- a teraz kilka kroków
od ściany do ściany,
tymi schodkami w górę,
czy tamtymi w dół,
a potem trochę w lewo
Vitanee: Noire, widziałaś gdzieś moje tabletki? No jak to które? Te niebieskie i czerwone, wiesz co albo stajesz się po nich Wybrańcem albo... yy a może to na odwrót było?
Noire Panthere: Tabletki, powiadasz? Czyli mówisz, że przerzuciłaś się z w pełni naturalnych i ekologicznych grzybków na chemię? Hm, to taki mały słoiczek był? To coś mam wrażenie, że widziałam go ostatnio w puszce po twojej herbacie, tej z napisem kakao.
V: Kakao? Już sprawdzałam, nie ma. Ehh, chyba trzeba będzie poszukać w Internecie odpowiedzi na to pytanie, tam wszystko się znajduje. Kurczę by to... komputer też nie działa?!
N: Czekaj, zerknę, ty zawsze coś źle wciskasz... Pac, pac. No, nie działa. Dziwna sprawa, dopiero co go używałam i nie działo się nic podejrzanego. Zaraz, moment, co się dzieje? Dlaczego mam wrażenie, jakby coś mnie wciągało? Vit, CO robiłaś z tymi tabletkami?!
Może to była wina Vit, że w jakiś sposób zaserwowała tabletki i o tym nie pamiętała, może miały nieproszonego gościa, który postanowił spłatać figla, może... Och, jak wiele tych "może"! Niemniej, dziewczyny musiały stawić czoło rzeczywistości, i to cyfrowej. Znaleźć się we wnętrzu programu czy tam gry – marzenie każdego zapaleńca. Ale czy aby na pewno to taka fajna sprawa?
V: Hmm, Noire. Po co ci ten skórzany płaszcz? I ciemne okulary? Chwila, ja też jestem tak ubrana! Co tu się dzieje?! O, fajna spluwa... wait SPLUWA?! A tam jacyś faceci w czerni...
N: Płaszcz? Okulary? Szlag, DLACZEGO mam dwie nogi i ręce! Chcę swoje łapy! I ogon! I ciepłe futeeeeeeeeeerko! Protestuję, to jest skandal, zgłaszam sprzeciw! Ughh... Chwila ciszy, poświęcona lamentowaniu nad swym losem i rozejrzeniu się po otoczeniu. Pal licho tych gości w czerni. Gorzej, widzę tam Toma Cruise’a. Czy mi się zdaje, czy jesteśmy w środku reVieW Wiktula i Verona?
V: Ło matko, a ja nawet rozdziału nowej książki nie skończyłam… Trzeba się stąd jakoś wydostać, tylko jak? Masz jakiś pomysł? Bo na razie moją głowę zaprzątają myśli o tym, jak seksownie wyglądają moje pośladki w tych skórzanych obcisłych spodniach...
N: Jeśli mówisz o "Rzekach Londynu", które w tajemniczy sposób wyparowały spod mego leża – nie przejmuj się, dokończysz w swoim czasie. I nie myśl o pośladkach, tylko o tym, jak wrócić do naszego świata! Hm, może okulary mają jakieś dodatkowe funkcje...?
V: Tu są jakieś drzwi, otwieramy na raaaz, dwaa, trzyyy! Kaszl, kaszl Co to? Ej, rzeczywiście te okulary działają! To chyba jakiś laserowy labirynt... Ehh, jakiś dziadek w białym garniturze musi sobie robić jaja. Jak my to przejdziemy? To już apokalipsa, o której pisał Hassan' w Filozofii byłaby lepsza.
N: Lasery? Hej, tam jest czerwona kropka! HOP!
Droga za drogą,
ale bez odwrotu.
Dostępne tylko to,
co masz przed sobą,
V: Noire, Nooooire opanuj się! Nie jesteś kotem! Choć w sumie ruchy masz kocie, może dasz radę przedostać się na drugą stronę i wyłączyć to zabezpieczenie? Szybko, szybko, wierzę w ciebie! Może jeszcze zdążymy na podsumowanie E3!
N: Ja nie jestem kotem? Nie jestem?! Jeszcze ci pokażę! Ufff, dobra, chodź, wyłączyłam te cholerstwa. I ani mi się waż więcej podważać moją kotowatość! Swoją drogą, serio chcesz iść na to podsumowanie? Wolałabym się skupić raczej na "Penny Dreadful" – to jest coś!
V: Dzięki ci, o jaśnie kotowata! Jeśli już o chodzeniu mowa, nie przeszłabyś się ze mną na Kapitularz? No co tak patrzysz, nie czytałaś ostatniego Piątku?! Dobra, otwieraj te drugie drzwi. Kurczę, kolejne drzwi i następne. Wydaje mi się, że już tu byłyśmy. Gdzie my jesteśmy?!
N: Czytałam, ale wiesz, to jest w Łodzi. A tam jest pełno panów w dresach, którzy lubią pytać, czy mam jakiś problem. Wypraszam to sobie, chcę mieć po prostu święty spokój, a nie, że co chwila ktoś zaczepia. Gdyby jeszcze te dresy były gustowne...! A gdzie jesteśmy? Au! Na czymś stanęłam. Szlag, kostka do gry... a tam kolejna i kolejna. O nie, zaraz utoniemy pod tą stertą kości! Widać, że w życie weszła nowa edycja DnD...
V: Cicho! Ciiiicho… Słyszysz? Coś jakby dzwonienie? Brzmi podobnie do starego dzwonka Nokii. Tutu tu tu tutu tu tu tutututu tuu. Skąd to dochodzi?! Szybko, szukaj telefonu! Po chwili grzebania w pluszowych kostkach, takich wiecie, jak czasem w samochodach wiszą… Jest! Haloo? Wolvertino, dzięki Bogu! Przestań mi tu gadać o jakiejś Kłamciance, tylko zabierz nas w końcu stąd! Tak, w tym momencie! Szybko!
Po tych słowach bohaterki chwyciły się za ręce, czekając na teleportację do domu. Na szczęście do tego środka transportu były już przyzwyczajone i nie wywoływał on w nich żadnych przykrych dolegliwości. Puff! I były w Zamczysku. Powitał je oczywiście nie kto inny, jak jednooki Naczelny, bacznie obserwujący każde ich posunięcie, jak bramkarz podczas meczu. Tym razem jednak uśmiechnął się miło, jego skóra przybrała świeży wyraz, a w zdrowym oku można było dostrzec iskrę szczęścia, i powiedział: "Do roboty". Tak oto skończyły nasze bohaterki. A trzeba było zostać w Matrixie...