[OK. Żeby reanimować tę sesję przewiniemy trochę mniej istotnych wydarzeń i rzucimy się od razu do następnego "aktu". Nie widzę inaczej sukcesu. Za dużo wątków się otworzyło i wisi na etapie wstępu.]
Dłuższa obserwacja dziwnego bytu, który postanowił zamieszkać w ramieniu Gastona ujawniła kilka niepokojących właściwości. Po pierwsze, była bezczelnym thaumożercą, odżywiała się kwintesencją z ciała maga. Jeśli za pomocą siły woli albo magyi zablokować dopływ, oczywiście kosztem utraty czucia i władzy w ramieniu, pasożyt zaczynał wysysać siły życiowe. Po zaspokojeniu pierwszego głodu, "coś" przerzuciło się na regularne posiłki - wymagając od ciebie, jak szacowałeś, haustu na trzy dni, czyli całkiem sporo. Jeśli zaspokajałeś jej głód, w zamian pasożyt dawał ci pewną ograniczoną kontrolę nad swoją szalenie wulgarną manifestacją. Siłą woli byłeś w stanie zmusić ostrze pierwszej do ujawnienia się. Wirująca, półmetrowa spirala wyrastała wtedy z twojego nadgarstka, przy odrobinie ćwiczeń mogłeś nią nawet fechtować. Jeśli bestia była najedzona, chętnie sama prowadziła twoją rękę, agresywnie atakując to, co w danej chwili uważałeś za swojego wroga - nawet jeśli był to tylko treningowy manekin. Mogłeś się spodziewać, że rany zadane takim orężem będą zabójcze dla wszystkich istot nadnaturalnych. Co więcej, zauważyłeś że przez kontrolę swojego rezonansu za pomocą Pierwszej mogłeś wpłynąć na zachowanie ostrza - gdy wywołałeś w nim entropiczny aspekt, zauważyłeś że ślady po ostrzu zostawiają głębokie ślady, które pogłębiają się jeszcze przez długi czas, natomiast ostrze związane z czasem wydawało się poruszać szybciej niż inne. Niestety, byt był ewidentnie pasożytniczy i potrafił samemu rwać się do pobliskich źródeł kwintesencji, którą pochłaniał bez umiaru - dzieląc się jednak z tobą pół na pół. Do tej pory udało ci się utrzymać jego istnienie w tajemnicy, gdy zgłębiałeś z czym tak naprawdę masz do czynienia.
c.d.n.
[Dodano po 10 dniach]
[Wybacz długie przygotowania. Żeby sesja miała ręce i nogi i pasowała do braku (Eirin, VL) lub przybytku (Tokar) dodatkowych bohaterów musiałem przemyśleć sporo rzeczy, zmienić bieg historii i tak dalej. Mam nadzieję, że kontynuacja nie będzie tak nudna i wolna jak pierwotna edycja. Sesja będzie odrobinę ciaśniejsza, ale wątki i tajemnice na bocznych torach pozostają "aktywne", jeśli zdecydujesz się koniecznie skręcić w ich kierunku. Po prostu nie będzie aż tak wielu rozjazdów jak było.)
Trzy ostatnie dni minęły śląskim magom na początkowo średnio skoordynowanych działaniach, które zakończyłyby się kompletnym fiaskiem, gdyby nie interwencja Barbary Szulc, charyzmatycznej przywódczyni Fundacji Pragmatyków. Barbara ze właściwą sobie kiepsko skrywaną irytacją i zdecydowaniem zorganizowała działania wszystkich trzech fundacji, ośmieszając Zielińskiego przed Modron, która widząc taki obrót spraw pozwoliła jej działać. W skutek czego ostatnie czterdzieści osiem godzin przyniosło długo oczekiwane rezultaty starań.
Czerwony Brytan, który wcześniej starł się w brutalny sposób z katowickimi Men In Black został wycofany z pierwszej linii wojennego frontu i przywołany do porządku. Jakkolwiek Euthanatoi nigdy nie cieszyli się powodzeniem u Bractwa, tym razem Dominik musiał zaakceptować zwierzchność Barbary i słuszność jej podejścia. Kabała Bojowa zamiast podgryzać zastępy Technokracji została oddelegowana do obrony pozostałych Garou, którzy zdziesiątkowani po masowym akcji oczyszczania otaczających Śląsk lasów nie byli w stanie dłużej się bronić. Dominik prędko znalazł wspólny język szczególnie z Gnatożujami, których część powróciła z Umbry by stawić czoło przebranym za myśliwych oddziałom Pentexu. Ci zamiast okopywać się wokół Caernu i czekać aż MIB pośle po posiłki, wyszli z lasu i przypuścili szturm na siedzibę Iteracji w drugiej z wież Stalexportu. Akcja przyniosła efekty większe niż spodziewane, albowiem drużyna powróciła z niereferencyjną, deweloperską wersją set-top-boxa, którego wprowadzenie do ogólnej sprzedaży rozpoczęło kampanię czystek.
Urządzenie, w subtelny sposób manipulujące odbiorem programów telewizyjnych przez oglądających zmieniło Konsensus na tyle, że brutalne akcje różnych grup Technokratów zyskały sobie społeczne przyzwolenie. Mieszkańcy usłyszeli o otwarciu sezonu polowań i planowanym odstrzale populacji wilków w lasach - i zgodzili się z tym. Nowe prawa i zapowiadana obława na Romów i bezdomnym żebraków zyskała jeszcze większe poparcie. Pod naciskiem Barbary Zieliński udostępnił Eteryczny personel, który zamknięty w laboratoriach Poliklinicznej Fundacji Katowic starał się rozpracować sposób działania diabolicznego ustrojstwa i wymyślić sposób przeciwdziałania. Profesor Lejtner przewodził badaniom, wspierany przez znanego ci już Adepta Maćka i resztę Kabały Naukowej.
Modron również wprowadziła politykę żelaznej ręki i wykopała ze swojej Fundacji co bardziej gniewnych Garou. Czy była to dobra decyzja, czas miał jeszcze pokazać, ale większość z nich nie zważając na swoje zmęczenie czy rany dołączyła do grupy Brytana. W Kręgu powstało natomiast miejsce i zwolniły się cenne zasoby, po które ku zdziwieniu wszystkich zgłosiły się nieliczne w okolicy Dzieci Gai. Pozbierawszy co bardziej wytrwałych Tubylców Betonu przeniosły bazę działań do Zabrza, gdzie Technokracja zdążyła rozpocząć czystkę wśród Ludu Kith. Odmieńce, trudne zwykle do zlokalizowania tworzyły tam dość zwartą familię, żyjącą w zgodzie z drugim ośrodkiem ich działalności w Jaworznie. Gdy brygady szmalcowników zaczęły wyłuskiwać przedstawicieli Ludu spomiędzy Banalnych Śpiących, polityka blitzkriegu na wszystkich frontach ugryzła Technokratów w tyłek. Garou przejęli Katowickie ścieki i utworzyli tam twierdzę. W ciasnych przejściach i zawalających się odpływach przewaga liczebna Technokracji nie miała znaczenia. Krąg Migotliwego Księżyca wsparł ich, w innowacyjnym podejściu wspomogły ich z powierzchni, organizując z pomocą biskupa Skuchy, jedynego maga w okolicy, którego władzom nie udało się zdyskredytować, odpust z okazji Zielonych Świątek. Gdy na powierzchni zaroiło się od straganów, sztukmistrzów, głosicieli dobrej nowiny i wszelkiego rodzaju pozytywnych pomyleńców, stężały Konsensus rozluźnił się na tyle, że kilka metrów niżej Dzieciom Gai udało się otworzyć stałe przejście do Umbry, połączonej księżycową ścieżką z Bramami Arkadii. Ewakuacja Kithain rozpoczęła się już, lecz trwała nadal, ze względu na stałą obserwację agentów.
Pozostały personel, czyli ty, Kosacki, Hermetyk Janusz Dulęba z PFK oraz ojciec Mariusz z Kręgu jako nieobsadzony personel sformowaliście Kabałę pomocniczą, pomagając tam, gdzie akurat była największa potrzeba. Do tej pory brałeś udział głównie w działaniach Kręgu, razem z Chórzystą Mariuszem, który okazał się być człowiekiem o dość utylitarnych poglądach. Pomogliście ustanowić specyficzną atmosferę radości na odpuście, dzięki czemu mogłeś mieć oko na swoją dziewczynę. Jako drużyna działająca neico z boku mieliście też zwracać uwagę na ewentualny sabotaż bądź infiltrację przez wrogie siły - to zadanie sformułował Lejtner, który nigdy nie pogodził się z fiaskiem poszukiwań w Labiryncie i był przekonany, że gdzieś w Fundacjach zagnieździł się kret.
Oczywiście, taki podział obowiązków miał wady. Po pierwsze, pozostawiał Fundacje stosunkowo narażone na atak. Krąg, w którym nadal znajdowało się kilku wilkołaków liżących rany oraz asystujący im Mówca i Verbena których nie znałeś zbyt dobrze, mógł się utrzymać, podobnie jak PFK, gdzie na stałe pracowała cała Kabała Naukowa. Pragmatycy, porozdzielani po różnych odległych miejscach byli w najgorszej sytuacji. Co więcej, plan zakładał, że żadna pomoc na wypadek ataku nie zostanie udzielona Rodzinie, uznanej za najsilniejszą grupę w okolicy. Odwołałeś Kotowa i Zykowa, przekazując Rosjanom, że nie życzysz sobie dalszego odławiania wampirów na twoim terenie bez uprzedniej autoryzacji. W odpowiedzi, Zykow obraził twoją nieboszczkę matkę, a Kotow zapowiedział, że bez tego dochodzenie w sprawie tajemniczych zniknięć nie ruszy się z miejsca. Skomentował też, że nie po to przejechali ponad tysiąc kilometrów na "wasze" wezwanie, żeby bez zapowiedzi wyłączać ich z gry, która zaczęła się tym razem na dobre. Rozłączył się zanim zdążyłeś przemówić mu do rozsądku i nie odpowiadał na telefony - obaj dosłownie zapadli się pod ziemię. Twoje kontakty w Rodzinie mówiły, że o łowcach nadal się słyszy i są postrachem szczególnie młodszych i mniej wpływowych, ale nie zarejestrowano żadnego ataku bądź zniknięcia, którego można byłoby z nimi powiązać. Wreszcie, plotki o Lalkarzu zostały przez gremium magyczne kompletnie zignorowane, a intensywna działalność sprawiła, że o dawnych strachach zapomniano. Jeśli te miałyby się potwierdzić, nie bylibyście gotowi na otwarcie kolejnego frontu obrony.
[Dodano po dobie]
[OK, Twoja kolej
Jeśli potrzebujesz bardziej konkretnej "zahaczki", napisz generycznie jakie były twoje intencje i stamtąd pociągniemy].