Sesja Vena

W rzeczy samej. Paraliż - jak widać - postępuje. Droid wybiera poszczególne fiolki analizując ich zawartość. Czyżby szukał dla ciebie odtrutki?
Może i tak. Ale, cholera, masz szansę jak 1 do 2, że przeżyjesz wypicie cudownego lekarstwa Kirlana, jeśli tego faktycznie szuka. Jeśli przeżyjesz to... no właśnie - co dalej?
A jeśli umrzesz... to tym bardziej co dalej?
"Śmierć jest naturalną częścią życia" - mówił ci kiedyś Kirlan, bardzo dawno temu

- To twój wybór, Zhaff... - obijał się po twojej czaszce szept, tak niewyraźny, że mógł być jedynie majakiem gorączki.
http://www.youtube.co...?v=FluecqKY7ts Ilustracja :]



Odwracam głowę od droida i wpatruję się w sufit kryjówki. Po chwili zamykam oczy i czekam na miksturę.
Mimo iż moje ciało jest praktycznie całe sparaliżowane, w głowie szaleje burza. Co mnie czeka? Śmierć - połączenie się z Mocą. Życie - niepewne życie odmieńca.
Nigdy nie lubiłem podejmować ważnych decyzji, a co dopiero takiej jak ta.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Czujesz jak bezceremonialnie droid wlewa ci do gardła jakiś palący płyn, a następnie bez zbędnej delikatności wrzuca znów na śmigacz, okrywa płaszczem i pędzi przez pustynię.
O ile do tej pory trucizna powoli gasiła w tobie wszelki ogień życia, o tyle teraz mikstura sprawiła, że ów ogień wypala cię od środka. Pieczenie, żar, są tak ogromne, że nie masz nawet tchu by krzyczeć. Wiesz, że żeby to przetrwać, musisz walczyć o każdą sekundę i oddech, a by je zdobyć musisz wytężyć całą swą wolę i wszystkie pozostałe siły.
Ogień który płonie we mnie przysporzył mi kilku kropel potu na czole. Odnoszę wrażenie jakby trzewia miały mi zaraz zamienić się w papkę.
Mimo tego wszystkiego nie poddaje się tak łatwo.
Lewą ręką kurczowo trzymam się droida, prawą zaś przyciskam do piersi. Jeśli wcześniej miałem na myśli pieprzenie tego świata i wyciągnięcie nóg, to teraz wola życia zaczynała się odzywać. Może zawiodłem tam gdzieś kogoś, może nie byłem jeszcze na to gotowy, ale nie chce się żegnać z tym światem. Przynajmniej teraz. Co prawda nie czeka mnie świetlana przyszłość, ale tak już to jest z ludźmi. Strasznie trudno im odebrać wolę życia.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Przejeżdżaliście przez Morze Wydm. Dokąd? Zorientowałeś się dopiero, gdy mijaliście wjazd do Mos Ila, skąpaną we wściekłym szkarłacie mocno zachodzących słońc. Droid mijał kolejne uliczki, w których nie byłeś w stanie się połapać, skupiony na tym, by nie zarzygać się z wysiłku, którym było nieumieranie. Gdy zdołałeś jako tako złapać oddech, droid właśnie wnosił cię do jakiegoś małego budynku stojącego gdzieś w centrum osady.
Mrużę oczy niczym ćpun na odwyku. Nie zbyt mi się podobało to, iż kawałek żelastwa zanosi mnie do jakiegoś domku. Ale cóż mogłem zrobić.
Rozglądam się nie pewnie (na tyle na ile mogę) po domku. Staram się wychwycić każdy szczegół który może zdradzić mi kto tu mieszka.
Dziary wokoło oczu zaswędziały pulsacyjnie, tak jak zawsze gdy czuję się nie pewnie w jakimś otoczeniu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
W pomieszczeniu nie ma nikogo. Zdaje się, że jego lokator, kimkolwiek był, opuścił je dawno temu. Niemniej wszystkie standardowe, domowe sprzęty i meble znajdują się na miejscu. Małe, parszywe, skromne mieszkanko w parszywym mieście na parszywej planecie.
Droid położył cię na łóżku, a następnie mocno związał pościelą i co tam jeszcze było pod ręką, stosując różne wymyślne węzły, o których znajomość nie podejrzewałbyś robota. Następnie wyszedł, zostawiając cię w stalowych splotach śmierdzącej pościeli.
- Co to ma znaczyć.. do kurwy nędzy - sapie splątany niczym karykaturalna mumia.
Nawet nie próbuje się wyzwolić. W pełni sił miałbym z tym problem, a co dopiero teraz.
Co to ma wszystko znaczyć? Robot mnie ratuje, chuj wie z czyjego polecenia, nanosi mnie do jakiejś rudery, związuje. Aż boje się pomyśleć co chce ze mną zrobić ten kto wydał polecenie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Pozytywne stwierdzenie: Trafiłeś do szczęśliwszego miejsca, a ja jestem spełnieniem twoich marzeń - usłyszałeś z głośników robota, który następnie wyszedł z pomieszczenia. Cicho, gorąco, brudno, gorąco, świat kręci się we łbie, ściany napierają, trzewia eksplodują. Kurwa, jak tu gorąco...
- To jakaś paranoja - mówię z zaciśniętymi zębami, po czym kieruję swój niepewny wzrok na robota. - Czego chcesz?
Mówię do maszyny nie wysilając się szczególnie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Droid nie był uprzejmy udzielić ci dalszych informacji. Wyszedł z mieszkania, pozostawiając cię zawiniętego jak trzy balerony, pół-żywego, ćwierć przytomnego, w kurzu i stęchliźnie Tatooińskiej rudery. Frustracja, gniew i poczucie bezradności narastały w tobie wraz z wysiłkami utrzymania się przy życiu. Wzrosły one jeszcze bardziej gdy zdałeś sobie sprawę, że nie masz przy sobie swoich mieczy świetlnych.
Zgubiłeś je spadając ze śmigacza? A może zabrał ci je ten przeklęty blaszak? I jeśli tak, to co do cholery zamierza z tobą zrobić?
Płyn krążył w twych żyłach, wypalając od środka. Suche, pustynne powietrze paliło odwodnione gardło, a ty czułeś się jeszcze słabszy, bardziej bezbronny i samotny niż kiedykolwiek. Jedyną rzeczą, która ci pozostała, była Moc, ale użycie jej w jakiś konkretny sposób by się uwolnić... Chyba tym samym popełniłbyś samobójstwo. A zresztą, nawet gdybyś zdołał, to co potem...?
W tej chwili jedyną istotą zdolną usłyszeć twój gniew i wołanie o pomoc, był chyba ten dziwny Nautolanin, którego Moc czułeś w porcie. No, oczywiście jeśli nie liczysz głosu Kuna w swoim łbie.
Skoncentrowałem swoje myśli, aby po chwili wydać mentalny krzyk
- KUUUUURWAAAAAA! - Robie pauzę aby pozbierać myśli, po czym zbieram się na jeszcze jeden, mniej potrzebny - Słyszy mnie ktoś?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Nie usłyszałeś odpowiedzi. Ale poczułeś kontakt. Ktoś... Coś... Na pewno cię usłyszał, odebrał. A może ci się zdawało?
Na czeluście Korriban, jak to gówno pali!!!
Nie, nie wydawało ci się... Czułeś, że ktoś nasłuchuje strumienia twoich myśli, podąża za nim. Ktoś się zbliża. Ktoś...
Gdybyś miał o co, to założyłbyś się, że to właśnie ten dziwny Nautolanin, który w porcie tak emanował Mocą na lewo i prawo.
Ale to gówno piecze - Mówię sobie w myślach. - Jak się czegoś zaraz nie napije, to mu bebechy przepali.
Próbuję poruszać jakąkolwiek częścią mojego ciała. Może zimny kawał żelastwa zostawił jakieś luzy? Jeśli nawet to nie sądzę że byłbym w stanie coś z tym faktem zrobić.
- Nie chce tu zjechać jak jakaś pieprzona dżdżownica.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
O ile fizycznie twój stan i samopoczucie nie zmieniło się na lepsze, o tyle poczułeś, że odżywa w tobie powoli Moc. Było to tym bardziej ciekawe, że choć nie byłeś w stanie uczynić wiele dla poprawy swojej sytuacji, to wyraźnie czułeś zbliżającego się Nautolanina. Był blisko, dosłownie parę domów dalej. I niewątpliwie był mocno zagrożony. Czułeś, że walczył, czułeś jak używa Mocy by dotrzeć do ciebie. Czułeś też, że choć nie możesz ruszyć się z łóżka, możesz pomóc mu wspierając go swą Mocą...
Jeszcze raz próbuję się wyciszyć aby zebrać myśli. Skupiłem całą swoją uwagę na Nautolanine.
Próbuje wyczuć co aktualnie robi, gdzie się znajduję i z czym się zmierza. Jeśli się dowiem, próbuję jak najdokładniej użyć mocy aby najlepiej jak się tylko da wspomóc potencjalnego sprzymierzeńca.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Twój "potencjalny sprzymierzeniec" był teraz niewątpliwie zajęty strzelaniem, skakaniem i używaniem techniki Przyspieszenia. Poczułeś, jak powstaje między wami kanał Mocy, w który wlewasz swą siłę wspierając Nautolanina. Nautolanina, który - zaskakująco bądź nie - emitował z siebie coś, co przypominało ci aurę... No właśnie... Jasnej strony? Nie, na pewno nie, a jeśli już, to nie tak jak normalni Jedi... Ciemnej? To jeszcze mniej, w sumie wcale... Bardziej szare... Szaro-niebieskie... Cholera wie. Ale na pewno miał za sobą sporo doświadczeń i ćwiczeń, to nie ulegało wątpliwości.
Jakąkolwiek aurę roztaczał wokół siebie ów Nautolanin, był mi teraz w pyte potrzebny.
Staram się może nie pomagać mu, a pozwolić aby on korzystał z mojej Mocy. Jeśli ten kanał jest dostatecznie mocny, powinien skorzystać z tej pomocy.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Po krótkiej chwili pełnej silnych emocji poczułeś, że walka się skończyła. Jednocześnie w twej głowie ponownie pojawił się głos.
Gdzie jesteś? Potrzebujesz jeszcze pomocy? Gniewny? - pytał w myślach Nautolanin
Odpowiadam mu tym samym sposobem.
- Tak potrzebuję pomocy. Nie wiem gdzie jestem. W jakiejś ruderze.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Star Wars
Wczytywanie...