Poszliście więc dalej. Z wąskiego gardła korytarz przeszedł w coś na kształt podziemnej, niemal idealnie okrągłej i wysokiej sali, w której bez problemu zmieściłby się osobisty śmigacz. Na wprost widzieliście niemal identyczny jak przy pierwszym rozgałęzieniu, ogromny tunel przypominający bramę do wielkiego budynku. Po prawo i po lewo dochodziły do kulistej "sali" dwa mniejsze i niższe tunele. Zauważyłeś też całą masę tuneli i kanalików wychodzących ze sklepienia, wysoko nad wami.
Chyba jednak nikt na was nie czekał. No, może poza tym jednym Biegaczem, który najwyraźniej spał sobie tuż nad wejściem do korytarza na wprost. Nie odróżniłbyś go od plechowatego poszycia, gdybyś nie przyjrzał się dokładniej przez dłuższą chwilę co też zaznaczył twój skaner, informując sygnałem alarmowym.
Szybko wyciągam shuriken, po czym ciskam nim w wroga, taka by odciąć mu głowę.
Jeśli z powodzeniem pozbyłem się xenomorfa, rozglądm się dokładnie po sali.
- Jakieś pomysły? Czy będziemy tak chodzić jak w labiryncie. Miejsca do walki nam nie zabraknie.
Gdy tylko truchło zabitego Biegacza opadło na posadzkę, zewsząd rozległ się wściekły, zwielokrotniony echem syk. Zdawało się, że wszystkie korytarze, ściany i tunele wypełniły się rozdrażnionymi wężami.
- Najwyraźniej chętnych do walki nie zabraknie nam także... - odpowiedział Buri'kahn, rozglądając się po tunelach nad wami, wysuwając ostrza.
Chowam szybko shuriken, po czym obnażam swoje ostrza.
- Szybko, musimy dostać się na środek sali - Powiedziałem po czym dodałem - Odwrócić się do siebie plecami. Nie mogą nas wsiąść od tyłu!
Nie minęła sekunda, a staliście po środku sali tworząc czworokąt. Xenomorfy bynajmniej nie zaszły was od tyłu. Od przodu, ani od boku także. Natomiast nad wami powstało prawdziwe kłębowisko. Z tuneli w sklepieniu wylazło 5, 6, 7... 8 Trutni, które rozpełzały się po całej powierzchni sklepienia.
Staram się ogarnąć wszystko wzrokiem, tak aby być gotowy na każdy atak xenomorfa. Jeśli jakiś na mnie wskoczy, będę próbował mojej taktyki z szybkim unikie - odskokiem i błyskawicznym ciosem w czerep.
Jako pierwszy zaatakował twój towarzysz z działkiem. Niewiele myśląc przyłoił w strop pociskiem o większej mocy, miażdżąc jednego i zrzucając gdzieś pod ścianę drugiego. Drugi nowicjusz w momencie, w którym Truteń skoczył na niego z góry, wbił swą włócznię pionowo w ziemię, tworząc prowizoryczny i bardzo skuteczny pal, na który nadział się całym ciężarem Xenomorf. W bólu i wściekłości, wijąc się niczym ogromny robak, zdołał jeszcze zdzielić soczyście pazurami przez twarz swojego oprawcę, ten zaś odtoczył się w bok. Buri'kahn, przyczajony dziwnie tuż przy ziemi, gdy tylko Truteń wykonał skok sam również podskoczył możliwie najwyżej, wbijając ostrza w powietrzu w zaskoczonego przeciwnika, który jednak zwalił się wraz z nim na ziemię przywalając go całym ciężarem. Twój unik natomiast udał się zgodnie z planem, jednak kontrujące ostrze nie powędrowało wystarczająco głęboko w czaszkę, gdyż w tym samym momencie w którym przebiłeś się przez pancerz, otrzymałeś solidnego gonga ogonem w łeb. Zarówno ty jak i przeciwnik odtoczyliście się w przeciwne strony.
Jak najszybciej staram się złapać równowagę, po czym szybko chowam prawe ostrze i ciskam shurikenem w rannego żmija. Staram się w tym samym monecie obserwować całą okolicę.
Jeśli mój atak shurikenem się nie powiedzie, czekam na atak xenomorfa. Prawą ręką będę się ewentualnie zasłaniał lub przypieprzę z pionchy w szarżującego wroga. Lewa reka pozostaje w pozycji gotowej do cięcia.
Rzut shurikenem powiódł się, przyszpilając paskudę do ziemi. Obserwowanie jednocześnie całej okolicy w tej sytuacji było średnio wykonalne, tym bardziej, że niemal w tej samej chwili, w której rzuciłeś shuriken, poczułeś na plecach czyjeś pazury i ciężar przyciskający do gleby.
Staram się prawą ręką tak wymanewrować, aby złapać paskustwo za którąś z nóg i mocno pociągnąć.
Jeśli mi się to uda, i xenomorf choćby trochę zejdzie z moich pleców, będę starał się szybo odwrócić się na plecy jednocześnie siekając lewą ręką.
Zdołałeś trochę ściągnąć go z pleców, lecz nie na tyle, by rozewrzeć żelazny uścisk. Wylądowałeś twarzą do góry, przygniatając go plecami do ziemi. Twoje ostrze wbiło się gdzieś chyba w okolice ramienia, unieruchamiając jedną łapę. Druga usiłowała rozszarpać ci twarz, szyję i klatę, ale chwyciłeś ją mocno za przegub. Dwie dolne łapy mocno oplatały cię niczym odwrotny pół-nelson. Wszystkiemu towarzyszył nieopisanie ohydne wrażenie, gdy mała szczęka zakłapała tuż obok twojego prawego ucha, obryzgując je kleistą śliną.
Siłując się chwile z xenomorfem czekam na odpowiedni moment. Kiedy kolejny raz mała szczęka 'wyskoczy' błyskawicznie puszcze trzymaną łapę i chwycę mocno szczękę.
Złapać było trudno - szczęka była śliska od śliny, pokryta jakąś dziwną skórą i gryzła. Wyrwać było trochę łatwiej i udało się. Szarpnięcie i wywołany nim spazm bólu dał ci pół sekundy na ucieczkę z morderczego uścisku oszalałego z bólu zwierzęcia.
Cała twa akcja z oboma przeciwnikami trwała może 5 sekund. W tym czasie jeden z chłopaków strząsnął ze swej włóczni truchło Trutnia, który przeorał mu skroń i część twarzy, krwawiącą teraz cienkim zielonym strumieniem. 'khan zdołał wyplątać i otrzepać się z przebitego cielska swojego przeciwnika i rzucał się właśnie na następnego, który z szedł z sufitu po ścianie. Truteń zrzucony poprzednio ze stropu podmuchem wybuchu nie miał szczęścia, bo spadający z osłabionego wstrząsem stropu odłamek zmiażdżył go w połowie. Trzeci nowicjusz strącił działkiem kolejnego Xenomorfa ze ściany. Z tuneli nad wami oraz z jednego z bocznych korytarzy, wybiegły jeszcze po dwie poczwary.
Przywołuję mój shuriken i czekam na dogodny moment do oddania rzutu.
Kiedy tylko uznam że xenomorfy znajdują się w odpowiednim miejscu, rzucam w pierwszego który się zbliży.
Pierwszy doskoczył do ciebie ze sklepienia, drugi niemal natychmiast z korytarza. Szybszego z nich pozbawiłeś obu nóg, gdy nie zdążył odskoczyć przed shurikenem. I właśnie wtedy pierwszy z was popełnił błąd. Gdy nowicjusz z włócznią walczył właśnie ze swoim przeciwnikiem, czwarty z Xenomorfów wykonał z korytarza niesamowitą woltę, unikając dwóch pocisków z działka czwartego z was. Nie uniknął trzeciego pocisku, lecz gdy ten go dosięgnął Truteń był już zbyt blisko. Zmienił się w kwasową plamę, lecz eksplozja odrzuciła nowicjusza na dobre cztery metry. Przeleciał tuż przed tobą zmiatając wraz z sobą drugiego z twych przeciwników.
Buri'kahn dostał pazurem przez ramię i idąc za siłą ciosu obrócił się kontrując swoim cięciem w pysk.
Kolega z włócznią fechtuje, że aż trzeszczy
Kolega z działkiem, leży martwy lub nieprzytomny na ziemi. Ogłuszony i zmieciony przez niego Xenomorf chwiejnie wstaje.
Wiedząć że nie jest pewne czy odnajdę swój shuriken na czas, wyciągam ukryty nóż. Biorę namiar na xenomorfa i z całej siły ciskam w jego głowę. Mając nadzieję że siła rzutu przebiję głowę żmii na wylot.