Sesja Wiktula

Stałeś, obserwując jak wygląda kamieniarska praca i czekając, aż któryś skończy. Po około godzinie wszyscy razem skończyli pracę i odłożyli sprzęt do skrzyń. Następnie w ciszy przeszli korytarzem do poprzedniej sali i udali się w boczny tunel, ty za nimi. Droga wiodła trochę pod górę, co jakiś czas skręcając, lecz ciągle pochylnią. Kamienne ściany wyrównano, lecz pozostały niczym nie przykryte. W końcu wyszedłeś na powierzchnię. Wyjście znajdowało się w dość stromej ścianie górskiej, która, jak popatrzyłeś przed siebie, musiała się znajdować na tyłach Pałacu Cesarskiego i Mostu Centralnego. Kamieniarze udali się w stronę Pałacu.
Na niebie wschodzi słońce.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Hohohohohohohohoho, sekretne przejście - wejście? Cierpliwość jednak się opłaca. Czasami.
Kolejna ciekawa informacja do omówienia z resztą. Mandalorianin nie tracił już czasu, którego nie miał więcej na mitrężenie. Poszedł w tę samą stronę co robole, choć nie tyle za nimi, co na umówione miejsce spotkania z pozostałymi członkami oddziału. Oby i oni mieli coś wartościowego, trzeba było się spieszyć i wykonać to zadanie jak należy. Nie podobał mu się ten świat, zdecydowanie nie w jego stylu.
Odpowiedz
Poszedłeś na początku za budowniczymi, lecz zorientowałeś się, że bezpośredniego przejścia na przód Pałacu nie ma. Trzeba przejść przez niego. Nie mając pojęcia, jak prowadzi droga i pamiętając o pośpiechu, postanowiłeś podążać wciąż za kamieniarzami. Miałeś nadzieję, że wyprowadzą cię na zewnątrz.
Weszliście do Pałacu dość szeroką, zdobną furtą, a potem arkadami dostaliście się do wnętrza. Droga nie wiodła na jednym poziomie, co jakiś czas wchodziliście lub schodziliście schodami piętro czy dwa, pałac był niczym labirynt Na szczęście nie trwało to bardzo długo, więc zdołałeś zapamiętać drogę. W końcu doszliście do znajomej tobie części Pałacu - głównej sali wejściowej. Z niej wychodziło się obok strażników na główny dziedziniec, na którym nie było jeszcze kupców o tej porze. Kamieniarze przeszli przez zewnętrzną bramę murów Pałacu i udali się w dół ulicy Platynowej. Ty natomiast rozejrzałeś się za swoimi towarzyszami. Nikogo póki co nie było widać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Poczekał na moment, gdy nikt nie będzie znajdował się w pobliżu i wyłączył kamuflaż. Niech bateria choć trochę odetchnie, a akumulatory choć trochę popracują. On tymczasem wskoczył na jakiś murek i przeciągnął się, starając rozluźnić po paru godzinach skradania, wchodzenia, schodzenia i biegania. Mieli przyjść - niech przyjdą. Jeśli nie przyjdą, to wtedy trzeba będzie pomyśleć. Co ma być - będzie. Lubił tę prostą maksymę. Trochę mniej lubił czekać, ale do tego cierpliwości miał aż nadto.
Odpowiedz
Słońce wzeszło jeszcze trochę, gdy jak z pod ziemi wyrósł ci Sky.
- Jestem. Żyjesz widzę. - uśmiechnął się krzywo.
- Jak poszło szlajanie się po wentylacji?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Też mi przykro, że znowu cię zawiodłem. - odpowiedział Sithowi z wrednym uśmiechem. - Wentylacja - niezapomniane przeżycie. Wywietrzyło mnie tak, że nie muszę się kąpać przez najbliższy miesiąc. A na koniec dolazłem do grobowców, wyobraź sobie. Mają tu całkiem ciekawą kolekcję czaszek. Ale poczekajmy na resztę tych pacanów, nie będę się powtarzał trzy razy. - co mówiąc, postanowił zaczekać z podzieleniem się nabytą wiedzą i opowieścią o swych dotychczasowych poczynaniach na resztę grupy. Gdy zebrała się w komplecie - wtedy przystąpił do wymiany zdań.
Odpowiedz
Poczekaliście jeszcze trochę i zjawiła się reszta. Al nie był zbytnio zadowolony, ale u niego to normalne. Odeszliście trochę od Pałacu, znajdując bezpieczniejsze miejsce do rozmowy.
- To jak przebiegła noc? - zapytał Sky.
- Połaziłem po dolnych częściach Pałacu, zbierając kody dostępu i karty. Byłem w magazynach, kuchniach, siłowniach. Sporo rzeczy wartych niemałą fortunę, ale nic godnego uwagi pod kątem misji. - odparł Al.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Skrzywił się. Świetnie, dokładnie na to liczył.
- No to fajnie. A znalazłeś w tych kodach i kartach coś przydatnego? Ja też byłem w jakichś biurach, sekretariatach, a potem w grobowcach. Obejrzałem sobie roboli kujących sarkofag nieboszczyka cesarza, zostawiłem tam nadajnik. W kuchni była wentylacja do samych komnat cesarskich, ale nie mogłem zdjąć filtrów bez naruszania jakichś czujników. Do tych grobowców można wejść tylnym wejściem, zaszedłem tam ścigając z nudów jakiegoś gościa w kapeluszu. Poza tym też bez rewelacji. - wzruszył ramionami i zwrócił się do pozostałych. - Kinam, ty gdzie się szlajałeś? I ty Papa, nie sądzę żebyś siedział w szafie. Słucham informacji i liczę na jakieś sugestie, bo czasu mamy coraz mniej, a do jego fluorescencji cesarza nie mamy bliżej.
Odpowiedz
Sky znowu się skrzywił i odparł:
- Najpierw poszedłem w wyższe części Pałacu. Znalazłem kilka bibliotek i salonów. Pod trochę większą ochroną znalazłem przeróżne sypialnie. Ciężko powiedzieć, czy któraś z nich należy do cesarza. Wszystkie były dość podobne. Możliwe, że tej właściwej nie znalazłem. - podrapał się w czoło - Byłem jeszcze na dachu. Niezły widok tam mają. Widziałem chyba też górę, w której mówiłeś, że jest tylne wejście. Spora dość, zaczyna się tuż za pałacem i pnie wysoko. Ciężko byłoby podejść od tej strony.
Papadoupulos widząc, że Sky skończył mówić, zaczerpnął tchu i sam rozpoczął:
- Jak już mówiłem, udało mi się wkręcić na przyjęcie. Nie mówiłem tylko do kogo. Oficjalna kolacja u Głównego Radcy Miasta, tego pupilka sithów. Byli tam obecni ambasadorowie większości większych narodów, a także przedstawicielstwo Zakonu Jedi. Wszyscy zjechali się na uroczystości. Najpierw był zwykły bankiet, ale potem Radny Banifis, bo tak się ten gość nazywa, zaprosił ważniejszych gości do biblioteki, w której chciał omówić politykę gospodarczą Cato Neimoidii. Tam już nie wszedłem. Ale chyba niewiele straciłem. - odetchnął głębiej - I nie zgadniecie, co się stało. W trakcie spotkania do rezydencji wpadł oddział sithów, pozorując zamach na Radnego. Zaczęła się walka, bo na miejscu obecnych było dwóch Jedi. Przynajmniej jeden sith zginął, co z resztą nie wiem, bo gdy tylko się zaczęło, wszystkich gości ewakuowano. Wydaje mi się, że któryś uciekł. Będzie bałagan.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
To go zaskoczyło. Co to ma kurwa być?!
- Zaraz zaraz zaraz. - wyciągnął rękę w stronę Papadopulosa. - Chcesz mi powiedzieć, że z niewiadomych przyczyn nieokreślona jednostka robi akcję dywersyjną pozorując zamach na naszą wtyczkę, i to na oczach jebajów?! Na oficjalnym przyjęciu?! - spojrzał po kumplach. - Czy któryś z was został poinformowany o tym w jakikolwiek sposób? Bo ja nie. I jeśli ma to jakiś związek z tą drugą grupą, która miała wchodzić po nas, to będę musiał chyba sam skopać dupę komuś z dowództwa, jak nas tutaj pozabijają. - westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie było chyba lepszego sposobu na postawienie na nogi wszystkich komórek cesarskiej ochrony, które przecież i tak stały, spały i srały na baczność od zmierzchu do świtu.
- No dobrze panowie, najwyraźniej sztab uznał, że to zadanie jest poniżej naszych kompetencji i należy "nieco" utrudnić nam zadanie, żebyśmy poczuli satysfakcję z wypełniania naszego patriotycznego obowiązku. Jakie są propozycje? - znów spojrzał po kolegach - Mamy dojście do komnat sypialnych, choć bez pewności, że któraś jest właściwa. - odgiął pierwszy palec, patrząc na Sky'a. - Mamy dojście i nadajnik w katakumbach, zaraz przy sarkofagu, do którego będą składać martwego cesarza i przy czym prawdopodobnie będzie żywy cesarz. - odgiął drugi palec, kciukiem drugiej ręki wskazując na siebie. - Mamy karty i kody dostępu, choć bez stuprocentowej pewności co do ich przeznaczenia. - odgiął trzeci palec, patrząc na Trandoshanina. - No i mamy też spalony i oczyszczony zarazem kontakt w osobie Głównego Radcy Banifisa, choć nie wiem jak mielibyśmy to wykorzystać. - czwarty palec odgięty, spojrzenie na Papę. - Słucham pomysłów. Liczę na kreatywność.
Odpowiedz
- Może Banifis chciał z siebie zrobić ofiarę sithów i gdy się uda pozbyć następcy, zajmie sobie elegancko tron jako bohater ludu... - rzucił przypuszczenie trandoshianin. - Jednak tą otwartą akcją wszystko bardziej skomplikowali.
- Nie wydaje mi się. I tak spodziewali się ingerencji z naszej strony. - rzucił Sky - Po to ściągnęli oddziały wsparcia Republiki. Jedi też są pewnie nie tylko dla ozdoby. Nie zwracałbym na to zbytnio uwagi.
Głos zabrał Papa:
- Następca się teraz ukrywa, a to oznacza, że w swojej sypialni będzie najwcześniej po koronacji, a to dla nas jest za późno. Dlatego na ten czas pozostają dwie opcje: zaczaić się przy grobowcu, do którego prawdopodobnie zejdzie albo dopaść podczas przygotowań do koronacji, gdy będzie wiadomo, kto to. Pozostaje w ostateczności opcja zabicia go podczas koronacji. Choć o ile pamiętam, dowództwo mówiło w pierwszej kolejności o pojmaniu go, a potem zabiciu. Chyba go zechcą podmienić jakoś.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Tak, pamiętam o tym, jakże drobnym, detalu. - wycedził chłodno. - Celne uwagi panowie. Niestety, żadna z nich nie przybliża nas do wykonania zadania w stopniu zadowalającym, co z resztą było niemal pewne. - wyjął jeden z noży i zaczął powoli drapać się nim po podbródku, jak czynił w chwilach wytężonego namysłu. - Podsumowując: opcja A-grobowiec, opcja B-koronacja. Wybierając opcję A zakładałbym obecność jednego z nas na oficjalnej uroczystości, skąd mógłby wypatrywać celu, informować resztę o rozwoju wypadków, ewentualnej konieczności zmiany planów i pozycji, a przy huraoptymistycznym scenariuszu... Nie, o tym nie ma nawet co myśleć. W tym czasie dwóch z nas zajęłoby pozycję w krypcie. Proponuję dwóch, gdyż niewykluczone, że i tam obaj cesarzowie przybędą z pokaźną obstawą. Na podebranie następcy po cichu nie ma szans, ale katakumby zapewniają jako taką dyskrecję przy otwartej walce, bez której zapewne nie da się przejąć celu. Do takiej walki może być potrzebny więcej, niż jeden z nas. Pozostaje zatem czwarty w odwodzie, operujący gdzieś w okolicy pałacu lub obstawiający drogę wyjścia przy założeniu, że dwójce z grobowca uda się odbić i zwinąć cesarza zgodnie z planem. Ten czwarty musiałby zapewnić środek szybkiego, możliwie bezpiecznego transportu dla całej grupy, a przynajmniej dwójki z cesarzem.
Urwał na moment i wrócił do zabawy nożem, którą przerwał na czas wywodu.
- Opcja B również zaczyna się od oficjalnego pogrzebu, gdzie jeden z nas wypatruje nowego cesarza. Podobnie jak w opcji A przekazuje swoje obserwacje reszcie, starając się wyśledzić cel w tłumie. Na pewno cesarz będzie znajdował się w silnie chronionej grupie, nawet jeśli pod przebraniem czy kamuflażem. Następnie śledzi cel tak długo, jak może, przekazując go drugiemu, który czeka w grobowcu. On również ma za zadanie zidentyfikować i śledzić cel. Trzeci ulokowany będzie w którejś z wybranych przez nas części pałacu - musimy zdecydować gdzie. Czy obstawiamy jednak sypialnie lub przyległe komnaty, bo przecież gdzieś tego cesarza trzeba ubrać i wyperfumować, czy decydujemy się na jakąś inną lokalizację, do której mamy dostęp. Tak czy inaczej, nawet przy założeniu, że cel pojawi się tam, gdzie my i że uda się go przejąć, problemem będzie przetransportowanie go z pałacu. Kolejny problem - jak do cholery druga grupa dowie się, że mamy oryginał i nadszedł czas podstawić podróbę?! - tego nikt nie wyjaśnił im od samego początku, co przekraczało jego wyobrażenie. Zero kontaktu, zero ustaleń. Tak jak lubił. Westchnął ciężko. - Czwartego pozostawiłbym w sali głównej, na wypadek gdyby wszystko inne wzięło w łeb i pozostałoby nam tylko odstrzelić łeb cesarzowi. Wtedy dowództwo będzie się krzywić, a sam strzelec będzie musiał sam wydostać się z kotła, który powstanie po jego strzale.
Schował nóż, popatrzył bezmyślnie w bruk.
- Jest jeszcze opcja C, a przynajmniej uzupełnienie opcji A i B - nasz kochany Rządca, o ile jesteśmy w stanie do niego dotrzeć i wymusić na nim jakąkolwiek akcję, która ułatwiłaby nam zadanie. Na ten temat nie mam jednak bladego pojęcia i żadnych pomysłów, więc jeśli ktoś jest mądrzejszy ode mnie w tej kwestii - niech się chwali. Jak panowie widzą to wszystko?
Odpowiedz
- A co tu do gadania. Wszystko ładnie podsumowałeś. Jesteśmy w dupie. - powiedział Al. - Radny mógłby jedynie jakichś informacji nam udzielić, bo w Pałacu i tak wszędzie wejdziemy. Komuś się chce do niego iść? - popatrzył po was. - Pewnie nie.
- Zaczniemy od pogrzebu i wizyty w grobowcu. Tylko rozpoznanie trzeba zrobić wcześniej, bo nie wiemy, jak wygląda. Mnie obojętne, gdzie będę. - dodał Papa.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Stał nieruchomo dłuższą chwilę, nie wypowiadając słowa. Trzeba było dobrze wybrać, a cała koncepcja i tak była pisana palcem na wodzie. Trudno, w razie czego będzie miał sporo do zarzucenia odpowiedzialnym za przygotowanie tej misji.
- W porządku. Sky - ty idziesz ze mną do grobowca. Al, ty obserwujesz ceremonię i szukasz cesarza, w razie możliwości śledzisz go później, ale nic na wariata. Papa, ty zostajesz gdzieś tutaj, informujesz o ewentualnych nieprzewidzianych zmianach i trudnościach i musisz skołować nam jakiś transport, na wypadek gdyby jakimś cudem wszystko poszło zgodnie z planem. Trzeba będzie spierdalać stąd z cesarzem z prędkością nadświetlną, a Sky ani Al nie nadają się do "nie budzących podejrzeń rozmów" ze swoimi gębami... sory chłopaki... , które pewnie będziesz musiał przeprowadzić szukając jakiegoś wozu czy czegoś. - spojrzał po każdym z osobna. - Wszyscy się zgadzają? Ktoś chce coś dodać? Zmienić?
Odpowiedz
- Ciężko będzie podmienić cesarza, jeśli wyjdziemy po trupach z grobowca. - powiedział Sky, krzyżując ręce. Jeśli sytuacja na to pozwoli, spróbujemy po cichu. - popatrzył się po was. - Tak, wiem, niczego odkrywczego nie powiedziałem.
- Pierdolisz od rzeczy, będzie co ma być. - podsumował poetycko Al.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Zgodził się milcząco z Trandoshaninem. "Co ma być - będzie". Stare przysłowie, lubił je.
- Wszyscy wiedzą co robić. Jeśli wszystko spieprzy się totalnie, co uważam za bardziej prawdopodobne od tego, że wszystko się uda, ostatni, który będzie miał możliwość zlikwiduje cel. Jeżeli nie będziemy w stanie wykonać planu, takie działanie da przynajmniej czas dowództwu na opracowanie nowego, do momentu kolejnej koronacji. Jeżeli uda się przechwycić cesarza, a nie uda się zebrać całą grupą w punkcie zbiórki wyznaczonym przez Papadopulosa, ten który przechwycił cel ma wrócić na statek i odlecieć bez względu na wszystko, a jeśli to się nie uda - ukryć się razem z celem, czekając na dalsze instrukcje lub rozwój wypadków. Reszta radzi sobie na własną rękę, w miarę możliwości utrzymując kontakt. Jeśli to okaże się niemożliwe, każdy usiłuje opuścić planetę samodzielnie, choć oczywiście główna zasada pozostaje niezmieniona - misja kończy się w takim składzie, w jakim się rozpoczęła. Jeśli wszystko jest jasne - niech fart będzie z wami. Wszyscy na pozycje. - zakomenderował i, o ile nie było pytań, razem z Sithem udał się na własną.
Odpowiedz
Pytań nie było i zaczęliście się zbierać. Zdałeś sobie jednak sprawę, że zaczynasz odczuwać zmęczenie. Jesteś już prawie 20h na nogach i choć już nie takie rzeczy musiałeś przetrzymać, lepiej było raczej odpocząć. Bądź co bądź pogrzeb ma być następnego dnia. Po innych zmęczenia nie widziałeś, ale zapewne skoczni nie byli.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Strzelił się otwartą dłonią w czoło. Jak to człowiek zapomina czasem, że nie jest maszyną, którą z niego robią.
- Ej ej, panowie, jak tam się czujecie, co? Nie chciałbym, żeby komuś oko się przymknęło nad celownikiem, a sam nie jestem pierwszej świeżości. Ma ktoś jakąś opcję na parę godzin snu? Do jutra jest jeszcze chwila.
Jeżeli nikt opcji nie miał, to musieli działać we własnym zakresie - gdzie kto idzie, tam się kimnie. On w ostateczności przespałby się w katakumbach, na zmianę ze Sky'em.
Odpowiedz
- Można by zejść z Mostu na płaskowyż i się zaszyć tam gdzieś na kilka godzin. Chyba, że chce ktoś wbić do Radnego Miasta. W ostateczności rzeczywiście możemy się rozejść i każdy się prześpi gdzie indziej. Potem się udamy na wyznaczone miejsca. - powiedział Papa.
- Chce wam się iść taki kawał, by się przespać? - spytał Al. - Mnie nie bardzo. Prześpię się w jakimś kontenerze czy kanale.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Ja również sugeruję odłożyć na urlop wylegiwanie się na kanapach. Prześpijcie się gdzie się da, a jak się nie da, to zdrzemnijcie na stojąco. Byle bezpiecznie, i byleście mieli chociaż ze 3 godziny, co by wasze puste mózgownice mogły odsapnąć. Nie radzę wyłazić za most ani nigdzie dalej, bo jutro przed ceremoniami na pewno jeszcze bardziej nasrają się z ochroną, więc drugi raz możemy w ogóle nie wejść ani tutaj, ani na pozycje.
Odpowiedz
← Sesja SW

Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...