[WoD] Sesja Wiktula

Sam dom był fundacją o dość klasycznym układzie. Jednorodzinny domek został rozciągnięty efektem przestrzennego bąbla, albo też w ogóle przelokowany w jakąś małą dziedzinę horyzontalną - nie byłeś w stanie stwierdzić która z metod została zastosowana, a jakoś nigdy nie pytałeś. Parter był częścią wspólną, w której znajdował się salon, kuchnia, obszerny przedpokój, biblioteczka i kilka mniejszych pokoików, rozlokowanych wokół centralnej komnaty, w której zamknięty alabastrowym posągiem Tyche - lub Matki Boskiej Pragmatycznej, jak ją prześmiewczo nazywali mniej obyci fundacjusze - znajdował się Węzeł. Piętro zostało poświęcone pojedynczym pokojom, które w przeciwieństwie do ascetycznego wystroju części wspólnej, każdy członek fundacji kształtował samodzielnie. Liczba pokoi na górze wydawała się niezmienna, lecz nie słyszałeś jeszcze, by kiedykolwiek więcej niż jeden pokój był wolny, lub dla kogoś zabrakło - tym bardziej więc zdarzenia nie potwierdzały teorii. Wreszcie, w podziemiach mogłeś znaleźć garaże, mieszczące co najmniej dziesięć sporych pojazdów, sporą salę treningową w stylu japońskiego dojo, wybudowaną na wniosek nielicznych, lecz obecnych niegdyś Braci, zbrojownię pełną zwyczajnego jak i magycznego rynsztunku, i wreszcie Machinę - potworny konstrukt technologiczny, który najwyraźniej był sercem domu i go zasilał. Nie zapuszczałeś się tam - nie rozumiałeś jak działa ani nie chciałeś rozumieć, odkąd na drzwiach znaleźliście karteczkę "Pomocy pomocy wessało mnie do Machiny o boże wyciągnijcie mnie".

Nie, Barbara nie była bynajmniej rannym ptaszkiem. W przeciwieństwie do profesora Lejtnera, Euthanatosa, który właśnie wychodził z łazienki na końcu korytarza, dociągając krawat do szyi. Rozpromienił się na twój widok, a na jego poznaczonej zmarszczkami twarzy zagościł uśmiech.
- Gaston. Uszanowanie. - podszedł, by się przywitać.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Profesorze Lejtner. - skłonił się sztywno, w myśl starych nawyków i dawnej klanowej etykiety. - Cóż każe panu wstawać o tak wczesnej porze? Nasza szanowna Paramguru wciąż śpi, z tego co widzę. Jak tam badania, profesorze?
Odpowiedz
Profesor był starszym panem, w okolicach sześćdziesiątki, chociaż nie wiedziałeś z której strony. Miał jednak sylwetkę niczym spod dłuta Fidiasza, co podkreślała jego koszula i marynarka. Był wychowany w tradycji greckiej, ale nie był purystą i nie zwracał uwagi na drobiazgi i figury wymowy. Wiedziałeś, że chociaż był świetnym naukowcem, profesorem belwederskim, uznanym w środowisku naukowym za odkrywcze prace na temat ginięcia gatunków i wpływu działań człowieka na zmiany w świecie przyrody, w swoich młodych latach był prawdziwym kilerem. Wieść niosła, że jego ofiary należy liczyć w setkach, jeśli nie tysiącach - i że nigdy się nie pomylił. Mimo tego, otaczała go aura spokoju, radosnego pobłażania. Przez lata nauczył się wszystkich wokoło traktować z przymrużeniem oka, niczym studentów i doktorantów. Z tego co wiedziałeś nie miał żadnej rodziny.

- ćśśśś, obudzisz ją. - dał znak skinieniem głowy, żebyście zeszli na dół - A wtedy nie ręczę za dobre samopoczucie członków tej Fundacji. Zjesz? - zaproponował, gdy doszliście do kuchni. W piecyku skwierczał i dochodził wielki płat befsztyka, który profesor najwyraźniej potanowił spożyć na śniadanie. Ułożywszy go na talerzu i sięgnąwszy po bułeczkę, usadził się za stołem.
- Ostatnio w Naukowej jest sporo napięć. Właściwie wszystkie przedsięwzięcia stanęły w miejscu, a ja zamiast koordynować prace muszę suszyć gorące głowy. Wyobraź sobie, że jeden doktor, Walicki, znalazł przejście dokądś i skojarzył to z jednym z antycznych tekstów, które Kabała ma w posiadaniu. Oczywiście, jego wnioski były przedwczesne, bo doszedł do konkluzji, że oto tam, dokąd portal prowadzi, czeka na nas skarb w postaci artefaktu ogromnej potęgi. Niepotwierdzona teoria rozniosła się jak wirus, a profesor Zieliński, oczywiście, zebrał wokół siebie co gorliwszych, licząc na to, że ewentualne znalezisko przywróci mu dawną chwałę. - tu parsknął ironicznie.
- Teraz wszyscy chcą organizować na łeb na szyję ekspedycję odkrywczą, bez przygotowania, bez wywiadu, bez poszukiwań, niczym Indiana Jones. A ja nie mogę się im sprzeciwiać, bo będą jeszcze mniej produktywni. - westchnął - Gaston, a możę ty byś do nas dołączył? Co? Przydałby mi się ktoś... z doświadczeniem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Z doświadczeniem? - rozbawiła go ta retoryczna figura. - W czym dokładnie? W poszukiwaniu artefaktów? - pokręcił głową z uśmiechem. - Proszę mnie poprawić, jeśli myślę, ale czy własnie zaproponował mi pan udział w nieprzygotowanej ekspedycji, której celem jest bliżej nieokreślony przez nikogo przedmiot i wymiar, której jest pan ze wszech miar przeciwny i uważa ją pan za z gruntu błędną w podstawowych założeniach i niebezpieczną? - Gassonet uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Dlaczego chce się pan w to angażować, profesorze? Czemu nie powstrzyma ich pan przed tym, albo nie nakłoni Barbary, by to zrobiła?
Odpowiedz
- Zrobiłbym to, gdyby Barbara miała wpływ na Kabałę. Większość członków naszej fundacji już teraz sprzeciwia się poszukiwaniom, może poza Kosackim. Ci, którzy należą do Poliklinicznej, skupieni wokół Zielińskiego, nie należą do jurysdykcji Naczelniczki Szulc. I to właśnie on, Zieliński jest największym problemem. To stary "profesor", chociaż nigdy nie miał tego tytułu. Jego dni chwały już dawno minęły, ale za wszelką cenę próbuje zająć moje miejsce jako kierownika Kabały. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie to, że Zieliński na swojej pozycji był nieudolny i Kabałą kompletnei się nie rozwijała, a jeśli już to na przekór niemu. - odpowiedział, krojąc na kawałki stek i zagryzając go bułeczką - Proponuję, chociaż wiem, że masz swoje obowiązki jako Obserwator. Wiem, że ktoś z twoim... stażem, mógłby przeważyć którąś ze stron i byłby nieoceniony, jeśli ta szalona ekspedycja faktycznie wystartuje.

- Jesteś lekkomyślny, starcze. - usłyszałeś, a do kuchni wszedł mężczyzna, patrzący na was surowo. Widocznie podsłuchiwał treść waszej rozmowy. Był dobrze zbudowany, atletyczny. Miał na sobie wygodne, dresowe spodnie i takąż bluzę, w szarym kolorze, którą miał zawiązaną przy pasie. Jego pierś opinał biały podkoszulek bez rękawów, a za obuwie służył mu miękkie halówki, przeznaczone do gry w siatkówkę, lub badmintona. Był ogolony na łyso, o krzczastych brwiach i ostrych rysach twarzy. Na szyi miał rzemyk, z wisiorkiem schowanym pod podkoszulkiem. Wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Dominik Zapała, pod jakim imieniem występował oficjalnie, lub Czerwony Brytan, jak nazywali go inni Bracia Akashic.
- Nie możesz tak szafować naszą obronnością w przededniu bitwy. Oczywiście, możecie sobie lecieć na poszukiwanie skarbu nawet obaj, ale to nie przede mną będziecie się tłumaczyć, gdy po powrocie nie zastaniecie tu niczego poza lejem po technokratycznej bombie. - rzucił, wyciągając z lodówki cytrynę i wgryzając się w nią, nawet się nie krzywiąc.
Skrzywił się za to Lejtner, kiepsko ukrywając swoje znużenie zachowaniem Brata.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Widząc go, Gassonet rozpłynął się w najbardziej jadowitym ze wszystkich uśmiechów, jakie posiadał na rozmaite okazje. Bezgraniczna pogarda, jaką darzył wszystkich, którzy uważali prymitywizm i siłę za uniwersalny środek na wszystko, towarzyszyła mu od najwcześniejszych lat. Teraz wykorzystywanie magyi do łamania desek i kopania ryjów stanowiło dla niego swoistą profanację, coś odrażającego. A przynajmniej pozwalał, by tak o nim myślano.
- Witam sensei. - skłonił się sztywno. - Zapewne nie dosłyszałeś, że profesor obnosi się z zamiarami z goła odbiegającymi od... jak to zręcznie ująłeś... "szafowania nasza obronnością" na rzecz "latania i poszukiwania skarbów". Ale rozumiem, że ma sensei sporo do powiedzenia w sprawie technokratów, skoro wyraził się o nich i ich działaniach tak precyzyjnie.
Odpowiedz
- W rzeczy samej, technokraci coś planują. Co to dokładnie będzie - tego nie wiem ja, nie wiesz ty ani nie wie profesor. Wiadomo za to, co się stanie, gdy nie zadziałamy w porę. A kampania reklamowa mówi, że za dwa dni nowy produkt zostanie wprowadzony do wszystkich dużych sklepów. Ciebie to oczywiście w ogóle nie martwi. - dokończył swoją cytrynę, jakby ten owoc był esencją jego samopoczucia - A gdy oni będą przetaczać swoje technologiczne gizma przez domy naszych śpiących, tych samych których tak gorliwie próbujecie chronić swoim postępem i badaniami, Kabała Naukowa rzecz jasna będzie pierwsza na linii frontu. Szkoda tylko, że nie tego, co trzeba.

- Panie Zapała, niech pan posłucha... - zaczął Lejtner, ale Brat momentalnie mu przerwał.
- Nie, to ty posłuchaj, profesorku. Pójdziesz na tę wyprawę, to możesz nie mieć dokąd wrócić. I nie dlatego, że Naczelniczka się obrazi, tylko dlatego, że zostaniemy przekwaterowani do laboratoriów jako szczury doświadczalne. Dobrze o tym wiesz. - wyrzucił skórkę od cytryny i wyszedł, nie trudząc się zamykaniem za sobą drzwi.

Starszy pan westchnął nad swoim stekiem.

- A najgorsze jest to, że on też ma trochę racji. - wystękał, z trudem znajdując siłę do dokończenia posiłku.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- I oczywiście nic z tego nie wynika. Powydziwiać trochę nad ogólnościami i zgłosić pretensje do wszystkich o wszystko, to coś w sam raz dla tych, którzy szukają okazji by dać komuś w mordę. - westchnął krótko i przeniósł na profesora wzrok, którym odprowadzał Akashica. - Panie profesorze, czy jest szansa na podjęcie jakiegokolwiek konkretnego działania pośród wszystkich niewydarzonych ambicyjek i katastroficznych przepowiedni?
Odpowiedz
- Wiesz, tak naprawdę się z nim zgadzam, tylko wyrażam to w inny sposób. Liczyłem na to, że twoja obecność w Kabale, w roli, powiedzmy, gościnnie zaproszonego eksperta, pozwoli przeważyć szalę sporów na którąś stronę - i albo wspólnie odwiedziemy gorące głowy od poszukiwań albo twoja obecność będzie gwarantem szybkiego i bezpiecznego przeprowadzenia tej wyprawy. - skończył swój posiłek i wstał, zakasując rękawy, by umyć swój talerz.
- Ja nawet nie myślę o tym, żeby wysłać całą Kabałę na tę wyprawę. Ale zwyczajnie brakuje mi ludzi, żeby podzielić się na dwie rozsądne grupy. Zagrożenie ze strony technokracji jest jak najbardziej realne i chociaż nie uważam, żeby wprowadzanie stanu czerwonego alarmu było wskazane, nie można zostawić Kabały Bojowej samej sobie. Wobec tego stoję teraz przed wyborem: czy ryzykować młodych doktorów i doktorantów, przyszłość mojej grupy badawczej, wysyłając ich w nieznane, czy wspomóc ich potężniejszymi magami, lecz zostawić Fabrykę i Eksperymentatorium odsłonięte.

- Wybacz, że cię tym obarczam. Nie jestem zarządcą, lecz naukowcem. Dopóki sprawy dotyczą badań, jakoś idzie, ale w takich sytuacjach. Gdyby nie twoje pojawienie się na kalejdoskopie miasta nigdy bym nie został kierownikiem Kabały - nigdy do tego nawet nie dążyłem... dopiero publikacja o tobie... - starszy pan urwał, widząc, że się zapędził dalej, niż sobie na to pozwalał. Domyśliłeś się, że jest w kiepskim stanie, lecz on natychmiast się opanował i wytarłszy ręce na nowo zapiął mankiety.
- Oczywiście jako Obserwator masz własne zmartwienia i nie mogę cię prosić, żebyś zajmował się moimi. Lecz jeśli nie masz innych planów ani obowiązków... cóż, twoja pomoc byłaby mile widziana.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Pochyliwszy nieco głowę, Michel słuchał uważnie wszystkich słów Lejtnera i równie uważnie obserwował jego reakcje. Stary mag zdradzał zmęczenie, niepewność, może nawet pierwsze objawy strachu. To niedobrze. Niewiedza to najbardziej trujące ze wszystkich ostrzy, a technokraci operowali nim nader sprawnie.
- Obawiam się, że przecenia pan znaczenie mojej skromnej osoby w pewnych kręgach, profesorze. Ale na początek zadajmy sobie pytanie: czy ta ekspedycja faktycznie nie może zaczekać tych kilku dni, których bez wątpienia nie dadzą nam technokraci? Z drugiej strony należy zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście będziemy w stanie zadziałać konstruktywnie przeciw nim za sprawą tych kilku dni i rezygnacji z ekspedycji, jeśli nie mamy pojęcia co, jak i po co przygotowują. Na koniec zaś warto rozważyć bardzo mało prawdopodobną, ale wciąż możliwą opcję, że rzuciwszy wszystkie siły i środki na poszukiwania niewiadomoczego w niewiadomojakiej dziedzinie zdołamy odkryć i pozyskać nieprawdopodobną broń, wobec której technokraci przestaną być dla nas problemem.
Odpowiedz
- Oto mówią wieki. Jeżeli chcesz, jadę teraz do Eksperymentatorium. Będziesz miał okazję porozmawiać ze wszystkimi zainteresowanymi. Możesz do mnie dołączyć, o ile nie jesteś przemęczony po nocy. - Lejtner sięgnął po marynarkę.

Nie byłeś w wielkiej potrzebie snu, ale wiedziałeś, że za parę godzin będziesz musiał się położyć. Z drugiej strony, chciałeś rozmawiać z Naczelniczką, a w ten sposób mogłeś ją łatwo przegapić. Barbara Szulc była stanowczo dziennym magiem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Nie bywam przemęczony po nocy, profesorze Lejtner. - odparł z rozbawieniem. - Całe życie i znacznie więcej po nim upłynęło mi w nocy. Dobrze, jedźmy zatem. Czasu do stracenia nie ma nigdy, a my mamy go jeszcze mniej.
Czekanie pod drzwiami Barbary ze śniadaniem i bamboszami nie było w tej chwili najbardziej praktycznym rozwiązaniem nękających ich problemów. Przyjechał tu w poszukiwaniu konkretów, które oferował Lejtner. Jeśli naczelniczka będzie miała coś do dodania, na pewno zdoła go znaleźć, gdy tylko zechce.
Odpowiedz
Zeszliście razem do garażu. Lejtner zabrał z szafki kluczyki do swojej Hondy Civic. Jechałeś z nim parę razy. Wiedziałeś zatem, że nie będzie wam dane stać w żadnym korku. Samochód był magycznie potraktowany przez samego Lejtnera i od zawsze jeździł na permanentnej zielonej fali.

Eksperymentatorium mieściło się na obrzeżach Katowic, nieopodal terenów przemysłowych, w starej wieży ciśnień. Miejsce istniało jednak tylko w połowie w tej rzeczywistości - wszystkie bardziej rzucające się w oczy laboratoria zostały przeniesione do dziedzin Horyzontalnej o jednym tylko wejściu - pilnie strzeżonym w wieży.

Wewnątrz spotkałeś się z większą obojętnością niż jeszcze niedawno. przy twojej ostatniej wizycie skakali wokół ciebie jak wokół tresowanej małpy, namawiając na testy, badania, eksperymenty... Wciąż budziłeś niezdrowe zainteresowanie gryzipiórków, ale odkąd Lejtner został szefem, praktyka podkradania sobie obiektów badań została ukrócona. A ty byłeś w ich umysłach własnością kierownika.

W rzeczy samej, za holem, do którego prowadziła szeroka, kręta klatka schodowa, widziałeś tech-portal, automatyczne przejście do oszałamiającego świata machin liczących i rozumnych automatonów. Nigdy zbyt dobrze nie ogarniałeś dlaczego naukowcy potrzebują tych ogromnych paneli pełnych diod i wypluwających wykresy, po co te wszystkie cewki i generatory... Szczęśliwie Lejtner preferował mniej błyszczące i szalone metody badawcze. Nie tak, jak krzątające się wokół czterooczne istoty w kraciastych koszulach.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Z rosnącym zadowoleniem przemykał wzrokiem z jednej konsoli na drugą, ciesząc swą dziecinną ciekawość widokiem przedziwnego machinarium. Wiedział, że zgłębienie wiedzy niezbędnej do przestawienia umysłu na ten tok myślenia, który pozwala na takie wykorzystanie magyi, zajęłoby mu bardzo długo, a nie miał ochoty na taki wydatek czasu, przynajmniej nie w tej chwili. Jednakże maszyny fascynowały go od zawsze, od zawsze posiadając w sobie własną magię, która nie poddawała się choćby i najbardziej trywialnym zastosowaniom samych urządzeń.
- Widzę, że pracujecie tutaj pełną parą. - rzucił w stronę Lejtnera, śledząc orbitujących wszędzie wokół okularników. - Już od samego patrzenia czuję się jakoś bardziej... eterycznie.
Odpowiedz
- Większość Kabały stanowią członkowie Fundacji Politradycyjnej, więc w rzeczy samej masz rację, najwięcej tu Eteryków - i ich akolitów, rzecz jasna. Ale jest też spora grupa Wirtualnych i nawet kilku Chórzystów. - odpowiedział profesor, co chwila odpowiadając na czyjeś pozdrowienia skinieniem głowy - Rozejrzyj się, nie będę cię zatrzymywał. Jeśli będziesz chciał wysłuchać tyrady na temat jakim fatalnym jestem kierownikiem, zagadnij tamtego otyłego mężczyznę. To mój poprzednik na stanowisku. Tylko nie zdradź się kim jesteś, Ciebie nienawidzi jszcze bardziej niż mnie, ha-ha-ha. - zaśmiał się gorzko.

W rzeczy samej, w małym laboratorium władczo rozkazywał młodszym doktorantom jegomość przy kości, o podwójnym podbródku i nieporządnej koszuli.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Michel wyszczerzył się w duchu i podszedł do wskazanego jegomościa. Przez chwilę stał milcząco obok niego, niczym japoński turysta gapiący się z cielęcym zainteresowaniem na wszystko wokół, mający za jedno muzeum, kibel i wielki zderzacz hadronów. Gdy grubas nareszcie posłał mu napastliwie-pytające spojrzenie, Gassonet odezwał się:
- Witam! Widzę, że pracujecie panowie pełnym dymem. Prodoktor Lejtner mówił, że kieruje pan ostatnimi badaniami i całkiem nieniedobrze wam idzie. O co dokładnie chodzi?
Odpowiedz
Mężczyzna zmierzył cię wzrokiem.

- A ty kim jesteś? Gdzie masz przepustkę do laboratoriów?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Louis Cisse, bani Euthanatoi z Saint-Germain. Prodoktor Lejtner to mój dawny znajomy, akurat zagościłem w te strony i spotkaliśmy się, choć nie mówił mi o... - zmarszczył brwi, jakby przypominając sobie wyjątkowo trudne słowo - prze-pust-kach? Tak czy inaczej, musiał załatwić pewne sprawy, a słyszałem, że to pan kieruje całym przedsięwzięciem. - zakończył z pogodnym uśmiechem.
Odpowiedz
- Waldemar Zieliński, profesor. Miło powitać. - powiedział nieco zbyt formalnie, odsuwając się z niechęcią, gdy usłyszał, że jesteś znajomym Lejtnera - Otóż jak najbardziej, jestem aktualnie dyrektorem wykonawczym najbardziej krytycznych przedsięwzięć tej Kabały. W czym mogę pomóc?
Spoglądał na ciebie z wyczekiwaniem właściwym osobom uważającym się za lepsze od innych i pragnących zrobić zawsze dobre wrażenie. Zauważyłeś, że łysinę w kształcie bocianiego gniazda próubje ukryć pod niedużą zaczeską.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Chciałbym poznać jak najwięcej szczegółów, dla kogoś takiego jak pan to zapewne żaden problem. - pochylił się w jego stronę teatralno-konfidencjonalnie i przyciszył głos - Słyszałem, że jest wiele głosów przeciw proo...profesorowi Lejtnerowi i jego prowadzeniu badań, dlatego rozumie pan, chciałem dowiedzieć się od kogoś kompetentnego i możliwie obie... - zmarszczył brwi i zamknął oczy, pstrykając kilka razy palcami. - Obiektywnego! O! co tak naprawdę się odbywa.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...