[WoD] Sesja Wiktula

Profesor wyprostował się i miałeś nieodparte wrażenie, że irytacja, a być może gniew, spowodowany twoimi ostrymi słowami był właśnie tym, czego starzejący się mężczyzna najbardziej potrzebował.

- Ci łowcy to twoja i wyłącznie twoja sprawa. Nie mam pojęcia, co im naopowiadałeś i nikt prócz ciebie ich tutaj nie zapraszał. Nie dlatego jesteś Obserwatorem, żebyśmy musieli niańczyć za ciebie każdego wampira albo antywampira w okolicy. Więc nie, nikt ich do ciebie nie wysłał. Co więcej, nie życzę sobie takich komentarzy o doktorze Zielińskim. Może i jest nadęty, zapatrzony w siebie i zamknięty na sugestie, ale w tym konkretnym wypadku miał całkowitą rację. Artefakt, który się tam miał znajdować, Krwiopijca, przeważyłby szalę na nasza korzyść tak dalece, że ryzyko niepowodzenia misji było usprawiedliwione. Nikt nie mógł przewidzieć, że zamiast ostrza będzie tam tylko pułapka i to jeszcze tak zmyślnie skonstruowana, że poznaliśmy się na tym dopiero gdy się aktywowała. Nie weszliśmy tam z chciwości, lecz z desperacji. - odpowiedział dość chłodno na twoje uwagi.

- Masz jakiś lepszy plan na opanowanie biegających radośnie po Śląsku łowców? Ten cały Kotow wydaje się być inteligentnym człowiekiem i jest do nas przyjaźnie nastawiony. Wyzywanie go od półgłówków i ignorowanie jego sugestii to nie jest coś, na co możemy sobie pozwolić w obecnej sytuacji. Chyba, że masz inne zdanie? Wydaje się, że cię na swój sposób szanuje. W przeciwieństwie do Garou. Potrafię sobie wyobrazić kilku magów odpowiedniejszych do negocjacji z nimi, na przykład takich, którzy nie muszą zmywać z siebie wampirzego zapachu, którym nasiąkali, jak sam zauważyłeś, półtora wieku. Albo takich, którzy nie należą do Euthanatosów. Masz jakiś cudowny plan, który uratuje wszystko bez trudnych wyborów? Zamieniam się w słuch.

W czasie, gdy profesor rozlewał przed tobą swoja potoczystą wymowę, poczułeś, że kwintesencja rozlewająca się po twoim ciele naprawia niemal wszystkie twoje dolegliwości, łagodzi bóle i napełnia cię uczuciem samozadowolenia. Poczułeś, że gdybyś miał jej pod dostatkiem, nie odczuwałbyś już żadnych kontuzji. Widocznie twój kiepski stan wynikał, tak jak powiedział Profesor, z osłabienia Wzorca, a nie z jego uszkodzenia. Jednak z drugiej strony miałeś uczucie... cieknięcia, chociaż nawet dokładne wsłuchanie się w muzykę twej ziemskiej powłoki dawało pewność, ze Eter nie ma którędy uciekać.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Jak dotąd ja słucham uważnie, jak trudne są wszystkie wybory, których lepiej nie podejmować. Jakie to niemożliwe, posyłać tremera euthanatosa do zdziesiątkowanej, zaszczutej sfory wilkołaków, którzy marzą jedynie o tym, by zemścić się na magach, którzy zrobili z nimi to samo, co i z nami. Może lepiej nie posyłać tam nikogo? - przetarł bezwiednie twarz dłonią, jakby zdejmując maskę sarkazmu i irytacji, którą w magiczny sposób zastąpiła zwyczajna, skupiona twarz.
- Panie Lejtner, zapewniam, że choć tak bliska przez całe życie była mi śmierć, to nie jestem samobójcą. Nie pchałbym się w pobliżu żadnego zmiennokształtnego, gdybym nie uważał tego za potencjalnie najbardziej korzystne dla nas rozwiązanie, choćby i najbardziej ryzykowne. Jeśli mimo to uznaje pan tę opcję za nie do przyjęcia, proszę wskazać mi lepsze przedsięwzięcie. Mam przekonywać nieustraszonych pogromców wampirów do zaprzestania mordowania ich na prawo i lewo? Bo zostawili mi wizytówkę po tym, jak przez kwadrans rozmowy w pubie nie dogadałem się z nimi w ani jednej kwestii? Oczywiście, mogę zadzwonić do nich choćby zaraz, żaden to wysiłek. Ale nawet jeśli namówię ich do tego lub owego, to nasza pozycja do negocjacji z Rodziną będzie gorzej, niż zła. O ile i te negocjacje nie są dla was z góry do odrzucenia.
Wstał z łóżka, przeciągnął się, zaczął chodzić po pokoju. Nie znosił czuć się jak inwalida, a szpitalne łóżko zbytnio przypominało mu trumnę.
- Wyprawa po kluczowy dla was artefakt nie powiodła się. Stracono czas, szansę na jego zyskanie, a jedynie nadzieja pozwala sądzić, że pozostał on w posiadaniu bardzo ekscentrycznego człowieka, nie zaś Technokratów. Wewnątrz waszych struktur znajduje się zdrajca, którego dotąd nie wykryliście. Z waszej strefy wpływów zniknęło kilka tysięcy ludzi, o czym dotąd nie mieliście pojęcia. To rzeczy, na które nie mogę mieć wpływu jako osoba z zewnątrz, tym bardziej, jeśli sami tak długo nie byliście w stanie temu zaradzić. Jeśli macie jeszcze jakieś kontakty, że tak powiem, "środowiskowe", to zróbcie z nich użytek jak najprędzej. Wezwaliście mnie tu jako niezależnego obserwatora, kogoś z zewnątrz. Dlatego też tylko z kimś z "zewnątrz" będę w stanie się dogadać. Mam zaradzić waszym prywatnym rozgrywkom z Technokracją, z którą kontaktów do tej pory miałem jak na lekarstwo? Wskazuję zatem tych, którzy dzielą z nami wrogów, nie przyjaźń. Jak chcecie dowiedzieć się czegokolwiek o Lalkarzu, jeśli nie macie wśród siebie żadnych ekspertów w dziedzinie duchów? Żadnych poza tymi, których właśnie zmiatają Technokraci. Technokraci, którzy od zawsze lubują się w długofalowych, pośrednich działaniach, a tu zabrali się do roboty ręcznie, paprząc zapewne po uszy. Gdzie są wasze "służby porządkowe" do takich zadań, panie Lejtner? Ktokolwiek poza przemiłym Akashicem, którego spotkałem przed paroma dniami? Jeśli nie macie siły do bezpośredniej walki, sam mogę wziąć w niej udział, choć podobnie jak pan jestem naukowcem i daleko mi do herosa. Pyta mnie pan co robić, panie Lejtner? Więc ja pytam pana jak wiele będziecie w stanie zrobić w obecnej sytuacji. Pytam pana, bo po tym, co widziałem dotąd, wątpię, czy znajdę drugiego rozmówcę, który rokuje nadzieje na porozumienie. W tym właśnie największy problem. Tradycjonaliści myślą schematami. Technokraci - nie.
Odpowiedz
- Dość. Powiedziałeś już wystarczająco wiele. Wilkołakami będzie zajmował się Krąg, tak jak do tej pory. Dominik organizuje drugi, awaryjny zespół obronno-uderzeniowy. Owszem, może robiliśmy habilitacje, ale to nie był zmarnowany czas. Czas odkurzyć stare śmieci. Nie mamy szans odegrać roli lokalnego policjanta i zająć się wszystkim skutecznie, mam nadzieję, ze to zrozumiałeś. Jeśli masz pomysł na to jak mamy w cudowny sposób rozsmarować odrobinę masła na całym bochenku chleba, powiedz szybko. - profesor nastroszył brwi - Wyliczyłem ci dokładnie na jakich polach musimy działać, dojdź do siebie, a potem weź się za coś pożytecznego. Ufam ci, że zajmiesz się tym, co uznasz za najodpowiedniejsze.

Profesor wyszedł. Nie wiedziałeś, czy to była demonstracja, czy faktycznie zamierzał wrócić do pracy, ale obstawiałeś jedno i drugie. Prawe ramię przestało cię boleć. Spróbowałeś wstać i nie nastręczyło ci to problemu. Spojrzałeś na fiolki z czystą kwintesencją i iniektor. Trzy takie fiolki to prawie cały tygodniowy produkt waszego źródła. Skarb.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
[Przepraszam za przestój, ale sam widzisz po moich sesjach, o jakich godzinach odpisuję. Dziś gram normalną sesję WoDa, więc zapewne natchniony jej mocą odpiszę w nocy lub po sesji rano.]
Odpowiedz
[spoko ja się staram odpisywać najpierw tu a dopiero potem tam gdzie gram czekam z niecierpliwością na twojego posta a jeśli czujesz się znudzony sesja to ja również staram ja nieco przyspieszyć]
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Lekko zaskoczyła go ta nagła materializacja czystej energii. Zapewne była to zasługa nie tak do końca obrażonego Lejtnera, choć równie dobrze jego ponadczasowy przyjaciel mógł zademonstrować swą, jakże rzadką, chęć pomocy. Nie analizując dłużej natury owej anomalii, Gaston skorzystał z tego duchowego anaboliku.
Gdy tylko poczuł się całkowicie (a przynajmniej znacznie) lepiej i przebrał na powrót we własne, cywilizowane ubranie, postanowił odbyć rozmowę z lekarzem. Trzeba było jak najprędzej wydostać się z tego miejsca. A następnie wykonać parę telefonów i przeprowadzić kilka ważnych rozmów. Na początek, kierując swe kroki w stronę najbliższego szamana, który mógł decydować o wypisaniu go ze szpitala, przetrząsnął kieszenie oraz książkę telefoniczną w poszukiwaniu numeru do Kotova lub Zykova.
Odpowiedz
"Szaman" okazał się być całkiem kompetentnym młodym akolitą z Jaworzna w schludnym fartuchu. Bez zbędnych formalności zbadał stan twojego organizmu i z uśmiechem wypuścił Cię z obszaru klinicznego. Przechodząc do swojego pokoju w fundacji znalazłeś swoją kurtkę odwieszoną obok drzwi. Pogrzebanie w kieszeniach przyniosło ci nieco pomiętą wizytówkę Kotowa. Zadzwoniłeś. Po kilku sygnałach usłyszałeś jego głos niemal niesłyszalny zza wrzasku i nieludzkiego wycia jakiegoś nieszczęśnika na drugim planie.
- Słucham. Zaraz, momient. - wyburczał znajomy głos - Astanowitsja, Oleg! Smotriaszczija nie slyszu!
- Teraz możemy porozmawiać. Słucham Pana. - rzekł gdy krzyki ustały.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Po pierwsze: chcę wiedzieć, kogo i po co tam teraz oprawiacie. Po drugie: chcę, żebyście natychmiast przestali. Po trzecie: chcę wiedzieć, kogo, po co i z jakim skutkiem oprawialiście dotychczas. Po czwarte: chcę, żebyście przestali wybijać pijawy na prawo i lewo, bo znajdujemy się teraz wszyscy w bardzo głębokiej dupie i - tu prawdziwa KUPA śmiechu - może się okazać, że właśnie one są naszymi jedynymi potencjalnymi sojusznikami.
Zawiesił na moment głos i westchnął ciężko. Wszystko to zdawało mu się coraz bardziej surrealistyczne. I coraz mniej miał na to ochotę.
- Po piąte: chcę wiedzieć, co to za brednie o nagłym wyparowaniu pięciu tysięcy ludzi. Ale nie wszystko na raz, więc proszę mówić po kolei.
Odpowiedz
- To nie jest rozmowa na telefon. - odpalił w typowo rosyjskim stylu, ale nie słysząc twoich gorących zaproszeń na wódeczkę i pogaduchy zreflektował się - Pedała znaleźliśmy, kak na środku ulicy seksualność czynił. Teraz go przesłuchujemy, ale niet znaczit niet. Wasza wola, panie smotriaszczij.

Kotow znowu odsunął od twarzy telefon, wydając po rosyjsku polecenie terminatorowi. Miałeś wrażenie, że pił, chociaż zupełnie nie było słychać w głosie, poprzednio gdy z nim rozmawiałeś nie wtrącał tyle rosyjskich słówek w całkiem poprawne polskie zdania. Operował tym językiem lepiej niż jego towarzysz, lepiej nawet od wielu rdzennych polaków.

- No i załatwione. Priestupnik mówi, że nazywa się Alojzy Grzelak, ale dokumentów nie posiada. Zapewne zmyślił, bo zanim prawdę uzyskaliśmy, pan zadzwonił. Oskarżony o fetyszyzm i pedalstwo w biały dzień, znaczy spijał na ulicy jakąś kolorową panienkę. Panienka, niestety, nie do odratowania, więc zabraliśmy delikwenta i jebata teraz jego żyzń. - po stronie rosjanina zaszeleścił papier niewielkiego notesu - Niezłe tu macie łowisko, panie Obserwator, rozpuścili się wam, że hoho! Wa, z normą 0,15 wampira na osobonoc roboczą przekraczamy czterokrotnie założony harmonogram roboty. Konkrety - czterech Sabatników, trzech przesłuchaliśmy ze skutkiem śmiertelnym, z czego dwóch złożyło istotne zeznania z podpisem jak należy, trzeci pagibł za prędko. Czwarty Sabatnik obuchowo na miejscu. I jeszcze jeden camarilski ciamajda, który wstupił Olegowi na linię ognia. Dowody rzeczowe, zeznania i zdjęcia dostarczymy przy okazji, ale tak po prawdzie to chujowo wyszło, bo ciamajdy nie było co fotografować, tego z obuszkiem to raczej nie poznacie, a jednego z przesłuchiwanych za Chiny Ludowe nie dało rady. - Kotow zaszeleścił notesem, coś stuknęło drewnianym, nagłym odgłosem i wydało z siebie kilka słów w śląskiej gwarze. Zanim zdążyłeś się zorientować o co chodziło, zdrowe, donośne mlaśnięcie przerwało zdanie, a głuchy łomot upadku je zakończył.

- No i z zeznań wynika, że delikwenci Piotr Jamroży i Eugeniusz Bilski brali udział w zorganizowanej akcji abdukcji ludności Górnego Śląska na masową skalę. Szczegóły to już naprawdę nie jest rozmowa na telefon. - zamknął temat stanowczo.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
[Cholera, w poniedziałek dodawałem odpowiedź, a tu znowu jej nie ma]

- Wobec tego proszę powiedzieć gdzie możemy spotkać się możliwie najszybciej i najbezpieczniej. Nie mamy już czasu do stracenia, dlatego ufam, że informacje, które chcecie mi, panowie, przekazać, są NAPRAWDĘ warte fatygi.
Odpowiedz
- A choćby tam, gdzie poprzednio się widzieliśmy, czyli w barze, na którego tyle nie ma zupełnie nic, prócz paru połamanych huśtawek. - odpowiedział Kotow - Panie Smotriaszczij, tego delikwenta utrupić definitywnie czy wypuścić? Kurewski z niego element, resocjalizacja niemożliwa. Krzynę sporo widział i słyszał, żeby nam pobytu nie utrudniać, a na przetrzymywanie go w areszcie brak nam środków, tak ludzkich jak i materialnych.

Łowca miał trochę racji, zwłaszcza, że zamiast utrupić go na miejscu, "przesłuchiwali" wampira. Kto wie jakie kłopoty mógł sprowadzić na wasze karki, zależnie od tego czy należał do Sabatu, świty Księcia lub Szeryfa, informatorów czy zwykłej brutalnej hołoty... Jeden wampir na trzy dni w dwie osoby było niesłychanie wyśrubowanym wynikiem, najlepszym o jakim słyszałeś, podczas gdy Kotow mówił o normie i jej przekraczaniu. Chwała bogu, że dorwał głównie Sabatników, którzy dla magów i tak byli bezużyteczni, mogli zaś stanowić niezłą kartę przetargową w ewentualnych negocjacjach z Camarillą. Z rozmyślań ocknąłeś się, gdy twoja prawa dłoń zadrżała dziwnym, nieznanym ci wcześniej tikiem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Spojrzał na nią karcącym wzrokiem, nieco zaskoczony taką niesubordynacją. Efekt zażytego haustu, czy reminiscencja tamtego zaklęcia...?
- Jeśli do niczego się już nie nada i uważacie panowie, że tylko przeszkodzi - zabić. Jeśli jesteście w stanie i nie jest to obciążone zbędnym ryzykiem - zabierzcie go ze sobą. Wtedy sam go przesłucham. Co do miejsca, może być, jeśli i wam odpowiada. Kiedy dokładnie? - zapytał, zamierzając stawić się tam odpowiednio wcześniej.
Odpowiedz
- A niech będzie choćby dzisiaj, panie Smotriaszczij. Z rana może, porozmawiamy na świeżo. Śmierdzi tu u was wampirzym spiskiem, nie ma co zwlekać. - Kotow wyraźnie się ucieszył - A co do niejakiego Grzelaka, to raczej z nim sobie nie pogawaritie.

Mimo dni spędzonych w łóżku byłeś zmęczony. Nawet bardzo. Byłeś też głodny, chociaż nie sądziłeś, że mógłbyś coś zjeść. Podobnie jak z pragnieniem, czułeś znajomą suchość w ustach, ale na widok szklanki wody zareagowałbyś dość obojętnie. Dłoń zdrętwiała lekko i wydało ci się, że przesunęła się w kierunku jednej ze ścian twojego pokoju. Po bliższej obserwacji byłeś pewien, że coś ciągnie cię za tę dłoń w konkretnym kierunku.

- Halo? - zignorowany przez ciebie na moment Kotow upewniał się, że nadal tam jesteś.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Halo, halo... Dobrze... - odpowiedział półprzytomnie, obserwując intrygujące zjawisko. Był zmęczony. Śmiertelnie, a nawet nieśmiertelnie zmęczony, styrany jak Nosferatu po ucieczce z pralni... Ale to go ciekawiło. Dopóki coś jest w stanie wzbudzić naszą fascynację, dopóty żyjemy.
- A zatem postanowione. Ósma... No, powiedzmy, dziewiąta rano? Straciłem nieco poczucie... czasu... - przyciskał jedną ręką telefon do skroni, jednocześnie ostrożnie podążając za drugą. - W sumie jak panom wygodniej. W tym klubie, co za pierwszym razem. Czy coś jeszcze?
Odpowiedz
- Niet. Eta wsio. - odpowiedział Jewgienij Kotow i wyłączył się, niechybnie żeby zapracować na swój złowrogi przydomek.

Dłoń delikatnie pociągała cię w kierunku bocznej ściany twojego pokoju. Dotknąłeś jej nadgarstkiem, lecz uczucie nie przeszło. Twoja dłoń za to zadrżała, zacisnęła się na króciutki moment w pięść i uderzyła w kartonowo-gipsową konstrukcję. Zabolało. Przełknąłeś ślinę, która ci naciekła do ust i postanowiłeś skorzystać z drzwi. Nie czułeś ucisku na dłoni, byłeś nawet pewien, że nic materialnego jej nie trzyma, jednak dłoń lekko unosiła się w kierunku końca korytarza. A im dalej w jego stronę szedłeś, tym mocniej to uczucie narastało i tym więcej oporu musiałeś włożyć w próby przeciwdziałania niewidzialnej sile. Ostrożne kroki doprowadziły cię do wieńczących korytarz dębowych drzwi, a twoja ręka niemal bez twojego udziału nacisnęła klamkę.

Węzeł.

Pokój, na którego progu stałeś był krył największy skarb Fundacji. Potężne, choć odrobinę niestabilne źródło kwintesencji karmiło was wszystkich czystą mocą, ułatwiało przejście do innych światów, nadawało waszej magii migotliwego posmaku czystej kreacji i nadawało sens utrzymywaniu w jednym miejscu tylu przeciwnych sobie charakterów i dążeń. Zmaterializowany w formie kamienia młyńskiego, którego oko nieustannie napełniało się bogatą w energię wodą, węzeł napełniał pomieszczenie zapachem stokrotek i ozonu. Jaworzniccy magowie zazdrościli wam takiej materializacji, samemu dysponując czymś o wiele mniej sympatycznym i chętnie zaglądali do waszej ostoi. Na kamiennych ścianach widniały malunki i napisy, nakładające się na siebie i zamalowane dziesiątkami warstw, zgodnie z tradycją waszej fundacji, przez setki osób, które do niej należały. Był i twój znak, wykonany w dniu twojego dołączenia, wciśnięty między namalowaną krwią spiralą nieznanego ci maga a wymyślnym błękitnym tygrysem Dominika.

Dłoń skinęła lekko w kierunku Węzła.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Skoro magya sama kierowała go ku źródłu mocy, nie widział powodu, by z niej nie skorzystać. Zastanawiało go jednak jaki poziom zabezpieczeń gwarantuje tak, skądinąd beztroskie, pozostawianie Węzła otwartym dla "zwiedzających". Nie wątpił, że kombinacja glifów wszystkich członków fundacji może wiązać potężne efekty, ale mimo wszystko lata doświadczeń z tajnikami wszelakiej magii i magyi, miejscami mocy i tajemnymi sanktuariami nauczyły go, że przezorni mają lepiej. Zwłaszcza w tak niestabilnej sytuacji, jak ta, w której się znaleźli.

Jeśli nie stwierdzał nadmiernej "zewnętrznej" ingerencji w działanie swoich członków ani woli, pozwolił kierować się zewowi energii. Co prawda dopiero co zaczerpnął solidny haust świeżych sił, ale tych nigdy nie było zbyt wiele.
Odpowiedz
Nie wiedziałeś jaka jest powszechna praktyka wśród fundacji lecz zdawało co się że podczas swojej pierwszej wizyty i związanej z nią wycieczki zostało ci to objaśnione - najprawdopodobniej glify służyły nie tylko jako stylowa pamiątka ale też przepustka. Nie postawiłbyś na to jednak swojego nowego życia.

Dłoń zadziała i bez twojego udziału wyciągnęła w stronę węzła. Instynktownie spróbowałeś ją powstrzymać i wtedy zabolało. Palce wygięły się nienaturalnie, aż zaskrzeczały ścięgna. ostrzeżenie. Ręka opadła, konwulsje ustały na moment, po którym dłoń znów wyciągnęła się rozkazująco w stronę węzła. W głowie szumiało ci wygłodniałe gardłowe mlaskanie, które nieprzyjemnie przywodziło na myśl Crittersy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Crittersy...?



Ej... Zaraz, zaraz... Tak się nie bawimy.
To nie były sensacje, jakich zwykle doznawał przy pochłanianiu kwintesencji. Do diabła, to nie były nawet takie sensacje, jak te towarzyszące kradzieży Vitae z Nosferatu... Nie podobało mu się to, ale fizyczna blokada uświadomiła mu, że zanim zacznie naprędce kombinować ryzykowne efekty za pomocą Sił, lepiej sekundę wcześniej spojrzeć na siebie i otoczenie takie, jakim jest w rzeczywistości. Jeśli mieszanka Entropii przenikającej się z Pierwszą w tym miejscu ma jakiś niewłaściwy, spaczony lub - o ile będzie w stanie stwierdzić na szybko - sterowany zewnętrznie charakter, wtedy będzie można zacząć się szarpać, kombinować i panikować.
Odpowiedz
W swoim otoczeniu nie wyczułeś nic nadzwyczajnego. Skupiłeś się, sterowany zdrowym rozsądkiem, na swojej prawej dłoni. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko gra. Patrzyłeś na swój wzorzec tyle razy, że znałeś na pamięć każdy zawijas, każdą ścieżkę energii i każde zakończenie zmysłów. Teraz symbole i układy były stare, znajome, ale jednocześnie jakby obce. Zacząłeś je odsuwać, rozkładać na części pierwsze wzrokiem i szukać w nich korupcji. Znalazłeś.

Obcy kawałek był doskonale ukryty. Pomiędzy splotami, mimikując twoje własne kawałki wzorca siedziało coś dziwnego. Nie byłeś w stanie określić gdzie się zaczyna a gdzie kończy, tak mocno było wrośnięte we wzorce Życia - a na tym się nie znałeś. Zauważyłeś, że jedna z dróg, którymi przez twoje ramię przepływa Kwintesencja została pożarta przez twoje własne wzorce, lecz skręcone na nieznany ci sposób. Pozornie energia przepływała bez oporu, ale gdy dokładnie się przyjrzałeś, widziałeś, że ze splotu wypływa mniej niż do niego dociera.

Sam splocik miał nieprzyjemny, entropiczny rezonans, ale na tyle subtelny, że trudno było ci odróżnić go od reszty twojego jestestwa. Lata spędzone jako wampir i twoja aktualna ścieżka rozwoju wcale nie pomagały - nie byłeś okazem czystości i witalnej siły. To coś, co podświadomie zacząłeś określać jako niezależne od ciebie stworzenie, chociaż w gruncie rzeczy było kawałkiem ciebie, było niczym rak - kiedyś z pewnością byłeś to ty, lecz te dni minęły. Tknięty faktem, że pomimo całkowitej zależności od twojego wzorca splot wykazywał dość brutalną i niezawisłą wolę poruszyłeś dłonią, używając spojrzenia ducha. Zobaczyłeś mały byt, czystą inkarnację głodu, złośliwości i quasi-symbiotycznego pasożytnictwa, głęboko zarośnięty twoim własnym duchem, tak dobrze zakamuflowany, że tylko ty albo arcymistrz sensoryczny mógłby go dostrzec. I to z trudem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Niech. To. Szlaggg...
Gassonet poczuł falę lodowatej furii, która oblała go od czubka głowy po same końce butów. Pasożyty. Klątwy. Więzy. Wszystko to kojarzyło mu się zawsze z tym, czym był tak długo i czego tak długo nienawidził.
W pierwszym odruchu zamierzał wpompować w małego sukinsyna tak wiele żarcia, żeby menda pękła z przejedzenia. Ale z drugiej strony cholera wie ile może pomieścić magyczny critters. To skojarzenie z dawnym zniewoleniem przywiodło mu na myśl inne rozwiązanie. Właśnie - na myśl.

Euthanatos skoncentrował się na wszystkich tych negatywnych odczuciach i wspomnieniach. Na wszystkim tym, co każdy z Przebudzonych określiłby mianem Entropii na tyle skrzywionej w jednym kierunku, że wypadającej z cyklu śmierci. Jhor - coś, co dla nie-Euthanatosów pozostawało niedookreśloną groźbą, zaś dla nich samych czymś zakazanym, czymś, przed czym przestrzega się nierozważnych, poziomem przegięcia równemu złamaniu. Dla Magów stanowi to wynaturzenie, błąd w sztuce, coś nad wyraz szkodliwego. Ale dla wampirów...

Ktokolwiek nasłał na niego to małe skurwielstwo, szanse na to, że wiedział jak swe jestestwo rozumie i odczuwa Kainita, były mniejsze niż rojalisty w czasie rewolucji. Gaston przypomniał sobie siebie-Tremera i całą powstałą w ten sposób energię Umysłu / rezonans / efekt, połączony z możliwie najbardziej nekromantyczną Entropią siebie-Euthanatosa skierował w stronę pasożyta. Niech zdechnie, zgnije lub zwariuje. W ostatnim wypadku może jeszcze okazać się przydatny.

SPOILER
Ładujemy efekt Mind(2) + Enthropy (3) oraz siebie i crittersa energią tegoż.

W trakcie zwykłej sesji kazałbym sobie rzucać przed tym lub po tym na Willpa (9), na "czytelność" efektu lub jego efekty uboczne, ale tutaj już sam decyduj co z tym zrobić. Mam nadzieję, że wystarczająco jasno opisałem kwestię.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...