NOWA niekończąca się opowieść..........

- AYA?! - krzyknął Rince.
- Zamknij się debilu bo jeszcze ją znowu zamkną i zgnije w smrodzie - Atis walnęła maga z całej petary, łokciem w bok.
Zza ściany wychyliła się elfia kobieta i pociągnęła Rinca za rękaw. Reszta zaciekawiona poszła za nimi. Koło ściany stała przestraszona dziewczyna. Jeszcze nie mogła złapać oddechu.
- Rince... - wyjąkała - dziękuje...
Mag tylko się uśmiechnął i położył jej ręke na raminiu.
- Lepiej, żeby mimo wszystko cię nie zobaczyli drugi raz, musimy iść - wtrącił się szorstko Dev.
- Ma racje - dodał Rince i wszyscy poszli w stronę, byle przeciwną do gildi.
Po chwili spaceru w ciszy doszli do karczmy. Usiedli w dalekim kącie, przy stoliku. Aya wiedziaała że nie obejdzie się bez pytań.
- Czy ty chciałaś okraść smoka?!
- Kto stopił kajdany?
- Jak się tu znalazłaś?
To pay the price of being hell bound...
........-Ale jestem głodna - odwróciła temat od pytań Aya
-Pewnie nic nie jadłaś wtedy - zatroskał się Rince - Kelner!
Wszyscy zamówili jedzenie i z apetytem zabrali sie do niego. Rincewind co chwilę podnosił głowę z nad talerza i spoglądał na Ayę. Medivh widząc te spojrzenia uśmiechnął się do siebie trochę z radości, trochę ze smutku:
-Obyś miał więcej szczęścia niż ja przyjacielu.
Nagle do karczmy weszło parę zbrojnych mężczyzn.
-Tam są! - wykrzyknął jeden z nich wskazując na grupkę bohaterów. Mężczyźni podbiegli do stolika i znowu ten sam człowiek odezwał się (pewnie przywódca):
-Jesteście aresztowani.
-Zaraz panowie! - wykrzyknął Nazina - za co?!
-Skradliście broń ze zbrojowni!
-Przecież powiedzieliśmy, ze zapłacimy potem.
-Osobisty sługa Lorda Nashera powiedział, ze wdarliście się tam skradliście broń i wybiegliście....
-To kłamstwo! - wykrzyknął Medivh
-......a teraz cena wzrosła trzykrotnie - dokończył zbrojny ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Naprawdę? - zapytał Devilus wstając - nie wydaje mi się.
Mówiąc te slowa uderzył przywódcę pięścią w twarz, a ten z kolei runał na ziemie bez przytomności.......


Tonari no Totoro!
-Dajcie tyle pieniedzy ile to bylo warte. - rzekl Dev.
Zebral fundusze i wcisnal je do reki innemu straznikowi. Ich przywodca lezal na ziemi trzymajac sie za nos i krzyczac.
-Jak nie chcesz skonczyc tak, jak ten tutaj to nie przeszkadzaj przy jedzeniu. A lordowi Nasherowi powiedz, ze przyjmujemy jego przeprosiny za pomylke ktora sie tu przed chwila dokonala. Mowiac to usiadl do stolu i jadl dalej, spokojnie jakby nic sie nie stalo.
- Spadaj, spadaj spadaj! Poszedł!!! - krzyknęła Atis i kopnęła leżącego przywódce. Ten szybko wstał i wybiegł z karczmy. Łowczyni usiadła spowrotem do stołu i zarechotała.
Aya spojrzałą się po wszystkich, ze zdziwieniem na twarzy...
- My tak zawsze - uśmiechnął się Rince. Reszta, także Aya odwzajemnili uśmiech.
- Jestem Atis, to jest Medivh, Devilus, Nazina, no a Rinca znasz - zaśmiała się serdecznie.
- Jestem Aya, ale to już chyba wiecie... - mrugnęła okiem.
- Cuż... Witaj w drużynie - Medivh wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie gadajcie, bo od podmuchów wiatru jedzenie stygnie... - dodał całkiem poważnie Devilus, przeżuwając kawałek mięsa.
Wywołało to przy stole całe salwy śmiachu.
- No co?! - zdziwił się Dev
To pay the price of being hell bound...
........Gdy wszyscy skończyli jedzenie Rince wyjął swój nowy miecz i oglądnął go dokładnie.
-Gdyby tu był Atubar na pewno umagicznił by mi mój miecz.
Mówiąc to spojrzał się na Mediego.
-Gdyby posłużyć się Wymiarowymi Drzwiami.......
-Spokojnie! - odpowiedział Medivh - dzisiaj już raz użyłem Wymiarowych Drzwi i to przez ile kilometrów. Gdybym teraz użył tego zakęcia moglibyśmy wylądować np. w jeziorze.
Na tą myśl wszyscy się zaśmiali.
-Spróbujemy jutro.
Po chwili ciszy Nazina powiedział:
-Nie wiem jak wy, ale ja bym chętnie się przespał. I to nie w jaskini, a na miękkim łóżku.
-Popieram - powiedział Dev - to był męczący dzień.
Większość drużyny poszła spać na górę do zamówionych sypialń. Na dole zostali tylko Rince i Aya.
-No dobrze to może powiesz mi w końcu jak znalazłaś się w takiej sytuacji? - zaczął Elf......


Tonari no Totoro!
- To... Dziwny zbieg okoliczności przyjacielu - zaczęłą
- Nie rozumiem - Rince spojrzał na dziewczyne - usłyszałem od nich co innego, chociaż wiem.... Ze łotrzykom nie opłaca się wierzyć. Zresztą nie pasowałaś mi do tego co mówili.
- Zmieniłam się Rince - Aya się uśmiechnęła - i to nie koniecznie na lepsze - uśmiech zbladł. Aya wpatrywała się w blat stołu - nie jestem z tego dumna - bawiła się papierkiem.
- Nie bój się Ayu (jak to odmienić? ).. Nie będe cię osądzać, ale chciałbym się dowiedzieć, po prostu.
- Zaprzyjaźniełam się ze smokiem...
- Co zrobiłaś?! - mag prawie spadł z krzesła. Krzyknął tak głośno, że pewnie obudził wszystkich śpiących, na wyższym piętrze.
- Opłacało się, dawał mi dużo skarbów, chciałam go później zabić...
Rince zaśmieł się ironicznie.
- chciałaś sama zabić smoka?! przerażasz mnie! - zarechotał.
- Sama nie wiem co chciałam Rince... Mówiłam, że się zmieniam... - dodała.
- I skradłaś mu skarby taK?
- Nie, on mi je dał, tamci złodzieje tak myśleli...
- Przerażasz mnie - powtórzył elf.
- Jestem zmęczona... Pozwolisz, że pójdę spać.
- Idź... - powiedział półgłosem w zamyśleniu.
- Zostaniesz?
- Jeszcze chwile...
Elfka udała się schodami w górę...
- Aya!! stój jeszcze chwile! - Dziewczyna odwróciła się.
- Co się stało z kajdanami?
- Uwolnił mnie wysłannik smoka. - mrugnęła.
- czy on był smokiem? Kajdany były roztopione...
- Nie.. ! zaśmiała się dziewczyna. Chciałam żeby tak myśleli... Sztuczka
Aya znów zawróciła i udała się do swojego pokoju. Zasnęła szybko. Rince siedział jeszcze długi czas przy stoliku zastanawiając się jak bardzo zmieniła się jego przyjaciółka.......
To pay the price of being hell bound...
Jako, że nie jestem dobrym moderatorem, przenoszę treść mojego i Rince'a postu do jednego. Innego sposobu nie znam.......echhhhh......

Terść postu Rince'a

Elf nie wytrzymał. Poszedł na górę i zapukał do dzrwi przyjaciółki pytając czy może wejść. Aya otworzyła mu drzwi i zaprosiła do środka. Pierwsza zaczęla rozmowę.
- Rincewind. Może żle wczęsniej zaczęłam. Przede wszystkim jeszcze raz ci dziękuję. Naprawdę nie wiem co by się stało gdyby nie ty i twój dzielny smoczek. Skąd go masz. Skąd się nauczyłeś rozmawiać na odległość i kim są ci ludzie? Ach, Rince, jak my dawno się nie widzieliśmy.
Elfka stała się nagle bardzo romowna. Jej delikatny, miły głos był miodem dal uszu czarownika. Nie odpowiedział nic, tylko cały czas patrzył w jej śliczne, duże zielone oczy.
- Rince! - powiedziała głośniej Aya.
- ... Co? - zapytał elf po chwili milczenia.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak. Znaczy się nie. Przepraszam, zamyśliłem się. Tak dawno cię nie widziałem. Wydoroślałaś..., wypiękniałaś. - Rincewind patrzył już teraz na jasne włosy elfki, które sięgały ramion.
- Tak. - Aya złapała rękę elfa i najwyraźniej nie miała już zamiaru jej puszczać. - Kiedy to było? Jakieś 15 lat temu.
- 14 - poprawił ją czarownik.
- Opowiedz mi wszysko, co się działo w tym czasie - porosiła elfka uśmiechając się przy tym.
- No dobrze. A więc... - zaczął Rincewind i począł opowiadać o swojej nauce u Atubara, o tym jak tęsknił za przyjaciółką, o spokojnym życiu w Elion i o nagłym przypływie przygód w ostatnich kilku tygodniach, czyli o Xenonie, spotkaniu z drużyną, niepodstawnych podejrzeniach wobec Devilusa na nauce mowy mentalnej i snach kończąć.
Minęło jakieś dwie godziny po czym elf powiedział:
- I teraz właśnie siedzę naprzeciw najpiękniejszej eflki w Faerunie i opowiadam jej swoje ostatnie 14 lat życia.
- Rince, nie schlebiaj mi. - uśmiechnęła się Aya.
- Przecież to prawda. - odpowiedział bardzo poważnie elf - Twoja kolej. Opowiadaj.
I tak Aya zaczęła opowiadać poczynając od rozstania z Rincewindem, opowiadając o społeczności Mistycznych Łuczników, do których mogła się przyłączyć m.in. dzięki umiejętności rzucania prostych zakęć, których to nuczył ją elf, opisując nieco dokładniej całe zamieszanie ze smokiem i wyjaśniająć sprawę. Po jakiśchś kolejnych 2 godzinach Aya nie wytrzymała i w trakcie opowiadania o wyprawie po Kamień Kalimshanu najzwyczajniej w świecie przysnęła, zaś jej głowa osunęła się na ramię, jakże zadowolonego z tego faktu czarownika...

Treść mojego posta (Atis)

.....Rankiem Atis swoim zwyczajem budziła towarzyszy. Wchodziła po cichu do pokoi, podchodziła do łóżek i rzucała na wiatr odzywki budzące. Nazina nieszczęśliwym trafem prawie wypadł przez okno, cieżko potem zipiąc. Jednak w sytuacji Ayii, dziewczyna zrobiła inaczej. Weszła spokojnie do pokoju i usiadła przy niej na łóżku.
- Hej, Aya. Wstawaj. - elfka otworzyła powoli oczy i podniosła się.
- Och, cześć.
- Wybacz, że tak zaczynam ci dzeń, ale skoro jesteśmy razem w drużynie, w otoczeniu czterech facetów, moze opowiesz mi coś o sobie? W zamian ja opowiem tobie swoją historię.
- No zgoda. Co mi szkodzi...........
To nie ma znaczenia. Wystarczy przestawić post Rincewinda przed Atis i tyle. A jeżeli się nie da to możemy sobie wyobrazić, że post Atis jest za Rincewinda No dobra teraz ja pisze do końcówki Atis.

-------------------------------------------------------------------

........Magowie i Dev gotowi czekali na dole i jedli śniadanie.
-Gdzie one są? - wkurzał się Nazina - Jedzenie im wystygnie, a poza tym zaraz ruszamy.
-Oho. O wilku mowa - uśmiechnął się Rince do schodzących Atis i Ayi. Po śniadaniu Rince zapytał:
-No to co? Próbujemy dostać się do Atubara?
-Tylko wyjdźmy przed miasto. - powiedział Medivh - nie chcę żeby ludzie oglądali jak znikamy w jakimś portalu.
Wszyscy wyszli na zewnątrz karczmy i przed bramy miasta.
-No dobra próbujemy.
Medi otworzył portal i wszyscy z pewnym wachaniem weszli do niego. Gdy wyszli po drugiej stronie zobaczyli mury jakigoś miasta.
-Czy to Nimlith? - zapytał z wahaniem Dev
-Nie przypomina mi tego miasta - powiedział Rince
-To nie Nimlith - odrzekł z pewnością siebie Nazina - byłem tu kiedyś. To miasto nazywa się Taltempla i jest położona około.... - Nazina zastanowił - 300 km od Nimlith.
-Świetnie! - wykrzyknęła Atis - Będziemy musieli iść przez las 300 km do jakiegoś dziadka!
-Rince. - powiedział Medi - przecież ty też umiesz otworzyć Wymiarowe Drzwi.
-Spróbuję, ale nie daję żadnej gwarancji.
Rince otworzył Wymiarowe Drzwi i znowu wszyscy przez nie przeszli. Szczęśliwym trafem wyszli prosto przed wieżą Atubara.........


Tonari no Totoro!
....
- Znowuuuuu, to się robi nudne! - zajęczała Atis. Reszta spojrzała na nią kątem oka.
- No to idziemy. - Rince podszedł do drzwi i złapał za klamkę. Było zamknięte. - A co to? Atrubar prawie nigdy nie wychodzi ze swej wieży. Chyba, że po składniki do mikstur.
- Wiesz chociaż na ile wyszedł?
- Zwykle wychodzi na parę godzin.
- No to wpadliśmy. Nie wiemy kiedy wyszedł, wiec nie wiemy kiedy przyjdzie. Bomba. - Nazina był tym wszystkim znudzony.
Atis przykucjęła przy drzwiach i popatrzała na ziemię. Lekko przejechała dłonią po glebie.
- Taaa.....wyszedł zaledwie godzinę temu.
- A ty skąd to wiesz?
- Hej, znam się trochę na tropieniu, nie?
- Kto wie, kto wie......- Devilus wzruszył ramionami.
- Może jest tu jakaś karczma. Posiedzimy tam i poczekamy. - zaproponował Medivh.
- Skoro mamy iść to chodźmy.
Drużyna ruszyła ścieżką do karczmy. Weszli powolnie i po długich poszukiwaniach znaleźli stolik w cichym kącie, co żadko się w karczmach zdarza. Usiedli.
- Hmmmm....Atis. Nie chcę być wścibski, ale dostałaś od Nashera jakieś pismo. Co to było? - zapytał Rince powoli.
- Co? Aaaa to. Zapomniałam o nim wogóle. - dziewczyna zaczęła szperać w swojej torbie, trzymając ją na kolanach. W tym samym czasie, gdy wyciągała zwój, z torby wyleciał jakiś notatnik. Rince siedzący obok Atis sięgnął mimowolnie po niego i zaczął przegladać. Na każdje stronie były jakieś zapiski a zaraz na drugiej jakieś szkice.
- Co to?
- Zostaw! Nie twoje to nie ruszaj! - Łowczyni wyrwała mu zeszyt z rąk, a zaraz potem go schowała do torby. Odstawiła plecak na ziemię i sięgnęła po pismo. Rozpieczętowała, rozwinęła i zaczęła czytać. Jeśliby się wsłuchać mozna by usłyszeć ciche: bla, bla, bla......
- I co to jest? - zapytał z zaciekawieniem Medivh. Oczy dziewczyny momentalnie się rozszeżyły.
- N-nic. - Uśmiechnęła się z przymusu i szybko schowała zwój do torby.
- Jak chcesz...........
........Atis po chwili wstała i powiedziała:
-Idę na spacer.
Widząc wstającego Medivha dodała:
-Sama!
-Jak chcesz...- wymamrotał Medi siadając. Atis po chwili wyszła i przy stole bohaterów rozegrała sie rozmowa.
-Ciekawe co było w tym liście...
-Pewnie była tam mowa o tym jej Zakonie Krwi Demona. Przecież słyszeliście, ze wszystkich tam wymordowali - powiedział Nazina
-Nie sądzę - odparł Medi - Przecież wiesz co by było gdyby się dowiedzieli, że ja jestem spokrewniony z demonami. Albo o Markusie... To musiało być coś innego.
Dev wzruszył ramionami.
-Zgłodniałem.
-Ja też - powiedział Nazina -Zamówmy coś.
Podczas gdy drużyna zamawiala jedzenie Medi wstał i powiedział:
-Nie wiem jak wy, ale ja nie wytrzymam. Jak się pospieszę to może jeszcze ją dogonię.
Rince wstal i chciał powiedzieć, ze idzie z nim, ale Aya pociągnęła go za rękaw szaty i zaraz się opamiętał. Medi wybiegł z karczmy i ruszył w las. Po drodze spotkał wieśniaka i zapytał go:
-Czy nie widział pan może biegnącej kobiety? Wysoka, błękitne oczy...
-Czy ją widziałem? .....Hoho.... Nawet mnie przewróciła. Nie wiem czy była zdenerwowana czy zapłakana, ale....
-Dzękuję - przerwał mu Medivh i pobiegł dalej w las....


Tonari no Totoro!
.......Po chwili jednak zatrzymał się. Słyszał jakis dźwięk. Tylko jaki?
- Medivh!? Co ty tu wyrabiasz?! - mag spojrzał w górę i zobaczył, że na jednyjm z drzew stoi Atis.
- Mógłbym zapytać cię o to samo. Dlaczego wyszłaś z karczmy? - dziewczyna zeskoczyła gładko na ziemię. - I co było w tym liście?
- Ten debil Vantess znów się mnie czepia. Nie mam zamiaru mu odpóścić. Nie tym razem. - w tej chwili zacisnęła pięść. - Ale to nie wszystko. Ten głupek nie wiedział, że przysłał mi wskazówkę jak dojść do przepowiedni Smoka Ziemi.
- Słucham?
- Biedna dziecina, nie wie o niczym. A więc tak. Smok Żywiołów, któreko magią się posługuję, podwoił swoją moc i rozdzielił ją między cztery żywioły: powietrze, wodę, ogień i ziemię. Ja jestem spadkobierczynią mocy Czterech Żywiołów i Smoka Żywiołów. Ale, żeby posiaść ich moc muszę dokonać 5 przepowiedni. Ta jest 3.
- Trochę zawiłe.
- Bo opowiadam skrótowo. A nie chce mi się dokładnie....
- Głupi jakiś jesteś Rince? - skarciła elfa Aya - to ich sprawa nie Twoja...
- Niby tak, ale....
- Wydaje mi się że ten list dotyczył maga.. Medivha. Atis go lubi.
Dev przestał na chwile jeść. Wszystkie oczy wpatrzone były w Aye.
- Jak to? Nie znasz ich histrii Atis... Uwież mi
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nie, ale to nie zmienia że ona coś do niego czuje, ten list jest związany z Medivhem.


Wybacz Olciu, że aż tak "zdemolowałam" twojego posta, ale sama powiedziałaś, że mogę przerobić. A jednak szkoda mi było usuwać :wink: - Atis
To pay the price of being hell bound...
- Atis. Proszę cię. Opowiedz mi całą historię. - błagał półelf.
- A ty co nagle taki ciekawski się zrobiłeś, co?
- Ja... ja po prostu się o ciebie boję.
- B... boisz się o mnie? - zdziwiła się Atis - Nie musisz. Dam sobie radę. - powiedziała półżartem z podniesioną głową i taką miną, że po chwili konsternacji obydwoje wybuchnęli śmiechem.
- A tak na poważnie, to chyba jednak powinnam wszyskim opowiedzieć dokładnie co się stało. Ale jestem głodna. Wracajmy do karczmy.

------------------------------------------------------------------------------------------

W gospodzie cała czwórka zajadała się pyszną zupą z gnomiej rzodkiewki. Tylko Rincewind miał jakąś dziwną minę.
- Co jest? - spytała Aya, która siedziała obok elfa - Nie smakuje ci?
- Eeee. Zazwyczaj nie jestem wybredny, ale nie przepadam za gnomimi specjałami - lekko uśmiechął się Rince - Pójdę zamówić coś innego.
Mówiąc to próbował jeszcze wcisnąć zupę Xenonowi, ale ten tylko powąchał i odwrócił się.
- Haha. No dobra, wezme ci jakieś surowe mięso - mówiąc to pogłaskał wesoło mruczącego smoczka.
- Nie wiedziałem, że smoki mruczą. - zdziwił się Nazina.
- W takim razie mało wiesz o smokach - odpowiedziała Aya puszczając oczko do Rincewinda, który jedynie lekko się uśmiechnął.
- Ej, Rince! Możesz oddać zupę mi. - zawołał za oddalającym się już elfem Dev. - Z chęcią zjem dokładkę.
- Ależ proszę bardzo Devilusie. - powiedział bezuczuciowo czarownik.
- Poczekaj... Dlaczego jesteś dla mnie taki... chłodny.
- Widzisz Devilus. Moja natura nie znosi wszelkiego zła. Aya może ci to potwierdzić.
- Daj spokój Rince. Przecież ci pomogłem odzyskać przyjaciółkę. Czy to jest jeszcze zbyt mało by zyskać twoje zaufanie.
Nazina z zaciekawieniem przyglądał się niezwyle cichemu jak do tej pory Łotrzykowi.
- Chyba masz rację. - po chwili przemyślenia powiedział czarownik - Przepraszam Dev. - mówiąc to uścisnął rękę człowiekowi.
Po tym fakcie udał się do baru. Nazina opowiedział zaciekawionej Ayii o historii z badaniem charakteru Devilusa, a także usłyszał informacje ze strony samego obiektu rozmów, o tym, iż poczuł zaklęcie, ale nie umial go rozszyfrować. Za jakieś dwie minuty wesoły elf wracał z talerzem homarów. Rzucił jeszcze Xenonowi i merdającemu ogonem Markusowi po sporym kawale mięsa.
- Częstujcie się. - powiedział zadowolony do towarzyszy stawiając na stole wielki talerz.
- Mniam. Coś bardziej egzotycznego. - odparł Devilus - No no. Nie doceniałem cię Rincewind - uśmiechnął się łotrzyk.
Po chwili wszyscy zaczęli zajadać się pysznymi, jeszcze ciepłymi homarami.

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
.........Medivh i Atis doszli przed karczmę. Zdążyli jeszcze zobaczyć sześć zakapturzonych postaci ubranych w czarne szaty. Sześciu innych na widok dwójki bohaterów zbliżyło się do nich i otoczyło. Towarzysze stanęli do siebie od razu plecami. Atis wyciągnęła swoją katanę, a Medivh przygotował czar.
-A ci to kto - zdziwił się Medivh......

-------------------------------------------------------

Rince, Aya, Nazina i Dev rozmawiali sobie przy pustym już stole. Nagle do karczmy weszło sześciu wysokich zakapturzonych postaci, ubranych w czarne szaty. Zaczęli zbliżać się do czwórki naszych bohaterów, a Ci z kolei wstali. Nagle jedna postać odezwała się głosem chłodnym i dźwięczącym jak stal, któremu nie sposób było się sprzeciwić:
-Wyjdźcie przed karczmę.
Towarzysze bez cienia sprzeciwu wyszli przed karczmę, a gdy zobaczyli Medivh'a i Atis stojących w pozycji bojowej, otoczonych tymi dziwnymi postaciami sami przygotowali się do walki. Aya odsunęła się nieco i wyjęła łuk, Dev "przywolal" swoją katanę, a magowie przygotowali czary. Nieszczęśliwym trafem postacie szybko zmieniły pozycje i otoczyły bohaterów w komplecie.
-Czego chcecie - warknął Dev
Nagle z cienia wyłoniła się trzynasta, wcześniej niewidoczna postać. Zaśmiała się głosem nieco zachrypniętym i przerażającym.
-Mój pracodawca nie jest zbyt zadowolony, że zabiliście jego przyjaciół. Kapłan Tyra i Drow byli mu bardzo przydatni.
-Kto was przysyła? - wycedził znowu Devilus
-Mój pracodawca chce pozostać anonimowy, a zresztą...... mamy was zabić i nie tracimy czasu na pogaduszki.......


Tonari no Totoro!
.....
- Wam chyba szajba odbija, co chłopaki? - odpowiedziała ironicznie Atis.
- Odstaw obelgi na bok. - odpowiedziała jedna z postaci.
Medivh, stwórz wymiarowe drzwi do wieży Atubara. Proszę. Mam nadzieję, że ci sie uda. Rince z całych sił próbował skontaktować sie mentalnie z Medivh'em. Mag raczej zrozumiał i za chwilę wypowiadał po cichu formułkę zaklęcia.
Błagam żeby się udało..... Myślał pół-elf. Na szczęście udało się. Jednak grupka nie przypuszczała, że wymiarowe drzwi pojawią sie pod nimi. Cała ósemka "spadła w glebę" i zaraz potem na kamienną posadzkę w wieży Atubara. Aya i Atis miały szczęście. Jak to kobiety. Wylądowały "na wierzchu".
- Dobra, ten sposób już raz był. - powiedział Nazina z wielkim trudem, gdyż niestety przygniatał go Markus, który, jak wiemy, był dość dużym stworzeniem, a zatem ciężkim. No nieważne......cała grupka pozbierała się na nogi i rozglądnęła po pomieszczeniu.
- No świetnie. Teraz jesteśmy zamknięci. - zauważył Rince.
- Dlaczego tak uważasz?
- Atubar zawsze zamyka to pomieszczenie. - komnata w której się znajdowali była dość duża. Było tam parę krzeseł i różne szafy, szafeczki i takie tam. - trzyma tu swoje najcennijsze specyfiki.
- No to wiele wyjaśnia. Póki co, rozgośćmy się. - mówiąc to, Atis padła na jedno z krzeseł.
Tak też reszta zrobiła. Atis podeszła do Rince'a.
- Czy coś się stało? - zapytał.
- Nie, ale mam dla ciebie niespodziankę.
Dla mnie? Nigdy czegoś takiego nie robiła.....
- Hmmmm....jaką? - dziewczyna rzuciła mu swoją torbę.
- Poszperaj. Moze znajdziesz tu jakieś zioła, miksturki, które cię zainteresują. Wogóle to sama nie wiem co tam trzymam.
- Hmmmm.....dzięki.
W sumie, to moze być ciekawe. Co ona tam może trzymać.......
Pierwsze co wyciągnął elf to mała gałązka z drobnymi gładkimi listkami.
- Em Atis? Co to jest?
- Co? To? - przypatrzyła się gałązce. - To przecież Smocze Ziele! A ja go tak szukałam!
- Słucham?
- To ziele pali się. Pozwala trzeźwo myśleć, wyostrza zmysły i takie tam, poza tym działa relaksująco. Nareszcie będę mogła się odprężyć. - sięgnęła do torby i wyjęła z niej długą fajkę i jedną zapałkę. Oderwała parę listków, zapaliła i zaciagnęła lekko. Wypuściła z ust szarawy dym. - Fiu, fiu.....od razu lepiej.......
- Hmmmm....to wiele tłumaczy. Pewnie szkodzi zdrowiu.
- A skąd! Dlatego lubię to ziele. Nie to co tytoń......
- Tytoń?
- Nieważne.......
Dziewczyna usiadła na stoliku obok Rince'a. Elf co chwila wyjmował coraz różniejsze specyfiki, a Atis tłumaczyła mu co to jest i do czego można wykorzystywać. Jednak tym razem Rince wyciągnął z torby różę. Czerwoną. Jej płatki były delikatne, a łodyżka zielona i bez kolców. Roślinka była żywa. Miała przywiązaną małą karteczkę zgiętą w pół. Elf rozłożył ją i przeczytał co było tam napisane:
Z pragnieniem pozostawania blisko siebie......
- Atis, co to za róża? - dziewczyna podniosła się i wzięła od elfa kwiat.
- No proszę.....jeszcze nie zwiędła......
- Jak to "jeszcze nie"?
- Widzisz, dostałam te różę jakiś rok temu od Vergil'a. Nie przypuszczałam, ze będzie taka sama.........
- Dziwne......
- Mimo wszystko, chyba jednak nie będę jej chowała spowrotem. Może coś mi się przypomni więcej......... - wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
A to co?....... Rince wyjął ten sam notatnik, którego Atis zabroniła oglądać. Bił się z myślami. Przeczytać, czy nie?.......zresztą....jak tylko zaglądnę nic się nie stanie........ Otworzył zeszycik na jakieś stronie i zaczął czytać:

Co ten idiota sobie myśli?! Ja mu życie znów uratowałam, a on nawet nie podziękował.

Inny, dalszy wpis:

To cały czas boli. Przecież rana się zagoiła. Dobra, może nie myślałam, ze szybko przestanie boleć od tego jak przebił mnie mieczem. Skąd miała wiedzieć jakiego lekarstwa użyć? Nie znam się na tej medycynie.

Ostatni wpis był na ostatniej stronie. Był napisany dość niewyraźnie, ale tak iż było można go przeczytać:

Ogarneło mnie jakieś dziwne światło. I znów znalazłam się w Faeurunie. Dziwne. Ale mimo wszystko mam ochotę go zabić! Zasługuje na to! Zamordował go z zimną krwią! Nie daruję mu tego! NIE DARUJĘ! Znajdę sposób, aby tam wrócić. Wrócę i odpłacę mu tym samym...........

Rince szybko schował dziennki spowrotem do torby. Myślał nad tym czy dobrze zrobił czytajac go.......
.......Medivh ciekawie rozglądnął się po sali i zobaczył na stole leżącą księgę czarów. Wziął ją, usiadł w kącie i z zaciekawieniem zaczął studiować. Dev nie mógł usiedzieć na miejscu. Jako, że sala była duża poszedł w odległy kąt i zaczął trenować. Nazina ułożył się wygodnie na ziemi i zasnął, Aya poszła w jego ślady. Rince i Atis siedzieli w zamyśleniu. W sali panowała prawie zupełna cisza. Prawie zupełna! Nie licząc pomrukiwania Medivh'a, sapania Dev'a, chrapania Naziny i westchnień Atis w sali panowała zupełna cisza. Nagle na środku sali zobaczyli wybuch kuli ognia. Wszyscy zerwali się na równe nogi. Drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich sanął Atubar. Wyraz twarzy miał stanowczy, ale gdy zobaczył naszą drużynę to rozpromienił się.
-Rince! Co ty tutaj robisz?!
Wszyscy ucieszyli się na widok Atubara, bo nareszcie będą mogli wyjść. Rince opowiedział Atubarowi historię drużyny od ostatniego rozstania i przedstawił nowych towarzyszy.
-Dobrze zrobiliście, że przenieśliście się do mnie. A jaki jest cel waszej wizyty.
-No właściwie, to chciałem, abyś mi pomógł Mistrzu w umagicznieniu tego miecza.
-Hmmm.... Ciekawy okaz. Taaak. Ale to trochę potrwa.
-Nieważne mamy czas.
-No to chodźmy.
-Atubarze - zawołał Medivh - czy mógłbym cię prosić na słówko?
Atubar skinął głową i podszedł do pół - elfa. Medi coś się go zapytał, a Atubar zaczął mu coś tłumaczyć. Widać było tylko jak Medi kiwał głową na znak zrozumienia. Gdy skończył, pół - elf wyszedł z wieży i poszedł w las. Rince z Atubarem poszli do pracowni, Dev opszedł ćwiczyć na dwór, Nazina poszedł spać, Aya wzieła tarczę leżącą w wieży i poszła poćwiczyć do lasu strzelanie z łuku.

------------------------------------------------------------

Medivh doszedł na polankę. Położył na ziemi Księgę Czarów Atubara i spojrzał się na drzewo. Wymówił jakies inkantacje. Na początku nic się nie stało, ale po chwili z jego rąk wyleciała Kwasowa Strzała Melfa.
-Cholera - zaklął mag pod nosem.
Po chwili wymówił jeszcze raz te same inkantacje, ale z jego dłoni wystrzelił tylko obłok dymu.
-Czy to możliwe, że czar stosuje swój mechanizm obronny przed rzuceniem? Co mówił Atubar? Hmmm.... Zrób to siłą woli. Warto spróbować.
Medi zaczął się koncentrować. Zamknął oczy i oczyścił umysł. Wyciągnął dłonie przed siebie i otworzył oczy. Jarzyły się one lekko czerwonym blaskiem. Zaczął wymawiać inkantacje. Na jego palcach tańczył ogień. Z początku nic się nie stało, ale po chwili na drzewie pojawiła się sadza. Powiększała się coraz bardziej, aż w końcu drzewo zaczęło płonąć. Nagle przewróciło się i można było zobaczyć, że zostało wypalone od środka. Mag uśmiechnął się. Nagle ogień z palców zniknął, tak jak blask oczu. On sam padl na kolana ciężko dysząc.
-Palenie od wewnątrz może się kiedyś przydać. Trudne zaklęcie. Starczy mi na wymówienie go dwa razy. Trzeci raz skończy sie utratą przytomności. Pora wracać do wieży. Hę... Co to?
Nagle Medi usłyszał za sobą trzask gałązki. Odwrócił się szybko i zobaczył jedną z postaci odzianych w czerń. Była ona od niego wyższa o głowę. Nagle postać wyciągnęła rękę i uderzyła maga w klatkę piersiową. Medi odleciał krzycząc z bólu. Po chwili wstał żeby zaliczyć cios w twarz. Padł na ziemię bez przytomności. Postać założyła mu kajdany przeciwmagiczne i zarzuciła sobie maga na plecy. Oddaliła się głębiej w las.....

-----------------------------------------------------

Aya po paru strzałach z 75 metrów, trafiając zawsze w środek tarczy, znudziła się i już miała wrócić do wieży, kiedy ogarnęła ją niezwykła senność. Położyła się na ziemi i zasnęła. Postać w czarnej szacie wyłoniła się zza drzew, ostrożnie podniosła Ayę i poszła w las......

-----------------------------------------------------

-Zróbmy sobie przerwę - powiedział Atubar - Siedzimy tu już trzy godziny. Potrzeba jeszzce trochę żeby umagicznić miecz.
-Dobrze Mistrzu. - odpowidział Rince - ciekawe gdzie jest Aya. Nigdy nie znika na tak długo. Spróbuję skontaktowac się z nią mentalnie.
-Ayu.
-...................
-To ja Rince.
-...................

-Nie odpowiada. Ciekawe co z Medim.
-Medi?
-To ty Rince?
-Tak. Gdzie jesteś.
-Nie mam pojęcia. Ktoś mnie znokautował w lesie i nieprzytomnego gdzieś zabrał.
-Jest z tobą Aya?
-Tak. Śpi na pryczy jak suseł. Obeszli się z nią delikatniej niż ze mną.
-Nic ci nie jest?
-Nie licząc bólu ze złamanych żeber i złamanego nosa, czuję się świetnie.
-A Ayi nic nie jest.
-Nic.
-Jak możemy wam pomóc?
-Nie dajcie się złapać. Oni polują na całą naszą drużynę. Ocho. Chyba ktoś tu idzie. Jeżeli nie wrócimy przed upływem dwóch dni - to znaczy, ze jesteśmy martwi.
-Ale....

Rozmowa nagle się urwała. Rince zastanawiał się co zrobić dalej......


Tonari no Totoro!
.........
Dev ćwiczył zacięcie na dworze. Uderzał swą kataną bardzo gładko o pień drzewa. Kora powoli osuwała się i spadała na ziemię już jako trociny.
- Ładnie to tak zabijać dziecię Smoka Ziemi? - Atis stała niedaleko Devilusa i przyglądał się co robił.
- A ty tu skąd? - zapytał sucho.
Dziewczyna powąchała różę.
- Z nikąd. Tchnienie wiatru mnie tu przywiało. Zresztą, dlaczego jesteś taki oschły dla nas......szczególnie dla mnie.
- Taki już jestem.
- Wyraźnie masz coś do mnie.
- Nie, nic.
- Na pewno.
- Nie naciskaj.
- Powiedz wprost, najwyżej złamię ci kręgosłup.
- Bezczelna! - Dev rzucił się na dziewczynę z kataną. Ta jednak zatrzymała ostrze miecza na swoich sztyletach.
- Jeśli chcesz powalczmy. Na serio. Z jedną zasadą......
- Jaką?
- Wszystkie chwyty dozwolone. - na ich twarzach pojawił się uśmiech.
Rozpoczęli walkę. W jednym z momentów Dev zadał nieudane cięcie w tors Atis. Ta jednak upadła na ziemię oddychając głęboko.
Co sie jej stało? Przecież nie trafiłem.....Dziewczyna podniosła się z trudem.
- R...rana się pogłębia......
- Co? - Dev podbiegł do niej i zapobiegł kolejnemu upadkowi.
- Rana się pogłebia.......
- Atis, Dev? Jesteście tam?
- Rince?
- Tak, musicie uważać na tajemnicze postacie. Takie same jak te przed karczmą. Dopadły już Medivh'a i Ayię. Uważajcie.
- To nie będzie takie proste. Z Atis jest coś nie tak.
- Mówiłam, że nic mi nie jest.
- Nie prawda. To dlaczego ledwo stoisz na nogach i łapiesz się za tors?
Łapie się za tors? To tak jak opisała w dzienniku.......Czyżby.......
- Dev, zanieś Atis do wieży Atubara.......Dev? DEV! O nie........
- Niech to szlak. - przeklnął Rincewind - I co ja mam niby teraz zrobić? Jestem bezsilny. Po co mi wszystkie moje czary, oczytanie i charyzma. Nie! Sam nie jestem w stanie zabić nawet Górskiego Olbrzyma. - w tej chwili elf przypomniał sobie swoją pierwszą samodzielną podróż - Umiem tylko rzucić Niewidzialność i bezpiecznie ucieć... I to nie zawsze. Jestem do niczego!
- Spokojnie. - próbował uspokoić czarwonika Atubar - Skąd w tobie nagle tyle żalu i nieudolności.
- Skąd?! Moi przyjaciele właśnie zostali uprowadzeni przez jakieś zakapturzone postacie. Wszyscy! WSZYSCY! Rozumiesz?!
- Skąd ty to wiesz? - zapytał niepewnie mag nie zwracając uwagi, że Rince trochę przesadza ze swoimi emocjami. Chciał w pewnym sensie sprawdzić, czy nauczył się kontrolować swoją dziwną dolegliwość.
- Skontaktowałem się z nimi mentalnie. Najpierw próbowałem porozmawiać z Aya, bo zaczynałem się o nią martwić, później dowiedziałem się od Medivha, że sotali schytani i że obok niego leży śpiąca elfka.
- Hmm. Nie mówiłeś mi, że nauczyłeś się mowy mentalnej. Gratuluję. - mag nagle przerwał patrząc na zirytowaną twarz elfa - Tak, tak. Wiem, nie czas na to. Nie wydaje ci się dziwne, że schwytali tego półelfa. Z tego co zauważyłem to niezły czarodziej. Przecież mógłby w każdej chwili coś wykombinować, nawet jeśli ma splątane ręce. Reszta drużyny też była nieżle uzbrojaona. Ta dumna kobieta i ten łotrzyk ze swoją magiczną kataną. Aya musiała spać, bo jak ją znam to też by łatwo się nie dała.
Rincewind zaczął się głęboko zastanawiać nad słowami Atubara.
- Dlaczego Medi nie czaruje? To jest pytanie... O nie... o nie.
- Wiem chyba co się stało z Medivhem. Musi mieć na sobie kajdany antymagiczne... Takie same jakie miała Aya w więzieniu. To ci sami ludzie.
- Jacy ludzie? Jakie więzienie?
- Mistrzu... zadarliśmu w Neverwinter z Gildią Złodzieji.
- O nie! Tylko nie to! Dziecko, nie wiesz jacy oni potrafią być okrutni. Torturują swoje ofiary w tak przerażający sposób, że książki opisujące je zostały dodane do zbioru ksiąg zakazanych. Szybko, musimy ich ratować!
- Tak jest! Xenon, choć! Nazina!... Gdzie jest Nazina?
Magowie popatrzyli na siebie i wybiegli z wieży z taką prędkością, jakby goniło ich stado tygrysów...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
(skarćcie mnie, ale nie wiem co stało się z Naziną)

.....Monstrualnych tygrysów. Rince zatrzymał się na chwilę. Nazina na nieszczęście wpadł na niego.
- NO CO TY SIĘ TAK NAGLE ZATRZYMAŁEŚ??!!
- Spokojnie.......właściwie to nawet nie wiemy gdzie oni są.....
- No w sumie racja. Medi....Medi.....gdzie jesteś?
- Nazina?
- Tak.
- Nie bardzo wiem. Byłem nieprzytomny. Wygląda to jak jakaś jaskinia. I muszę powiedzieć, że jest strasznie niewygodna......
- Daruj sobie, Medi.
- Idź z Rince'em w las, głęboko. Zjadziecie w środku boru monolit. Na północ od niego jest wielka jaskinia. Tam jesteśmy. Tylko uważajcie. Jest tam sporo strażników.......coś mi się widzi, że Markus was bezpiecznie przeprowadzi, ale nie wiem skąd wzięła sie ta myśl......
- Ale......Medi, Medi!

- I co?
- Są w jakieś jaskini. Ponoć Markus ma nas tam zaprowadzić.
- W pewnym sensie ludzkie istoty. - odezwał się wilk ludzkim głosem.
- No to prowadź. Nie mamy zastrzeżeń.......................
Do jaskini wprowadzono (a raczej wrzucono) dwie nowe osoby. Atis i Dev'a. Łowczyni leżała na ziemi trzymając się za tors, a Dev leżał ze związanymi rękoma na ziemi. Z nosa leciała mu krew.
-Atis nic Ci nie jest? - zapytał Medivh spod ściany z rękoma spiętymi łańcuchami na plecach.
-Nie. - odpowiedziała wstając
-Na pewno?
-TAK!
-Z tobą też nie obeszli się lepiej niż ze mną - powiedział Medi patrząc na płynący strumyk krwi z nosa Devilusa
-Medi. Zamknij się, co?
-Co, co się stało? Gdzie my jesteśmy? - zapytała Aya, która właśnie się przebudziła. Wszyscy opowiedzieli jej co się stało.
-Przynajmniej Rince'a nie złapali.... - zadumała się
Nagle drzwi do jaskini otworzyły się szeroko.
-Bierzcie najpierw maga. Potem weźmiemy kobiety, a na końcu będzie ten "mistrz"
Do sali weszły dwie "czarne" postacie. A za nimi wszedł ten sam koleś, co uwięził kiedyś Ayę.
-To ty... - wycedził Dev
-Nie szczerz się tak. Na Ciebie też przyjdzie pora.
Nagle do sali weszła trzecia postać i rzuciła zaklęcia sen na trójkę naszych bohaterów. Dwie postacie wzięły z ręce maga i wyniosły z sali.
-Pięknie. Co robić, co robić? - myślał nerwowo mag.

------------------------------------------------------------------------

-To chyba tutaj - szepnął Nazina.
Wszyscy zatrzymali się przed wejściem do jaskini. Przed nią standardowo stało dwóch strażników.
-Niech wszyscy rzucą na siebie niewidzialność i przejdziemy koło nich - powiedział Atubar i nagle zrobił się niewidzialny. Rzucił jeszcze na Markusa to samo zaklęcie. Dwaj elfowie poszli w jego ślady. Towarzysze bez problemu przeszli obok strażników.
-To nie może być.... to było za proste - myślał Rince
-Hej wy! - krzyknęła jedna postać - Stać!
Atubar nie tracił czasu. Rzucił Wyładowanie Łańcuchowe na jednego ze strażników. Zginął od razu. Drugim zajęli się Rince i Nazina. Połączona kula ognia spaliła na popiół postać. Nagle zza zakrętu wybiegły dwie kolejne postacie. Wyjęły miecze i rzuciły się na bohaterów. Na jednego z nich rzucił się Markus i bezlitośnie go rozszarpywał. Drugiego uderzyły trzy czary. Kwasowa Strzała Melfa, Lodowa Lanca i Plugawy Uwiąd. Koleś nie miał szczęścia. Nie było sensu być dalej niewidzialnym skoro postacie widziały ich doskonale.
-No to co robimy? - zapytał nerwowo Nazina.........


Tonari no Totoro!
← Fan Works
Wczytywanie...