Hollywoodzki sezon na sequele typu "pieprzyć kanon i wszystko, co nie wyszło z mojej ręki", uważam za oficjalnie rozpoczęty. Skoro J.J. Abramsowi czy Bryanowi Singerowi taki cwany chwyt uszedł na sucho, to dlaczego Neil Blomkamp ma być gorszy? Pozostaje tylko liczyć, że reżyser nowego "Obcego" pójdzie gustowną ścieżką wytyczoną przez restart serii "X-Men", a nie na bezpardonowe palenie za sobą mostów, jak to ma miejsce w filmowych "Star Trekach".
class="lbox">Czy nam się to podoba, czy też wprawia nas w czystą apopleksję, nowy epizod przygód Ellen Ripley kompletnie nie będzie brał pod uwagę wydarzeń z "Obcego 3" oraz "Obcy: Przebudzenie".
Nie... bohaterka nie zakrzywi kontinuum czasoprzestrzennego, aby cofnąć czas i nie wypadnie w czarną dziurę, co spowoduje wędrówkę do alternatywnego wymiaru – nic z tych rzeczy. Blomkamp spuszcza w klozecie produkcje Finchera oraz Jeuneta. Brutalnie, ale nazwijmy to po imieniu. Wtóruje mu w tym sama Sigourney Weaver (już oficjalnie dołączyła do obsady), stwierdzając bez ogródek, iż takie zagranie w końcu pozwoli na stworzenie "odpowiedniego końca" dla przygód ukochanej bohaterki, która była jej przepustką na światowe salony.
Powiało hipokryzją? Owszem, tym bardziej, że aktorka i jej autorskie pomysły, miały ogromny wpływ na niuanse scenariuszowe części, które trafiają teraz do niszczarki. Pachnie to zrzucaniem swoich grzechów na innych, tanim wyzbyciu się odpowiedzialności czy też nieposzanowaniu pracy współpracowników (pomijając dyskusyjną kwestię o poziomie tych filmów). Trochę to niesmaczne i na takie informacje można zareagować jedynie tak, jak to uczynił "kolega po fachu" pani Weaver – Mariusz Pudzianowski target="_blank">jak to uczynił "kolega po fachu" pani Weaver – Mariusz Pudzianowski. Albowiem nie traktuje się takich ludzi jak Fincher czy Whedon niczym zwykłych meneli. Po prostu.