NOWA niekończąca się opowieść..........

Atis wybuchła śmiechem pierwsza. Zaraz za nią Nazina, Rince i Medivh.
- Co was tak bawi?
- Nic, tylko, że żadne z nas nie chce cię zabić, stary. - Atis łzy leciały ze śmiechu......
-Jak to? - zapytał zdziwiony Devilus
-Nie mamy po co Ciebie zabijać - odrzekł uśmiechając się Rince - wiemy już wszystko o katanie.
Medi spojrzał na Atis i pomyślał:
-Ech, prawie wszystko.
Dev schował swoją dai - katanę i podszedł do czwórki znajomych z uśmiechem na twarzy.
-W takim razie ruszajmy poszukać jakiegoś miejsca na nocleg - powiedział
-Własnie to mieliśmy zrobić - powiedział Nazina......


Tonari no Totoro!
.....Drga prowadziła na górę.
- Może się trochę powspinamy? Sport przed snem to samo zdrowie. - zaproponował Nazina.
Atis nieco się wzdrygnęła i spojrzała w górę. Było to strome zbocze. Ściana była wręcz pionowa i bardzo wysoka.
- D-dobra. - odpowiedziała Atis. Medivh spojrzał zaś na nią kątem oka.......
- Atis, czy ty się boisz?
- No, w pewnym sensie......
- Czyli?
- Ja mam lęk wysokości.....
- Medivh cie uratuje hehe - uśmiechnął się Rince. Medi odwzajemnił jego uśmiech traktując to tylko jako żart. Atis raczej nie było do śmiechu. Z grymasem na twarzy wpatrywała się w kamienne zbocze.
- Tam wyżej troche - wyżej troche, heh, 50m nad ziemią - jest niezła jaskinia. Rano byśmy mieli dobry start bo stamtad prowadzi juz normalna sciezka... - zauwazyl Nazin
- Hmm... No... No to chćmy - Atis zmusiła sie do sztucznego uśmiechu.
- Nie będzie tak źle Atis - wyrwał Rince. Dev cały czas stał z boku przysłuchując się rozmowie.
- Spoko, chłopaki.. Wchodzimy! - dodała łowczyni i zaczęła podążać w stronę zbocza. Reszta spojrzała na nią, a po chwili wszyscy już wspinali się po skale. Hmm.. odważna dziewczyna Atis ostrorznie chwytała się wystających kamieni i z odważną miną wspinała się na góre. Byli już prawie u celu. Nazin, Medivh i Rince byli juz na bezpiecznej płaszczyźnie. Nagle kamień za który się trzymała obsunął się. Devilus złapał ją za rękę, lecz sam również ledwo się trzymał....
To pay the price of being hell bound...
.....
- Aj, aj! Źle, źle, źle. Mam! - W głowie Atis zaświtał pomysł.
- Jaki? - Devilus ledwo ją utrzymywał.
- Puść mnie.
- Co?!
- PUŚĆ!!
- No dobra, jak chcesz. - jak powiedział tak zrobił.
Dziewczyna zniknęła w powietrzu i nagle pojawiła się obok Naziny.
- Dobre, musisz mnie tego nauczyć! - Nazina był pod wrażeniem.
- Nic wielkiego tylko jestem osłabiona. - dziewczyna zachwiała sie i "padła" w objęcia Medivh'a............
SZOK :O :shock: jaki fajny kawałek Atis

Reszta patrzała się z wytrzeszczem oczu na to co zrobiła Atis jeszcze przed padnięciem na Medivha.
- Atis! - zdenerwował się trzymający ją mag
- Nic jej nie będzie.. spokojnie Medi
- Tak... odpooczniemy przez noc, a rano wowinno byc juz normalnie... - pokrzepił maga Nazin
Devilus wdrapał się z trudem do reszty i przysiadł opioerając plecy o ścianę jaskini. Rinc poklepał Mediego po ramieniu i wszedł do jaskini. Medivh zaniusł dziewczynę do środka. Tak noc była pełna rozmów, nastał już świt lecz Atis jeszcze się nie przebudziła................
To pay the price of being hell bound...
.................-Atis - powiedział zrozpaczony Medi - obudź się!
Atis nie reagowała. Oddychała ciężko leżąc na posłaniu.
-Medi - nie denerwuj się - Rince coś na to poradzi - powiedział z przekonaniem Nazina
-Słucham? - odrzekł zdumiony elf
-Już raz jej pomogłeś - kontynuował Nazina - zrób to drugi raz.
-W porządku. Zrobię co się da, ale niczego nie obiecuję....
-A to co wtedy zrobiliśmy nie pomoże? - zapytał półelf trzymając Atis za rękę.
-Chodzi Ci o język slaada, wodę źródlaną i.... walkę z chochlikami? - powiedział Ricewind, a mówiąc to ostatnie oglądanął się na Nazinę i mimo woli się uśmiechnął
-Tak - odzrekł poważnie Medivh. Rince odzyskał zaraz powagę i odpowiedział:
-Nie sądzę aby to pomogło tym razem.
-Cholera!
-Chwilę - wykrzyknął Rince po chwili zastanowienia- pamiętacie jak Atis pokazała nam za pierwszym razem tą dziwną magię? Mówiła, że musi wykorzystać całą energię, a nie zostawić na jeden "skok". Czy coś w tym rodzaju. Może to ma coś z tym wspólnego?..........


Tonari no Totoro!
Devilus z rana wstal i trenowal. Najpierw trenowal katana na drzewach, czego skutkiem bylo duzo drewna na opal. Nastepnie obcial w jednym drzewie pare galezi i trenowal szuki walki. Pozniej rzucal sztyletemi w miejsce na drzewie na ktorym wyciekala zywica. Do rzucania przylaczyli sie tez inni. Nazina nie mogl trafic, wiec uzyl psychokinezy i rzucil sztyletem sama mysla. Wszyscy wybuchneli smiechem. Nazina zrobil sie czerwony i rzekl na usprawiedliwienie:
-To tez sie liczy!!!
...... - Myślisz, że Atis straciła całą energię magiczną... Ale co to ma wspólnego z jej samopocuciem?
- Myślę, aczkolwiek są to tylko przypuszczenia, że energia magiczna podtrzymuje ją przy życiu. Atis jednak tej energii nie umie sobie wytworzyć jak my. Musi ją skądś czerpać...
- Może użyczymy jej trochę swojej magii. - próbował pomóc jak tylko mógł Medivh.
- Nie sądzę. Widziałeś jaką magią włada Atis? - spytał Rincewind. - Nie wydaje się to być magia mistyczna, z której korzystamy.
- To nie jest też magia kapłańska. - wtrącił przysłuchujący się Nazina - Miałem wujka, kapłana Helma. Wiem coś o tym.
- Tak też myślałem... - powiedział nieco do siebie Rince - Jest to magia nie znana w Faerunie...
- Chcesz przez to powiedzieć, że Atis przybyła z innego świata? - zdziwił się półelf.
- Niekoniecznie, ale możliwe... Bardziej jednak prawdopodobne jest to, że Atis przybyła do Faerunu z jakiegoś mniejszego kontynentu znajdującego się na drugiej półkuli Torilu. W każdym bądź razie nasza moc magiczna nic tu nie pomoże... Pomyślcie z czego Atis może czerpać energię... Z czym się nie rostaje.
- Z kataną! - krzyknął Medivh, nerwowo rozglądająć się, czy przypadkiem nie ma w pobliżu Devilusa. Ten jednak już od ponad kilku godzin trenował na zewnątrz jaskini.
- Świetnie! - ucieszył się podekscytowany elf - To musi być to.
Mag chciał wyjąć z plecaka Atis katanę, jednak biorąc ją w rękę został nieprzyjemnie popieszczony prądem.
- AUĆ! - krzyknął zniesmaczony Rincewind.
- Może ja spróbuję - zagadnął Medi, jednak zaraz potem skrzywił się jak elf.
Nazina już podchodził do bagażu, gdy Rincewind krzynął:
- Nie! Otwórzcie Atis dłonie - powiedział, co Medivh szybko uczynił. - Duroxinus da'lexus topromilinaxus wenalax... szeptał RInce, po czym Katana spokojnie zaczęła lewitować wprost do rąk Atis.
- Sprytnie. - uśmiechnął się Nazina.
- Nic się nie dzieje. - zauważył Medivh.
- Tak też myślałem... Chyba, że... Ktoś się musi poświęcić... - uśmiecnął się Rincewind - Potrzeba, aby na katanie znalazło się kilka kropel krwi. Niekoniecznie ludzkiej oczywiście.
- Zaraz znajdziemy jakiegoś szczura. - powiedział Nazina.
- Ee tam, szczura będziesz teraz szukał. - skomentował półelf nacinając sobie palca sztyletem. Pare kropel krwi spłynęło na katanę, która od razu zdawała się z nią reagować. Broń zaczęła przybierać wszystkie kolory tęczy, dokładnie tak, jak to robiła podczas walk. Na koniec jasno rozbłysnęła światłem i wróciła do normalnego wyglądu. Atis po chwili otworzyła oczy.
- Jakoś dziwnie się czuję... Co się ze mną działo?
- Zdaje się, że do zniknięcia użyłaś resztek swojej energii, które nigdy nie miałybyć naruszane, zgadza się? - spytał Rincewind, podczas, gdy Medivh już trzymał swoją Atis za dłonie.
- Yyyy, tak... A skąd ty to wiesz? Ty za dużo wiesz... - mówiła powoli, łapiąc duże hausty powietrza.
- Nieważne kochanie. - uspokajał dziewczynę Medi - Ważne jest to, że żyjesz. A wszystko dzięki Rince'owi. Jesteś wyczerpana. Prześpij się jescze.
Atis prawdopodobnie nie usłyszała już ostnich słów, bo po chwili zemdlała.
- Przenocujemy tu jeszcze dzisiaj. Nazajutrz, jak jej stan się porawi, może wyruszymy dalej - zaproponował elf.
- Tak chyba będzie najrozsądniej. - dodał Medi.

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
Dev przyniosl na plecach upolowanego dzika. W grocie spogladal sie przez chwile na Atis i odszedl. Po kilkunastu minutach wrocil z drewnem na opal. Ulozyl je i zaczal obdzierac dzika ze skory.

Minela godzina.

Dzik byl juz przyrzadzony korzonkami i lesnymi owocami. Dev wstal i zwrocil sie do magow:
-W rozniecaniu ognia to juz wy jestescie specjalistami.
Na ich twarzach pojawil sie lekki usmiech. Devilus wyszedl...
Atis wstała mimowolnie. Gdy zobaczyła dzika coś w niej zawrzało.
- Zaraz zwymiotuję! - wybiegła z jaskini. Nia nieszczęście potknęła się i przejechała kawałek na brzuchu. - Debilny pech. Dlaczego w tym świecie tak mi dokucza? Cholera!
Podniosła się i oparła o kamienną ścinę. Przyżekłam sobie, że nie będę używać magii, a tu co? Zmarnowałam całą manę na trzy głupie zaklęcia. A dlaczego? Bo nie mam swoich sztyletów. FUCK, myślała. Tym który wyrwał ją z zamyślenia był Medivh. Zaczął rozmowę....
........-Wiesz Atis. Może byśmy się przeszli gdzieś? Czuje, że mamy sobie parę spraw do wyjaśnienia.
-Dobrze chodźmy.
Atis i Medivh odeszli od jaskini spory kawał drogi. Ścieżka skręciła do lasu więc weszli tam. Po jakimś czasie Medi zatrzymał się. Atis zatrzymała się za nim.
-No więc...? - zapytała Atis
-Ech, od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewne pytanie. Skąd masz tą katanę i dlaczego nikt nie może jej dotknąć?.......

----------------------------------------------------------

Zatrzymali się. Rozmawaiają - myślał Dev, który śledził Mediego i Atis już od jakiegoś czasu - Teraz mam szansę ich zabić. Zostali sami. Ale czy chcę to zrobić?........


Tonari no Totoro!
.....To pytanie nie było na miejscu, myślała. Ale muszę w końcu powiedzieć. Ona mnie zabije! Będzie nawiedzać! No nic, muszę.
------------------------------------------------------------------------------------
Może jednak posłucham, czegoś więcej się o niej dowiem......
------------------------------------------------------------------------------------
Atis spoważniała nagle. Poprawka, zmarniała. Wyglądała jakby zaraz miała płakać. Wzięła głęboki wdech.
- No więc, od czego by tu zacząć.
- Możliwie jak najwięcej chcę wiedzieć.
- No to trzeba od początku.
- Mamy czas.
- Jak czasem wspominałam, wychowałam się w Zakonie Krwi Demona. To prawda. Znaleźli mnie zakonni keiedy byłam, ponoć, niemowlęciem. Mówili, ze posiadam niezwykłą moc. Mówili, że jestem kapłanką potężnego bóstwa zwanego Smokiem Żywiołów. Uważam, że to bajer, ale nieważne. Będąc dzieckiem byłam bardzo silna i zwinna. Tak twierdzili zakonni, bo ja niewiele pamiętam z dziecinstwa. Na początku traktowali mnie jak zwykłe dziecko, ale gdy przekonali się o moim potencjale, zaczęli mnie szkolić na Łowcę Demonów. Im byłam starsza tym bardziej byli dla mnie surowi. Za każde przewinienie, nawet najmniejsze, karali mnie. I to nie czymś zwykłym jak szlaban. Tylko bólem, głodem. Wpajałam sobie, że to dla mojego dobra, ale nic z tego. Zawsze mówili mi o kodeksie Łowcy Demonów. Najważniejszą jego zasadą było to iż Łowca Demonów nie mógł spoufalać się z Demonem. Dla Łowcy liczy się przedewszystkim honor. Po szkoleniu przyszedł czas na próbę generalną. Byłam wtedy bardzo ambitna, nie mówię też, że teraz nie jestem. To było dziwne wydarzenie. Jakis rytułał. Zakonni chyba się cieszyli, że się mnie pozbywają. Nie uwierzysz, ale trudno....przenieśli mnie do innego świata. Tak. Do mrocznego miasta. Ponoć 2000 lat temu, tamten świat napdły demony. I może domyslisz się jak to dalej było. Nic, zgroza. Mrok. Nic tylko mrok. Po całym mieście szwendały się różnorakie potwory i takie tam badziewia. Podpadały po demony. Jest jedna zasada obowiązująca Łowcę Demonów od ponad miliona lat: Jeśli Łowca Demonów zauważy demona, musi go zabic za wszelką cenę. Nie ważne czy zginie, czy nie, musi go zgładzić. Ta zasada wpędziła mnie w niezłe kłopoty. Zamierzałam zapoznać się z tym światem. Kiedy tak chodziłam ulicami, usłyszałam pewne, nieznane mi odgłosy. Nie dochodziły z daleka. Pare króków i mogłam wszystko widzieć swobodnie. Był tam jakiś męszczyzna. Miał bioałe włosy i czerwony płaszcz. Jako, że jestem Łowca Demonów, mam wrodzoną zdolność do wyczuwania krwi demona. On ją miał, ale nie do końca. Był Pół-demonem.
- To znaczy, że w świątyni Tyra blefowałaś. Wiedziałaś, że płynie we mnie krew demona.
- Tak. Wracając do tego co mówiłam. Ten chłopak walczył z tymi "wybrykami natury". Posiadał broń palną. Wy tego nie znacie. Posiadał także miecz. Coś w podobie mojego. Ze stworami rozprawił się szybko i sprawnie. Cóż tu dalej mówić? Ujrzał mnie. Miał niesamowicie błękitne oczy. Zupełnie jak moje, ale to juz inna historia. Podszedł do mnie. Ja oczywiści epopadłam w panikę. No bo co miałam zrobić. Swego czasu, w tamtym świecie posiadałam inną broń. Sztylety. Nie takie co wy znacie, o nie. Wyciągnęłam je zza pasa i przygotowałam się do ataku. O dziwo ten mnie nie zaatakował. Zapytał jedynie:
"Co taka ładna dziewczyna jak ty robi na zewnątrz?" Luźno mówiąc: po prostu mnie to zatkało. Ale wporę się opamiętałam.
"Nie rozmawiam z demonami, rozumiesz pomiocie?!" I tak toczyła się nasz rozmowa. Prowokowałam go przez jakiś czas. Na moje szczęście zaatakował pierwszy. Tak nasza walka się toczyła. Na moje swzczęście zakończyła się moim zwyciestwem. Ale nie zabiłam tego chłopaka. Coś mi nie pozwalało. Jakby przeczucie, że on zmnieni mój los. Mówiąc krótko: odwrót. Nie tylko co uciekłam, ale zniknęłam mu z oczu i ukryłam się. Takie walki z nim toczyłam parę razy. W końcu błąkając się po tym mieście, nie wiem jak, trafiłam na jakąś wieżę. Nawet nie pamiętam jak wyglądała. Mam kiepską pamieć. Spotkałam tam chłopaka podobnego do tamtego w czerwonym płaszczu. Także miał białe włosy, ale jego płaszcz był błękitny. Był zupełnie inny niż tamten. Przedstawił mi się jako Vergil. Powiedział, ze także jest pół-demonem i, że jest bratem bliźniakiem tamtego drugiego chłopaka. Powiedział, że ona nazywa się Dante. Że walczą ze soba. Tak było. Vergil był dla mnie miły. Mówiąc krótko i zwięźle: zakochałam się w nim. Z wzajemnością. Tak to było. I w końcu przyszło coś czego nigdy nie zapomnę. Jego śmierci. Widziałam to na własne oczy. Kiedy było po wszystkim chiciałam sama się zabić. Coś mi nie pozwalało. Miałam już pewne umiejętności, więc powróciłam do tego świata. Chciałam odpocząć, pozbierać się. Ale nie bardzo wychodziło. Do tego zapodziałam moje sztylety. A ten wisiorek to nic innego jak dusza zamknięta w szklanej kuli. A co do tej katany. Ona należała do Vergil'a. Nie mam juz nic do ukrycia. Możesz uznać tę historię za nieprawdopodobną i głupią, ale to cała prawda. Teraz pytaj o co chcesz.......
- Skoro powiedziałaś, że zakochałaś się w tamtym, to znaczy, że mnie nie.....
- W pewnym sensie. Teraz....zostaw mnie samą. Skoro przypomniałam sobie wszystko....chcę poukładać myśli.....
- Ale....
- ODEJDŹ!
Jak powiedziała tak zrobił. Medivh przez całą drogę myślał o tej historii.....
Medivh oddalając się od Atis czuł się tak, jak nigdy dotąd. Ciężko byłoby mu opisać co w nim siedzi. Coś jak mieszanka wsciekłości, bezradności i smutku. Odechciało mu się nawet dzika.

Tymczasem Rincewind zagapił się w ptaka siedzącego na drzewie i zaczął się zastanawiać nad snem, który go nawiedził tej nocy. Znów śniła mu się przyjaciółka z dzieciństwa. Piękna, zgrabna elfka z jasnymi włosami. Zawsze uśmiechnięta i towarzyska. Taką zapiamiętał ją Rince, a ostatni raz widział ją gdy miała 15 lat. Była jedynie o rok młodsza od niego. Musiała wyjechać z Elion z rodzicami.
- Pamiętam dzień w którym ostani raz ją widziałem. Pamietam wszystko. Kolor jej koszuli, spodni, bo nienawiadziła sukienek. Pamietam jej smutną twarz, gdy mówiła mi, że musi wyjechać. To był chyba jedyny raz, kiedy widziałem ją smutną. - rozmyslał elf nie spuszczając wzroku z punktu, w którym wcześniej siedział słowik. - Hahaha. Pamietam jak pewnego dnia ledwo co uniknęłem jej strzały, spalając ją jakimś czarem. Taaak... Uwielbiała strzeleć z łuku... I trzeba przyznać, że robiła to po mistrzowsku. W końcu to elfka. To dzięki niej nauczyłem się posługiwać tą bronią. Hahaha... Pamietam te mozolne nauki i próby wcelowania w tarczę z odległości 5 metrów. Oczywiście w zamian za szkolenie chciała nauczyć się kilku magicznych sztuczek. Pragnęła tego tak bardzo. Ile to wtedy dostałem całusów na zachętę... Ja jednak nie za bardzo paliłem sie do tej roboty. Atubar mówił, żeby poważnie się zastanowić, zanim zacznie się kogoś uczyć nawet podstaw magii... Ale Aya tak bardzo prosiła... Nie mogłem odmówić. Na szczęście dziewczyna miała talent. Ale mimo to jej lekcje trwały o wiele dłużej niż moje. Sporo czasu minęło zanim nauczyła się kilku podstawowych czarów. Hahaha... Pamiętam nawet ten jej śmiech, kiedy to pierwszy raz udało jej się puścić Stożek Zimna prosto we mnie. Taaak... Piękne czasy. To było aż 14 lat temu. Dlaczego w takim razie te sny zaczęły mnie nawiedzać akurat teraz? Sny?... To nie sny... To koszmary. Za każdym razem Aya ucieka przed dwoma zamaskowanymi bandytami. Wyglądają bardzo niebezpiecznie. Przedziera się przez wąskie, boczne uliczki jakiegoś miasta... Ludzie nawet nie reagują, najwyraźniej bojąc się napastników. Ale co to może być za miasto? I dlaczego sen zawsze urywa się w tym samym miejscu? Może coś złego z nią się dzieje?... Oby nie... Dzisiaj przed snem bedę musiał skoncentrować całe swe myśli na Ayii. Być może przyśni mi się ta część, której nie dane było mi widzieć do tej pory...
- Rincewind! Co tak siedzisz? Pomógłbyś mi z krojeniem tego dzika! Zaraz przyleci Atis, Dev i Medivh. Aż strach pomyśleć jacy będą głodni. Od śniadania nic nie mieliśmy w ustach.- Nazina wyrwał elfa z zamysłu.
____________________________________

Ps. Aya to postać Oli .

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
......Pierwszy przyszedł Devilus. Zaczął "wcinać" dzika ze smakiem. Widać trenował długo i bardzo intensywnie. Chwilę potem przyszedł Medivh. Był pogrążony w myślach. Usiadł pod ścianą i nie pisnął ani słówka. Nazina i Rince spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami. Jakąś godzinę później do jaskini weszła Atis ze spuszczoną nieco głową. Po jej policzkach spływały łzy. Markus stanął przed nią i powitał ją radośnie machając ogonem. Atis odepchnęła.....poprawka....kopnęła go. I to nie lekko. Z całej siły. Wilk poleciał na ścianę, która nieco się na niego pokruszyła. Rince, Nazina i Dev spojrzeli po sobie z zaskoczeniem.
Muszę wyładować złość, nie wiem na czym, nie wiem na kim. Muszę odreagować. Albo ja, albo ktoś inny...........
......No, ja jestem najedzony i wypoczety? Ktos ma ochote spalic troche tluszczu i potrenowac ze mna? Ten kto chce niech poda zasady walki.
nikt sie nie odezwal... wszyscy wpatrzeni byli w tajemnicza dwoujke. Atis usiadla w najdalszym kocie jaskini. Nie odezwala sie. W tej chwili slychac bylojedynie ciche przelykanie łez.
- Co... co sie stalo? - zapytal nie pewnie Rince.
Nie uslyszal odpowiedzi. Zobaczyl jednak porozumiewajace spojrzenie Nazina i oboje wyszli ciagnac za rekaw Devilusa.
- My pocwiczymy dev....
To pay the price of being hell bound...
...............-Czemu żeście mnie wyciągnęli z tej jaskini? - zapytał lekko wkurzony Dev
-Nie widziałeś? - odparł Rince - coś musiało się między nimi stać.
-Ale co?
-Nie wiem. Ale może się teraz pogodzą albo coś.
Po tych słowach cała trójka zaczęła ostry trening. Po ok. 10 minutach z jaskini dobiegł ich uszu krzyk i wielki rozbłysk..........

-------------------------------------

Medivh i Atis zostali sami. W jaskini tylko echem rozchodziło się podciąganie nosem. Nieznośne milczenie przerwał pierwszy mag.
-Czyli..... czyli to wszystko było żeby.......żeby zapomnieć o tamtym?
Po dłuższej chwili milczenia Atis odpowiedziała:
........Tak.........
-I to wszystko co pozostało Ci po tamtym...........to katana i jego przeklęta dusza?
-Sam jesteś przeklęty, pomiocie - odgryzła się Atis, którą te słowa bardzo zabolały
-Pomiocie....... - wyszeptał. Po policzku Medivh'a spłynęła łza - ładną bajeczkę mi wcisnęłaś. Bronie palne i inny świat. Hahaha. też mi coś. Nie uwierzyłem w ani jedno twoje słowo. Rozumiesz?! NIE WIERZĘ!
Mówiąc to jego oczy nagle rozbłysły czerwienią i cały zapłonął. Nagle z jego rąk wyszła kula ognia, która leciała wprost na Atis. Ale ta zdąrzyła uskoczyć i kula zrobiła tylko niewielki wyłom w ścianie. Dla Atis było tego już za wiele. Wyjęła katanę i rozgorzała się walka.......


Tonari no Totoro!
Dev przemienil sie w Zabojce, krzyczac przy tym z bolu jak ranne zwierze. Wbigle do jaskini i nie wiedzial co poczac. Wbiegl miedzy nich, dostajac przy tym magicznym pociskiem i pchnieciem w plecy. Podbiegl do Medivha i uderzyl go kantem dloni w kark. Medivh zemdlal. Zrzucil cialo Medivha w dol jaskini, po czym rozlozyl skrzydla i zanunurzyl sie w otchlan. Po jakims czasie z dolu mozna bylo uslyszec odbcie echa:
-Atis, co Ci odbilo? Jak sie uspokoisz wroce z Medivhem na gore. Poki co spi jak niemowle. Byl to glos demona, co oznaczalo, ze Devilus nie odmienil sie jeszcze by Medivh nie mogl go skrzywdzic swoim czarami w przyplywie swojej furii..
......- Niechno ja cię dopadnę! A zobaczysz co to ból..... - Atis otarła łzy i wyszła z jaskini. Niebo było bez chmurne, a księżyc w pełni. Usłyszała ciche kroki. Dwie postacie złapały ja za ręce. Jedna z nich przyłożyła jej dłoń do ust. Dziewczyna zaczęła krzyczeć.
- Spokojnie, spokojnie. - okazało się, że tymi postaciami byli Rince i Nazina.
- Nie denerwuj się tak. Nie zrobimy ci krzywdy.....ale ty nam tak.
- Zamknij się Nazina. Starczy twoich komentarzy. - Rince był rozdrażniony.
- Czego chcecie?
- Chcemy się dowiedzieć co się stało w jaskini?.....
← Fan Works
Wczytywanie...