[WoD] Sesja Wiktula

[TŁO MUZYCZNE]

Spuściłeś głowę, żeby nie patrzeć na czarną, błyszczącą powierzchnię luster. Kątem oka widziałeś jednak, że stojące na mosiężnych trójnogach lustra w bogato zdobionych, choć nieco pośniedziałych ramach nie mogą być zwyczajnymi zwierciadłami ze szkła i srebra. Wyglądały raczej jak wypolerowane powierzchnie ogromnych, ciemnych kryształów, które chociaż odbijają światło, pochłaniają je z taką samą mocą. Przez moment ukłuło cię przeświadczenie, że krąg luster jest pułapką bez wyjścia.

Kosacki oddychał cicho i równo jak śpiący, ale brakowało zmian napięcia mięśni, drobnej mimiki twarzy i wszystkich tych drobnych sygnałów świadomej istoty. Jego stan dla laika mógłby być uznany za śpiączkę, z twoją znajomością medycyny nie mogłeś powiedzieć nic bardziej pewnego. Jednego za to byłeś pewien - jego umysł był całkowicie pusty. Nie było snów, nie było marzeń, myśli ani nawet świadomości. To, co leżało przed tobą było tylko workiem mięsa, wypranym z osobowości i umysłu.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Nie zdziwiło go to, choć stropiło dość poważnie. Przeczuwając, że ruszanie Kosackiego nie będzie najlepszym pomysłem, Gassonet zaczął obchodzić lustra, przyglądając się im od tyłu, ciekaw, czy znajdzie jakieś inskrypcje, mechanizmy lub dowolne inne wskazówki. Jeśli nie, spróbował poodwracać je zwierciadłami w pustkę, a oprawą do środka okręgu. Dopiero jeśli ten zabieg również nie przyniósłby żadnych wymiernych efektów, Gaston zamierzał "zlokalizować" umysł towarzysza. Jeśli to, co steruje - nazwijmy to tak - owymi lustrami wessało umysł Kosackiego, czy to żywiąc się nim, czy też unieszkodliwiając go jako intruza, a jednocześnie nie unicestwił go, powinno pozostawić po sobie ślad. Umysł zostawia po sobie magyczne "odciski palców" w postaci myśli i emocji, może również zaciskać te palce na obiektach, istotach i innych umysłach, manipulując nimi, kierując, niszcząc. Jeśli zatem umysł Kosackiego za sprawą tajemniczej pułapki został zamknięty w którymś z tych luster, Gaston będzie miał mniejsze pole do wątpliwości. Gorzej, jeśli rozdzielił się między wszystkie z nich, ale nie ma co uprzedzać faktów.
Odpowiedz
Lustra były osadzone na stojakach bez możliwości obrotu. Zacząłeś je studiować i zauważyłeś, że każda rama jest nieco inaczej rzeźbiona, chociaż na pierwszy rzut oka wyglądały identycznie. Nie było na nich żadnych naniesionych znaków, inskrypcji ani run, zaś same lustra były monolitycznym kawałkiem kryształu osadzonym w nieco podniszczonej rzeźbionej ramie spoczywającej na mosiężnym stojaku, który bardziej przypominał sztalugi niż wygodny stelaż z garderoby. Początkowo nie widziałeś nic w lustrach, nawet własnego odbicia, lecz przy trzecim zwierciadle czekała cię niespodzianka.

Do szkła, od drugiej strony zwierciadła, doskoczył raptownie Kosacki, waląc w nie pięściami i krzycząc, chociaż nie słyszałeś niczego, co działo się po drugiej stronie lustrzanej tafli. Odruchowo odskoczyłeś od ram, a młodszy euthanatos zaczął szybko i głośno coś do ciebie wołać, choć nie potrafiłeś zrozumieć co to było. Dopiero po chwili zorientował się, że go nie słyszysz i zaczął pokazywać ci na migi rozmaite gesty, w nerwowy, pospieszny sposób. Nic jednak z tego nie rozumiałeś, ze względu na jego zdenerwowanie, choć byłeś pewien, że cię o czymś ostrzegał.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Nic nie obezwładnia ludzi skuteczniej, niż panika. Wiedział, że uspokajanie go na raty nie przyniesie efektu, zwłaszcza, że nie miał czasu na kurs migowego. Przyłożył więc jedynie palec wskazujący do ust, nakazując Kosackiemu zamilknąć, a następnie chuchnął na zwierciadło, by na powstałym w ten sposób obłoczku pary napisać krótkie polecenie "Skup się". Jeśli z jakichś względów nie mógłby tego napisać, powiedziałby to tak, by możliwie najłatwiej było Kosackiemu odczytać to z ruchu warg, dodatkowo wskazując palcem na swoje czoło. Jeśli te dwa zabiegi przyniosły jakikolwiek efekt, Gassonet sam skupił się z całych sił. Kiedyś przenikanie, naginanie i łamanie obcych umysłów przychodziło mu równie łatwo, jak oddychanie (pominąwszy drobny fakt, że wówczas nie było mu ono potrzebne). Później, gdy znów powrócił do tego procesu, sposób rozumienia i wyczuwania myśli i świadomości innych istot zmienił się, jakby od nowa nauczył się dobrze znanego i często używanego języka. Nie miał więc pewności, że uda się to teraz, w tak przenikniętym magyą otoczeniu i w dodatku na odległość nieznanej mu pułapki, ale nie było czasu na wymyślanie innych rzeczy. Gassonet skupił się na Euthanatosie i pchnął z całej siły, jakby swą psychiką chciał rozbić zwierciadło i uderzyć wprost w Kosackiego, rozdzierając jego osłony. Zamierzał poznać obrazy i myśli, na który skupiał się teraz jego młodszy kolega, zaś on sam miał mu to ułatwić swoją koncentracją. Jeśli się uda, Gaston dowie się co zaszło i co zaraz może się stać. Jeśli nie...
Odpowiedz
...mogło być gorzej niż źle.

Tymczasem twoje myśli pomknęły w kierunku Kosackiego. Przeniknąwszy powierzchowne okowy materii przeleciałeś do świata marzeń i myśli, niczym samonaprowadzający pocisk pędząc w kierunku jasnego, przytomnego, choć spanikowanego umysłu młodego Euthanatosa.

Lecz odbiłeś się od niewidzialnej ściany. Otrzeźwiawszy, dopiero wtedy zobaczyłeś bańkę, nieprzenikliwą, choć przezroczystą sferę czerni, w której w kotłowaninie wirujących, bezkształtnych mas stał Kosacki, ze wszystkich jedyny o stałej formie. Przez chwilę nie wiedziałeś co to jest, lecz gdy ujrzałeś jak jeden z przelewających się wokół Kosackiego kształtów przybiera na moment formę ludzkiej twarzy, zrozumiałeś. W sferze zamknięte były umysły, dziesiątki umysłów. Zapieczętowane, odizolowane od reszty rzeczywistości w ciszy, chociaż pewniej we własnym potępieńczym wyciu musiały spędzić tam lata, jeśli nie stulecia, by zapomnieć nawet własną pierwotną formę. Srebrne linie, które zwykły łączyć umysł podczas astralnych wędrówek z ciałem zostały zerwane - linia twojego kolegi istniała jeszcze. Kosackiemu z oczu płynęły łzy, lecz stał, z dłońmi płasko przyciśniętymi do skroni, starając się zapomnieć o jazgocie potępionych jaźni przelewających się w horrorze wokół niego.

Nie byłeś w stanie do niego dotrzeć.

Otworzyłeś oczy, lecz jego odbicia już nie było. Było za to twoje, we wszystkich lustrach. Stałeś przy tym, które pokazywało ciebie kilka lat starszego niż naprawdę byłeś, z dziwnym uśmiechem na twarzy, którego w rzeczywistości byłeś pozbawiony.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
"Aaach, a więc teraz przyszła pora na mnie...?"

[ Ilustracja ]

Dawny Tremer ciężko zamknął powieki i uśmiechnął się leciutko. Kiedyś, można by rzec "wieki temu", młody, pewny siebie Thaumaturg popełnił jeden z największych błędów w swoim nie-życiu. Pewien Malkavian w zupełnie nieprzewidziany i dalece nieprzyjemny sposób nauczył go, że najlepszą obroną przed każdą mentalną manipulacją jest...
Obłęd...
Gassonet odetchnął i pozwolił myślom płynąć. W jednej chwili podniósł wszystkie tamy, wszystkie zapory utrzymujące strumień świadomości w ryzach. Cokolwiek chciało wleźć w jego umysł i wpić się w niego jak pasożyt, miało teraz pożywki aż nadto. "Spić pjawę? Hehehe..." Niech robi co chce, niech pęcznieje...
Niebieski! Czerwony-UFO-Zielony!!!
... aż popęka, aż wszystko zaleje deszcz szklanego pyłu eksplodujących luster...
Jasna-Perła-Papier-Koń-stół-K-o-z-i-o-ł-???!!! Brakpulssłówgniewgłówstój!milczmówniewydajemiesięęęeeeeee.....
Telewizor rozjaśniał się śnieżystym szumem, z którego wypływała blond-twarz prezenterki. MMMMmmm... co za głos, co za cycki...
[font="Impact"]Cycki,[/font] tyczki, pomidory! [font=\"Arial Black\"]Zupa...zupa, lubię, tak...[/font]
Gassonet obserwował, śledził, przyspieszał.
24... 48... 96... 192 klatki na sekundę...(!!!)
Jak w kalejdoskopie
Zdjęciami-Seriami-słowa-obrazy-Dźwięki-zapachy-śmiechy-cytaty!
...jak w rollercoasterze, w karabinie maszynowym
Impulsy nerwowe zapieprzały od góry do dołu, 360 - 400 - 460 kilometrów na godzinę...
MAŁO!!!
(więcejwięcejlepiejba[font="Comic Sans MS"]rdzie[/font]j-czerwony-zielony-obrazy-"Krzyk"-Pastele-tunele-ciemności-duperele-ten człowiek rozpływa się w dźwięku i...)
[font="Impact"]KRZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYK!!!!!!!![/font]
Gassonet przyspieszył. Nie było już myśli "przed", obrazów "po". Wszystko na raz, nic w ogóle. Łeb buzował, z uszu dym...
I słowa i twarze i krew pierwsza smak i noc i śmierć pierwsza i głód i zwycięstwa i klątwa i bestia i znów jeszcze ra-aaz...
Umysł nie myślał, umysł spoglądał na rozmazane plamy drzew za oknami w pociągu pospiesznym. Z TGV wspomnień, półmarzeń, urojeń liczył źdźbła trawy wpisanej w krajobraz.
Chcesz jeszcze...? Chcesz mnie?
No chodź tu.. no weź...

GolkondaZbawienie-i-Blask-Przebudzenie-i-Bury-i-Czas-i-UmysłZmiażdżenie!
No chodż tu... no bierz...
SPOILER
[font="Century Gothic"]NO CHODŹ SKURWYSYNU, WYZYWAM CIĘ!!!!!!!!![/font]
Odpowiedz
Obraz zafalował, twoje odbicie się wykrzywiło i zamigotało, nabierając dziwnych, niezdefiniowanych kształtów. Zwierciadła walczyły z całych sił o zachowanie właściwej formy odbicia, lecz kotłowanina myśli wewnątrz twojej głowy musiała kompletnie zaburzyć ich wgląd w twój umysł. Wreszcie, postacie, które widziałeś, rozlały się w kleistą, lepką maź, parującą ohydnie, aż całkowicie zniknęły. Lustra drżały zauważalnie, a od opraw i stelaży czułeś promieniującą temperaturę, do której nagrzewały je wibrujące kryształowe tafle. Przyspieszyłeś gonitwę myśli, co jeszcze bardziej wytrąciło je z normalnego toku działań. Czułeś, że były przyzwyczajone do strachu, do tłoczących się w głowie pomysłów i adrenaliny, lecz kompletna myślowa niespójność była dla nich zbyt trudna do opanowania.

I wtedy krzyknąłeś w myślach, a we wszystkich zwierciadłach pojawił się starzec, którego nie poznawałeś. Odziany w zapleśniałe łachmany, które kiedyś były chyba franciszkańskim habitem i z tonsurą na głowie wyglądał na mnicha, lecz wrażenie psuł talit, który spoczywał mu na ramionach i pas od niego, który zastąpił mniszy sznur. W jednej dłoni trzymał łańcuch, na końcu której zwisała biała czaszka bez żuchwy, zza której oczodołów dobywał się blask umieszczonej wewnątrz świecy.

W głowie zadzwoniły ci metaliczne słowa, wyrażane w zaskakująco nowoczesny sposób.
- Witaj, bracie Tymoteuszu. Złapaliśmy nowy umysł! Znajdujesz się w menu głównym. Co zechciałbyś uczynić?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Skrzywił się boleśnie, dysząc ciężko. Nie wiedział, czy rzeczywiście opadł na kolana, czy tylko mu się zdawało. Nieistotne. Musiał zwolnić, tylko Malkavianie mogą tak cały czas. Uspokoić, wyciszyć... Wrzący ocean chaotycznej, mentalnej lawy pozostaje gorący, bulgącąc groźnie pod powierzchnią tafli, lecz nieco wolniej, pozwalając wytychnąć...
Nieistotne...
Wyciszył dźwięki głosów, zamazał detale obrazów. Pozwolił im zlać się w jeden gęsty, burzowy szum, pozornie bezładną masę złożoną z milionów elementów. Krążyły w nim jak ciężka, burzowa chmura, gotowa w każdej chwili ponownie rozedrzeć się w uelwę błyskawic.
"Co zechciałbym uczynić...?" - wyszeptał w myślach, wciąż nie do końca pewny, czy rzeczywiście musi złapać oddech.
Nieistotne. Chłód...
Zimna furia rozpełzała się w nim jak szron po powierzchni szyby. Lustra. Luster...
Nieistotne. Zostawił furię, upchnął ją w warczącą cicho masę burzowej chmury. Jeszcze zdąży pierdolnąć, oj tak...
"To samo, co zwykle, bracie." - odpowiedział mnichowi głos pełen matowej, lodowatej pewności. - "Zbadać."
Stara zasada - nie ma nic lepszego od kłamstw zasilanych prawdą.
Odpowiedz
Gdy oczyszczałeś umysł, obraz znów zafalował, twarz mnicha rozlała się jak wcześniej twoje własne odbicie. W niestałym obrazie lustro najwyraźniej zareagowało alergicznie na prawdziwy kształt twoich myśli, jednak raz złamany wzorzec nie odtwarzał się prędko. Gdy widok przestał się mienić, mnich miał twoją twarz.

- Z przyjemnością. Masz - jeden - nowy złapany umysł. - odpowiedziało zwierciadło - Wojciech Kosacki. Mag. Euthanatos. Stan psychiczny - spokój. Rezonans - entropiczny.
- Czy chcesz - Zmagazynować umysł? - Zniszczyć umysł? - Przywrócić umysł?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wbrew naturze sytuacji Gaston nie odpowiedział od razu. Pozwolił sobie na którką analizę przedstawionych danych, szybką ocenę tej niebezpiecznej, pozornie odrażającej wiedzy. Ktoś inny w tej sytuacji natychmiast próbowałby pomóc Kosackiemu, idąc za nakazem lepszej części ludzkiej natury. Jednak nie on. Częściowo był to element gry. Maskarady (ach, jak lubił to słowo), w której zbyt szybka reakcja mogła przywrócić całą pułapkę do działania. Jednak po części tego typu sytuacje zawsze fascynowały go i inspirowały. Nie raz sam badał, więził, torturował. Teraz umysł balansujacy na granicy życia i śmierci był równie ciekawym zjawiskiem, jak wcześniej. Poza tym, w końcu był Magiem, do cholery...
"Przywrócić" - padło gładkie i zimne jak lód polecenie. - "Zbyt niska wartość energetyczna, zbyt mała atrakcyjność informacyjna. Nieistotne. Koniec na dziś."
Tak, koniec...
Koniec...
koniec...
koniec......
Wirujący z wolna obłok czerni, szkarłatu, emocji i wspomnień zamruczał cicho ponurym grzmotem.
Niech tylko nas zatrzyma...
niech tylko popróbuje...
Spękane? Rozgrzane do czerwoności? To tylko początek. Albo już koniec. Zobaczymy, zobaczymy.
Spokojnie.
Na chłodno.

Odwrócił się i odszedł, żegnając brata jedynie ledwie zauważalnym skinieniem.
Nieistotne...
Odpowiedz
Głośny wdech Kosackiego przerwał ciszę czerni. Młody mag wił się po podłodze, kiepsko odnajdując się z powrotem we własnym ciele. Z jego ust dobywało się ciche wycie, świadectwo ogromnego cierpienia. Niezborne jak u niemowlaka ruchy, rozbiegane oczy, dłonie płasko przyciśnięte do skroni.

- Dusze! Tyle dusz! Szaleństwo! - mamrotał w amoku.

Powierzchnie luster zmatowiały, zasadzając się na kolejną ofiarę, najwyraźniej nie czyniąc wam już żadnej szkody. W ludzkim odruchu podbiegłęśdo Kosackiego, a czaszka brzęknęła o betonową posadzkę. Czaszka?

Zorientowałeś się, że trzymasz czaszkę, którą wcześniej widziałeś w rękach swojego odbicia.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
"Biedny Yoricku..." - pomyślał, obracając czaszkę w dłoni i oglądając ją z różnych stron. - Znałem go, mój Kosacki; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej fantazji... - zdecydowanym gestem chwycił Kosackiego za kołnierz i wyciągnął daleko poza zasięg zwierciadeł.
- No dobrze, panie kolego. Dziś twoje Fatum miało pecha spotkać się ze mną. Tłumacz mi zatem gdzie jesteśmy i jak udało ci się zalec tam bez przytomności u umysłu.
Gassonet usiadł, a następnie położył się na podłodze z rękami pod głową, nie bacząc na reakcję Kosackiego. Był zmęczony, łeb bolał go tępo, przywodząc na myśl nadmuchany balon. Musiał wyrównać oddech, zamknąć oczy, pozwolić ochłonąć przegrzanej mózgownicy.
Odpowiedz
Kosacki najwyraźniej miał jeszcze bardziej pomieszane w głownie niż ty. Kolebał się na podłodze niczym pacjent szpitala psychiatrycznego na otępiaczach i początkowo niewiele wskazywało na to, że ma mu się poprawić. Dopiero gdy i ty sobie odpocząłeś, zobaczyłeś go siedzącego w kucki na podłodze i patrzącego, wciąż niezbyt przytomnie, ale już nie obłąkańczo, na podłogę obok siebie.

- Wszedłem między lustra, tak jak ty. Wyskoczyłem z mroku, zanim mnie udusił. Kiedy opanowałem oddech, odbijałem się już we wszystkich - ale raz byłem starszy, raz młodszy. Zanim się obejrzałem, każde z tych odbić... - przełknął ślinę głośno - ...popełniało samobójstwo. Tak jak ja kiedyś. Tylko inaczej. Znaczy, jeden się wieszał, inny się zastrzelił. Ale jeden, dzieciak, pociął się dokładnie tak jak ja kiedyś. A potem z uśmiechem podał mi nóż. Ja... nie wiedziałem co mam zrobić. Próbowałem uciec, ale on mnie tylko złapał i wciągnął za lustro. - zamilkł na chwilę.

- Ty nie wiesz, jak tam jest! Tyle umysłów, a wszystkie zdziczałe, szalone, wyły do mnie, jazgotały! Nie mogłem się skupić! Czułem, że gdybym tam został dłużej oszalałbym. Na pewno! - krzyczał w agitacji.

- Nie, nie wiem, gdzie jesteśmy. Tego kawałka nigdy nie było na skanach. Zawsze trafialiśmy na górne piętra. I... dziękuję. - wychrypiał na koniec, już bardziej rozsądnie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Samobójca. A to mu się trafiło. Gassonet zaśmiał się w duchu. Jeszcze kilkanaście lat temu tacy jak on napawali go odrazą. Teraz budzili jedynie lekkie rozbawienie.
- Nie ma za co dziękować. - odparł, podnosząc się na nogi i patrząc mężczyźnie w oczy. - Po prostu będziesz mi winien... przysługę. - zawiesił zarówno wzrok jak i głos. Kiedyś te słowa dla tego, kto je słyszał, oznaczały wyrok. Teraz... No właśnie. Czy teraz faktycznie było inaczej?
- Ale o tym później, przy innej okazji. Czy jesteś w jakikolwiek sposób zdolny określić nasze położenie lub działania niezbędne do jego zmiany? Lub czy możesz nawiązać kontakt z kimś, kto może być do tego zdolny? Wsłuchałem się w Rezonans tego miejsca, podejrzałem nieco jego Wzorzec i pomimo całej chorej ciekawości nie sądzę, że powinniśmy przebywać tu dłużej.
Odpowiedz
- Kontakt? - zaśmiał się gorzko - Widzisz to miejsce? Jestem jeszcze bardziej skołowany niż ty. Kontakt! Położenie!.
- Może doktor Zieliński miałby lepsze pojęcie, gdzie jesteśmy i dokąd mamy iść dalej. To autorytet, również w dziedzinie takich ekspedycji, na pewno jest przygotowany na taką okoliczność. Odwrotnie Maciek. Jeśli chcemy się stąd ewakuować szybciej niż ściągnie nas ekipa z zewnątrz, bez niego nie damy rady. - skrzywił się.

Linki pomiędzy wami nadal był lekko napięte. Obie niknęły w mroku, lecz zauważyłeś, że gdy zbliżasz się do krawędzi ciemności z czaszką, która niewiadomym sposobem pojawiła się w twojej ręce, mrok gęstnieje i kruszy się, opadając bazaltowym pyłem na betonowej posadzce. Znajdowaliście się nadal w środku, pomiędzy dwoma zaginionymi kompanami. Twoja linka prowadziła do Wirtualnego Adepta, druga do spasłego Eteryka. Podobnie jak przedtem, żadne wyczuwalne sygnały nie podróżowały po nich.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Spojrzał raz w jedną, raz w drugą stronę. Westchnął. Wzruszył ramionami.
- Nie kryjąc smutku stwierdzam, że wobec powyższego pozostaje nam poszukiwanie Zielińskiego. - niemrawo szarpnął linką raz i drugi, jakby liczył nie wiadomo na co. Spojrzał na towarzysza. - Jak znam przychylność swej fortuny, nie stoisz najlepiej z Korespondencją, prawda?
Odpowiedz
- Ekspertem od Korespondencji jest właśnie Maciek. Po to go wzięliśmy i to on otwierał dla nas bramę. Wątpię, żebym dał radę przejść w druga stronę. - euthanatos chrząknął, zastanowił się chwilę - Właściwie nie jestem przekonany, czy doktor sam by dał radę. Może gdybyśmy wiedzieli, gdzie jesteśmy, tak, ale tej części labiryntu nie było w ogóle na naszych skanach. - wydukał, najwyraźniej nieprzyzwyczajony do krytykowania starszych od siebie.

- Co teraz? - zapytał, rozglądając się niezbyt pewnie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wypuścił przeciągle powietrze przez nos i przeczesał włosy dłonią. Uwielbiał takie pytania, zwłaszcza w takich sytuacjach. Retoryka międzywymiarowa z cyklu "ignotum per ignotum".
- Teraz... - zaczął, ponownie siadając w seizan i wyciągając przed siebie rękę z czaszką. - Zobaczymy, co na temat tego wszystkiego ma nam do powiedzenia Yorick. - stwierdził, uśmiechając się do wyszczerzonej czachy. Ze wszystkich atrakcji tego wieczora, ta akurat nie powinna być trudna. Entropia i czas wyziewały z pustych oczodołów tajemniczego nieboszczyka, wystarczyła odrobina wyciszenia, by usłyszeć jej głos i spojrzeć na świat jej oczami. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Odpowiedz
Dłoń oparta o biurko, na kiepskiej jakości papierze kolumny z nazwiskami i liczbami. Słuchawka przy uchu, skrzekliwy głos Untersturmfuhrera Kipke, jego zapewnienie, że dodatkowe piece zostaną dostarczone i zamontowane na czas. Satysfakcja, zadowolenie, spełnienie.

Oderwałeś umysł od czaszki, obrzydzony radością, jaka przelała się do twojej psychiki. Kimkolwiek był pierwotny posiadacz tej czaszki, ucieszyłeś się, że nie żył.

Czaszka pulsowała lekko Mocą, a jej połączenie z tym miejscem było niewątpliwe. Musiała być artefaktyczna, a na pewno umagiczniona, związana z lochami. Być może stanowiła rodzaj magicznego klucza do podziemi? Prawdopodobnie tak właśnie było, w końcu w jej posiadanie wszedłeś dopiero, gdy lustro uznało cię za swojego. Przełożyłeś ja z dłoni w dłoń, czułeś, że miejsce wydaje ci się coraz bardziej znajome. Wiedziałeś, że Maciek znajduje się w Sali Uciech, choć nie potrafiłeś wytłumaczyć co się w niej znajduje. Czułeś też, że Zieliński dotarł do Pokoju Kontroli i że nieśmiało sondował magicznie Główną Tablicę Sterowania. Wytężywszy zmysły doszedłeś też do wniosku, że miejsce jest opustoszałe. I wtedy dotarło do ciebie, jak poruszać się po korytarzach tak, aby dotrzeć do centralnego pomieszczenia, tego, na środku którego znalazła się Kuźnia. Nie, nie potrafiłeś przywołać obrazów, były zbyt ciemne, zbyt niejasne, ale nazwy pomieszczeń, najkrótsze przejścia między, wszystkie te rzeczy, które mieszkaniec tego miejsca robi bezwiednie były ci bliskie, zupełnie jakbyś sam tu mieszkał. Przestałeś się w mrocznym labiryncie czuć niekomfortowo i to napełniło cię jeszcze większym dyskomfortem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Powoli deregulując i spłycając oddech miękko wyszedł z płytkiego transu, co zaowocowało kolejnym przeciągłym westchnięciem.
- Orientuj się. - rzucił Kosackiemu wraży łeb Untersturmfuhrera licząc, że jego kolega po fachu i w "wierze" również zrozumie, co należy z nim zrobić, choćby nawet w bardziej okrojonej wersji niż Gassonet. Oczywiście gotów był wszelkimi dostępnymi środkami wybić mu z głowy niepożądane pomysły, gdyby okazało się, że w jego wypadku sondowanie czaszki i okolicy jej oczami niesie jakieś niepożądane konsekwencje.
Jeśli wszystko poszło gładko i Kosacki jako tako zrozumiał co dzieje się wokoło, można było wydać kolejne polecenia.
- Mój plan na chwilę obecną jest następujący: wytężyć umysł, w sensie dosłownym, i za pośrednictwem naszego rzekomo aryjskiego towarzysza skontaktować się z Zielińskim. Być może to tylko coś w rodzaju sali z monitoringiem w formacie ludzkiej głowy, a może zdołamy jakoś dotrzeć do Zielińskiego, przesłać mu sygnał gdzie ma iść, żebyśmy go znaleźli, skoro już wiemy jak tu się poruszać.
Jeśli młodszy Euthanatos nie zgłaszał obiekcji, Gaston ponaglił go gestem.
- No to dawaj, czas ucieka, wieczność czeka. Ja już się trochę nagimnastykowałem, kuszenie fortuny zostawię na poważniejszą okazję. Przydaj się na coś.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...