wykorzystywane. Taka przewaga zniszczy tą i tak niestabilną sytuację w galaktyce. -Z drugiej strony jestem ciekaw co powoduje powstawanie zmarłych. Będzie o czym opowiadać w kantynie.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Sith z dredami teatralnym gestem przyłożył dłoń do ust i zwrócił się równie teatralnym szeptem do najemnika, będącego najwyraźniej jego kompanem:
- Im za to płacą, a nie muszą narażać dupy. Ale z nas kołki - Następnie założył dłonie na piersi i mamrotał coś do siebie, mocno niezadowolony.
- Grubasie, żyjesz? - zacharczał Makankos po trandoshańsku przez komunikator
- Niestety tak, żabi rozumie. I muszę wysłuchiwać twojego aksamitnego rzężenia do słuchawki. Dawno się tak nie cieszyłem, że żyję, jak babcię kocham. Czego? - Fensen zdawał się być w stanie tak dobrym, jak zły był jego humor.
- Niczego. Zabierzemy się z żołnierzykami na mostek i przyniesiemy ci parę pamiątek. Grzej silniki.
- Żeby w razie czego czekać na ciebie z ucieczką? Pomyśleć, że nigdy nie miałem cię za skończonego idiotę... - rzucił pogardliwie i wyłączył się.
W tym czasie Huminro podzielił swoich ludzi.
- Przecież nie zmieścimy się wszyscy. Połowa ze mną, połowa schodami albo szukajcie innej windy. Ale nie polecałbym. Panowie, możemy? - zapytał, zwracając się do was.
-Oczywiście.- Były jedi podchodząc przyjrzał się tworzonym grupą. -Nie lepiej byłoby jednak jedną grupę posłać do hangaru? Jak się tak wszyscy na mostek władujemy to będzie ciasno. Mam demofobie. No i przy okazji wysadzania statku, my możemy mieć za małą siłę ognia ale ten wrak powinien mieć wszystko co trzeba. Jeśli zajmiemy się źródłem tego przekleństwa to oddział może przenieść pod reaktor parę głowic i je uzbroić. Jak się nam nie uda to przynajmniej nikt już nie pójdzie w nasze ślady.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Kapitan rozważał twoje słowa przez dłuższą chwilę. W końcu przywołał do siebie dziesięciu ludzi.
- Część z was wraca na statek i zabezpiecza go na wypadek, gdybyśmy musieli spieprzać w podskokach. Na przebijanie się do "Imperiusa" nie będzie wtedy czasu. Pozostali niech wezmą jedną głowicę i umieszczą możliwie najbliżej reaktora. Dodatkowo nastawcie zapalnik na... 60 minut. Będziemy mieli zapas. Resztę zapraszam do windy.
Niklo niemrawo ruszył w stronę windy.- Wspominałem, że mam też lęk przed małymi przestrzeniami? I wstającymi zmarłymi.- Przyjrzał się ze spokojem kapitanowi.-Ma pan teorie co tutaj się dzieje?- Były jedi zastanawiał się czy mostek da odpowiedzi. Nie zanurzał się w Mocy przez co nie próbował lokalizować źródła anomalii. Najbardziej obawiał się iż jest to jakaś istota. Niezwykle potężna istota. Równocześnie myślał o walkach które stoczył. O planetach które odwiedził. Wspominał szlaki nadprzestrzenne. Tworzył zaporę myśli. Wewnętrznie przygotował się do szybkiego wyciągnięcia broni w windzie. Zastanawiał się czy ktoś może tam zrobić sieczkę. Chciał jakoś uprzedzić tandoshanina ale przypuszczał, że i tak będzie gotowy do walki.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Panie Huminro. - Wtrącił Sith - Mamy tutaj co najmniej trzech szkolonych w mocy, bo jak mniemam nie jest pan zwykłym żołnierzem a obecny tutaj Nautolanin nie jest panną do towarzystwa. Nie było by rozsądniej każdego z nas rozdzielić do każdej grupy? Większe szanse na powodzenie i takie tam.
Humniro zatrzymał się w pół kroku do windy.
- Tak. Mam pewną teorię - rzucił przez ramię, stojąc plecami do was - Jest ona jednak tak niedorzeczna i tak... nieciekawa... Że niech Imperator broni... - odwrócił się i wszedł tyłem do windy - Jednak na wypadek gdyby okazała się prawdziwa, potrzebuję panów tutaj i teraz. Zwłaszcza, jeśli jest między wami kolejny... użytkownik Mocy... - zakończył z lekkim niedowierzaniem, patrząc na ciebie.
Sith uniósł lewą brew w zdziwieniu, podkreślanym przez liczne tatuaże na twarzy
- Czyżby brak podstawowych informacji podczas zatrudnienia? - pytał z lekką ironią w głosie i cykającc językiem pokiwał ze zgrozą głową w boki.
Kapitan uśmiechnął się ironicznie.
- Powiedziałbym raczej, że nie chcę ośmieszać się historiami o mitycznych potworach i z dawna zapomnianych lordach.
Ostatni z jego ludzi wszedł do windy i nacisnął przycisk. Stłoczeni jak sardynki, staliście z Makankosem obok Sitha, jego towarzysza najemnika, kapitana i jego dziesięciu ludzi.
-Tylko bez puszczania gazów bo nie dojedziemy na górę.-Nautolianin próbował rozluźnić atmosferę kolejnym słabym dowcipem. Cieszyła go reakcja kapitana. Nie zaatakował. Nie kazał ich spętać i wymusić informacje. -Jeśli mamy czas to mimo wszystko wysłuchałbym historii o jakiś pradawnych i takie tam. To może dać nam podstawę z czym mamy do czynienia. Ja przypuszczam, że to coś jest myślące. A wspomnienie o lordzie mnie utwierdza w tym. Ciała zaatakowały dopiero jak wkroczyliśmy. Gdyby były ożywione przez samą Moc penie ciągle by stały i atakowały co się zbliży. A i dziękuje, że pan nie pyta i nie przystawia mi miecza do twarzy oczekując wyjaśnień. Choć w tym ścisku i tak byłoby to trudne. He he. Wspominałem, że boje się tłumów?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Huminro westchnął z rozbawieniem, gdy winda zatrzęsła lekko podjeżdżając w górę.
- Sam pan widzi, jak bezprzedmiotowe stają się wszelkie konwenanse i dogmatyczne konflikty w obliczu bajzlu, który tu zastaliśmy. W tej sytuacji mogę jedynie cieszyć się z takiego towarzystwa. Upiera się pan przy mojej opowieści o duchach? - zapytał retorycznie i trochę wyzywająco - W takim razie wspomnę tylko o czymś, o czym musiał pan słyszeć choćby szczątkowo, jeśli faktycznie był pan szkolony w Mocy. Istniał niegdyś ktoś o tak rozległej wiedzy na temat Ciemnej Strony, że próżno dziś szukać podobnych nawet w Radzie Lordów. Ktoś tak perfekcyjnie scalony ze śmiercią, że stała się ona prawdziwym wymiarem jego życia... istnienia raczej. Ktoś, kto będąc bardziej martwy niż wszystko, co złączone w Mocy, nie mógł umrzeć nigdy, choćby nawet tego pragnął. Jeśli wie pan o kim mówię, może się pan już śmiać. Oczywiście, jeśli nadal ma pan ochotę.
Winda stanęła z lekkim szarpnięciem i drzwi otworzyły się. Zza ich drugiej strony powitała was wszechogarniająca, nieprzenikniona ciemność.
-Dawno temu nauczyłem się, że nurty Mocy tak dziwnie płyną iż nie ma niemożliwych rzeczy.- Nautolianin lekko schylił głowę. Nie chciał tego robić, ale za razem wiedział, że jeśli to zagrożenie jest tym co podejrzewa musi się odwołać do Mocy. Trzeba wykorzystać pełnie siły. Zanurzył się w Mocy tak jak w dawno nieodwiedzanym jeziorze. Wskoczył by Moc go otoczyła. Przypuszczał, że przeżyje szok w takim miejscu ale trzeba było się spieszyć. Ręce wędrowały w stronę mieczy świetlnych. Uświadomił sobie jak Moc się nim bawi. Jak cały czas wysyła go w miejsca próby gdzie on musi się do niej odwołać. Udowodnić, że bez niej nie może działać. Jak on tego nie lubił. -Już wolałem pustynię.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Star Wars
Wczytywanie...