Sesja Vena

Niewiele dalej, na głównej alei, dostrzegasz spory kram z rozmaitymi "specjałami". Są tu zwisające z haków wędzonki i suszone... hmm... "mięsiwa", rzeczy, które można chyba nazwać owocami, drgające lekko w swoich kartonach i całe mnóstwo innych dziwności, wyglądających tyleż drapieżnie, co intrygująco.
- Mogę czymś służyć? - zapytał stojący za bazarem Sullustanin
- Szukam prowiantu, takiego co sie nie zaśmierdnie po 2 dniach - Patrzę na sprzedawcę wzrokiem tupu 'dawaj co masz i spadam'
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Prowiant na drogę? - zapytał, patrząc na twój środek transportu - Może kilogram suszonego mięsa banthy? Tylko 8 kredytów. Albo trochę owoców, świeże Tato, 2 kredyty za sztukę - wskazał piaskowo zielone coś, przypominające ziemniaka - Mamy też pożywne korzenie Tanga - wskazał na pomarańczowo zielone korzonki - 7 kredytów za kilogram, bardzo dobre Jeżoowoce, niezwykle słodkie i energetyzujące, trzeba tylko uprzednio wypalić ich kolce... - uprzedził, demonstrując niestrudzenie asortyment. - Jedyne 2 kredyty sztuka. No, chyba że woli pan coś syntetycznego...
- Daj kilogram tego mięsa i te korzenie - Odpowiedziałem, po czym wręczam mu kartę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
W jednej chwili stałeś się bogatszy o kilo mięcha i korzonków, a także uboższy o 15 z 1950 kredytów.
Teraz kiedy już mam wałówę, mogę się rozejrzeć po mieście. Wybieram pierwszy lepszy kierunek. A może ślepy los przyniesie coś niespodziewanego? A może przynajmniej dowiem się czegoś istotnego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Biorąc pod uwagę żar lejący się z nieba, najrozsądniejszym wyjściem będzie znalezienie sobie schronienia, najlepiej zaopatrzonego w płyny. Pamiętasz, że znajduje się tu kilka takich miejsc. Dwie kantyny, w których kręcą się Sithowie, dwie mordownie - zapluta i bardziej zapluta, obie należące do Gammorean, no i oczywiście pijalka Kamy the Hutta, gdzie oprócz standardowego chlania i pazaaka można było obstawiać wyścigi i zbierać zlecenia na nagrody. To tyle z miejsc do posiadówy, jeśli nie liczysz sklepów ze złomem i elektroniką.
Jako mój następny cel wybieram pilajkę Hutta.
Zakładam na głowę kaptur i staram nie rzucać się w oczy. Gdy tylko się da będę wmieszał się w tłum (jeśli jakiś będzie).
Im mniej osób mnie rozpozna, skojarzy, tym lepiej dla mnie. Bo po co się rzucać w oczy? Skoro można być incognito.


2:30 trza is spać Zzzzzzzz
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[ Ilustracja ]

Przeszedłeś przez drzwi pijalki, z radością przyjmując witający cię powiew chłodnego powietrza, wydobywającego się z ogromnych dmuchaw rozstawionych po bokach sali. Lokal był pełny po brzegi, ze względu na wszystkich mieszkańców i przyjezdnych, którzy chronili się przed południowym żarem lejącym się z nieba. Były tu dwie duże sale, przedzielone szeroką framugą bez drzwi, a także dwa bary, po jednym w każdej z nich. Na samym końcu drugiej sali, na wprost ciebie, jakieś 60 metrów dalej rozlewał się całą swą ropuszą okazałością Kama the Hutt.
Przeciskając się przez tłum gości, zmierzam w kierunku jednego z barów. Zajmuję miejsce gdzieś przy samym barze szukając barmana.
Co jakiś czas rozglądam się po bywalcach. Może zauważę kogoś?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Jako się rzekło, ruch spory, frekwencja jeszcze większa. Paru Durosów nasuwa w pazaaka, jakiś Twi'lek gada po swojemu z jakimś człowiekiem, jakiś Ithorianin obok ciebie sączy wodę z wielgachnej szklanki, a przed drzwi wchodzi właśnie czterech ludzi o wyglądzie niezłych, twardych skurwieli, z bronią. Ale to raczej normalne, jak na miejscówę taką, jak pijalka Hutta w Mos Ila. Przechodzą przez salę do jego paskudności Kamy i zaczynają jakąś gadkę.
- Podać coś panu? - zapytał robot-barman.
- Co proponujesz - odpowiadam automatycznie robotowi. Nie znam się na tutejszych specjałach.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- "Wściekła Bantha", jeśli ma pan chęć na coś mocniejszego, "Pustynny Jack", jeśli coś bardziej "z charakterem", lokalne piwo, choć w taki upał nie polecam, a może po prostu czystą, zimną wodę?
- DObra daj wodę, tylko dolej tam jakiegoś soku - Odpowiedziałem po czym rozglądam się w lewo i w prawo w poszukiwaniu kogoś kto mógłby udzielić jakiś informacji czy podzielić się nowinkami.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Trudno ocenić kto bardziej nadawałby się, lub też kto tak naprawdę nie nadawałby się na źródło informacji. Wszyscy tutejsi i przyjezdni wyglądają tak dziwnie, podejrzanie i zakazanie, że każdy z nich może być równie dobrze pilotem towarowca, zawodowym hazardzistą albo łowcą nagród. Zapewne tak, jak ci goście, którzy konwersują o czymś zawzięcie z "gospodarzem" tego szacownego przybytku.
- Proszę bardzo, pięć kredytów się należy - oznajmił mechanicznie mechaniczny barman.
Płacę za napój robotowi, po czym zaczynam sączyć ze szklanicy. Wypatruję po szynkwasie czy nie ma jakiś darmowych przegryzek.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Darmowe przegryzki...

Kpisz, czy o drogę pytasz?
Głodny jestem więc szukam
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Moc i resztki rozsądku podpowiadają ci, że jedyną rzeczą oferowaną tu za darmo jest solidny wpierdol.
Co zaś się tyczy płatnych przekąsek i potraw - jak najbardziej. "Rozkosz pustyni" - kebab z mięsa banthy, jedyne 12 kredytów. "Piaskowy żar" - potrawka z widzianych już wcześniej "ziemniaków" Tato na ostro - 10 kredytów. Również krakersy i inne przystawki z tutejszego pieczywa, czy cokolwiek to jest, po 4 kredyty za jedną.
Zamawiam kilka krakersów do mojej wody z sokiem. Czekając aż barman poda zamówienie, odwracam się tyłem do szynkwasu i opieram się łokciami. Jeśli nie zaóważę niczego godnego uwagi, wsypuję krakery do kieszeni, płacę i wychodzę na zewnątrz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Star Wars
Wczytywanie...