"Ex" kiwnął krótko głową
- Tu Ex, przyślij tu kogoś wobec tego - zgłosił ponownie przez komunikator - Najlepiej ze trzech, dwóch, bo jest tu sporo sprzętu. My idziemy dalej.
Wyszliście z pomieszczenia z powrotem na szeroki korytarz. Było tu kilka drzwi do pojedynczych pomieszczeń (kilka socjalnych, jeden większy oznaczono jako salę map, pozostałe dwa miały wojskowe oznaczenia, które nic ci nie mówią), a także dwa większe - jedno centrum dowodzenia, oznaczone jako "Lvl A" i warsztat mechaników. Na końcu pokładu, po prawo od was, znajdowały się windy osobowe i towarowe.
Podchodzę do wind i sprawdzam czy działają i na którym jesteśmy piętrze.
Jeśli windy działają wołam gestykulując towarzyszy, następnie wjeżdżamy na następne piętro.
W innym wypadku wybieram któryś z korytarzy. Najprawdopodobniej ten który jest najbliżej.
Windy działają - o dziwo - a wy jesteście na pierwszym piętrze (pokładzie). Zapakowaliście się we trzech do jednej z nich, która ruszyła z głośnym piknięciem, rozchodzącym się po całym pokładzie A. Na normalnej jednostce podczas zwykłego dnia rejsu nikt nie usłyszał by czegoś takiego pośród odgłosu setek butów, głosów i urządzeń. Ale teraz, w grobowym milczeniu, ten dźwięk zdał ci się nad wyraz niepokojący.
Winda zatrzymała się na pokładzie B. Drzwi rozsunęły się i natychmiast wpadła przez nie opancerzona postać z bronią, lecąca wprost na stojącego między wami dwoma Wookiego. Adrenalina podskoczyła ci momentalnie i już chwytałeś za broń. Tak samo "Ex", Wookie natomiast ryknął głośno w gniewie i zaskoczeniu, oddając szybki strzał ze swojej energetycznej kuszy. Na całe szczęście trafił w pierś przeciwnika. Gdyby chybił, aż strach pomyśleć co zrobiłby rykoszet tego pocisku plazmy w tak małej klatce.
Postać - żołnierz - padł na twarz martwy. Przyjrzałeś mu się i stwierdziłeś, że tak naprawdę martwy był już dużo wcześniej. No, chyba że wylotowa dziura w samym środku szyi nie przeszkadzała mu wcześniej w egzystencji. Zabity ponownie trup, najwyraźniej oparty wcześniej o drzwi windy na tym piętrze, leżał grzecznie na podłodze, śpiąc wiecznym snem sprawiedliwych.
- W dupsko... wiele w życiu widziałem ale takiego czegoś nie... - Powiedziałem nie dochodząc jeszcze do końca do siebie. - Ex weś powiedz im że mamy tu niezły cyrk. - Patrze na nieruchome truchło po czym soczyście spluwam mu na głowę.
- W umowie było powiedziane że będzie najwyżej konkurencja... - Mówiąc to rozglądam się w przestrzeń poza windą. Powoli jakby licząc na kolejny atak robię kilka kroków do przodu.
- Znowu "Ex", mamy tutaj prawdziwy park sztywnych - meldował człowiek, prewencyjnie jeszcze kopiąc trupa - Całe poprzednie piętro było nimi usłane, a przy windzie za odźwiernego zrobił nam następny. Pokład B... - zawiesił głos wychylając się z windy i rzucając szybkie spojrzenie na przestrzeń przed wami - ... Tak, tutaj także nie brakuje ciał.
Faktycznie, na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała bliźniaczo podobnie, co na pokładzie A
- Musiała być tutaj niezła rozpierducha.
- Tutaj Oen, potwierdzam, po naszej stronie w drugiej części hangaru też mamy prosektorium - dołączył się do kanału ktoś z drugiej ekipy, chyba Twi'lek - Wszędzie ślady po walce.
- Tak, w sumie mogłem się tego spodziewać. Oczy w dupie, panowie - zalecał Omon - Nie sądzę, że zrobili to chłopaki z branży, jeśli dotarł tu ktoś przed nami. Ktokolwiek to zrobił, niech lepiej nie wie, że tu jesteśmy.
Rozkład pomieszczeń podobny, jak poprzednio. Pomieszczenia socjalne, trochę prywatnych kwater, zapewne oficerskich, wielka stołówka z dziesiątkami długich stołów i setkami krzeseł (w większości poprzewracanych), widocznych przez szeroką szybę, a także MedLab.
W pomieszczeniu powitał cię zaskakujący porządek. Wszystkie szafki i póki na miejscach, nie oberwane ani nie zdewastowane. Zestawy pierwszej pomocy, fiolki z medykamentami, przyrządy operacyjne, stoły - wszystko zdaje się być w jak najlepszym stanie. Żadnego zbitego szkła, żadnych oznak rozpierduchy. Jest jednak wyjątek: wszystkie kabiny kolto, czyli, licząc szybko, ponad dwadzieścia cylindrycznych zbiorników, zostało rozbite.
Wołam gestem towarzyszy, aby zobaczyli sobie ten widok.
- Strasznie to dziwne. Wszystko się ostało tylko kabiny rozpierdolone... o co tu chodzi? Eh, ten sprzęt też zabieramy? - Pytam się Exa oczekując że skontaktuje się z szefem.
- Decydujcie panowie - usłyszałeś głos Omona - Zbierzcie ile się da możliwie najlepszych i najdroższych piguł, laserów, skalpeli i co tam jeszcze i przynoście to tutaj, albo zostawcie to i idźcie dalej. Chłopaki na dole zaraz skończą z pierwszą zbrojownią, mogę wysłać ich do was.
Czy gdzieś na tym piętrze jest korytarz lub przejście dalej?
Jeśli nie to pytam się czy maja jakiś worek czy coś w czym moglibyśmy to przenieść i wracam do doku.
Jeśli jest przejście gdzieś dalej, to pytam się towarzyszy czy idą dalej.
Oczywiście, poza stołówką, pomieszczeniami socjalnymi, kwaterami oficerów i pokojem technicznym są tu też drzwi do dwóch korytarzy prowadzących bardziej wgłąb pokładu. Jednocześnie obaj twoi towarzysze (człowiek na pewno, Wookie - domyślasz się) deklarują chęć podążenia za Tobą, dokądkolwiek się udasz.
Przedzierając się przez gęstwinę grobowej ciszy dotarliście do drzwi jednego z głównych korytarzy. Zanim jeszcze je otworzyłeś, usłyszałeś przytłumiony dźwięk wystrzału z blastera, dobiegający gdzieś za nimi. Z najwyższą ostrożnością otworzyłeś zamek, a twym oczom ukazał się taki oto widok: szeroki korytarz, o rozmiarze i rozmieszczeniu sal podobnym do tego, z którego właśnie wychodziliście, w którym poniewierało się pięć kolejnych ciał. Pod jedną ze ścian siedział, czy raczej półleżał, człowiek, który strzelał do znajdującego się pod przeciwległą ściana trupa, krzycząc histerycznie. Mniej więcej co drugi strzał trafiał w ścianę, cały roztrzęsiony, usiłując odsunąć się jeszcze bardziej do tyłu, choć przepychał już ścianę plecami.
Wchodzę spokojnie do korytarza, lekko, przygotowany na atak ze strony nieznajomego. Jeśli zrobi jakiś gwałtowny ruch w moją stronę uskoczę w bok.
- Spokojnie kolego, odłóż broń - mówię do niego spokojnie ale zdecydowanie. Jak surowy i sprawiedliwy nauczyciel do niesfornego ucznia. Chowam swoją broń do kieszenie szerokim łukiem tak aby zobaczył, a przy okazji staram się wpłynąć na niego Mocą.
Ciemnowłosy mężczyzna wycelował w ciebie broń, krzycząc krótko z przerażenia w wysokim rejestrze, i gorączkowo nacisnął na spust. Na szczęście bateria amunicji w jego broni wyczerpała się, efektem czego dało się słyszeć jedynie cykanie wciskanego cyngla, przeplatane histerycznym bełkotem:
- Trupy...! Wszędzie... Zabiły... Trupy... Trupy! Trupy zabiły... Zabiły... Zabić... Trupy - wykrzykiwał dychawicznie, usiłując zastrzelić cię pistoletem pozbawionym pocisków. Gdy usiłowałeś uspokoić go Mocą, na chwilę znieruchomiał i zamilkł. Pomyślałeś, że odniosłeś pewien sukces, lecz wówczas człowiek wrzasnął jeszcze głośniej, rzucił w twoją stronę blasterem (chybiając haniebnie), wstał i zaczął drapać panicznie dłońmi ścianę, a gdy nie uzyskał pożądanych rezultatów (jakiekolwiek miałyby nie być), począł energicznie uderzać w nią głową.
- No pięknie... Stos trupów i świr... - usłyszałeś zrezygnowany głos "Exa"
Rozglądam się wokoło czy nie ma jakiegoś sznura którym mógłbym związać kolesia, jeśli nie ma, przekazuje obrazowo Wookiemu aby ten go unieruchomił.
- Kim jesteś i co się tu stało - Pytam gdy nieco go uspokoimy.
Wookie w ostatniej chwili chwycił mocno za ramiona niedoszłego samobójcę i uniósł go kilkanaście centymetrów nad ziemię, uniemożliwiając dalsze rozwalanie sobie łba. W odpowiedzi na twoje pytanie człowiek zakrzyknął jedynie:
- AAAAAAAAaaaaAAA!!! Trupy!!!! ZabiłyyyWSZYSTKOOaaAAA!!!
- Kurwa mać, ucisz go! - krzyczał "Ex", zatykając sobie uszy, gdy człowiek szamotał się i rzucał głową na wszystkie strony w żelaznym uścisku Wookiego.
Wyciągając szybko jeden z pistoletów i uderzam wariata nim bez łeb - mając nadzieję że straci przytomność. Jeśli nie (nie chcąc go zabić, pokazuje Wookiemu aby go 'trzepnął'). Jeśli mi się powiedzie, mówię Exowi żeby o tym zameldował i spytał się co z gosciem robić.