Sesja Vena
Ithorianin patrzy na ciebie lekko zdziwiony, odzywając się we wspólnym, choć i tak mocno gulgocącym języku.
- Nie jestem pewny o co pytasz, przyjacielu. Nic ponad to, co widać. Najwyraźniej jakaś grupa najemników, którzy przyjęli właśnie jakieś nowe zlecenie naszego gospodarza. Takie nielegalne, ciemne interesy, często kończące się czyimś zgonem są tu na porządku dziennym, co by o tym nie próbowali myśleć żołnierze Imperium - poinformował cię oględnie.
- Nie jestem pewny o co pytasz, przyjacielu. Nic ponad to, co widać. Najwyraźniej jakaś grupa najemników, którzy przyjęli właśnie jakieś nowe zlecenie naszego gospodarza. Takie nielegalne, ciemne interesy, często kończące się czyimś zgonem są tu na porządku dziennym, co by o tym nie próbowali myśleć żołnierze Imperium - poinformował cię oględnie.
No właśnie, gdzie ty zostawiłeś śmigacz...
Bardzo inteligentnie - przed knajpą. Sam nie wierzysz swojemu szczęściu i głupocie, bo nadal tam stoi. Może chętnych odstraszyła rzeczona ekipa najemników, rozprawiających o czymś przed lokalem, może też pogoda jest zbyt parszywa nawet dla złodziei.
Bardzo inteligentnie - przed knajpą. Sam nie wierzysz swojemu szczęściu i głupocie, bo nadal tam stoi. Może chętnych odstraszyła rzeczona ekipa najemników, rozprawiających o czymś przed lokalem, może też pogoda jest zbyt parszywa nawet dla złodziei.
Wsiadam na mojego stalowego rumaka. Włączam zapłon, sprzęgło i zaczynam przez chwilkę gazować. Po kilkunastu sekundach włączam pierwszy bieg, daje maks gazu i puszczam sprzęgło (po czym ląduję na murze xD ). Chcę narobić jak największy hałas wzniecając przy tym tumany pyłu, kurzu i piasku.
Syf i gnój, jakiego narobiłeś, przywołał w twe pobliże ataki kaszlu, okrzyków i bluzgów we wszystkich znanych i nieznanych ci językach. Wściekłość mieszkańców Mos Ila była tak ogromna, że jako adept Ciemnej Strony czułeś ją praktycznie namacalnie, niemal mogąc się nią nasycić. Jeszcze chwila, a zgarnie cię pierwszy lepszy patrol Sithów.
Ruszając z miejsca niczym sokół spadający na swoją ofiarę, ruszyłem przed siebie. Dostosowując prędkość do warunków (czyli taką dzięki której nie rozjade wszystkich i nie rozgrzmocę się na pierwszym lepszym straganie) Daje pichę przez uliczki. Raz po raz wydaję z siebie wyjące dźwięki. Mam zamiar opuścić to miasto szybko i efektownie.
[ Ilustracja ]
Zapier... Pędzisz uliczkami, mijając przechodniów, droidy, wywracając pędem maszerujących żołnierzy. Obelgi lecą w twym kierunku niczym pociski. Mijasz jeden zakręt, dwa stragany, podchodzisz do drugiego ostrego zakrętu, aż tu nagle wychodzi ci zza niego wielka becząca bantha!!!
Zapier... Pędzisz uliczkami, mijając przechodniów, droidy, wywracając pędem maszerujących żołnierzy. Obelgi lecą w twym kierunku niczym pociski. Mijasz jeden zakręt, dwa stragany, podchodzisz do drugiego ostrego zakrętu, aż tu nagle wychodzi ci zza niego wielka becząca bantha!!!