Sesja Vena
Nie musiałeś daleko szukać. Ledwie zdążyłeś podnieść się na nogi, a trzeci Truteń, w asyście czwartego, który złaził ze ściany, ruszył w twoją stronę atakując ogonem jak batem, opierając się na czterech łapach. Strzelcem okazał się być dotychczas nieprzytomny nowicjusz leżący pod ścianą. Ocknął się w samą porę, lecz już miał przy sobie dwóch gości. Nie było czasu zobaczyć co z pozostałymi.
O ile zdołałeś za drugim razem chwycić ogon tuż nad ostrzem, o tyle nie zdołałeś zaprzeć się wystarczająco mocno w ziemi ze względu na poszarpane udo. Wyrywając ogon z uchwytu Xenomorf wytrącił cię z równowagi i błyskawicznie wbijając z doskoku ostrze ogona w twój prawy bark. Jednocześnie nieświadomie umożliwił ci wykonanie planu, z czego natychmiast mimo bólu skorzystałeś, wbijając prawe ostrze głęboko w jego łeb.
Sytuacja jest bardzo zła. Pod ścianą nowicjusz z działkiem usiłuje poradzić sobie z dwoma napastnikami za pomocą ostrza, choć idzie mu to średnio, ze względu na odniesione rany. 'khan odrzucił kopnięciem jednego Xenomorfa i pięknym półobrotem odciął łeb drugiemu, ale trzeci przygrzmocił mu ogonem w brzuch tak, że aż złożył się w pół. Trzeci z towarzyszy, przybijając włócznią do ziemi jednego z przeciwników, otrzymał jednocześnie głębokie cięcie pazurami w plecy, a od drugiego w gardło. Ty również nie czujesz się najlepiej.
Wracacie do korytarza, którym przyszliście. We trzech, z czego jeden ledwo żywy, a dwaj - wraz z tobą - solidnie poranieni. Nie tyle atakujecie, co odpędzacie się od ataków, zaś Yautja - strzelec potyka się co chwila, ledwo stojąc na nogach. Gdy docieracie do wejścia w korytarz Xenomorfy znów przystają i zaczynają syczeć między sobą, a zaraz potem z głębi przeciwległego korytarza, który prowadzi gdzieś głębiej w Ul, rozlega się potężne ryknięcie. Na pewno nie Truteń. Coś znacznie większego.
Dwa wielkie pociski energii przeleciały tuż obok twojej głowy, trafiając wprost w pozostałe w jaskini Trutnie, zmieniając je w kwasową papkę. Odwróciłeś się i ujrzałeś dwóch rosłych Wojowników, z maskami poznaczonymi rozmaitymi ornamentami, obładowanych siatkami, kołowrotami i jakimś innym sprzętem. Za nimi z korytarza wyłaniali się następni.
- Chyba przybyliśmy zbyt późno... - zauważył jeden z nich patrząc po was i na ciało czwartego.
- Albo zbyt wcześnie, zależy jak spojrzysz - zażartował makabrycznie drugi, który wyszedł z korytarza z jeszcze trzema kolejnymi. Wśród nich zauważyłeś przywódcę, który wydawał jakieś szybkie rozkazy. Gdy podszedł bliżej poznałeś, nie po masce lecz po budowie ciała i wyglądzie, swojego niegdysiejszego przeciwnika z areny.
- To jak? Na nas chyba czas... - zapytał Buri'khan.
- Albo zbyt wcześnie, zależy jak spojrzysz - zażartował makabrycznie drugi, który wyszedł z korytarza z jeszcze trzema kolejnymi. Wśród nich zauważyłeś przywódcę, który wydawał jakieś szybkie rozkazy. Gdy podszedł bliżej poznałeś, nie po masce lecz po budowie ciała i wyglądzie, swojego niegdysiejszego przeciwnika z areny.
- To jak? Na nas chyba czas... - zapytał Buri'khan.
Dowódca ekipy chwycił mocniej broń i zakomenderował:
- Wycofujemy się trochę. Nie ma sensu walczyć na otwartej przestrzeni, poza tym naszym celem nie jest walka z nimi. - Następnie zwrócił się do was:
- Nowicjusze, wiecie coś o położeniu królowej, ula?
- Na pewno musi być gdzieś przed nami, chyba w tym największym korytarzu - odpowiedział Buri'khan, wskazując szeroki korytarz po drugiej stronie "areny", gdy ty zajmowałeś się łataniem siebie i pomaganiem trzeciemu z was, który miał z tym wyraźny problem. - Choć pewności nie ma, bo z tej jaskini odchodzą cztery korytarze, a jeszcze ze sklepienia wychodzą tunele.
- Wycofujemy się trochę. Nie ma sensu walczyć na otwartej przestrzeni, poza tym naszym celem nie jest walka z nimi. - Następnie zwrócił się do was:
- Nowicjusze, wiecie coś o położeniu królowej, ula?
- Na pewno musi być gdzieś przed nami, chyba w tym największym korytarzu - odpowiedział Buri'khan, wskazując szeroki korytarz po drugiej stronie "areny", gdy ty zajmowałeś się łataniem siebie i pomaganiem trzeciemu z was, który miał z tym wyraźny problem. - Choć pewności nie ma, bo z tej jaskini odchodzą cztery korytarze, a jeszcze ze sklepienia wychodzą tunele.
W drodze powrotnej do wyjścia towarzyszyły wam odgłosy kolejnych wybuchów pocisków i wściekłego ryku czegoś konkretnie sporego. Obolali, połamani, pokrojeni i połatani, niespiesznie zmierzacie z powrotem.
- No, chyba można zaryzykować stwierdzenie, że przeszliśmy przez Rytuał... - rzucił Buri'khan.
- No, chyba można zaryzykować stwierdzenie, że przeszliśmy przez Rytuał... - rzucił Buri'khan.