Wilkołak [runda 10]

RUNDA 10

Zasady gry

Główne zasady:

- Istnieje kilka klas, do których możecie zostać podporządkowani - wszystko jest dziełem przypadku, jesteście wybierani losowo do poszczególnych ról.
- Każdego dnia musisz zagłosować w temacie gry, aby zlinczować kogoś publicznie (głosowanie na siebie jest niedozwolone). Głos umieszczajcie pogrubiony i na czerwono, aby nie było wątpliwości na kogo głosujecie. Jeśli głos nie będzie sformatowany odpowiednio, nie będzie liczony.
- Trzy dni niegłosowania równoznaczne są ze śmiercią gracza.
- Pierwszego dnia można zdecydować się na NIE GŁOSOWANIE. Należy w tym celu wpisać w temacie po prostu PAS. UWAGA: jeśli wszyscy spasują, to w tym dniu Czuwający/Doktor/Sędzia/Wyrocznia (rola zostanie wybrana losowo) nie będzie mógł skorzystać ze swych mocy!
- Masz prawo zmienić swój głos ile tylko razy chcesz, po prostu pamiętaj o utrzymaniu odpowiedniego formatowania tak, aby tylko Twój finalny głos był zaznaczony na czerwono.
- W razie remisu, ofiara zostanie wybrana losowo spomiędzy linczowanych graczy.
- Dzień w grze kończy się o 24.00
- Podsumowanie dnia odbywa się w następującej kolejności: 1. Zabici przez nieaktywność, 2. Zlinczowani + osądzeni przez Sędziego, 3. Uratowani przez doktora, 4. Zabici przez wilkołaka 5. Zabici przez Czuwającego
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, nie masz prawa pisać w temacie gry.
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, proszę powstrzymaj się od wygłaszania swoich przemyśleń publicznie. Pozwól graczom na własną rękę dowiedzieć się kto jest kim.
- Nie umieszczaj nigdzie screenshotów z PMek, jakie dostaniesz w czasie gry.
- W podsumowaniach kolejnych dni mogą (lecz nie muszą) znajdować się wskazówki i podpowiedzi dla graczy.



Bracia
- Zawsze razem, zawsze nierozłączni niczym papużki nierozłączki. Wprawdzie określa się ich mianem braci, ale równie dobrze mogą być bratem i siostrą bądź siostrami. Albo… osobami całkiem pozbawionymi więzów krwi, które przez osiągnięty poziom wzajemnego zrozumienia zyskały miano Braci.
- Bracia jako jedyni wśród ludzi wiedzą o swoim istnieniu, a co za tym idzie - o niewinności. Niby niewielka pomoc, ale zawsze.

Czuwający
- Łowca głów. Bohater. Agent do zadań specjalnych. Wiele podróżował, wiele widział. Wyszkolony w tropieniu i zabijaniu stworów najgorszego sortu tudzież osób o fałszywej tożsamości. Tylko, czy poradzi sobie z niespotykanymi dotąd potworami…?
- Czuwający może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, którym poda nicka osoby, którą chce zabić. Ważne, aby był pewien swego wyboru - lepiej nie zabijać niewinnych ludzi.

Doktor
- Doktor, Medyk, Eskulap. Osoba niezbędna na każdej jednostce, w każdej bazie. Bo któż lepiej od niego zdiagnozuje chorobę, przeprowadzi skomplikowaną operację? Wprawdzie w dobie inteligentnych robotów odpowiedź powinna być wręcz oczywista, ale… Sztuczna inteligencja to jednak sztuczna inteligencja, mająca swoje ograniczenia. Plotki głoszą, że niektórzy Medycy specjalizują się w badaniu specyficznych wirusów…
- Doktor może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poda nicka osoby, którą chce dziś uratować. Jeśli dana osoba tej nocy jest celem ataku Wilkołaków, nie zginie.

Incognito
- Mutacja czy tajemnicza umiejętność, nabyta w trakcie wieloletnich treningów? Oto jest pytanie. Z pozoru zwyczajna osoba, będąca w rzeczywistości czymś, co wojsko i tajne służby chętnie by wykorzystały do przejęcia cudzej tożsamości i umieszczenia w miejsce delikwenta własnego człowieka.
- Incognito, przynajmniej początkowo, nie różni się niczym od zwykłego Człowieka. Jednak z czasem, zależnie od podejmowanych decyzji, ich trafności oraz zbieżności z decyzjami pozostałych postaci, przybiera formę jednej z nich, jako dodatkowa z wyżej wymienionych.

Kaznodzieja
- Zeus, Bastet, Kali, Światowid, Odyn, Mystra, Lolth, Mielikki, Takhisis, Luna… Kiedyś potężni bogowie, dziś jedynie mity, ciekawostki. A jednak, wciąż można znaleźć osoby, które w epoce komputeryzacji i nauki potrafią odnaleźć w sobie nić pozwalającą na porozumienie z wyższymi bytami i wyprosić od nich zmianę losu.
- Kaznodzieja może modlić się za osobę, która zostanie wyznaczona do zlinczowania, jeśli jest święcie przekonany, że głosujący pomylili się i zamierzają stracić niewinnego człowieka. Jeśli to zrobi, wysyłając prowadzącemu PW z nickiem tej osoby, nie zostanie ona zlinczowana niezależnie od ilości głosów, a przez cały następny dzień NIKT nie będzie mógł na nią głosować. Dlatego należy baaaardzo uważnie prosić Niebiosa o wstawiennictwo - marnie by było ratować Wilkołaka i dawać mu immunitet

Sędzia
- Spory istniały, istnieją i istnieć będą, tak samo jak ci, którzy nie respektują ustanowionych zasad. Już starożytni Rzymianie, nacja owiana obecnie legendą, wiedzieli, że musi istnieć osoba, która rozstrzygnie sprawę. Nawet Egipt miał swojego Ozyrysa, boskiego sędziego, ważącego serca zmarłych na szali i rozstrzygającego o ich dalszym losie. W obecnych czasach wciąż jest tak samo. Sędzia, Pan Życia i Śmierci, mający moc przechylenia szali sprawiedliwości na jedną ze stron.
- Sędzia może raz dziennie wysłać prowadzącemu PW, w którym poda nicka osoby, na którą oddaje drugi głos (pierwszy w oficjalnym głosowaniu, drugi na PW). Jeśli jego głos przeważy, osoba na którą głosował podwójnie, zostanie zlinczowana.

Wilkołaki:
- Stary mit, którym straszy się niegrzeczne dzieci, by bez marudzenia zjadły posiłek bądź poszły spać. Legendarny potwór, który przez większą część miesiąca był człowiekiem a nocą, w okresie pełni przemieniał się w humanoidalnego wilka, pożerającego dziewice. A może to nie wilkołaki tylko smoki się w nich lubowały…? Nieważne. Ważne, że postrach z dzieciństwa stał się zaskakująco realnym zagrożeniem. Nie było jednak mowy o jakże romantycznych ugryzieniach rodem z paranormal romance, lecz tajemniczym wirusie, który wziął się… no skąd? Może niektórzy Doktorzy znają odpowiedź na to pytanie.
- Wilkołaki muszą zgodzić się co do osoby, którą mają zamiar zabić danej nocy. Śmierć będzie miała miejsce, jeśli cel dostanie przynajmniej (n-1) głosów*. Jeśli w grze zostanie tylko jeden Wilkołak, jego jeden głos wystarczy do zabicia.
*: Jeśli Wilkołaków jest więcej niż 2, to
n = liczba Wilkołaków
lub
jeśli Wilkołaków zostaje 2, to
n = 3
w innym przypadku
n = 2;

Wyrocznia
- Wyrocznia, Międzygwiezdny Przewodnik, Nawigator. Różnie nazywa się tę osobę, która wkracza tam, gdzie zawodzą wszechobecne komputery. Czasem zawiedzie zasilanie, zepsuje się system i co wtedy…? Ktoś musi wskazać właściwą drogę.
Przyprawa, karty, runy – metody są najróżniejsze. Ale, widzący przyszłość skrywa jeszcze jeden sekret: potrafi zajrzeć w głąb duszy dowolnej istoty.
- Wyrocznia może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poprosi o prawdziwą tożsamość jednego, wybranego gracza.



___________________________
Aktualnie grający:
- Boneclaw
- Charon
- Dalej...
- E.M.Thorhall
- Eni
- Ielenia
- Kota
- maliwa
- Matt
- na-pewno-nie-wilkolak
- Niiin
- Ranger Krzyś
- Tamc.
- Taramellion
- Tig
- Wiktul
- Vitanee
- Ymreth


___________________________

Redakcja Zamczysko GameExe



Dzień jak dzień. Tu ktoś skrobie artykuł, tam ktoś namiętnie naparza w klawiaturę, bijąc coraz to kolejne potwory, by móc spłodzić recenzję jednej z najnowszych gier, gdzieś w kącie siedzi kolejny biedak-recenzent, dumający nad tym, czy lepiej przeczytać nieszczęsną książkę czy może poszukać już istniejących recenzji, zmiksować je i stworzyć w ten sposób nową. Z podziemi dobiegały ryki wściekłych demonów [oj, pewien demonolog najwyraźniej trochę przesadził z pieszczeniem swych milusińskich], w kryptach powstawały kolejne zombie a sępy gubiły swe pióra, uciekając w popłochu przed…. czymś. Tu i ówdzie pająki tkały swe sieci w przeświadczeniu swej nietykalności [ach te immunitety udzielane przez Lolth i samego Naczelnego Pajęczaka!] a koty… ech, koty! Wiele ich wprawdzie nie było, będąc w porównaniu do pająków zdecydowaną mniejszością, ale, jak to one – królowały na krzesłach, kanapach, klawiaturach oraz innych rzeczach, które były potrzebne-już-w-tej-chwili-natychmiast, z niewzruszonym spokojem ignorując wszelkie krzyki, płacze, groźby. Ba! Pająki, sepy i koty to jednak nie wszystko. Fauna zamczyska była znacznie bardziej zróżnicowana, bowiem można było się natknąć także na przedstawicieli płetw, macek, łap i szponów najróżniejszej maści oraz… a tak, kopyt! W całym tym nieporządku można było dostrzec także czarną panterę, która bawiła się czaszką szkieletu, prawdopodobnie doprowadzając tym do szału kontrolującego tę kupę kości nekromantę. Ale to wszystko, to, co można było ujrzeć i zobaczyć to było nic, albowiem…

Wschodnia wieża, najwyższe piętro
[img] http://th08.deviantar...as-d6l81w2.jpg[/img]
Lokum pewnego Naczelnego Wynalazcy wyglądało tak, jak najpewniej wyglądało pomieszczenie każdej osoby lubiącej dłubać we wnętrzu maszyn tudzież je tworzących. Śruby, śrubki, śrubeczki, sprężyny, tryby mniejsze i większe, śrubokręty i klucze najróżniejszej maści, unoszący się w powietrzu zapach smaru.
- Ha! – wyrwało się z ust mężczyzny, gdy dokręcił ostatnią śrubkę. Z dumą spojrzał na swe dzieło: wielka maszyneria z setkami dźwigni i przycisków, wyglądająca przerażająco dla każdej postronnej osoby, która nie miała okazji przeczytać instrukcji obsługi tego… czegoś. Wynalazca pieszczotliwie pogładził tablicę rozdzielczą swego dzieła, mamrocząc coś o stuprocentowym sukcesie i braku możliwości popełnienia jakiegokolwiek błędu w takcie jej budowy. W końcu poświęcił tyle lat na studiowanie różnorakich manuskryptów, zwojów z najtajniejszymi zaklęciami i zakurzonych ksiąg. Więc, jakże mógłby się pomylić…?
- No, to zobaczmy, jak będzie wyglądało Zamczysko GameExe za sto lat! – wykrzyknął i bez chwili namysłu zabrał się za uruchomienie… wehikułu czasu.
A mawiają, że co nagle to po diable…
Maszyna zaterkotała, wypuściła parę. Zapalił się szereg lampek, które zaraz zgasły. Wydawało się, że już nic się nie stanie, gdy wydobyła z siebie przeciągły, długi wizg.
- NIE, ZATRZYMAJ SIĘ, TO NIE TAK! – zawył mężczyzna, przesuwając kolejne dźwignie, starając się zatrzymać ten proces.
Próżne były jego wysiłki. Wehikuł nie przerwał swej pracy.


Rok 2313, przestrzeń kosmiczna, statek „ZGE03”

Gigantyczny statek-matka sunął przez kosmos, niestrudzenie przebywając odległości liczone w latach świetlnych. „ZGE03” nie służył wyłącznie do podróży: tu się mieszkało, żyło, pracowało. Ba, w jego wnętrzu znajdowały się także pomieszczenia służące do hodowli zwierząt oraz grzybów i roślin, których rozwój był możliwy dzięki lampom zastępujące Słońce. Tak, tak, to latające coś było praktycznie samowystarczalne, tylko metale i parę innych substancji wymagały odwiedzenia paru planet. A skoro o planetach mowa, to właśnie oddalał się od niejakiej Lycarthei, gdzie dokonano napraw, które nie były możliwe w przestrzeni kosmicznej.
Wróćmy jednak na chwilę do mieszkańców „ZGE03”.
Wbrew pozorom, nie byli to tylko ludzie, ale także przedstawiciele ras, które trzysta lat temu były opisywane jedynie w literaturze gatunku sf, przy czym miały stanowić absolutną fikcję. A jednak, były tu i stanowiły część społeczności. Warto też wspomnieć o tym, że świat, jaki istniał 300 lat temu przepadł. Nie było już magii, która prawdopodobnie doprowadziła do powstania nowych ras (i wyginięcia starych), nie było Internetu przepełnionego różnorakimi portalami i setkami zdjęć słodkich kotków. Tak, tamten świat przepadł w mrokach dziejów. Jedyne, co po nim pozostało to mgliste wspomnienia, przekazywane z ust do ust. A jak wiadomo, im więcej takich przekazów, tym bardziej rozmywa się rzeczywisty obraz.
W świadomości mieszkańców „ZGE03” tliła się gdzieś wiedza, że nie są zbiorem przypadkowej „ludności”, lecz potomkami tych, którzy tworzyli GameExe i byli rezydentami tegoż zamczyska.
Tak, rzeczywiście byli potomkami. Lecz była to jedynie połowa prawdy.
Wszyscy ci, którzy żyli wtedy, powrócili. Reinkarnacja – kolejne zapomniane słowo, kolejny utracony element starego świata.
Lecz tego nie wiedział już nikt, włącznie z nimi samymi. Jedyne, co pozostało z tamtego życia, to więzi, które ukształtowały się tak samo jak wtedy.

Mostek kapitana
- … baza Lyca01, proszę to powtórzyć! – kapitan „ZGE03”, skądinąd wielce szanowany człowiek i do tego opanowany, potrafiący sobie radzić w każdej sytuacji, zbladł jak ściana, wpatrując się z przestrachem w urządzenie nawiązujące kontakt z miejscem, w którym nie tak dawno byli.
- ZGE03, powtarzam. Podczas pobytu na Lycarthei kilka osób z tego statku weszło w interakcję z istotami zarażonymi nieznanym wirusem, powodującym przemianę w potwora, zbliżonego wyglądem do wilka, lecz o humanoidalnych cechach Odkryliśmy, że przemiana ta ma miejsce przeważnie w nocy, ponadto zainfekowani nie panują nad swoją żądzą krwi i dokonują mordów. Zanim wirus w pełni się rozwinie, mija kilka dni. Jeśli mamy rację, to prawdopodobnie na pokładzie „ZGE03” znajduje się kilka zainfekowanych osób, zaś efekty tej… choroby powinny objawić się właśnie dzisiejszej nocy. Powtarzam, musicie jak najszybciej wytropić zarażone osobniki i je wyeliminować, inaczej „ZGE03” wkrótce stanie się okrętem bez żywej duszy na pokładzie. Ponadto nalegamy na zachowanie tego w sekrecie przed pozostałymi jednostkami kosmicznymi…

(…)

- Uwaga, uwaga… - głos kapitana popłynął z głośników umiejscowionych tak, by każdy mógł usłyszeć komunikaty niezależnie od miejsca aktualnego pobytu – …ze smutkiem muszę poinformować, że wśród nas najprawdopodobniej znajdują się osoby zarażone tajemniczym wirusem, który…

Gdzieś na pokładzie „ZGE03”
- …powoduje niekontrolowaną przemianę w coś, co przypomina krzyżówkę wilka z człowiekiem, prawdopodobnie jest to wilkołak, o którym wspominają nasze podania…
Grupka naszych bohaterów uważnie wysłuchiwała komunikatu z rosnącym niepokojem wymalowanym na twarzach. Nieświadomy wróg ukryty wśród nich samych, wróg, który może mieć twarz ich najlepszego przyjaciela, wróg, którego muszą wytropić i zabić… a kto wie, czy przypadkiem nie popełnią fatalnych w swych skutkach błędów?
- Jakoś znajomo to brzmi, nie…? – wybąkał ktoś, przerywając martwą ciszę.
- Taa… Jakieś echo zamierzchłych czasów… Dlaczego mam wrażenie, że jest to powiązane z nazwą naszego statku…? I jakimś imieniem na W… A może na M?
- Nie ma co czekać, zabierajmy się do roboty! – wyrwał się ktoś, najwyraźniej nie przemyślawszy dokładniej sprawy.
- Jasne, zabierajmy się do roboty…! Baran jeden…! Może sam chcesz się zgłosić na ochotnika, byśmy od razu sprawdzili, czy to TY nie masz tego pieprzonego wirusa?!

I tak oto, w akompaniamencie tego typu dyskusji, „ZGE03” skierował się wprost na gigantyczną mgławicę E-NP12129, z dala od wszelkich zamieszkałych planet, by uniknąć ewentualnych spotkań z innymi jednostkami. Nic dziwnego, że ta trasa była omijana, bowiem E-NP12129 wyglądała wielce… niepokojąco.


I tak oto rozpoczął się…
___________________________

…dzień pierwszy.
- Wygląda na to, że niewdzięczny obowiązek rzucenia pierwszego podejrzenia spada na mnie... Ale kto powiedział, że z obowiązków musi wywiązywać się tak doskonała istota, jaką jestem?

Wysoki człowiek, w kapeluszu wyjętym rodem z filmów o Indianie Jonesie uśmiechnął się z samozadowoleniem. Cała jego postać wskazywała na fakt przynależności do rodzaju męskiego, niemniej jeden szczegół się nie zgadzał - dorodne, sterczące, kobiece piersi, ukryte pod czarnym, bawełnianym golfem. Poklepał się po kobiecych atrybutach z radością i powiedział:


- Tak, tak... Mężczyzna z cyckami musi być istotą doskonałą.

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


- Kto powiedział - parsknęła stojąca dotąd na uboczu wysoka kobieta, - że to pan konkretnie musi wybierać? Rzucać podejrzenia? Nie lepiej, pytam, poobserwować się nawzajem? Bez rzucania oskarżeń bezpodstawnie?

Zwinęła wokół dłoni swój bicz z kolcami i przyczepiła go do paska przytrzymującego skórzane spodnie na kształtnym tyłku. Spojrzała krytycznie na jego biust, po czym przeniosła wzrok na swój, uwydatniony dzięki gorsetowi, a i tak mniejszy. Znów spojrzała na mężczyznę i położyła po sobie kocie uszy, wyraźnie niezadowolona z wyniku oględzin. Końcówka jej ogona zadrgała nerwowo.

- I nie zgodzę się, idealne to to na pewno nie jest. Co najwyżej nienaturalne.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Komunikat kapitana oderwał go od kolejnego sprawdzania wszystkich uzupełnionych części zamiennych po niedawnym, jak się teraz okazało, feralnym dokowaniu na Lycarthei. Łysy, wysoki a do tego nieprzeciętnie gruby murzyn wytarł pot z swojej twarzy, rozzglądając się wokół jakby nie do końca zrozumiał komunikat.

-Ale, że co? Że niby komuś futro wyrośnie i bydzie po stotku biegoł? Hyc hyc?

Podrapał się po głowie, po czym odpowiedział Charonowi.

-Te, Hiszpan, doskonoły czy ni, niech Cię tylko w kiecy ni zobocze bo sie ino doigrosz

Pogroził mu jeszcze kluczem żeby mieć pewność, że jego przekaz zostanie należycie zrozumiany. Następnie, poklepał się po brzuchu który ostatnio sPASł mu się niemiłosiernie.
Robocik oddnosi i przyczepia sobie odpadniętą rękę, przy czym szepcr błagającym głosem:
-Wwwwwitam?
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Osobliwy jegomość uważnie obserwował pomieszczenie i zgromadzone w nim osobistości. Robił to jedną parą oczu, umieszczoną z tyłu głowy, ponieważ druga, ta już bardziej "na miejscu", skupiona była na retortach i alembikach, w których raz radośnie, raz tajemniczo bulgotały rozmaite kolorowe substancje, podgrzewane, skraplane lub destylowane przez jego interesującą aparaturę.
- Hmmm.... dobrze, dooobrze... - mruknął do siebie, wąchając jeden z najnowszych wywarów, lekko kręcąc probówką. - Nirvana w istocie coraz bliżej...
Łypnął szybko po pozostałych, usiłując nadążyć oczami "z przodu" za tymi "z tyłu".
- O ile wcześniej na drodze do niej nie staną nam jakieś paranormalne monstra. Ale ale, maniery.
Odstawił probówkę, przykręcił płomień na prymusie i ukłonił się wszystkim, jak przystało na kulturalnego człowieka.
- Witam wszystkich. Liczę, że wszyscy będą mieli oczy z tyłu głowy i szybko rozwiążemy problem, o którym ostrzegał nas kapitan.
- Nie zgadzać się to jedyna rzecz, którą możesz robić, kobiecino. Istoty wyższe i tak twoim zdaniem się nie przejmą. A obserwacja dobrą rzeczą wydaje si ę jedynie laikowi. Niektórzy po prostu wiedzą, co się wydarzy.

Podszedł do dziwnego faceta z podwójną parą oczu i zaczął mu się przyglądać. Czy takie chucherko mogłoby przemienić się w bestię? Nie, zdecydowanie nie; a nawet gdyby, Charon i tak poradziłby sobie z wyeliminowaniem go. Robocik, przypinający sobie co i rusz rękę, również nie wyglądał groźnie... Przynajmniej na tę chwilę. Kobietka, zazdroszcząca piersi Charonowi, wygląda na głupią; może to efekt uboczny wirusa? I ta sama cecha, głupota, widocznie nawiedziła murzyna... Mimo udawanej pewności siebie, człek w kapeluszu od Indiany będzie miał twardy orzech do zgryzienia.

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Nastrój przerażenia wśród załogi nie pozwolił Ch'erotique dokończyć aktu samozadowalania się. Lód Zeltronu bowiem, dzięki swym telepatycznym zdolnościom był w stanie odczuwać emocje swych towarzyszy. Oczywiście, miało to też swoje plusy. Ten hedonistyczny naród mógł przecież narzucić komuś poczucie szczęścia, czy pragnienie spełnienia. Na jej szkarłatnej skórze błyszczały jeszcze kropelki potu wywołane wcześniejszym podnieceniem, gdy wbiegła do pokoju wspólnego.
- Co to za wirus? Kto jest sprawcą? To napewno ci przeklęci Jedi, oni zawsze potrafią popsuć dobrą zabawę!
To powiedziawszy zaczęła umocowywać na swoim ciele szal koloru neonu, jednak nie na szyi, lecz wzdłuż ciała, po piersiach i między nogami, w stylu pradawnego proroka i mistyka, znanego w mitologii jako Borat.
Oczy wszystkich wokół były skupione na niej, dzięki czemu każdemu z nich mogła się dokładnie przyglądnąć. Nie podobał jej się gość przy laboratorium, przecież Nirvanę można osiągnąć poprzez stymulację tylu ciekawych punktów na ciele! Robot raczej nie był groźny, sama przecież czasem używała różnych erotycznych maszyn, ten może też się przyda? Pan Murzyn wydaje się być agresywny, czy to możliwe, żeby było po nim widać skutki uboczne infekcji? Kobieta-kot sado-maso wygląda bardzo ponętnie, ale ma futerko. Wszystkie futrzaki są tu podejrzane. Gościa w kapeluszu Indiany nie była pewna, ale i tak musi go mieć na oku.
Wchodząc do kabiny, rozejrzała się uważnie, patrząc na współtowarzyszy. Cóż, wyglądało na to, że otacza ją banda prawdziwych cudaków, a dodatkowo, każdy z nich był w przedziwny sposób ubrany. Cyberpunk, cyberpunkiem, ale to już była chyba przesada. Spojrzała na własną przykrótką spódniczkę zrobioną z zawleczek od puszek i westchnęła. Może wcale nie wyróżniała się aż tak z tego dziwnego tłumu? Trzeba było wypić więcej piwa, może wtedy mini zasłaniałaby więcej. Splunęła na ziemię jadowicie, po czym rzekła:

- Nigdy nie sądziłam, że w tak małym miejscu może być tylu obcych różnych ras. Jak w pierwszej lepszej kantynie, w odległej galaktyce. Paskudne miejsce, nie uważacie? I do tego jeszcze cała ta afera z futrzakami...
- Albo będą rzucać bezpodstawne oskarżenia... - Uwagę kocicy odciągnęła druga kobieta. Uśmiechnęła się, prezentując kiełki.
- Nie mamy pojęcia. Było coś o wilkołakach... Czy tylko mnie się wydaje, że legendy mówiły iż to dość krwiożercze bestie? Zresztą, gdyby jedynym problemem z nimi była przemiana, o której wspomniał kapitan, nie musielibyśmy się martwić.
Och, i kolejna kobieta.
- Masz ogólny problem z futrzakami czy tylko z tymi konkretnymi, o których był komunikat? - zapytała słodko-jadowitym tonem. - I założę się, że jeśli ktokolwiek tu ponosi winę, to ci przeklęci Na'vi.
Bezwiednie zdjęła bicz z paska i zaczęła się nim bawić, wykonując ruchy niebezpieczne dla osób znajdujących się zbyt blisko.
A poza tym facet z cyckami uważa się za lepszego od kobiet. I pewnie normalnych mężczyzn też... Jestem Keltia, a ty? - dodała telepatycznie, zwracając się tylko do Zeltronki.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Minęło sporo czasu nim młodzieniec z długim nosem i rozczochranymi włosami zorientował się, gdzie jest i czemu siedzi przy stole. W głowie kręciło mu się niemiłosiernie, a oczy powoli odzyskiwały ostrość.
- Ile to ja wypiłem tego kop-napoju? 10 puszek? Nie. 5? Nie. Jedną? Nie.
Spojrzał na otwartą, prawie pełną puszkę kop-napoju.
- Łyk? Eh, przeklęte genetyczne schorzenie. A mówią, że trening czyni mistrza. Ile bym nie próbował, napiję się ciut i zwala mnie z nóg. Zresztą, czemu ja tak pieprzę od rzeczy?
Dopiero teraz odzyskał na tyle orientacji, by zauważyć otaczające go towarzystwo.
- Dlaczego macie takie paskudne miny?
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

(ciekawe czemu kotka nie lubi Na'vi?) Zastanowiłam się i wróciłam do dziergania ocieplacza na swój niebieski, długi ogonek, skulona w kącie pod czarnym płaszczem, żując liście pejotu.
Dobra, może jak tu zostanę to nikt mnie nie zauważy i będę mogła wydziergać też pas
-Wilkołaki? Fuj! Ohyda! - krzyknęła, podskakując przy tym ze złości i rozlewając kawę - Musimy się koniecznie ich pozbyć! Czyż nie mam racji? Do boju!

Rozejrzała się wokół z nadzieją, że rozpozna potwora na pierwszy rzut oka. Może czułki pomogą jej wyłowić go spośród tej zgrai dziwolągów?
- Przepraszam za spóźnienie - wpadła zdyszana do sali, w której zebrała się już prawie cała załoga. - Musiałam się ogolić - gdy tylko skończyła to zdanie, malutkie włoski ponownie wykiełkowały na jej zaróżowionych policzkach. - A, co mi tam. Przynajmniej seksowne laseczki polecą na moją męską szczecinę - powiodła wzrokiem po towarzyszach, ale nie zobaczywszy entuzjazmu dała sobie spokój z żarcikami. Usiadła na czerwonej, welurowej kanapie pod ścianą.
- Atmosfera jak na stypie. Rozchmurzcie się trochę. Prędzej czy później wilkołaki popełnią jakiś błąd, dzięki któremu ich zdemaskujemy i wyeliminujemy.
O, matko! Facet z cyckami, baba z brodą, Murzyn, Pijaczyna, cała zgraja dziwolągów! Każdy z nich może być wilkołakiem. A cóż zajęło im tak długo dotarcie tutaj? Przecież komunikat ogłoszony był już dawno temu!?
Podeszła do Maliwy, przypadkiem potykając się o nią. Jej dłonie zadziałały bardzo szybko. Mimochodem "pożyczyła" kubek z kawą, w końcu nie godzi się, by wylano więcej tego świętego trunku! Zrobiła głęboki łyk.

-Nie bynajmniej, nie mam nic do kotów, dobrze przyrządzone są niesamowicie smaczne. - zażartowała do Koty, a wszystko po to by rozruszać grobową atmosferę - Z kolei ciekawa jestem, co by było, gdyby ktoś spróbował zjeść Wilkołaka. Myślicie, że można się zarazić klątwą w ten sposób? Ciekawe czy są smaczne?
-Moja kawa! - oburzyła się w pierwszym odruchu. Ale zaraz złagodniała - Ielenia, smakuje ci? Dosypałam trochę cynamonu; taką lubię najbardziej. Też ci mogę zrobić, jeśli masz ochotę. I - jeśli nie jesteś potworem. Do kotów - podjęła kurtuazyjnie wątek - nic nie mam, pod warunkiem, że są łyse. Ale jeść wilkołaki? Fuj! Jak mogło ci to przyjść do głowy?
Może ten głód to efekt infekcji? Może Ielena jest zarażona? I to jeden z objawów? Ale nie wiem, czy wilkołaki lubią kawę.
-A dziękuję, dziękuję. Faktycznie pyszna... - oddała pospiesznie kubek. W myślach zganiła się po raz kolejny za "pożyczanie". Przecież nie wypada zabierać innym kubków z rąk. Ale co poradzić, kiedy aż świerzbi, żeby przywłaszczyć sobie kawę i to taką dobrą. Spojrzała z przerażeniem w oczach na Vitanee - Czemu tak dziwnie na mnie patrzysz?
Ponieważ jesteś głodna. I wyczuwam w Tobie jakąś dziwną aurę.- to powiedziawszy wyjęła pastelowy lakier do paznokci i zajęła się ignorowaniem uczuć przerażenia i niezrozumienia dopływających ze wszystkich stron od jej współtowarzyszy.
← Wilkołak
Wczytywanie...