Sesja Vena

Piłeś kiedyś benzynę? Jeśli tak, to jesteś pewny, że to najbardziej atomowe paliwo w tym sektorze. Jeśli nie, to jesteś pewny, że właśnie tak musi ono smakować. Cokolwiek jest to za syf, ma Moc.
- Nie, nie, nie zrozumiałeś mnie - tłumaczył uspokajająco Omon - Nie zamierzam porywać tej krypy, szczerze wątpię, by nadawała się do jakiejkolwiek aktywności. Chodzi o to, żeby zabrać stamtąd wszystko, co sprawne i wartościowe - broń, sprzęt, wyposażenie, medykamenty, elektronikę i cokolwiek się trafi, załadować do siebie i spieprzyć zanim inni ludzie z branży wpadną na ten sam pomysł. Ty przydałbyś się na sytuację, w której ktoś wpadłby na ten sam pomysł w tym samym czasie i powstałby konflikt interesów, a na Tatooine i w okolicach, jak na pewno wiesz, nie brakuje amatorów takich okazji jak ta.
- Podejrzewacie kogoś że wpadł na taki pomysł? I dajmy na to ktoś wpada z wizytą podczas grabierzy, mam złożyć ręce w pistolet i strzelać wyimaginowanymi blasterami?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Kel Dor popatrzyła na ciebie z czymś w rodzaju politowania.
- Człowieku, nie rozwiewaj moich ostatnich, i tak płonnych nadziei, co do twej wątpliwej inteligencji. Cynk o tej sprawie dostałem siedząc dziś rano na sraczu i pół godziny później miałem już cały plan i połowę ekipy. Nie jestem jedynym dobrze poinformowanym na tej zasranej planecie, więc prędzej czy później ktoś również się tym zainteresuje. Raczej później, bo zwykle mam informacje z pierwszej ręki, ale nie mam co do tego wątpliwości.
Kolejny łyk piekielnego "Samumu", chociaż "Skowyt Pandemonium" twoim zdaniem nadawałby się lepiej na nazwę.
- Co się tyczy broni, to nie martw się, dostaniesz niezbędny sprzęt. Broń jest tu tańsza niż piasek, a to naprawdę niewielka cena za moje bezpieczeństwo. Wybacz brak delikatności, ale twoje życie jest dla mnie warte znacznie mniej, niż moje, niemniej tak długo jak przy nim pozostaniesz i będziesz mógł zabijać wszystkich wchodzących nam w drogę, tak długo będziesz dla mnie cennym współpracownikiem. Wyprzedzając następne pytanie - razem z tobą i ze mną ekipa będzie liczyć osiem osób. Statek, sprzęt, wszystko co znajdujemy dzielimy równo. Nikt nie będzie nadstawiał za ciebie dupska, ale zapewniam, że nikt też nie wystawi cię do wiatru, kiedy zrobi się gorąco - wierz lub nie. - rzucił lekceważąco i opróżnił szklankę na hejnał.
- No to jak? Wchodzisz w to?
- Nie chętnie robię interesy z szumowinami, a tym bardziej wykonuje dla nich 'zadania'. Ale niech będzie. Nim jednak pozwolę ci się uradować tą chwila jak dziecko, wiedz jedno. Możesz być najlepiej poinformowanym skurwysynem w okolicy, możesz mieć batalion jebanych najemników na skinienie, ale jeśli jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, na Moc, skończy się to dla ciebie źle. Zachowaj przynajmniej neutralny stosunek. - Mówiąc to odkrywam kaptur i patrze mu w oczodół. Bardzo poważnie i bardzo spokojnie, tak aby wiedział ze to nie są przechwałki.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Omon przyjrzał ci się dokładnie. Trudno ocenić po kel droskiej twarzy, czy wyraża zakłopotanie, strach, niepewność czy uprzejme zdziwienie. Tak czy inaczej twój pracodawca odezwał się spokojnie:
- Stwierdzam zupełnie neutralnie, że twarz masz raczej niewyjściową. Ale to dobrze, bo nie prosimy na konkurs piękności. Jeśli wszystko jest jasne, to bądź za pół godziny pod magazynem w porcie. I skoro już mamy razem pracować, to może się sobie przedstawimy? Omon Nem - wyciągnął do ciebie rękę, wstając od stołu.
Z trudem powstrzymałem się od komentarza ana temat tego co mi się chce jak patrze na jego mordę. Powoli wyciągam rękę do jegomościa.
- Zhaff Weaver. Spodziewaj się mnie za 30min w porcie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Omon kiwnął krótko głową i ruszył żwawo w stronę drzwi, opuszczając lokal. Na brudnym stole zapyziała szklanka kusiła cię (groziła ci) swą nieopisanie jadowitą zawartością.
Jak mej 'pracodawca' wychodzę z budynku. Kieruję się do mojego statku, zastanawiając się co może mi się przydać. (mam tam coś na takie okazje?)
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[A masz coś na takie okazje? Zaskocz mnie inwencją, choć w granicach rozsądku. Napisz co masz, skąd, do czego to, ewentualnie czego nie masz, a potrzebujesz i gdzie tego szukasz]
Zakładam następujące elementy pancerza:
http://pcmedia.ign.co...19600_640w.jpg

Tylko że wersje light. Nie chce być jak zaciężny na koniu.
Całą 'zbroję' zakrywam szerokim płaszczem zapinając go od przodu.
Następnie chowam pod płaszczem miecza zapinając je na pasku.
Udaję się w wyznaczone miejsce.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Gdy docierasz na miejsce przed magazynem krzątało się kilku osobników wnoszących i wynoszących różne paczki i ładunek, ze statku i na statek. Na bezczela paradowali w świetle dnia z bateriami do broni blasterowej, karabinami szturmowymi czy granatami ręcznymi. Był tam Rodianin, dwóch ludzi, Kalmarianin, Gammoreanin, a nawet pełnowymiarowy Wookie, rozmawiający o czymś w wejściu do magazynu z Omonem. Tuż obok nich stał statek wyglądający jak koszmar inżyniera lub marzenie złomiarza. Nie chodziło bynajmniej o jego stan techniczny, bo nie wyglądało to tragicznie na pierwszy rzut oka. Była to jednak najdziwniejsza jednostka, jaką kiedykolwiek widziałeś. Rozpoznałeś tu większe lub mniejsze części i pozostałości po przynajmniej czterech znanych ci klasach ścigaczy i myśliwców, zarówno imperialnych jak i republikańskich, a także przynajmniej trzy fragmenty czegoś innego. Wszystkie one składały się na dużą, pancerną jednostkę o absurdalnym kształcie i jeszcze bardziej absurdalnie rozmieszczonym uzbrojeniu.
- No tak, profesjonalny sprzęt do profesjonalnej roboty - Mówię do siebie, po czym szukam jakiejś skrzyni na której mógłbym usiąść i poczekać. Bo jak widzę przygotowania jeszcze się nie skończyły.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- O, witaj witaj, punktualny jesteś. - Omon odwrócił się do ciebie - To dobrze się składa, zaraz wyruszamy. Ci dżentelmeni tutaj - wskazał zamaszystym gestem krzątające się wokół postacie - to nasi współpracownicy. Ze względów bezpieczeństwa i, powiedzmy, zawodowej etykiety, tylko ja znam nazwiska was wszystkich. Jeśli chcecie, możecie przedstawić się sobie wzajemnie, ale coś mi mówi, że nie wszyscy macie na to ochotę - jego pomarańczowo-czarną gębę wykrzywiło coś, co mogło być złośliwym uśmiechem - Zrobisz jak uważasz, ale póki co dla obecnych będziesz panem Zet. Panie Zet, oto pan Yk - przedstawił ci wielkiego Wookiego, stojącego obok was.
- Ohahaorash, oaufooohahwoorhu! - odezwał się do ciebie kudłacz, być może w powitaniu.
- Jak widzisz pakujemy niezbędny sprzęt. Wybierz sobie co ci się tam najbardziej podoba. Spadamy stąd lada chwila - polecił Kel Dor
- Mhm - mruknąłem w odpowiedzi po czym przeglądam arsenał. Chcę wybrać jakąś broń co by nie zdradzać od razu kim jestem. Najbardziej pasowały by mi dwa pistolety i z 3 ogłuszające granaty.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Zebrałeś cały niezbędny sprzęt. Sądząc po ilości skrzyń wypełnionych bronią i amunicją, Omon szykował się na naprawdę poważne problemy ze strony konkurencji. A może był po prostu bardziej niż ostrożny?
Tak czy inaczej, załadowane było już wszystko i wszyscy. Wszedłeś na pokład razem z resztą ekipy, a trap zamykał się za tobą.
Szukam sobie jakiegoś odosobnionego konta statku i siadam. Jeśli nikt nie będzie mi przeszkadzał (a mam nadzieję że tak będzie) zamykam oczy i pogrążam się w medytacji czekając na rozwój wydarzeń.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Najwyraźniej nie ty jeden nie miałeś ochoty na zbędną wylewność. Wystartowaliście z głośnym rykiem, po ucichnięciu którego pokład pogrążył się w cichym, zewnętrznym szumie silników, Ty zaś w medytacji. Mógłbyś przysiąc, że lecisz sam, gdyby nie charakterystyczny stukot okutej podeszwy na kratkowanej metalowej podłodze i czyjeś sporadyczne, melodyjne pogwizdywanie, które rozmyły się w niebycie wraz z twoim wejściem na wyższy poziom koncentracji.
Wyciszyłeś się.
Czułeś wyłącznie siebie, swój oddech, bicie serca, szumienie krwi w żyłach, wstrząsy na skórze, powodowane wchodzeniem w atmosferę. Wszystko to było jednak poza tobą. Czułeś wyraźnie nastroje i myśli innych załogantów, choć bez wglądu w ich konkretny sens, treść. Część z nich była skupiona, część zdenerwowana, gniewna, dostrzegłeś także nutkę znudzenia i rozbawienia. Jednak tym, co przykuło twoją uwagę - czy może raczej nadświadomość - było potężne zakłócenie Mocy, do którego zbliżałeś się coraz szybciej. Ciemna Strona wirowała tu z niezwykłą siłą, inaczej jednak niż w grobowcu Kuna. Tam była czymś w rodzaju żywego, ceremonialnego płomienia w świątyni mroku. Tutaj, była monstrualną czarną dziurą, martwą strefą przestrzeni, kosmicznym obłokiem śmierci.
Poczułeś, że ktoś przywołuje twój umysł z powrotem do ciała.
- Hej, koleżko! Pobudka! - silne klepnięcie dłonią w prawe ramię przypomniało ci o granicach twego ciała - Zaraz będziemy, już go widać - oznajmił jeden z najemników, drugi z ludzi na tym statku.
Otwieram oczy po czym zaciskam pięści aby usłyszeć charakterystyczny trzask w kościach, następnie raz klaszczę w dłonie.
Zbliżam się do jakiegoś pieprzonego młyna. Coś mi się widzi że przyjdzie mi zrobić coś więcej niżeli nastraszyć konferencję. Ale czas pokaże.
Czy leci z nami pracodawca?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Oczywiście, Omon siedzi za sterami w kabinie pilotów, do której właśnie wszedłeś. Znajduje się tam także pięciu innych członków załogi, bacznie obserwujących w milczeniu Omona i panel sterowania lub widoczny już przez główny wizjer ogromny imperialny Gwiezdny Niszczyciel.
- 1284 Alfa-Sojuz-Sojuz-Alfa-Sojuz-Ian-Norman do 722893, rozpoczynam procedurę podejścia, odbiór - nadawał przez pokładowy komunikator Omon. - 722893 słyszycie mnie?
Na pytanie odpowiedziała mu głucha cisza w eterze. Niszczyciel rósł wraz z waszym zbliżaniem się, posępnie spoglądając z orbity na pomarańczową planetę pod wami.
- 1284 do 722893 - powtórzył po chwili komunikat Omon - "Defiler", słyszycie mnie?
Znowu głucha cisza. Tym razem jednak przerwana po kilku sekundach.
- Tu "Defiler", słyszymy cię. - melodyjny, uśmiechnięty kobiecy głos rozbrzmiewający w głośnikach był bez cienia wątpliwości automatem, sterowanym przez autopilota i program kontrolujący podstawowe funkcje niszczyciela - Możecie podchodzić do dokowania. Powtarzam, "Assasin", możecie podchodzić do dokowania.
Składam ręce na klacie w milczeniu obserwując 'procedurę'.
Dziwne to, skoro automatyczny pilot utrzymuje 'Defilera' w stałym kursie, to nie mógł to być wrak po jakiejś bitewce.
Mam nadzieje że dobrze zrobiłem angażując się w tą szopkę i że Omon mi udzieli pomocy. Chuj wie gdzie są teraz ci najemnicy. Mogli spierdolić Moc wie jak daleko.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Star Wars
Wczytywanie...