Sesja Krixa

Trzej najbliżsi spojrzeli po sobie, ale bez słowa oddział wszedł na pokład. Również bez słowa Sithowie porozstawiali i porozsiadali się gdzie tylko mogli. Trudno powiedzieć, by przechadzający się tu i ówdzie Makankos powitał ich ciepło, mierząc każdego z osobna przeciągłym, lodowatym spojrzeniem.
- Że też takie ścierwo na moim statku... Gotowy? - rzucił krótko, gdy napotkał ciebie.
Silniki zawyły i całym statkiem szarpnęło lekko do góry.
-Nie wiem czy można przygotować się na jazdę z Sithami ale na nagłą walkę albo doprowadzenie kogoś do porządku to gotowy jestem.- Rozejrzał się po żołnierzach. Starał się ocenić ich doświadczenie. Czy były tu odpadki tutejszego garnizonu, czy sprowadzona elita. Bo może nie wszystko co pan wielki dowódca Sith im powiedział. Zwrócił się do Trandoshanina. -Żółtodzioby czy doświadczeni?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Makankos taksował wzrokiem każdego z osobna.
- Trochę tak, trochę tak... Dwóch smarkaczy, jeden zółtodziób, reszta coś tam może wie... Ale to i tak nie wystarczy jak przyjdzie co do czego. - kiwnięciem głowy wskazał żebyś poszedł za nim do kabiny pilotów. Panował tam lekki tłok, bo poza Fensenem, Iziz, tobą, Makankosem i HK stał tam także dowódca oddziału.
- Aha, już widzę. Postaraj się na nich nie wpaść, słonko - kapitan kierował prośbę do pilota, widząc wskazywany mu przez żołnierza statek Imperium, nadlatujący w pewnej odległości. To pewnie nim musiał lecieć drugi oddział. Jednak najbardziej godnym uwagi obiektem w tej części kosmosu był w tym momencie Gwiezdny Niszczyciel.
Nie mógł być to wrak po jakiejś bitwie, a w każdym razie nie wyglądał na taki. Nie wirowały wokół niego fragmenty kadłuba i ogólnego żelastwa, więc na pewno nie przywlókł ich za sobą przez nadprzestrzeń po jakimś starciu. Ogólnie rzecz biorąc wyglądał na w pełni sprawny i kompletny, jedynie potężne silniki pozostawały wyłączone, podobnie jak światła pozycyjne i inne oświetlenie pokładowe, które można byłoby dostrzec z zewnątrz. Zupełnie jak sprawna jednostka na której całkowicie padło jakiekolwiek zasilanie.
- "Heavy Metal Queen" do Gwiezdnego Niszczyciela. "Heavy Metal Queen" do Gwiezdnego Niszczyciela. "Defiler", zgłoście się - wywoływał przez radio Fensen.
Brak odpowiedzi.
- Jednostka transportowa "Heavy Metal Queen", 37442 na 285 prosi o zgodę na dokowanie, "Defiler", odbiór - Fensen próbował ponownie i ponownie odpowiedziała mu cisza w eterze.
- 37442 na 285 przygotujcie się na dokowanie - poinformowała uprzejmie panna Magnetofon - Jednocześnie informujemy was, że wszelka broń i inne materiały niebezpieczne zostaną zabezpieczone na czas pobytu załogi na pokładzie zaraz po dokowaniu, przez obsługujących lądowisko żołnierzy.
- To automat kontroli lotów - odezwał się dowódca oddziału - Najwyraźniej nie ma nikogo, kto prowadziłby procedurę...
-Czyli coś tam jednak działa.- Były jedi patrzył na kadłub statku. Liczył chyba, że znajdzie jakiś ślad. Osmolenia po walce, cokolwiek. Coś co by świadczyło, że to jakiś prosty skok w nadprzestrzeń z uszkodzeniami. -To mniej mi się podoba. Może zróbmy rundkę przy mostku by sprawdzić reflektorami co tam w ogóle jest? Albo użyjmy śluzy zamiast głównego hangaru. Będzie mniej przedzierania się przez dolne pokłady.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[ Ilustracja ]

- Mówisz, że lepiej zacząć od środka? - kapitan zastanowił się na głos - Może to i racja, pójdzie szybciej. Kochanie, podejdź przez śluzę.
- W twych ustach brzmi to wyjątkowo perwersyjnie, pączusiu - odparła Twi'lekanka, złośliwie akcentując ostatnie słowo.
Zbliżaliście się coraz bardziej. Po chwili widziałeś już niebieskie pole siłowe otaczające jedną ze śluz lądowiska, przez którą w następnej chwili przelatywaliście, siadając w doku.
Od tego, co wyczułeś wręcz zawróciło ci się w głowie. Cały statek nie tyle wydzielał z siebie, co uderzył cię odorem śmierci. To miejsce było pustką, wyrwą w Mocy, czarną otchłanią rozkładu i śmierci. Pełną Ciemnej Strony, to prawda, lecz jej martwej, trupiej postaci. Odniosłeś wrażenie, że coś połknęło was, jakby żywa, a zarazem całkowicie martwa istota. W jednej chwili nabrałeś pewności, że nikt żywy nie powinien tu być.
Pokład powitał was grobowym milczeniem i półmrokiem przyciszonych, "nocnych" świateł. Poza majaczącymi wzdłuż ścian pudłami z plastali i kilkoma niedziałającymi droidami technicznymi w całym doku znajdowała się tylko jedna mała, zdecydowanie cywilna jednostka.
-Fensen wywalmy ich na ten statek i odlećmy na jakiś dystans, będą nas potrzebowali to ich zgarniemy ale nie lądujmy tam. Wiesz mi.- Spojrzał na dowódcę oddziału. -Wam też bym radził odpuścić. Zawiadomcie jakiś większy okręt i pilnujcie wraku eskadrą do jego przybycia. Jest was za mało i jesteście źle przygotowani.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Obaj ludzie spojrzeli na ciebie jak na komendę i jak na komendę powiedzieli jednocześnie, przegadując się na wzajem.
- Źle przygotowani Spokojnie nie? Wątpię panikuj, a w każdym mnie też się tu razie nie nie podoba, cywilowi, ale nie to taka oceniać była umowa.
Statek zadrżał raz jeszcze, gdy silniki stawały w miejscu. Następnie niewielkie drgawki popełzły po podłodze wraz z opuszczeniem trapu, zaś echo uderzenia metalu o pokład rozpełzło się po pustym doku.
Stwierdzenie: W promieniu najbliższych 150 metrów nie zarejestrowano obecności żadnych istot opartych na węglu. - odezwał się HK tuż po dwugłosie kapitana i żołnierza
Klaryfikacja: Żadnych żywych istot opartych na węglu - mówiąc ściślej.
-To jeszcze jeden dobry powód by nie zaglądać tam tak małym oddziałem. Ale jak chcecie.- Ruszył w stronę luku by sprawdzić co żołnierzyki odwalają. Idąc korytarzami sprawdził blastery. Czuł w duchu, że skończy na tym statku więc sprawdził kombinezon. Przed wyjściem musi znaleźć jakiś sprej zabezpieczający i naprawić dziurę w kombinezonie. Przydałoby się wziąć jakieś narzędzia.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Po zebraniu wszystkich niezbędnych przyrządów i uporania się ze sprzętem wyszedłeś na pokład Niszczyciela. Odgłos twoich, ostrożnych przecież kroków, obijał się po przestrzeni pustego doku niczym zatarte wspomnienie życia, przypadkowo wrzucone w ten ciemny, skąpany w błękitnym półmroku "nocnych", przyciszonych świateł pokładowych. Sithowie rozstawili się w strategicznych punktach, zupełnie jakby spodziewali się w każdej chwili ataku niewidzialnych Terentateków. Dwaj z przodu podchodzili do małej, cywilnej jednostki, która stojąc w przeciwległym krańcu hangaru zupełnie tu nie pasowała. Co więcej - także miała opuszczony trap, choć w stojącym bokiem do was statku pogaszone były wszystkie światła.
Wokół zaś panowała absolutnie grobowa, zmącona jedynie słabym echem waszych kroków, cisza...
Nautolianin kręcił się przy statku. Wypatrywał ruchu w hangarze. Szukał także jakiś śladów. Może stoczyła się tu jakaś walka. Nie odzywał się ani nie oddalał. Jeśli Fensen coś będzie chciał to wtedy zacznie działać. A teraz już nie ma odwrotu i pozostało czekanie na rozwój wypadków. Zastanawiał się czy nie zaryzykować zanurzenia w mocy. Jednak świadomość tego, że jest tu użytkownik ciemnej strony w postaci dowódcy Sithów zniechęciła go. Jeśli teraz zaczęła by się jatka z Sithami to Fensen mu w życiu nie wybaczy i pewnie zostawi na tym wraku.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Podjąwszy decyzję o chwilowym porzuceniu podpowiedzi Mocy obserwowałeś w skupieniu działania żołnierzy. Dwóch podbiegło do trapu cywilnego statku z dwóch stron, osłaniani przez dwóch kolejnych kolegów celujących w wejście na pokład jednostki. Kolejni dwaj celowali w okna, reszta zaś rozstawiła się po doku, pilnując śluz prowadzących do korytarzy i właściwego pokładu. Po dobiegnięciu do trapu jeden z Sithów uniósł do góry dwa palce i wskazał nimi na trap, po czym ubezpieczający go wcześniej kompani weszli jeden za drugim, bardzo ostrożnie, ubezpieczani przez wcześniej ubezpieczanych, na pokład statku.
Przez dobrą minutę słyszałeś jedynie własny oddech. Po jej upływie jeden z dwóch żołnierzy wyszedł na trap z opuszczoną bronią i pokazał reszcie oddziału krótkie migowe komunikaty, które zdołałeś rozpoznać. Armia to armia i niezależnie od strony i upływu czasu pewne rzeczy się nie zmieniają.
Czysto - Trzy - Trup - Jeden - Nasz - Dwa - Twi'lek - Rodianin.
- Hmm... tu chyba nie mamy czego szukać - odezwał się stojący nieopodal ciebie dowódca oddziału i chwycił za komunikator
- Kapitanie, tu dwójka. Lądowanie bez problemu, żadnych żołnierzy poza jednym martwym, na cywilnej jednostce stojącej w naszym doku. Pewnie piraci. Odbiór.
- Tu Humniro, przyjąłem - usłyszałeś głos mężczyzny, z którym rozmawialiście na Tatooine - Zabezpieczcie statek i przeszukajcie pokład. Tylko ostrożnie, bo najwyraźniej ścierwojady już się zleciały. My także tu martwego naszego, choć nie jednego. Ktokolwiek tu jest lub był musiał mieć ze sobą broń. Odbiór.
- Przyjąłem, zaraz wyślę dwie grupy na pokład. Jesteśmy na "C", dok numer 3. Odbiór.
- Dobrze, my jesteśmy w tej chwili na "A", pod wami. Spotkamy się po drodze. Bez odbioru.
Nautolianin podszedł powoli do swojego kapitana. Wciąż bacznie obserwując sam hangar.
-Fensen, czekamy tutaj prawda? Nie masz ochoty kręcić się po tym cmentarzu. No i tego nie było w umowie. Mamy działać dopiero jak coś się stanie.
Były jedi ściszył głos.
-Ten wrak ma aurę. Otacza go ciemna strona i odór śmierci. Mam przeczucie, że będziemy walczyć. Więc trzeba się przygotować.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- "Przeczucie", powiadasz? A powróżysz mi z ręki? - kapitan przeciągnął się i ziewną straszliwie - Ale spokojnie, za grabarza się nie zatrudniałem. I nie zamierzam ruszać stąd dupy, ich trupy - ich sprawa. No, chyba że myślicie inaczej, to nie bronię wam zwiedzać, ale potem nie przybiegajcie z płaczem.
Makankos odwrócił się na pięcie i bez słowa skierował się w stronę wyjścia.
- Hej, a ty dokąd żabi rozumie? Aaaa... - Fensen machnął ręką - No widzisz? Całe życie z debilami. Idź z nim, zostań, jak wolisz. Zawsze możemy zagrać w pazaaka.
Bez słowa ruszył za trandoshaninem. Nie chciał nikogo tracić na tym statku widmo. Może i nie chciał się oddalać ale wolał mieć oddalających się na oku. Na odchodne rzucił. -Bardzo proszę trzymajcie się moich zaleceń. A co do wróżenia to spróbuje następnym razem.

[Znów w nie najlepszym stanie. Więc przepraszam za formę.]
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Spoko, loko, luz i spontan ]

Makankos zrównał się z trzema żołnierzami, zmierzającymi w stronę szerokiej pancernej śluzy. Jeden z nich otworzył ją, podczas gdy jego dwaj koledzy czekali z bronią w pogotowiu, Makankos zaś z rękami splecionymi na piersi i wyrazem bezbrzeżnego znudzenia na twarzy. Po drugiej stronie powitał was jedynie pusty pokój kontrolny z trzema panelami, kilkoma szafkami i plastalowymi pudłami. W drugim końcu pomieszczenia znajdowały się drzwi magnetyczne, niewątpliwie prowadzące na pokładowy korytarz.

Cisza.

Zrównałeś się z Trandoshaninem, który tylko przewrócił oczami i wzruszył ramieniem w dość dziwnym geście. Sithowie zajrzeli do szafek i pudeł, nie znajdując w nich nic poza kilkoma notesami, układami scalonymi i księgą kodów. Upewniwszy się, że w żadnej z nich nie czyha niebezpieczeństwo ani cokolwiek innego, jeden z nich podszedł do drzwi na właściwy pokład i otworzył je. Hydrauliczne zawiasy syknęły i drgnęły, lecz nie ruszyły się z miejsca, jakby zablokowane z drugiej strony. Żołnierze spojrzeli po sobie, kiwnęli głowami i już gotowali broń, gdy zniecierpliwiony i zdegustowany Makankos minął ich bez słowa i potraktował drzwi z kopa.
Odrzwia wsunęły się w ścianę z sykiem, ukazując długi, szeroki korytarz, pogrążony w niemal całkowitej ciemności. Co kilka sekund na nie więcej niż sekundę rozbłyskiwał bladym światłem wielkiej lampy na suficie, jedynej, która jeszcze nie była całkowicie niesprawna. Ten stroboskop jasności i ciemności raził boleśnie twoje oczy, które zdołały dostrzec jedynie jakieś kable sterczące tu i ówdzie z sufitu, jakieś niewielkie przedmioty w głębi korytarza.
[Makankos ma drugą rękę? Kurcze nie wiedziałem, że skubańcy mają regenerację.]

Były jedi nie odzywał się na działania trandoshanina. Rozumiał jego zniecierpliwienie bardzo ostrożnym działaniem żołnierzy. Nie miał okazji czuć tego co Nautolianin. To powodowało, że wolałby by ten nie szalał, ale nie będzie go powstrzymywać. To by źle wyglądało i pewnie doprowadziło do gorszej sytuacji. Zamiast tego odbezpieczył blastery ale nie wyciągał ich z kabur. Zaczął baczniej przyglądać się, ostrożnie obserwować korytarz.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Eee... A skąd myśl, że ma? Napisałem "ruszył ramieniem", nagle mu nie odrosła Poza tym owszem, Trandoshanie mają zdolność regeneracji, ale tylko do pewnego wieku. Makankos jest już na tyle dojrzały, że mu ta ręka nie odrośnie]

[ Ilustracja ]

Na tyle na ile zdołałeś zobaczyć w pojawiającym się i znikającym świetle lamp, ta część korytarza była krajobrazem bitwy. Ściany, podłoga i sufit rozorane seriami pocisków blasterowych, wyrwy i stopienia po wybuchach, porozrzucana tu i ówdzie broń. A także ciała. Ciała żołnierzy, wyglądających dokładnie tak samo, jak trzej idący z tobą.
Czułeś wyraźnie zapach śmierci, pustki, a także rozpaczy i strachu, który wypełniał przestrzeń wokół was. Podobnie jak oblepiająca cię ze wszystkich stron zimna, grobowa cisza.
[

Cytat

Makankos zaś z rękami splecionymi na piersi i wyrazem bezbrzeżnego znudzenia na twarzy
. -nie że się czepiam, ale wydało się zabawne.]

Nautolianin skoncentrował się na ciałach w korytarzu. Chciał ocenić jak zginęli. Liczył na jakieś wyrwy w pancerzu i ślady po strzałach. Wtedy mogli być to piraci i byłoby łatwiej. Ale powinny też być ich ciała. Chociaż ślady po szponach. By okazało się, że to jakaś infekcja robactwa. Jak nic nie będzie to prawdopodobnie moc, a to jest problematyczne. Niestety wiele wskazywało na tą ostatnią teorię.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[Aj, cholera. Faktycznie mi coś się porąbało ]

Zwłoki okazują się być w różnym stanie rozkładu. Niektóre pozbawione są kończyn lub fragmentów twarzy, inne noszą wyraźne oznaki kontaktu z ogniem. Przestrzelone czaszki i pancerze sugerują wyraźnie ogień blasterowy różnego kalibru, gdzieniegdzie zaś ślady eksplozji, choć zdarzają się także rany szarpane. Czułeś jedynie, że zanurzasz się coraz głębiej w czarny wir śmierci, która panowała wszędzie wokół, śmiejąc się do was lodowatą ciszą.
Przed wami pojawiło się duże pomieszczenie z pleksiglasową szybą i szerokimi zbrojonymi drzwiami. Zbrojownia. Makankos ochoczo ruszył w jej kierunku.
-Myślisz, że coś znajdziesz? Mieli okazje wykorzystać wszystko. Prędzej coś będzie przy zwłokach.- Nautolianin głos miał spokojny, rzeczowy. Przyjrzał się ciałom. Brak jest ciał wroga. To, że te tutaj gniją oznacza, że to nie zwierzęta które by je jadły. Ocenił jak mogli stać przed śmiercią. Czy stali w jednym kierunku czy naprzeciw siebie. Może to kontrola umysłu? Może walczyli między sobą, obłęd? Rozglądał się czy może któryś z nich popełnił samobójstwo po wygranej walce z innymi. Szalona teoria ale możliwa, a dojście do tego co tu się stało może ocalić ich życia.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Star Wars
Wczytywanie...