.....To pytanie nie było na miejscu, myślała. Ale muszę w końcu powiedzieć. Ona mnie zabije! Będzie nawiedzać! No nic, muszę.
------------------------------------------------------------------------------------
Może jednak posłucham, czegoś więcej się o niej dowiem......
------------------------------------------------------------------------------------
Atis spoważniała nagle. Poprawka, zmarniała. Wyglądała jakby zaraz miała płakać. Wzięła głęboki wdech.
- No więc, od czego by tu zacząć.
- Możliwie jak najwięcej chcę wiedzieć.
- No to trzeba od początku.
- Mamy czas.
- Jak czasem wspominałam, wychowałam się w Zakonie Krwi Demona. To prawda. Znaleźli mnie zakonni keiedy byłam, ponoć, niemowlęciem. Mówili, ze posiadam niezwykłą moc. Mówili, że jestem kapłanką potężnego bóstwa zwanego Smokiem Żywiołów. Uważam, że to bajer, ale nieważne. Będąc dzieckiem byłam bardzo silna i zwinna. Tak twierdzili zakonni, bo ja niewiele pamiętam z dziecinstwa. Na początku traktowali mnie jak zwykłe dziecko, ale gdy przekonali się o moim potencjale, zaczęli mnie szkolić na Łowcę Demonów. Im byłam starsza tym bardziej byli dla mnie surowi. Za każde przewinienie, nawet najmniejsze, karali mnie. I to nie czymś zwykłym jak szlaban. Tylko bólem, głodem. Wpajałam sobie, że to dla mojego dobra, ale nic z tego. Zawsze mówili mi o kodeksie Łowcy Demonów. Najważniejszą jego zasadą było to iż Łowca Demonów nie mógł spoufalać się z Demonem. Dla Łowcy liczy się przedewszystkim honor. Po szkoleniu przyszedł czas na próbę generalną. Byłam wtedy bardzo ambitna, nie mówię też, że teraz nie jestem. To było dziwne wydarzenie. Jakis rytułał. Zakonni chyba się cieszyli, że się mnie pozbywają. Nie uwierzysz, ale trudno....przenieśli mnie do innego świata. Tak. Do mrocznego miasta. Ponoć 2000 lat temu, tamten świat napdły demony. I może domyslisz się jak to dalej było. Nic, zgroza. Mrok. Nic tylko mrok. Po całym mieście szwendały się różnorakie potwory i takie tam badziewia. Podpadały po demony. Jest jedna zasada obowiązująca Łowcę Demonów od ponad miliona lat: Jeśli Łowca Demonów zauważy demona, musi go zabic za wszelką cenę. Nie ważne czy zginie, czy nie, musi go zgładzić. Ta zasada wpędziła mnie w niezłe kłopoty. Zamierzałam zapoznać się z tym światem. Kiedy tak chodziłam ulicami, usłyszałam pewne, nieznane mi odgłosy. Nie dochodziły z daleka. Pare króków i mogłam wszystko widzieć swobodnie. Był tam jakiś męszczyzna. Miał bioałe włosy i czerwony płaszcz. Jako, że jestem Łowca Demonów, mam wrodzoną zdolność do wyczuwania krwi demona. On ją miał, ale nie do końca. Był Pół-demonem.
- To znaczy, że w świątyni Tyra blefowałaś. Wiedziałaś, że płynie we mnie krew demona.
- Tak. Wracając do tego co mówiłam. Ten chłopak walczył z tymi "wybrykami natury". Posiadał broń palną. Wy tego nie znacie. Posiadał także miecz. Coś w podobie mojego. Ze stworami rozprawił się szybko i sprawnie. Cóż tu dalej mówić? Ujrzał mnie. Miał niesamowicie błękitne oczy. Zupełnie jak moje, ale to juz inna historia. Podszedł do mnie. Ja oczywiści epopadłam w panikę. No bo co miałam zrobić. Swego czasu, w tamtym świecie posiadałam inną broń. Sztylety. Nie takie co wy znacie, o nie. Wyciągnęłam je zza pasa i przygotowałam się do ataku. O dziwo ten mnie nie zaatakował. Zapytał jedynie:
"Co taka ładna dziewczyna jak ty robi na zewnątrz?" Luźno mówiąc: po prostu mnie to zatkało. Ale wporę się opamiętałam.
"Nie rozmawiam z demonami, rozumiesz pomiocie?!" I tak toczyła się nasz rozmowa. Prowokowałam go przez jakiś czas. Na moje szczęście zaatakował pierwszy. Tak nasza walka się toczyła. Na moje swzczęście zakończyła się moim zwyciestwem. Ale nie zabiłam tego chłopaka. Coś mi nie pozwalało. Jakby przeczucie, że on zmnieni mój los. Mówiąc krótko: odwrót. Nie tylko co uciekłam, ale zniknęłam mu z oczu i ukryłam się. Takie walki z nim toczyłam parę razy. W końcu błąkając się po tym mieście, nie wiem jak, trafiłam na jakąś wieżę. Nawet nie pamiętam jak wyglądała. Mam kiepską pamieć. Spotkałam tam chłopaka podobnego do tamtego w czerwonym płaszczu. Także miał białe włosy, ale jego płaszcz był błękitny. Był zupełnie inny niż tamten. Przedstawił mi się jako Vergil. Powiedział, ze także jest pół-demonem i, że jest bratem bliźniakiem tamtego drugiego chłopaka. Powiedział, że ona nazywa się Dante. Że walczą ze soba. Tak było. Vergil był dla mnie miły. Mówiąc krótko i zwięźle: zakochałam się w nim. Z wzajemnością. Tak to było. I w końcu przyszło coś czego nigdy nie zapomnę. Jego śmierci. Widziałam to na własne oczy. Kiedy było po wszystkim chiciałam sama się zabić. Coś mi nie pozwalało. Miałam już pewne umiejętności, więc powróciłam do tego świata. Chciałam odpocząć, pozbierać się. Ale nie bardzo wychodziło. Do tego zapodziałam moje sztylety. A ten wisiorek to nic innego jak dusza zamknięta w szklanej kuli. A co do tej katany. Ona należała do Vergil'a. Nie mam juz nic do ukrycia. Możesz uznać tę historię za nieprawdopodobną i głupią, ale to cała prawda. Teraz pytaj o co chcesz.......
- Skoro powiedziałaś, że zakochałaś się w tamtym, to znaczy, że mnie nie.....
- W pewnym sensie. Teraz....zostaw mnie samą. Skoro przypomniałam sobie wszystko....chcę poukładać myśli.....
- Ale....
- ODEJDŹ!
Jak powiedziała tak zrobił. Medivh przez całą drogę myślał o tej historii.....