Sesja Vena

Przez pewien czas nie usłyszałeś żadnego głosu ani myśli. Przyszło ci do głowy, że twój sojusznik zrezygnował z szukania cię albo ktoś ostatecznie pomógł mu zjednoczyć się z Mocą, ale cały czas czułeś obopólną więź, która wskazywała was sobie nawzajem. Po paru minutach drzwi do mieszkania otworzyły się i stanął w nich nie droid-zabójca, ale widziany już w porcie Nautolanin.
- Hehe - zaśmiał się krótko i rozejrzał po pomieszczeniu - Nieźle cię urządzono. - Podszedł powoli i spróbował Mocą ocenić twój stan - Gdzie masz miecze? Muszę ci je zabrać by nie zostać zabitym. Mam nadzieje, że rozumiesz moje obawy. A przy okazji czego oczekujesz? Jak w ogóle mogę ci pomóc?
Zawierciłem się nerwowo. Co jak co ale nie lubię jak ktoś się ze mnie śmieje a ja nie mogę nic zrobić.
- Mieczy nie mam. Blaszak je zabrał. I nie, nie rozumiem twych obaw. - Robię krótką pauzę - A co do pomocy, to chyba nie muszę mówić.
Szarpie się w zaśmierdziałym łóżku coby nakierować ów geniusza na oczywistą oczywistość.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Jak to człowiek nigdy nie ma czasu - Nautolianin wyciągnął miecz i zapalił żółtą klingę. Przygotował się do sprawnego rozcięcia.- Wiem, że to nie odpowiednia chwila, ale zrobił to droid? Jaki był do tego zdolny?
- Mógłbym ci wyłożyć teraz moją wzruszająca historię jak to się stało, pewno by cię urzekła, może uronił byś łzę czy dwie, jeśli potrafisz... - robię pauzę dla efektu - ale już pewnie wyczułeś jakie toksyny mam w krwiobiegu, i to że miałem zjazd jak po miesiącu picia. Taka szkoda, a ja tak lubię opowiadać historie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Nautolianin szybkim ruchem rozciął więzy z prześcieradła zaczynając od nóg a kończąc w połowie korpusu. Uwolnił jeszcze jedną rękę i zaczął kuśtykać do wyjścia. - Tyle wystarczy, dalej sobie poradzisz z toksynami i tak nie jestem w stanie pomóc bo to za długi proces a ja nie mam czasu - stanął w progu, rozglądając się za czymś i rzucił przez ramię - Obyśmy się już nie zobaczyli - po czym zamknął za sobą drzwi.
- Kto by chciał oglądać twoją parszywą gębę - Mówię do siebie po czym próbuję usiąść na łóżko. Staram się rozmasować miejsca gdzie był największy uścisk i gdzie krew nie dopłynęła tak jak to ma w zwyczaju. - Co teraz? - Mówię do siebie masując ramie. Przy okazji głaskania, sprawdzam co mam przy sobie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Mówiąc krótko - nic.
Jeśli udało mi się samemu usiąść, może i uda mi się wstać, a może nawet i chodzić! To by było niesamowite.
Niepewnie podnoszę się. Ciężar ciała przekładam na prawą nogę. jeśli nie jebne na ryj, to rozkładam równomiernie na oby dwie nogi.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Ziemia i ściany chwieją się lekko, a ty sam obserwujesz swe ruchy tak, jakby kończyny należały do kogoś innego. Masz to dziwne wrażenie, że całe ciało jest zewnętrzne względem ciebie, czasem czułeś to przy odpowiednio głębokiej medytacji, ale ta odmiana owego uczucia należy do tych bardzo niezdrowych. Mimo wszystko wstajesz, stoisz. Serducho wali jak szalone, krew pulsuje w żyłach dudniąc echem w uszach, ale póki co nie wybierasz się na tamten świat.
Powoli, bez pośpiechu, szurając po podłodze, wysuwam prawą nogę na przód. Następnie lewą nogę łączę z prawą. Jeśli wyjdzie to dość dobrze, Powtarzam proces aż dojdę na środek rudery. Staram się rozejrzeć po pokoju. Znajdę coś co może mi się przydać?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
To zależy, co przez to rozumiesz. Jeśli miałbyś ochotę na obiad, to zakurzone garnki i patelnia na pewno by się przydały, zakładając, że miałbyś coś do ugotowania. Kilka szafek wypełnionych starymi puszkami niewiadomej zawartości, trochę klamotów codziennego domowego użytku, jakaś przedpotopowa miotła...
Staram się doczłapać do szafek i poszukać jakiegoś noża. Zawsze to jakaś broń. A i kanapkę można zrobić.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Znajdujesz kilka, różnej długości i stanu skorodowania.
Wybieram ten który wygląda najlepiej i chowam za pasek.
Rozglądam się za jakiś w miarę wyglądającym płaszczem. Mój stary podjadał mi ten skurwiel.
Jeśli jakiś znajdę, ubieram go, zakładam kaptur (jeśli ma) i niepewnie wychodzę na zewnątrz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Okryty starym, zakurzonym i wypłowiałym płaszczem o niegdyś brązowej barwie, wychodzisz na ulicę. Słońca zachodzą, zapada zmrok. Wokół jest pusto i dość chłodno, choć do zupełnego wychłodzenia się ziemi i zapanowania morderczego zimna brakuje jeszcze kilku godzin. Jedynie od portu słyszysz zgiełk dużego ruchu lądujących i startujących statków.
Kierowany chęcią robienia czegokolwiek, kieruję się właśnie w tamtą stronę. Ciągle stawiając niepewne kroki rozglądam się wokoło.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Doczłapałeś się do miejsca, w którym poprzednio walczyłeś z najemnikami. Duża, transportowa jednostka właśnie odlatywała z portu, na jej miejscu już lądowała następna. Ruch panował tu naprawdę spory - piloci, obsługa, droidy, Jawa handlujący absolutnie wszystkim, od trefnych uszczelek do zaworów, przez broń, zegarki, wątpliwej jakości elektronikę i części zamienne, po podwójnie niebezpieczne materiały wybuchowe.
Idę powoli w stronę kupców i przeglądam towary.



...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Widzisz całą gamę ręcznych granatów, leżących w kratkowanych skrzynkach niczym melony lub pomarańcze na straganie, trochę ofoliowanych kostek czegoś plastelinopodobnego, senteks, plastik czy co to tam jest, nie znasz się na tym za dobrze. Niemniej dość dobrze by wiedzieć, że jeśli cokolwiek z tego by odpaliło, to cały port wyleciałby prosto na orbitę. Pewnie dlatego wystawiają to pod wieczór, kiedy zaczyna robić się zimno, ale mimo wszystko...
Oczywiście to nie jedyny asortyment naczelnych złomiarzy galaktyki. Kompasy, busole, zegarki, przetrwalniki, niezbędniki, scyzoryki, palniki i przynajmniej tuzin innego sprzętu, który przydałby ci się na pustyni jak dziura w moście. Oddzielne stoisko z częściami zamiennymi do statków i robotów (chyba musiałbyś zamienić się z banthą na łby, żeby wsadzić coś takiego do swojego statku).
Także broń, rozmaitej maści, proweniencji, typu i stanu używalności. Z dziesięć ręcznych, lekkich pistoletów plazmowych, laserowych, nawet jeden echański dźwiękowy ogłuszacz. Dwa karabiny, w tym jeden ciężki, na stówę podwędzony któremuś z patroli Sithów.
Czy w tej całej kupie śmierci, jest jakimś super zbiegiem okoliczności miecz świetlny? Może jakiś tramp skroił Jedi i zdobył miecz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Star Wars
Wczytywanie...