Sesja Vena
- No, to pewnie właśnie takie mieli plany, skoro tak trafnie pan przewiduje. Pewnie znajdzie pan tu kilku im podobnych, którzy mogą wiedzieć więcej. Ja wiem tylko, że potrzebowali części do dość rzadkiego modelu statku. A teraz, czy jest coś w czym jeszcze mogę panu pomóc... - zakończył lekko zniecierpliwiony.
[ Ilustracja ]
Trudniej byłoby znaleźć miejsce nie będące meliną i wolne od szumowin. Większość tutejszych miejscówek było obskurnymi dziurami, w większości zaadaptowanymi na pijalkę po dawnym biurze Czerki, która odpuściła sobie wszelkie interesy na Tatooine na tyle dawno, by jej niegdysiejsze placówki spadły do rangi pustynnej mordowni.
Pub do którego właśnie zawitałeś nie różnił się pod tym względem od innych. Nie ma sensu wymieniać wszystkich nazw ras jego bywalców, gdyż zakazane i poznaczone niejedną bijatyką ryje wystarczały za wspólny mianownik. Unoszący się w gorącym, suchym powietrzu charakterystyczny zapach mocnego, podłego alkoholu, dymu i czego tam jeszcze dopełniał obrazu całości, zaś za ladą, a raczej zza lady, wystawał pretendujący do miana właściciela tego przybytku Jawa.
Trudniej byłoby znaleźć miejsce nie będące meliną i wolne od szumowin. Większość tutejszych miejscówek było obskurnymi dziurami, w większości zaadaptowanymi na pijalkę po dawnym biurze Czerki, która odpuściła sobie wszelkie interesy na Tatooine na tyle dawno, by jej niegdysiejsze placówki spadły do rangi pustynnej mordowni.
Pub do którego właśnie zawitałeś nie różnił się pod tym względem od innych. Nie ma sensu wymieniać wszystkich nazw ras jego bywalców, gdyż zakazane i poznaczone niejedną bijatyką ryje wystarczały za wspólny mianownik. Unoszący się w gorącym, suchym powietrzu charakterystyczny zapach mocnego, podłego alkoholu, dymu i czego tam jeszcze dopełniał obrazu całości, zaś za ladą, a raczej zza lady, wystawał pretendujący do miana właściciela tego przybytku Jawa.
Komiczny sposób, w jaki Jawa posługiwali się wspólnym przy jednoczesnym zachowaniu swej modulacji głosu i porąbanego stylu wypowiedzi nie przestawał cię śmieszyć.
- AleżOczywiścieSzanownyGościu! PowiedzCzymMogęCiSłużyć? Piwo?Wódka?Whisky?Bimber?Wino?Spirytus? MamyTuWszystkoCzegoPotrzebaSpragnionemuPodróżnikowiNaTatooine! - piszczał z prędkością karabinu maszynowego.
- AleżOczywiścieSzanownyGościu! PowiedzCzymMogęCiSłużyć? Piwo?Wódka?Whisky?Bimber?Wino?Spirytus? MamyTuWszystkoCzegoPotrzebaSpragnionemuPodróżnikowiNaTatooine! - piszczał z prędkością karabinu maszynowego.
- NajemnicyTutajSąJakZiarnaPiaskuNaPustyni - odpowiedział kolejną serią pisków, podsuwając klientowi szklankę pełną czegoś, co wyglądało jak napalm - Przylatują,Odlatują,ChoćbyśChciał - iTakIchNieZnajdziesz. NieWarto-z-Resztą. AleJeśliPotrzebujeszInformacji-o-OsobieLubPracy, ZgłośSięDoOmona - wskazał ci krótką ręką w rękawie Kel Dora siedzącego przy narożnym stoliku w końcu sali - TylkoUważaj, ToNieprzyjemnyTyp-i-NieRobiNicZaDarmo, A-JaNieChcęTuKolejnejAwantury.
Oprych spojrzał na ciebie po raz pierwszy i zmierzył cię wzrokiem od góry do dołu.
- Hmm... Synku, na mózg ci padło? Słoneczka przygrzały? Jeśli chcesz ode mnie czegoś poza wjebkami, to mów szybko, bo szkoda mi dnia. A jeśli chodzi ci tylko o to, choć pojęcia nie mam dlaczego, bo tak chujowej gęby jak twoja raczej bym nie zapomniał, to też jestem do usług, choć średnio mam teraz ochotę - pogrzebał w kieszeni i wyjął z niej dużą zapalniczkę - Zatem pytam grzecznie, po raz ostatni: czego? - odwrócił się ponownie do szklanki, zapalając długi, wysoki płomyk w zapalniczce i biorąc do ust kolejny pokaźny łyk swojego trunku.
- Hmm... Synku, na mózg ci padło? Słoneczka przygrzały? Jeśli chcesz ode mnie czegoś poza wjebkami, to mów szybko, bo szkoda mi dnia. A jeśli chodzi ci tylko o to, choć pojęcia nie mam dlaczego, bo tak chujowej gęby jak twoja raczej bym nie zapomniał, to też jestem do usług, choć średnio mam teraz ochotę - pogrzebał w kieszeni i wyjął z niej dużą zapalniczkę - Zatem pytam grzecznie, po raz ostatni: czego? - odwrócił się ponownie do szklanki, zapalając długi, wysoki płomyk w zapalniczce i biorąc do ust kolejny pokaźny łyk swojego trunku.
Omon popatrzył na ciebie przeciągle, memłając w ustach płyn. Po paru sekundach przełknął go i powiedział:
- Znalezienie czegoś konkretnego z taką małą ilością wskazówek będzie cholernie trudne, ale da się zrobić. Jednak będzie też cholernie drogie, a coś mi się zdaje, że pieniędzy masz tyle, co rozumu. Mogę oczywiście popytać czy ktoś wie, kto się ostatnio zgłaszał do najbardziej konkretnych zleceń, bo chyba o takich ludzi ci chodzi, ale nawet jeśli się dowiem, to tobie niewiele z tego przyjdzie. Kolesie pewnie już dawno polecieli na Nar Shadda, czy w jakąś inną dupę galaktyki. - przerwał na chwilę i z trzaskiem zamknął zapalniczkę - Może zamiast informacji, których nie możesz kupić, zainteresowałaby cię robota? - zaproponował nieoczekiwanie.
- Znalezienie czegoś konkretnego z taką małą ilością wskazówek będzie cholernie trudne, ale da się zrobić. Jednak będzie też cholernie drogie, a coś mi się zdaje, że pieniędzy masz tyle, co rozumu. Mogę oczywiście popytać czy ktoś wie, kto się ostatnio zgłaszał do najbardziej konkretnych zleceń, bo chyba o takich ludzi ci chodzi, ale nawet jeśli się dowiem, to tobie niewiele z tego przyjdzie. Kolesie pewnie już dawno polecieli na Nar Shadda, czy w jakąś inną dupę galaktyki. - przerwał na chwilę i z trzaskiem zamknął zapalniczkę - Może zamiast informacji, których nie możesz kupić, zainteresowałaby cię robota? - zaproponował nieoczekiwanie.
- Hoho, aż tak ci zależy? - zdziwił się Kel Dor - No dobrze, dla mnie to czysty zysk, siadaj. - wskazał niedbale krzesło na przeciwko - Napijesz się czegoś? Nie lubię gadać o interesach o suchym pysku - zaproponował i nie czekając na odpowiedź krzyknął w stronę baru - Dwa Samumy, w podskokach! Tylko mają być, kurwa, zimne! - ponownie odwrócił się do ciebie - No siadasz, czy nie? Gadaj o co dokładnie chodzi z tymi informacjami, to ja opowiem ci o robocie.
Siadam na wskazanym miejscu. Waham się chwilę czy wprowadzić kolesia w szczegóły. Po chwili mówię:
- Jakieś dwa dni temu, te najemne skurwysyny zabiły mojego przyjaciela. Nie znam okoliczności w jakich się to stało... ale wiem że to zrobili. Pracowali dla Nijakiego Kamy the hutta. (pomijam fakt ze go zarżnąłem). Od kierownika portu w Mos Ila dowiedziałem się że wylecieli niedawno, nie wiem jednak dokąd. Kierowany intuicją przyleciałem tutaj i dowiedziałem się od złomiarza że jacyś najemnicy kupowali u niego fikuśne części do swojego 'Motha'. Potem przyszedłem tutaj.
- Jakieś dwa dni temu, te najemne skurwysyny zabiły mojego przyjaciela. Nie znam okoliczności w jakich się to stało... ale wiem że to zrobili. Pracowali dla Nijakiego Kamy the hutta. (pomijam fakt ze go zarżnąłem). Od kierownika portu w Mos Ila dowiedziałem się że wylecieli niedawno, nie wiem jednak dokąd. Kierowany intuicją przyleciałem tutaj i dowiedziałem się od złomiarza że jacyś najemnicy kupowali u niego fikuśne części do swojego 'Motha'. Potem przyszedłem tutaj.
Jawa podał wam dwie szklanki z czymś, co samym zapachem przyprawiało o zawrót głowy. Jednak twój rozmówca, bynajmniej nie zrażony tym faktem, pociągnął sobie zdrowo i spojrzał gdzieś w górę, najwyraźniej myśląc intensywnie.
- Moth... Tak, coś mi to mówi... Ale jeśli wylecieli gdzieś dwa dni temu, to mogą być po prostu wszędzie. W dwa dni dolecisz stąd na Kashyyk i z powrotem, nawet na Bespin, jeśli się uprzesz. Musiałbym poszukać bardzo dobrze i bardzo dobrze zapłacić komu trzeba, żeby dowiedzieć się gdzie dokładnie się udali, a nawet wtedy nie będziesz miał żadnej gwarancji, że nadal tam są. Ale to już twoja brocha, jeśli tak ci zależy. Natomiast zanim to zrobię, muszę mieć jakieś zapewnienie, że nie znikniesz mi ze swoimi nowinkami - uśmiechnął się przedziwnie, samymi oczami, czy może też ten grymas oznaczał co innego - Tak naprawdę szukałem ludzi do ekipy i podziału zysków, ale w tej sytuacji możemy się umówić, że dostaniesz ode mnie wszelkie informacje i niezbędną pomoc po wykonaniu naszej roboty. A ta robota, to coś cholerycznie nietypowego. Cztery dni temu na orbicie pojawił się znikąd imperialny Gwiezdny Niszczyciel. Dość by ci nieliczni, którzy mają na tym pustynnym złomowisku odpowiedni sprzęt do wykrywania takich przybyszów zesrali się ze strachu. Ale ten Niszczyciel tylko dryfuje bezwiednie wokół planety. Żadnych raportów, żadnych zmian kursu, żadnych odpowiedzi czy komunikatów w eterze. Ja i paru moich kumpli jesteśmy pewni, że to po prostu stuknięty w jakiejś bitwie wrak, prawdopodobnie na krawędzi rozpadu i bez żywej duszy na pokładzie. A to oznacza pokaźny zysk dla wszystkich, którzy zdążą dotrzeć tam przed innymi. Łapiesz o co mi chodzi? - zapytał żartobliwie, pociągając kolejny łyk.
- Moth... Tak, coś mi to mówi... Ale jeśli wylecieli gdzieś dwa dni temu, to mogą być po prostu wszędzie. W dwa dni dolecisz stąd na Kashyyk i z powrotem, nawet na Bespin, jeśli się uprzesz. Musiałbym poszukać bardzo dobrze i bardzo dobrze zapłacić komu trzeba, żeby dowiedzieć się gdzie dokładnie się udali, a nawet wtedy nie będziesz miał żadnej gwarancji, że nadal tam są. Ale to już twoja brocha, jeśli tak ci zależy. Natomiast zanim to zrobię, muszę mieć jakieś zapewnienie, że nie znikniesz mi ze swoimi nowinkami - uśmiechnął się przedziwnie, samymi oczami, czy może też ten grymas oznaczał co innego - Tak naprawdę szukałem ludzi do ekipy i podziału zysków, ale w tej sytuacji możemy się umówić, że dostaniesz ode mnie wszelkie informacje i niezbędną pomoc po wykonaniu naszej roboty. A ta robota, to coś cholerycznie nietypowego. Cztery dni temu na orbicie pojawił się znikąd imperialny Gwiezdny Niszczyciel. Dość by ci nieliczni, którzy mają na tym pustynnym złomowisku odpowiedni sprzęt do wykrywania takich przybyszów zesrali się ze strachu. Ale ten Niszczyciel tylko dryfuje bezwiednie wokół planety. Żadnych raportów, żadnych zmian kursu, żadnych odpowiedzi czy komunikatów w eterze. Ja i paru moich kumpli jesteśmy pewni, że to po prostu stuknięty w jakiejś bitwie wrak, prawdopodobnie na krawędzi rozpadu i bez żywej duszy na pokładzie. A to oznacza pokaźny zysk dla wszystkich, którzy zdążą dotrzeć tam przed innymi. Łapiesz o co mi chodzi? - zapytał żartobliwie, pociągając kolejny łyk.