Wilkołak [runda 10]

Nie strasz nie strasz bo się...
- Nudzisz skarbie. Halo, jest tu ktoś? Albo inaczej, które z was jest wilkołakiem, hm?
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


- Nie osądzam, chociaż sam jestem osądzany. I to jest właśnie moją winą? - Jegomość w brązowym płaszczu i w wielkich okularach stanął naprzeciw reszty i wbił w ziemię ogromny, dwuręczny miecz. Oręż był zadbany, choć wyglądał na to, że liczy sobie przynajmniej kilka stuleci. - Jeśli macie zamiar mnie zabić, miejcie odwagę zrobić to osobiście i moim rodowym orężem. Zasady tej gry nakazują bycie tchórzem, ale mam tego dość. Dziś w ramach sprzeciwu nie głosuję na nikogo, abyście jutro mogli zrozumieć jak wielki błąd popełniliście. Czuwająca, jeśli jesteś pewna na sto procent, zakończ to z godnością.

Ta przemowa zupełnie nie pasowała do praktycznie bezpłciowej fizjonomii jegomościa, a mimo to sposób, w jaki przemawiał, brzmiał bardzo poważnie. Śmiertelnie.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
- Za dużo się chłopak książek naczytał. - Parsknęła. - Nie jestem stuprocentowo przekonana co do Twojej winy. Ale ktoś winny jest. I ktoś musi zginąć. Czuję, że jeżeli nie pozbędziemy się wilkołaka dzisiaj, będę to ja.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


- Oho - mruknął. - Wiekowy miecz. Jeśli właściciel jest równie stary, to to jego było czuć nad trupem Rrrangera. Nadal głosuję na ciebie, Matt. Jeśli okażesz się być człowiekiem, zapamiętamy cię jako człowieka honoru.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

- A jakie ma Pan wyjście, Panie Tigu. Przecież głosowanie na siebie byłoby szaleństwem.

- Wierzę, że jeszcze odzyskacie zdrowy rozsądek. Oby nie za późno.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
- Mimo że zawsze kręcili mnie oczytani i inteligentni faceci, to muszę się zgodzić z logiką Tiga (co niweczy moje plany na dziki romans między regałami pełnymi książek) i zagłosować na Matta.
- ...też lubię czytać - zapewnił cicho Tig, znajdując się nagle za Niiin z szerokim uśmiechem na pręgowanej twarzy. - Kocimiętki? - zaproponował.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Koniec dnia szóstego.

[Dodano po 2 godzinach]

Podsumowanie

Dzień 6:

Zlinczowani: Matt + E.M. Thorhall (autolincz)

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: brak

Zabici przez Czuwającego: Taramellion

Nie głosowali i nie pasowali: Boneclaw (2), Charon, Dalej…, E.M. Thorhall (3), Eni, Kota, Matt (2), na-pewno-nie-wilkolak (2), Niiin, Tamc., Tig (2), Ymreth

___________________________

Aktualnie grający:
- Boneclaw
- Charon
- Dalej...
- E.M.Thorhall
- Eni
- Ielenia
- Kota
- maliwa
- Matt
- na-pewno-nie-wilkolak
- Niiin
- Ranger Krzyś
- Tamc.
- Taramellion
- Tig
- Wiktul
- Vitanee
- Ymreth

___________________________

Wszystko wskazywało, że czarna passa będzie się utrzymywać i utrzymywać. Dwa ostatnie dni solidnie przetrzebiły liczebność załogi a i kolejny dzień nie zaczął się najlepiej – E.M. Thorhall najwyraźniej nie wytrzymała takiej dawki stresu i uznała, że nie będzie narażać się na bolesną śmierć z rąk łap wilkołaka. Została znaleziona przez przypadek, w pracowni Wiktula. Porozrzucane fiolki, brakiem swej zawartości świadczyły, że kobieta wyciągnęła dłonie po substancje, które nie były dla niej przeznaczone. A skoro nie były dla niej… to ich spożycie miało śmiertelny skutek.

Życie jednak toczyło się dalej. Ktoś dodał przesiadywanie Matta w bibliotece do specyficznego zapachu, jaki unosił się nad ciałem Rangera. Odkrycie, że jest posiadaczem wiekowego miecza, wcale nie poprawiło jego sytuacji. Właściwie… Ciekawe, dlaczego, nieprawdaż? Ostatecznie nie istniało żadne prawo zabraniające posiadania reliktów z przeszłości, tym bardziej, jeśli były rodzinnymi pamiątkami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Szczegół, że rzeczony miecz, niemal doskonale zachowany, wciąż mógł posłużyć jako oręż. I posłużył. A nie, pomyłka, jedyne, do czego posłużył, to zniszczenie podłoża w newralgicznym miejscu, bowiem tam akurat przebiegały jakieś rury, z których jął się wydobywać bliżej nieokreślony gaz.
- Lepiej stąd spieprzajmy… Może się nie znam, ale coś czuję, że… W NOGI! – zaczął ktoś niepewnie, by skończyć na krzyku i panicznej ucieczce. Matt nie zamierzał tanio sprzedać swej skóry ani też dać się zabić tak, jak byli towarzysze jego wirusowej niedoli, o nie. Chciał zabrać ze sobą jak najwięcej osób. Toteż zamigotał niewielki płomyk, by zaraz upaść…
Wybuch wstrząsnął dosłownie całym statkiem. Oj, dopiero co trzeba było dokować i dokonywać napraw a tu znów…? Przynajmniej ostatni wilkołak zginął.

Właśnie. Zginął. Ale śmierci tej nocy nie było dość. Dziarska staruszka, z pozoru przyjazna babuleńka, która każdemu nieba by uchyliła, miała też drugą twarz. Twarz krwawą i mściwą. A koty, o dziwo, były jej wspólnikami w zbrodni… Odnalazły bowiem Taramelliona i nie dały mu nigdzie się oddalić, skutecznie zatrzymując go ocieraniem się o nogi i błagalnym wręcz miauczeniem, sugerującym, że chcą jeść. Albo mizianie. Albo to i to. Eni zastała mężczyznę bezskutecznie próbującego przekonać koty, żeby dały mu spokój.
- Wiesz… Może i nie powinnam tego robić. Ale… pewnie się nie zdziwisz, jak ci to powiem. Nie podobasz mi się. Chciałeś mnie, taką starą poderwać. Nie, żeby mi to nie pochlebiało… - zachichotała, poprawiając kilka wymykających się spod bandany kosmyków – Martwi mnie, co się stanie, jeśli nie na mnie skończą się twe zakusy. Rozumiesz, moralność, te sprawy…

Dziennik kapitana
Horror, jaki przeżywaliśmy przez ostatnie dni w końcu się zakończył. Straciłem członków załogi, pasażerów, przyjaciół. Chyba rozważę porzucenie kosmicznej kariery i osiedlę na jednej z przytulnych planet, próbując zapomnieć o tym wirusie i istotach niemalże żywcem wyjętych z legend. Zastanawia mnie, co się stało z Taramellionem, zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach tuż po śmierci ostatniego Wilkołaka. Może powinienem przyjrzeć się Czuwającemu, ponoć ludzie na starość dziwaczeją. Póki co, jedynym moim celem jest bezpieczne dotarcie do kolejnej bazy, gdzie „ZGE03” znów będzie naprawiany (…)

___________________________________________________________________________
KONIEC


Dziękuję wszystkim za udział i wspaniałą rozgrywkę, oraz, rzecz jasna - gratuluję ludziom wygranej. Pozostało jeszcze kilka szczegółów do dopięcia, ale to będę już rozważać jak się w końcu wyśpię. Solidnie Tymczasem zapraszam do komentowania tej rundy, rzucania sugestiami, etc. w tych miejscach:
http://forum.gexe.pl/...5509-wilkolak/
http://forum.gexe.pl/...wagi-sugestie/

oraz do zapisywania się na rundę 11:
http://forum.gexe.pl/...lkolak-zapisy/

[Dodano po 10 dniach]

Śnięta, wsięta, zima - niezima, dumanie i znikanie...
No, ale mniejsza z tym. W końcu mam bonusy do rozdania.

Przede wszystkim...


Tańczący z Wilkami

dla Tiga,
za wygranie... (no, patrząc teraz także na rundę 11...) aż 6 rund, co jest bezprecedensowym rekordem. Oby tak dalej i niech się łapy w tym niebezpiecznym tańcu nie poplączą!

oraz...


Krwawa Łza

dla Rangera Krzysia,
za potężny wkład w przetrzebieniu wilkołaczego rodu, dzięki wykorzystaniu atrybutów swej roli.
← Wilkołak
Wczytywanie...