Wilkołak [runda 10]

- Ech - westchnęła, - jeśli Charon, który niewątpliwie zostaje przez was uznany winnym, okaże się zwykłym człowiekiem, to proszę, żeby na mnie lub na Rangera ktoś szczególnie uważał, bo będziemy w niebezpieczeństwie prawdopodobnie większym niż reszta. Fakt, Ranger większym niż ja, niemniej liczę na jakieś wsparcie. Sama się przed wilkołakami, niestety, nie obronię. Wiecie, kilka psów kontra jeden kot...
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Cytat

Jawna groźba, czy trzeba jeszcze czegoś więcej?


Dźwięk tłuczonej fiolki ponownie rozległ się w pomieszczeniu, tym razem przy akompaniamencie palskającego facepalmu.
- Właśnie usiłuję ratować ci życie, mój specyficznie elokwentny towarzyszu. - rzucił z politowaniem w stronę oszalałego ex-jedi. - Skoro przedstawiasz się wszystkim jako wszechwiedzący, logicznym jest, że jako pierwszy trafisz na talerz. I choć z radością zatańczyłbym na twoim pogrzebie, to wiem na kogo jutro spadnie gniew tłumu, jeśli tutejszy medyk przeoczy cię tej nocy i skończysz jako karma dla psów. Z dwojga złego, wolę twoje bełkotliwe oskarżenia dla zasady, niż wrabianie mnie w śmierć jedynej osoby, przed którą nie muszę się bronić.
Głuchym na twe kłamstwa, miałeś szansę odrzucić mrok, co toczy jak robak Twą duszę i żeś nie skorzystał. Wolisz miast tego ciemność. Twoja wola. Zanim nastanie noc i stanę naprzeciw wilczej hordzie, rzeknę wam, bracia i siostry, iż Tamc jest niewinny.
Koniec dnia drugiego.

[Dodano po 3 godzinach]

Podsumowanie

Dzień 2:

Zlinczowani: Charon

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: Taramellion

Zabici przez Wilkołaki: brak

Zabici przez Czuwającego: Wiktul

Nie głosowali i nie pasowali: Boneclaw, Charon, Dalej…, E.M. Thorhall, Eni, Matt


___________________________


Aktualnie grający:
- Boneclaw
- Charon
- Dalej...
- E.M.Thorhall
- Eni
- Ielenia
- Kota
- maliwa
- Matt
- na-pewno-nie-wilkolak
- Niiin
- Ranger Krzyś
- Tamc.
- Taramellion
- Tig
- Wiktul
- Vitanee
- Ymreth
___________________________

Śmierć maliwy i odkrycie, że była zarażona, wywołało niemałą konsternację. Tym samym od Wiktula oddaliło się widmo śmierci pod postacią Jedi, który śmiało i bez cienia wątpliwości wskazał na czterookiego poszukiwacza Nirwany. Skórę mężczyzny ratowało także najwyraźniej nieprzemyślane oskarżenie Charona, przez co uwaga większości, mimo kilku dysonansów skupiła się właśnie na nim.
To, że będąc mężczyzną, dysponował kobiecymi piersiami, raczej nie przysparzało mu zwolenników. Tym bardziej, że padło podejrzenie o ich silikonowość… Efektem burzliwej dyskusji było twarde postanowienie, że ich prawdziwość należy sprawdzić. Organoleptycznie.
- Te, panie kapelutek… Może byś pan przestał udawać, żeś cycaty chłop i przyznał, żeś jeno dureń co se cycki dorobił i jeszcze futro ukrywasz, co?
- Nie p!@#% tyle… hej, ty tam, zrobiłbyś użytek ze swoich ostrzy, ogólmy go z tego futra, HA!
Na samą scenę, pełną niekontrolowanej przemocy opuszczam zasłonę milczenia, dość rzec, że linczujący poniewczasie odkryli, iż pozbyli się osoby obecnie nieszkodliwej, ale kto wie, kim by się stał Charon, gdyby pożył jeszcze trochę? Śmiertelnym wrogiem czy może niezwykle cennym sprzymierzeńcem? Pytanie doskonałe.

Noc jednak wciąż trwała. Gdy szczątki ofiary właśnie były przerabiane na nawóz dla grzybków (ach te pokładowe robociki…!), ktoś zgoła inny stał się obiektem niezdrowego zainteresowania pozostałych przy życiu istot nocy. Nic dziwnego, ostatecznie podążył do wiktulowego ustronia, śledząc pewną istotę, która… ale o tym za chwilę.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy… Nie dość ci mordów tej nocy…? Przykro mi, ale obawiam się, że dziś staniesz się cholernie dobrą kolacją. Wiktulu, mam nadzieję, że nie wszystko zużyłeś na potrzeby tej swojej Nirvany…? Trzeba go przecież odpowiednio przyrządzić, skoro sam wszedł w nasze łapy…
„Przykro”? Akurat. Sarkazm, ironia, nieopisana radość – to wszystko zawierało się w głosie mówcy, który zdybał najwyraźniej niezbyt wprawionego szpiega. A mamusia ostrzegała, by nie chodzić za nieznajomymi! To nie, polazł i wdepnął do gniazda węży! Tfu, tych zarażeńców chędożonych, oby ich pchły zeżarły!
Taramellion, bo to o nim mowa była, w mig pojął, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Pierwsze, co zrobił, to wysunął swe ostrza, by podjąć rozpaczliwą, heroiczną walkę. A… zaraz, co to było, ten dziwny szczęk…? Jakby się coś zablokowało…? Czyżby to…?

Tak! Dokładnie tak! Śmiertelna broń, najwyraźniej postanowiła strzelić focha za niedokładne jej wyszorowanie z charonowej krwi. Jedyne, co pozostało mężczyźnie, to salwowanie się ucieczką. A nuż jakimś cudem zgubi swych prześladowców…?
Jak to się mawia, w cuda się nie wierzy, one się zdarzają. Gdy kilka rozmazanych w ciemnościach (jakoś tak „przypadkowo” oświetlenie w tej części statku wysiadło) już prawie dopadło swą jakże dobrowolną ofiarę…

Oślepiający rozbłysk światła oszołomił wilkołaki, które w popłochu rozpierzchły się, odpuszczając sobie przygotowanie potrawki z Taramelliona. Która to zresztą może poczekać.
Niemniej jednak, wybuch ten nie powstał sam z siebie, prawda? Stąd niemalże pewnym było, ze do akcji wkroczył Doktor, najwyraźniej przyuważywszy nierozważne poczynania mężczyzny, któremu po tej przygodzie zostało parę siniaków do leczenia, oraz… strzęp kolorowej szmatki, która niewiadomym sposobem znalazła się w jego dłoni.

Jednakże…
Nie tylko wilkołaki były łowcami na tym statku. Za swymi plecami Wiktul usłyszał szelest, którego nie mógł spowodować żaden z jego członków sfory.
- Dobranoc, pieseczku, najwyższy czas do łóżka, nie uważasz? – zimny ton głosu nie pozostawiał wątpliwości: Czuwający wkroczył do akcji.
Zmęczony pogonią wilkołak, wciąż oszołomiony tajemniczym rozbłyskiem światła, od którego nadal miał mroczki pod oczyma, nie miał żadnych szans.

I tak, po nocy pełnej niebezpieczeństw, krwi i wrzasków, zwycięstw i dyskusyjnych porażek, nastał…

___________________________
…dzień trzeci.
- Mówiłam, że nie jest wilkołakiem? Mówiłam? - Kocica była wyraźnie zła na to, co się stało. No, pomijając może fakt, że mężczyzna już nie raził jej swoimi cyckami. Kto wie, może duma z nich nakierowałaby go na złą drogę...?
Mimo wszystko, byli tak blisko schwytania kolejnego wilkołaka, a tu...

I nagle znaleziono kolejne ciało. Humor kobiety od razu się poprawił. Nie dość, że jest jeden wilkołak mniej, to jeszcze miała rację! Z radością trzasnęła batem, pozwalając kolcom porysować podłogę.

- Ludz... - zawahała się. - Istoty żyjące na tym statku, logiczne myślenie naprawdę nie boli! A tutaj wnioski wyciągnąć można było nader łatwo, o czym mówiłam wczoraj. Ranger również was przekonywał, ale nie słuchaliście.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Lepszy rydz... jak mawiają. Zresztą nie lubię takich znaków zapytania.
Skoro Charon nie chciał ratować maliwy znaczy że licząc na późną porę liczył na samotny lincz. Niebezpieczna gra.
- Mimo wszystko było to niepotrzebne. Straciliśmy w ten sposób już drugą niewinną osobę. Nie wiadomo, jak długo Charon byłby niewinny, jednak... - wzruszyła ramionami. - Ach, nie ma co tego rozważać, stało się co się stało, a my wciąż nie jesteśmy bezpieczni... Pozwoliłam sobie przeanalizować reakcje niektórych osób. I nie wiem jak wam, ale mnie podejrzana, bo przerysowana, wydaje się być Vitanee. Zresztą, to ona pierwsza zwróciła naszą uwagę na Charona, tym samym sprytnie broniąc Wiktula przed linczem, bo naprawdę umiejętnie zasiała ziarno niepewności między nas.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

- Mówiłaś, mówiłaś i trzeba było przyznać Ci rację. Gdyby tylko można się było magicznie cofnąć w czasie... Biedny Charon. Swoją drogą wczorajsza noc to i tak wielka wygrana ludzi. Zlinczowany kolejny wilkołak, a żaden z tych futrzaków nie dobrał się do skóry nikomu innemu. Brawa dla Czuwającego i Doktora, należą się bezwzględnie.- przegryzła wargę a po chwili dodała. - Wiemy już na pewno, że Tar jest człowiekiem, ale to tylko potwierdza jego wcześniejsze czyny związane z typowaniem Maliwy. Co do reszty, czasem ciężko powiedzieć...
Pokręciła głową z niesmakiem.
- Ładnie, pięknie... - mruknęła pod nosem, patrząc nieufnie na obie kobiety.
Kota, czy leleni?
Rozgadana Kota sprawiała wrażenie nazbyt nerwowej, mającej coś do ukrycia.
Zaś leleni...
Thori zmarszczyła brwi i wbiła ciężkie spojrzenie w kobietę.
leleni
- Ah...tyle opcji, tyle możliwości, a wyboru trzeba dokonać już tuż tuż...Hmm...Kim jesteś wilczku, w czyjej skórze się ukrywasz...Może jakaś pomoc sierściuchy?
- Baronie, z naszych obserwacji wynika wiele niewiadomych...
- O taak....śmierć Icognita bardzo pokrzyżowała nasze plany...taki szczególny okaz naturalnego dymorfizmu. Pasowałby idealnie do mojej kolekcji badań naukowych. Oj wilczki, wilczki, gracie mi na nerwach.
- Baronie, z racjonalnego punktu widzenia, obiektywne stwierdzenie, który Pasażer stanowi zagrożenie, jest obarczone w danej sytuacji bardzo wysokim błędem. Czy Baron jest zdecydowany na konkretny wybór?
- Ahh...Wiecie, dobre 100 lat temu pewien Mnich z Ostatniego Bastionu Tajiiquan powiedział mi, że gorszą rzeczą od podjęcia złej decyzji jest nie podjęcie jej wcale. Powołajmy się zatem na prawdawny sposób rozwiązywania problemu...rzut kością....i w dniu dzisiejszym naszym prawdopodobnym wilczkiem zostaje......heh, zabawne... Eni!
"In the name of God, impure souls of living dead shall be banished into eternal damnation..."
Brodaty mężczyzna zwołał wszystkich obecnych do stołówki, po czym wygłosił mowę:


Zatem bracia pewny jestem że następujące osoby nie są wilkołakami:

Taramelion, bowiem wskazał pierwszego wilkołaka i był celem nocnej napaści poczwar.

Ja - ze względu na to, że wskazałem jednego wilka.

Tamc - ponieważ jego serce jest czyste i wolne od przekleństwa.



Prawdopodobnie Kota - bowiem uwierzyła mi i głosowała przeciw bestii wilkołakowi.





Dziś bracia, jeśli moc okaże się łaskawa, wskażę kolejną poczwarę, dlatego też kieruję ten apel do wilczej hordy,:

Wciąż nie jest dla was za późno, jeszcze możecie zejść z ciemnej ścieżki! Nawet dla was nie jest jeszcze za późno
.
- Ja, jak wspominałam wcześniej, stawiam na Vitanee, jednak jeśli ktoś wskaże lepszego kandydata i poda sensowne powody, mogę zmienić zdanie - oznajmiła kocica siedząca na krześle przy stole, sięgając po czekoladkę z pudełka na nim spoczywającego. Założyła nogę na nogę i zaczęła z zainteresowaniem przyglądać się swemu odbiciu w idealnie wypolerowanych butach na niesamowicie wysokim obcasie. Lewą dłonią bawiła się końcówką nieodłącznego bata.

- Tamc, nie jedz ich, mają alkohol - oznajmiła, zerkając na mężczyznę, po tym jak czekoladka zniknęła w jej ustach.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

-Chciałam zauważyć jedną rzecz, którą najwyraźniej pominęliśmy w naszych wywodach. W rękach Tara po walce z wilkołakiem pozostał strzępek KOLOROWEJ szmatki. Podejrzewam, że pochodzi z ubioru któregoś z wilkołaków, które go zaatakowały. Próbuję sobie przypomnieć co mogę... Kota i E.M.Thoral mają czarne skórzane stroje, Tig z kolei nosi się na biało, więc można go wykluczyć. Ja mam spódniczkę z zawleczek po puszkach, a Ymreth Dalael niebieskie ogrodniczki - podejrzewam, że dżinsowe. Z kolei Vitanee ma neonowy strój borata, a na-pewno-nie-wilkołak dziergała zawzięcie ochraniacz na ogon, aczkolwiek nie wiadomo jakiego koloru. Czy coś pominęłam? - spytała zbliżając się do nich.
Czekoladki?! Tak, tak to bardzo dobry pomysł na wszechogarniający smutek. Zaufałam Taramelionowi, jak się okazało niesłusznie, jednak nigdy do końca nie byłam przekonana o swojej racji. Wiktul podawał rozsądne argumenty. Cóż, jak się okazuje, nie trzeba brzmieć rozsądnie, żeby mieć rację, dlatego przepraszam Cię, Krzysiu. Mam nadzieję, że nie mylisz się w stosunku do Tamca.

To powiedziawszy, spojrzała na Kotę.
Rozumiem Twoje powody, rzeczywiście, popełniłam błąd. Ale nie tylko ja. Wielu z nas wczoraj popełniło straszliwy błąd, więc odpowiedzialność jest zbiorowa. Nie chcę być Ci wrogiem, nie, napewno nie (zwłaszcza, że tak podniecająco wymachujesz tym swoim biczem).
Cały czas nie rozumiem, dlaczego E.M. Thorhall linczuje Ielenię. Może ona sama jest wilkiem i próbuje odwrócić uwagę? Cóż, niezbyt jej to wychodzi.
Mało z nas dzisiaj się wypowiada, prawdopodobnie wszyscy są przejęci utartą Charona i ... zwycięstwem Doktora, Tarameliona i Czuwającego. Dobra robota, kimkolwiek jesteście.
Ja jednak przemyślałam sobie całą tę sytuację. Tak jak twierdzi Krzyś, winnego należy szukać nie spomiędzy tych, co już są w grze i od nich zależały losy tej walki z wilkami oraz rozdział na Charon - Wiktul, ale spomiędzy tych, którzy wczoraj i przedwczoraj mniej się udzielali. Nie wiem jak Wam, ale mi zapadło w pamięć jedno stwierdzenie Tiga. Powiedział on bowiem "czemu się tak czepiacie tego Wiktula". Nie chcę tutaj go oskarżać, ponieważ już dwa razy popełniłam błąd, w ogóle nie podejrzewając maliwy i ufając rozsądnym tłumaczeniom Wiktula. Do tego drugiego miałam podejrzenia, do samego końca nie byłam pewna swojego głosu. Teraz też nie jestem. Proszę Was tylko o brak pochopnych decyzji, zwłaszcza, że dziś tak mało z nas się dziś wypowiada.

To powiedziawszy popatrzyła swymi granatowymi oczami po wszystkich zebranych, dłużej zatrzymując wzrok na Baronie Boneclawie i Eni. Coś w tym było dziwnego, w co ten baron gra? I kto może używać ścierek, takich jak ta, która została w nocy w ręku Tara?

Wybaczcie, ale naprawdę wszystko już mi się miesza. Zdrowy rozsądek mówi mi, żeby nikomu nie ufać, ale ja tak bardzo potrzebuję przyjaciół. Chciałabym, żeby coś się wyklarowało, bo już głowa zaczyna boleć od analizowania faktów i wypowiedzi każdego z nas.

[Dodano po 3 minutach]

Ielenia, problem jest też innego rodzaju. Nie wiemy ilu wilkołaków jeszcze zostało. - na te słowa jeszcze bardziej się przeraziła.
-Właśnie uświadomiłaś mi jedną bardzo istotną rzecz Vitanee. Kto ze wszystkich ludzi na statku najszybciej może używać szmatki? Gdy zadamy te pytanie, pierwsza myśl wskazuje na kuchnię. Tam ścierka powinna być w ciągłych obrotach, nieprawdaż? Poza tym kto podejrzewałby słodką starszą panią o zmienianie się w bestię nocą? To może być trop... - powiedziała z wahaniem mocno zastanawiając się nad całą sprawą. - Co do E.M.Thorhall sama nie wiem, dlaczego ciągle na mnie głosuje? Może ona lubi bakterie i picie z wilkołaczego kubka by jej nie przeszkadzało? - to mówiąc podrapała się w głowę.
- Może po prostu spytamy się ładnie E.m.: "O co chodzi?"? Co do szmatki, to nie wiem. Już nic nie wiem. Ktoś kiedyś powiedział "Nic nie wiesz, Jonie Snow". Teraz już wiem, dlaczego.
- Hmm... To, że jeden wilkołak nosi kolorowe ubrania nie wyklucza innych z kręgu podejrzanych. Jednak masz rację, Ielenio, lepiej skupić się na wiadomych... Kolorowa szmatka... Przeklęta Na'vi dziergała coś ostatnio, rzeczywiście, i byłabym więcej niż zadowolona, gdyby okazała się być wilkołakiem. Z drugiej strony głosowała wczoraj za Wiktulem, którego prawdziwą naturę już poznaliśmy. Pytanie, na ile prawdopodobne jest, że głosowała na niego dlatego, że wiedziała, iż to Charon zostanie zlinczowany, tylko po to, by odwrócić od siebie uwagę? - Zapytała kotka, zerkając na Vitanee. Mrugnęła do niej zalotnie i zaraz potem posłała myśl:

Nie głosuję na ciebie teraz, ale wiedz, że mam na ciebie oko.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

- Aha, kolorowa szmatka w kuchni jest zdecydowanie bardzo prawdopodobna. A poza tym nie wiem, jak można by było wyrwać kawałek materiału z ochraniacza na ten paskudny ogon tej całej Na'vi...
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Widząc mrugające kocie oczy, jej skóra przybrała karmazynową barwę.
- Cieszę się, że w końcu my, dziewczyny, trzymamy się razem! - wyznanie Koty trochę polepszyło jej humor, ale po chwili znów spochmurniała.
-To na kogo mamy głosować? Trop ze szmatką jest logiczny, ale pewien pan już tutaj próbował racjonalnego myślenia i wiemy, jak to się skończyło. Boję się, że znowu zaufam komuś i będzie źle.
Kolejny trup, tym razem nie do końca po tej stronie, która powinna tracić ludzi. W dosłownym tego śłowa znaczeniu. Wszak jeden wilkołaj i jeden nie-wiadomo-kto to dosyć dobry wynik jak na ten okres, prawda? Jedyne co do niego docierało to to, że nadal żył i jak wyglądało los sprzyjał głupim, czy jak to leciało...
- Ooo... a Jom widzioł jak Vitanee taką somą szmatę na dupi mioło... Toko samo fałko -Zapewne miał na myśli owy neonowy strój w kształcie litery "V" kroju wielce oświeconego mistyka Borata. Aż dziw, że ta góra mięśni zapamiętała taki szczegół, może to przez zbyt dużą proporcję nagiego ciała do ubioru i sterczące, prześwitujące przez materiał suty? Tak, z pewnoscią te suty były kluczowym czynnikiem w jego detektywistycznemu wręcz dochodzeniu.
← Wilkołak
Wczytywanie...